Recenzje książek

Piotr Domeracki: Moralny fart lub pech? [recenzja, wersja rozszerzona]

Nie ma chyba człowieka, który by w swoim życiu nie zetknął się, w tej lub innej formie, z fartem lub pechem. Znajduje to swoje odzwierciedlenie w ludowej mądrości, wyrażającej się w porzekadłach w rodzaju: „Szczęśliwy zbieg okoliczności” czy „Nieszczęścia chodzą parami”. W zmiennych kolejach, a bywa, że koleinach, losu zdarza się nam pomstować: „Dlaczego to się musiało przytrafić właśnie mnie, a nie komuś innemu?!”. Tak, jakby nie chodziło w tej pretensji wcale o to, że przecież zawsze komuś z ludzi coś się w ciągu życia ślepo przydarza, lecz o to, że wypadło akurat na mnie. A ściślej, że przytrafiło mi się coś złego. Bo gdyby dobrego, a to już inna para kaloszy! Podobnie gdy komu innemu przydarza się coś dobrego. Także wówczas z reguły nie kwestionujemy tego, że przecież zawsze komuś w ciągu życia coś się przydarza, lecz wypominamy losowi, że ten szczęśliwy traf ominął właśnie mnie, a spotkał kogoś innego. Ileż w tej prostej obserwacji prawdy o człowieku! Złorzeczy okolicznościom, gdy mu nie sprzyjają, nawet jeśli to on – na przykład wskutek niekompetencji, lenistwa lub niedbalstwa – utrudnia okolicznościom sprzyjanie sobie. Gdy jednak odnosi jakiś sukces, który przynosi mu uznanie, wówczas – nawet jeśli nie jest to jego własną zasługą – tylko wynikiem korzystnego splotu okoliczności, wtedy całą zasługę przypisuje sobie. Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, jak to się dzieje, że czasem mamy fart, a czasem pecha. Nie ulega wątpliwości tylko jedno – że i fart, i pech są nieodłączną częścią ludzkiego życia, choć pewnie wielu z nas – jeśli nie wszyscy – życzyłoby sobie mieć w życiu wyłącznie farta, a nigdy pecha.

Ciekawe, ilu z nas, tak naprawdę, kiedykolwiek zastanawiało się nad tym, czy w tak ważnej i wrażliwej dziedzinie życia, jak moralność, również od czasu do czasu występują niezasłużone szczęście i niezawinione przeciwności losu. Filozoficznej refleksji problem ten towarzyszy praktycznie od jej zarania, przybierając różne postaci i znajdując rozmaite rozwiązania. Do czasów Bernarda Arthura Owena Williamsa (1929–2003), jednego z najwybitniejszych współczesnych filozofów, problem ten stawiano w etyce właściwie tylko w jeden sposób. Taki mianowicie, który miał raz na zawsze przepędzić z obszaru ludzkiej moralności jakikolwiek przypadek – obojętnie czy dodatni (fart), czy ujemny (pech). Jeśli bowiem uznać, że dobro i zło powstają w ludzkim życiu nierzadko przez przypadek, to gdzie podziać miejsce w religijnych teoriach etycznych dla Boga jako jedynego, najwyższego i nieomylnego moralnego prawodawcy i egzekutora. Co począć z ludzką, jakże racjonalną, przewidującą i mającą wszystko pod swoją kontrolą podmiotowością? Jak przekonać zwykłych ludzi, nieobeznanych w naukowej etyce, do odpowiedzialnego życia i postępowania, skoro tyle razy, sami na własnej skórze, doświadczyli, że ich własne życie wymyka im się z rąk i pędzi w niewiadomą, czasem satysfakcjonującą, a czasem gorzko rozczarowującą stronę.

Filozofowie moralności, społecznie bardziej kojarzeni pod nazwą etycy, dążąc do zamknięcia codziennej ludzkiej praktyki moralnej w karby naukowej teorii – do czego zresztą jako uczeni są powołani – zdaniem głównego bohatera recenzowanej tu książki Pawła Pijasa, doktora filozofii z Uniwersytetu Gdańskiego, pt. Etyka i kontyngencja, Bernarda Williamsa, zniekształcają, a nawet fałszują rzeczywisty obraz ludzkiej sprawczości i jej moralnej oceny. Czynią tak, tkwiąc uparcie w teoretycznym zapamiętaniu, ponieważ chcą im odebrać – za cenę zachowania naukowości etyki – tak nieodłączne im cechy, jak nieprzewidywalność, spontaniczność, sytuacyjność i niekontrolowalność. Wszystkie one świadczą o „kontyngencji” zarówno ludzkiego życia, jak i wpisanej w nie moralności. Kontyngencja zaś to termin opisujący coś, co się wydarza, ale w sposób niekonieczny, a więc przygodny lub – by użyć potocznego odpowiednika tego terminu – przypadkowy.

Pijas, w swojej książce, brawurowo rekonstruuje niełatwe do okiełznania z racji eseistycznej, niesystematycznej i meandrycznej formy stanowisko Williamsa, które trafnie, choć nie przypadkiem, określa mianem „antyteoretycznego”. Angielski filozof nie pozostawia wątpliwości co do tego, że szczęśliwy traf lub pogrążający pech odnoszą się także do ludzkiej moralności. Dzieje się tak jakoby wbrew pobożnym życzeniom zawodowych etyków, przeobrażających się – mówiąc słowami najwybitniejszego toruńskiego etyka, Henryka Elzenberga – w swoim fachu w „biurokratów ścisłości”, ażeby wyeliminować z ludzkich działań, ich konsekwencji oraz moralnej oceny obu podstępną i nieracjonalną przygodność. W końcu „człowiek” to brzmi dumnie, pod warunkiem jednakże, że jego postępowanie jest zawsze przemyślane i zorganizowane, wymykając się sidłom impulsorycznej okazjonalności.

Antyteoretyzm etyczny Williamsa uzbrojony jest – jak to sprawnie i nad wyraz kompetentnie opisuje Pijas – w pięcioargumentowy arsenał racji. Pierwsza z nich odwołuje się do ludzkiego doświadczenia moralnego, które spowinowacone z szeroko pojętą moralną intuicją, przynosi rezultat w postaci stwierdzenia, że każdorazowo partykularne i zależne od aktualnych okoliczności doświadczenie moralne, całkowicie przeczy pretensjom teoretyków etyki do uniwersalizacji, a zatem do rozciągnięcia na całą ludzkość, z pominięciem barier czasowych, ujednoliconej perspektywy moralnej. Drugą, wysuniętą przez Williamsa racją przeciwko uteoretycznieniu etyki jako dziedzinie filozofii praktycznej, jest argument z emocji moralnych. Każdy z nas, wychowywany w konkretnym społeczeństwie i właściwej mu kulturze, dziedziczy niejako mechanizm emocjonalnego reagowania na wydarzenia i zachowania, funkcjonujący w ramach określonej ludzkiej wspólnoty. Prócz tego, emocje te poddane są presji „przygodnych uwarunkowań, historii życia psychicznego i różnicom indywidualnym” (s. 237), decydującym o ich lokalnym lub wręcz indywidualnym i zawsze wahliwym, gdyż podatnym na niekontrolowaną przez podmiot moralny, z zewnątrz przychodzącą zmianę.

Trzeci argument Williamsa przeciwko uniwersalizacji i obiektywizacji ludzkiej moralności w etyce zakotwicza się w tożsamości osobowej jednostki oraz jej relacjach z innymi. Ich niepowtarzalność i niewymienność powoduje, że szalenie trudno jest znaleźć dla nich wszystkich jeden wspólny etyczny mianownik, z pominięciem faktu, że każdy człowiek jest inny i przeżywa oraz ocenia świat na swój własny, unikalny sposób.

W argumencie czwartym Williams polemizuje z przesadnym przywiązywaniem w etyce wagi do roli obowiązku moralnego w życiu ludzi. Tak, jakby nie miał on żadnych granic, i jak gdyby wszyscy ludzie kierowali się w swoim życiu wyłącznie tym, co nakazują lub czego zabraniają czynić normy moralne, nie pozostawiając miejsca na jakże częste i trudne, a bywa, że niemożliwe do rozstrzygnięcia dylematy moralne.

W końcu argument piąty i ostatni odnosi się do najbardziej z Williamsem, a prócz niego z pochodzącym z Serbii amerykańskim filozofem, Thomasem Nagelem (1937–), kojarzonym odkryciem zjawiska trafu moralnego. Otóż Williams wyraża przekonanie, że znakomita część naszych ludzkich zachowań i działań oraz ich moralnej oceny nosi właśnie taki charakter – swego rodzaju trafu. Przejawia się on, mówiąc najkrócej, w ich zależności od przygodnych zewnętrznych okoliczności, wpływających na nasze przeżycia, zachowania, działania i wybory, jak również od naszej niezdolności do przewidzenia skutków, do których mogą one w przyszłości faktycznie doprowadzić.

Z książki Pawła Pijasa, wydanej nakładem Wydawnictwa Academicon i objętej patronatem medialnym magazynu „Filozofuj!”, płynie dla nas niebagatelna lekcja intelektualnej pokory w kwestiach moralnych. Namawiając do uważnej lektury tej pracy, zachęcę na koniec, żeby każdy z nas zaczął w swoim życiu zwracać więcej uwagi na to, że po pierwsze nie wszystko od nas zależy, że po drugie nie jesteśmy w stanie nad wszystkim, co nas w życiu spotyka, skutecznie panować, oraz po trzecie, że nikt z nas nie jest w stanie nigdy precyzyjnie przewidzieć tego, do czego nas w konsekwencji doprowadzą nasze własne lub tych, z którymi dzielimy życie, decyzje. Dziś mogą się nam one wydać jedynie słusznymi. Za jakiś czas jednak mogą nas one przywieść do żalu i wstydu, spotęgowanych niedowierzaniem, że kiedykolwiek mogliśmy je podjąć. 


Paweł Pijas, Etyka i kontyngencja. Bernarda William­sa projekt etyki antyteoretycznej, Wydaw­nictwo Academicon, Lublin 2021, 313 s.


Piotr Domeracki – dr hab., filozof, etyk, aksjolog i religioznawca; profesor w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Sekretarz Oddziału Toruńskiego Polskiego Towarzystwa Filozoficznego, członek Polskiego Towarzystwa Etycznego, członek redakcji „Ruchu Filozoficznego”, członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego, członek Towarzystwa Naukowego w Toruniu, Junior Associate Fellow w The International Institute for Hermeneutics, członek-założyciel International Society for Research on Solitude, członek The International Association for the History of Religions, członek The European Association for the Study of Religions. Twórca i popularyzator monoseologii, czyli filozoficznych, a szerzej interdyscyplinarnych, studiów nad samotnością. 


Interesują Cię recenzje innych książek filozoficznych? Zajrzyj do naszego działu Omówienia i recenzje.


Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie

Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy