Artykuł Etyka Filozofia w filmie

Piotr Biłgorajski: Zielona książka

Green Book
Wydaje się, że nie ma tu żadnej kontrowersji. Prosta fabuła: dwóch bohaterów, którzy reprezentują zupełnie różne światy, i niezwykłe okoliczności, które zmuszają ich do wzajemnych interakcji. Rezultat takiego spotkania jest satysfakcjonująco przewidywalny: po licznych perypetiach wzajemna niechęć przeradza się w przyjaźń, która zmienia każdego z bohaterów na lepsze. Emocjonalny rollercoaster, który serwuje nam film, kończy się prawdziwie hollywoodzkim happy endem, zaś widz, przecierając chusteczką wilgotne od wzruszenia oczy, ma poczucie, że obejrzał kawał dobrego kina. Co jednak jeśli, jak sugerują niektórzy, niewinne zadowolenie publiczności powinno być raczej powodem do wstydu? Czy jest możliwe, że czerpanie przyjemności z filmu wynika z nieuświadomionej moralnej wady?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 1 (31), s. 52–53. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Historia przedstawiona w filmie Green Book jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które miały miejsce w USA w latach 60. Głównym bohaterem jest Frank „Tony Lip” Vallelonga (grany przez Viggo Mortensena) – włoskiego pochodzenia nowojorczyk, który właśnie stracił pracę ochroniarza w nocnym klubie. Kłopoty finansowe zmuszają go do znalezienia nowego zajęcia. Niechętnie zgadza się, aby zostać kierowcą i ochroniarzem Dona Shirleya, czarnoskórego muzyka (w tej roli Mahershala Ali), który wybiera się na tournée po słynącym z rasizmu amerykańskim Południu. Tytułowa zielona książka to broszura informacyjna dla podróżujących czarnoskórych, w której umieszczono listę miejsc, gdzie można się bezpiecznie zatrzymać na nocleg. Podróż po tak nieprzyjaznej okolicy dodatkowo komplikuje fakt, że sam Vallelonga, o czym dowiadujemy się już na samym początku filmu, także jest rasistą. Motorem fabuły jest wspólna wyprawa po amerykańskich bezdrożach, podczas której Vallelonga ma okazję bezpośrednio obserwować upokorzenia, których doświadczają czarno­skórzy w USA, co stopniowo zmienia jego wrogie nastawienie.

Tym, co inicjuje przemianę Vallelongi, jest więc bezpośrednia obserwacja codziennych problemów Shirleya, który ze względu na kolor skóry nie może przymierzyć w sklepie garnituru czy zjeść obiadu w restauracji. Natomiast u widza, który ogląda film ze współczesnej perspektywy, współczuciu wobec doświadczeń czarnoskórego muzyka może dodatkowo towarzyszyć ulga, że tego typu sytuacje należą już do zamierzchłej przeszłości. Jednak pozytywny wydźwięk historii o nawróconym łotrze może wytwarzać fałszywe przeświadczenie, że rasizm już się skończył. Jeśli postać Vallelongi na końcu filmu wyznacza standard niebycia rasistą, to współcześnie prawie każdy go spełni: większość osób bowiem nie przejawia agresji wobec czarnoskórych oraz nie jest obojętna na ich cierpienie.

Szczególnie problematyczne jest jednak przedstawienie procesu ewolucji moralnej Vallelongi. Odgrywany przez Mortensena bohater nie tyle porzuca swoje poglądy, co raczej ukrywa je – paradoksalnie – pod peleryną współczucia. W momencie, gdy wciela się on w rolę zbawcy i raz po raz ratuje Shirleya przed zagrożeniem ze strony spotykanych po drodze rasistów, Vallelonga zamienia wrogość na protekcjonalizm. W tej nowej roli zaczyna nawet „uczyć” Shirleya, jak powinien się on – jako czarnoskóry – zachowywać: co i w jaki sposób jeść, jakiej muzyki słuchać itd. Nowo nabyta rycerskość Vallelongi sprawia, że widz nie odbiera tej edukacji jako niestosownej. Wręcz przeciwnie – w kontekście historii wydaje się to urocze i zabawne. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że rodzina prawdziwego Dona Shirleya – komentując sposób, w jaki przedstawiono ich krewnego w filmie – stwierdziła, że nieprawdą jest, jakoby Shirley nie miał związków z czarną społecznością i kulturą czy czerpał wiedzę na ten temat od świeżo nawróconego rasisty. Z jakiegoś powodu twórcy Green Book uznali, że warto to w filmie zmienić.

Film krytykowany jest za powielanie motywu „białego zbawcy”, który polega na opowiadaniu o problemach jakiejś mniejszości przez pryzmat białego bohatera, który (fałszywie) sądzi, że najlepiej te problemy rozumie i jako jedyny może je rozwiązać. W zachodniej literaturze posiadanie świadomości takich głębokich napięć społecznych coraz częściej określa się terminem wokeness: w tym kontekście mówi się o kimś, że jest lub nie jest woke, czyli że posiada lub nie posiada świadomości tego, jak sprawy się naprawdę mają. Dlatego ludzi, którym po prostu podoba się sama historia („daj spokój, przecież to tylko film!”), oskarża się o bycie niewystarczająco woke oraz w konsekwencji o nieuświadomiony rasizm. Ale w jakim sensie można być nieświadomym rasistą?

Kilka lat temu grupa badaczy z Uniwersytetu w Yale przedstawiła badanie, z którego wynikało, że wiele osób, które deklarują progresywne poglądy, ma tendencję do mniej lub bardziej świadomego upraszczania swojego słownictwa, gdy rozmawiają z osobą czarno­skórą. Wyjaśnieniem tego zjawiska może być, co zaskakujące, przesadna troska: niektóre osoby kierując się dobrą wolą, mogą nieintencjonalnie powielać negatywne stereotypy o jakiejś grupie społecznej, co przejawia się w upokarzającym protekcjonalizmie. Krytycy Green Book zarzucają filmowi, że wpisuje się w podobny mechanizm. Vallelonga zmienia swoje nastawienie wobec Shirleya, gdy widzi w nim ofiarę prześladowań. Wydaje się, że jego przemiana byłaby pełna, gdyby zobaczył w nim drugiego człowieka.


Piotr Biłgorajski – doktorant w Instytucie Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W pracy zajmuje się eksperymentami myślowymi. Posiada wygodny fotel.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Kadr z filmu Green Book


Tytuł: Green Book
czas: 2 godz. 10 min.
reżyseria: Peter Farrelly
scenariusz: Nick Vallelonga, Brian Hayes Currie, Peter Farrelly
gatunek: komedia, dramat
produkcja: USA
premiera: 11 września 2018

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Gdyby ten film nie był oparty na faktach, byłby zaledwie kolejną, lewicową, politycznie poprawną bajeczką dla grzecznych dzieci.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy