Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 2 (56), s. 38–39. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Film otwiera nakręcone z wysoka ujęcie zatłoczonego skweru wokół jakiegoś pomnika w centrum miasta. Kamera powoli najeżdża na widziane w dole postaci ludzkie, skupiając ostatecznie uwagę na sylwetce w szarym, plastikowym płaszczu. Jest to Harry Caul, znakomicie zagrany przez Gene’a Hackmana specjalista od podsłuchów. Na placu nie znajduje się oczywiście przypadkowo. Nadzoruje trudną technicznie akcję rejestrowania na taśmie dźwiękowej rozmowy prowadzonej przez spacerującą wokół pomnika parę. Strzępy dialogu, które udaje się na bieżąco wychwycić, nie układają się zrazu w żadną spójną całość. Młoda kobieta wspomina o lekcjach baletu, które kiedyś brała, o jakichś prezentach, snuje rozważania o śpiącym na ławce pijaku. Towarzyszący jej mężczyzna coś dorzuca, o coś dopytuje.
Ta niezrozumiałość nie stanowi dla Harry’ego problemu. W trakcie pogawędki ze Stanem, z którym wspólnie prowadzi inwigilację, zdradza swoje poglądy na temat ich profesji. O ile Stan jest ciekawy treści podsłuchiwanych rozmów i ubolewa nad zleceniami nudnymi, Harry wyraża obojętność wobec zawartości nagrań i w imię profesjonalizmu deklaruje zainteresowanie wyłącznie ich jakością. Początkowo nie zdaje sobie zatem sprawy z wyjątkowości podsłuchanej konwersacji. Inwigilację przeprowadził na zlecenie dyrektora dużej korporacji, któremu nagranie miał przekazać osobiście. W umówionym czasie przyjmuje go jednak asystent dyrektora, twierdząc, że działa w imieniu i z polecenia przełożonego. To wzbudza podejrzenia Harry’ego. Nie oddaje nagrań. Co więcej, postanawia do nich wrócić.
Sceny wielokrotnie powtarzanego odsłuchiwania taśm są wizytówką filmu. Wiele zawdzięczają konsultacjom Hala Lipseta – doświadczonego speca od podsłuchów. Jeszcze więcej – powszechnie wychwalanemu montażowi. Umiejętnie wrzucane ujęcia tytułowej rozmowy ukazujące coraz to nowe znaczenia tej konwersacji powracają niczym refren i to zarówno dźwiękowy, jak i wizualny. Są nie tylko wyrazem narastającej w głównym bohaterze obsesji. Są również wyzwaniem rzuconym widzowi, którego twórcy filmu chcą postawić w sytuacji Harry’ego i utrudnić mu zrozumienie wyjściowego dialogu.
Filozoficzną teorię rozumienia nazywa się hermeneutyką. Charakterystycznym rysem hermeneutyki Hansa-Georga Gadamera – jednego z najważniejszych jej przedstawicieli w XX w. – było podkreślanie roli przesądów w procesie rozumienia. Termin „przesąd” ma konotacje negatywne, kojarzy się z uprzedzeniami. Dlatego zamiast niego używa się niekiedy określenia „przedsąd”. To ostatnie nawet lepiej oddaje istotę idei Gadamera. Jego przedsądy to po prostu sądy, które się akceptuje przed, przekonania żywione przed przystąpieniem do próby zrozumienia czegoś. Ideał bezzałożeniowego nastawienia, z jakim powinno się rzekomo podejmować próbę rozumienia, jest nie tylko nierealizowalny (według Gadamera), ale również szkodliwy. Zawsze mamy jakieś przekonania i nie sposób się ich pozbyć. Już samo uznanie, że mamy do czynienia z czymś, co można zrozumieć, jest właśnie przedsądem, a jednocześnie jest warunkiem rozumienia. Ktoś próbujący zrozumieć jakiś tekst, może wskutek kontaktu z tym tekstem zweryfikować swoje przedsądy, odrzucić niektóre, a przyjąć nowe, ale nie może się pozbyć wszelkich przesądów. Z tymi zmienionymi przesądami może podjąć kolejną próbę zrozumienia tego samego tekstu i w związku z nowymi przedsądami może go zrozumieć w nowy, inny sposób.
Spróbujmy opisać sytuację Harry’ego, korzystając z pojęcia przedsądów. Na samym początku stara się on podchodzić do podsłuchanej rozmowy zupełnie bezzałożeniowo. Funkcję przedsądu spełnia deklarowany profesjonalizm, który każe mu nie zwracać uwagi na treść nagrywanej konwersacji, lecz nakłania skupiać się wyłącznie na jakości nagrania. Choć niewątpliwie rozumie pojedyncze zdania, nie dostrzega sensu całości, w ogóle nie próbuje go dostrzec. Sytuację zmienia asystent dyrektora. Jego uwaga, że nagrania są niebezpieczne, zmienia poglądy Harry’ego. Ponieważ nic specjalnego nie przykuło jego uwagi podczas przygotowywania materiału, nabiera przekonania, że musiało mu coś umknąć. Z tym nowym przedsądem zabiera się do taśm na nowo. Szuka na nich czegoś, czego istnienia wcześniej nawet nie przeczuwał. I rzeczywiście znajduje wypowiedziane przez młodego mężczyznę zdanie: „Zabiłby nas, gdyby miał okazję”. Teraz rozumie rozmowę w zupełnie nowy sposób. Zaczyna – jak sądzi – dostrzegać strach młodej kobiety i dochodzi do przekonania, że coś jej grozi. To z kolei przywołuje wspomnienia dawnego zlecenia, którego realizacja doprowadziła do śmierci niewinnych osób. Skrywane pod przykrywką profesjonalizmu wyrzuty sumienia dochodzą do głosu. Stają się nowym przedsądem pchającym go do wspomnianego obsesyjnego powracania do nagrań. Podejmuje dalsze działania, które prowadzą ostatecznie do jeszcze innego odczytania znaczenia rozmowy, w świetle którego wszystkie wcześniejsze okazują się zupełnie chybione.
Zarysowany model można z powodzeniem wykorzystać do opisu sytuacji obcowania ze sztuką. Uprzednie doświadczenia odbiorcy mają duży wpływ na percepcję działa sztuki. Jeden i ten sam utwór może być różnie interpretowany przez różnych odbiorców. Ba, jedna i ta sama osoba może w różnych momentach różnie reagować na jeden i ten sam utwór. Czy nie zdarzyło się Wam, Czytelnicy, że wracaliście do jakiegoś filmu lub książki i po latach odczytywaliście je zupełnie inaczej, pracowały w Was inaczej? Nie znaczy to, że wszystko można wyczytać z każdego dzieła. Są granice interpretacji. Niemniej sztuka rzeczywiście daje pewną swobodę interpretacyjną.
To jednak, co sprawdza się w przypadku sztuki, nie musi być ogólnym prawidłem. Opisana teoria odzewu odbiorcy – jak się ją nazywa – jest dużo bardziej kontrowersyjna, gdy spróbujemy ją przykładowo zastosować do przypadków twierdzeń naukowych. Owszem, odmienność doświadczenia naukowców może skutkować innym podejściem do tych samych problemów, może nawet prowadzić do różnych interpretacji tej samej teorii (np. mechaniki kwantowej). Trudno jednak utrzymywać, że może ona prowadzić do różnego rozumienia samych twierdzeń naukowych. (Nawet w przypadku mechaniki kwantowej nie ma rozbieżności co do jej fizycznej treści). Jest wiele innych obszarów, w których swoboda interpretacyjna jest ograniczona.
Tak jest też w przypadku tytułowej rozmowy. Na różnych etapach Harry interpretuje jej znaczenie różnorako, ale te różne odczytania nie są równouprawnione. Ostatecznie okazuje się, że domniemane wcześniejsze rozumienie było w istocie niezrozumieniem, że został celowo wprowadzony w błąd. O tym, że był to błąd, a nie tylko inna, równowartościowa interpretacja, świadczy wpływ, jaki cała sytuacja wywiera na Harry’ego.
PS. Na koniec bonus. Inspiracją do nakręcenia Rozmowy był dla Coppoli inny klasyczny film – Powiększenie Michelangelo Antonioniego. Zamiast podsłuchiwacza dostajemy historię fotografa. Zachęcam do porównania obu obrazów.
Piotr Lipski – adiunkt w Katedrze Teorii Poznania KUL, absolwent MISH UJ. Rodzinny człowiek (mąż Żony i ojciec gromadki dzieci), od dawna cyklista, bibliofil i miłośnik SF, od niedawna ogrodowy astroamator i introligator.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Kadr z filmu Rozmowa
tytuł: Rozmowa
reżyseria: Francis Ford Coppola
gatunek: dramat, thriller
produkcja: USA
premiera: 7 kwietnia 1974
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj