Artykuł Filozofia języka

Piotr Lipski: Sherlock Holmes i obce planety, czyli jak to się dzieje, że słowa coś oznaczają

Pomysłowe eksperymenty myślowe pomagają nam zrozumieć bardzo skomplikowane kwestie. Jedna z nich jest sensem pytania: „Jak się to dzieje, że słowa coś oznaczają?”.

Tekst ukazał się w „Filozofuj” 2018 nr 5 (23), s. 12–15. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Zacznijmy od dwóch łamigłówek.

Łamigłówka dotycząca Holmesa

Sherlock Holmes jest jedną z najbardziej znanych postaci fikcyjnych. Został stworzony przez Arthura Conana Doyle’a, który opisowi jego przygód poświęcił cztery powieści i 56 opowiadań. Niekiedy przypuszcza się, iż – kreując postać wielkiego detektywa – Doyle wzorował się na jednym ze swoich nauczycieli – Josephie Bellu. Nawet jeśli tak było, Holmes wciąż pozostaje postacią fikcyjną, co najwyżej podobną do realnie istniejącego Bella. Tak samo wszystkie przygody Holmesa są historiami zmyślonymi.

Załóżmy teraz, że w wiktoriańskim Londynie rzeczywiście żył i działał detektyw, który dokładnie odpowiadał temu, co o Holmesie napisał Doyle. Miał za przyjaciela lekarza wojskowego, z którym wspólnie wynajmował mieszkanie u starszej pani. Miał starszego brata i kongenialnego arcywroga. Rozwiązał zagadki identyczne z tymi, które rozwikłał fikcyjny Holmes. Grał na skrzypcach, palił fajkę i nie stronił od narkotyków. Słowem robił to wszystko, co postać stworzona przez Doyle’a. Załóżmy ponadto, iż Conan Doyle nic nie wiedział o istnieniu tego detektywa. Nigdy go nie spotkał, nigdy nie natknął się na żadną prasową wzmiankę na jego temat, nikt mu o nim nigdy nie wspomniał. Swojego fikcyjnego detektywa Doyle po prostu wymyślił, upodabniając go co najwyżej do pewnych znanych sobie osób (pośród których – jeszcze raz podkreśl­my – nie było opisanego wyżej rzeczywistego detektywa).

Pytanie jest następujące: czy ten istniejący rzeczywiście, a nieznany Doyle’owi detektyw to Sherlock Holmes? Jeśli odpowiedź wydaje ci się oczywista, to załóż dodatkowo, iż ów rzeczywisty detektyw także nazywał się Sherlock Holmes, jego przyjaciel – John Watson, starsza pani – Hudson, ulica, przy której wynajmowali mieszkanie – Baker Street, brat – Mycroft, a arcywróg – Moriarty. Czy rzeczywisty Holmes i Holmes Doyle’a to ten sam Holmes? (Zanim przejdziesz do kolejnej łamigłówki, przerwij na chwilę lekturę i zastanów się nad odpowiedzią).

Łamigłówka dotycząca Bliźniaczej Ziemi

Scenariusz pierwszej łamigłówki mógł się wydawać mało prawdopodobny. Jednak to dopiero druga łamigłówka jest faktycznie odrealniona, przez co jeszcze mniej intuicyjna i wymagająca większego skupienia.

Przenieśmy się wyobraźnią w czasie do – powiedzmy – epoki Jagiellonów. Wówczas nieznana była jeszcze ani chemia, ani chemiczna struktura różnych substancji, w tym wody. Wiedziano, że woda jest płynem, gasi pragnienie, w odpowiednio wysokich temperaturach paruje, a w odpowiednio niskich – zamarza, że wypełnia rzeki, jeziora i morza. Oczywiście znano też słowo „woda” i używano go do oznaczenia opisanej cieczy. Nie wiedziano jednak, iż woda jest monotlenkiem diwodoru, a więc substancją o chemicznym wzorze sumarycznym H2O.

Wyobraźmy sobie teraz, iż gdzieś w kosmosie, przykładowo w Galaktyce Andromedy (sporo dziwacznych stworzeń znanych z SF pochodzi właśnie stamtąd), istnieje Bliźniacza Ziemia. Jest ona niemal doskonałą repliką naszej Ziemi. Jej mieszkańcy również żyją w epoce jagiellońskiej (zapomnijmy o efektach relatywistycznych). Ich planeta ma jeden księżyc, taki sam jak nasz, takie same góry, rzeki i równiny, takie same rośliny i zwierzęta. Rok trwa tyle samo co u nas, doba również. Każdemu mieszkańcowi naszej Ziemi odpowiada identyczny osobnik żyjący na Bliźniaczej Ziemi, noszący oczywiście takie samo imię. Jest więc tam m.in. i król Jagiełło, i rycerz Zawisza, i astronom Kopernik. Mieszkańcy Bliźniaczej Ziemi mają też substancję wyglądającą i zachowującą się dokładnie jak nasza woda, którą także oznaczają terminem „woda”. Jedyna rzecz różniąca obie planety to skład chemiczny owego płynu określanego terminem „woda”. Mimo identycznych własności (smak, barwa, temperatury wrzenia i zamarzania itd.) u nas jest to substancja o wzorze H2O, u nich substancja o jakimś innym wzorze, powiedzmy XYZ. Oczywiście ani mieszkańcy Ziemi nie wiedzą o istnieniu Bliźniaczej Ziemi i jej mieszkańców, ani na odwrót. Zarówno jedni, jak i drudzy nie znają także składu chemicznego substancji, którą określają słowem „woda” (żyją przecież w epoce jagiellońskiej).

Pytanie jest podobne do tego z pierwszej łamigłówki: czy mieszkańcy Bliźniaczej Ziemi, używając określenia „woda”, rzeczywiście mówią o wodzie? Lub nieco innymi słowami: czy woda mieszkańców Bliźniaczej Ziemi i nasza woda to ta sama substancja? (Podobnie jak poprzednio, zanim zaczniesz czytać dalej, zastanów się chwilę nad odpowiedzią).

Rozwiązania

Problemy filozoficzne często nie mają jednego, powszechnie akceptowanego rozwiązania. Tak samo jest w przypadku powyższych zagadek. Odpowiedzi na kończące obie łamigłówki pytania są raczej wyznacznikami, czymś w rodzaju papierka lakmusowego wskazującego poglądy odpowiadającego. Ci, którzy odpowiedzieli przecząco na oba pytania, są semantycznymi eksternalistami, w przeciwieństwie do udzielających twierdzących odpowiedzi semantycznych internalistów. Jeśli ktoś odpowiedział przecząco na pierwsze pytanie oraz twierdząco na drugie, to jest eksternalistą semantycznym w kwestii nazw własnych (indywidualnych imion pojedynczych obiektów, np. Kasztanka), ale internalistą, jeżeli idzie o nazwy rodzajowe (nazwy oznaczające wiele obiektów jednego rodzaju, np. koń). W odwrotnym przypadku (twierdząca odpowiedź na pierwsze, przecząca na drugie pytanie), który intuicyjnie wydaje się najmniej atrakcyjny, sytuacja będzie oczywiście analogicznie odwrotna (internalizm w materii nazw własnych, eksternalizm – nazw rodzajowych).

Potrafisz już zatem nazwać swoje poglądy w omawianej kwestii. Czas je wyjaśnić.

Własności wewnętrzne i relacyjne

W tym celu należy wprowadzić rozróżnienie na własności wewnętrzne i relacyjne. Własność wewnętrzna to taka, o której posiadaniu decyduje wyłącznie stan wewnętrzny przedmiotu posiadającego tę własność, tzn. stan nieodwołujący się do czegoś zewnętrznego wobec przedmiotu. Natomiast posiadanie własności relacyjnej przynajmniej częściowo zależy od czynników zewnętrznych wobec obiektu będącego podmiotem własności, od relacji do innych obiektów. Należy dodać, iż nie chodzi tu o relację przyczynowego wywoływania własności, gdyż zarówno własności wewnętrzne, jak i relacyjne mogą być skutkiem działania czynników zewnętrznych.

Aby lepiej zrozumieć te nieco zawiłe rozróżnienia, posłużmy się przykładem. Powiedzmy, że twoja siostra była niedawno w Chinach i przywiozła ci w prezencie śliczną filiżankę – a jakże! – z chińskiej porcelany. Niestety, twój niezdarny brat filiżankę zbił. Chcąc wynagrodzić ci stratę, zamówił identyczną na AliExpressie. Obie filiżanki mają wiele cech wspólnych. Są tej samej wagi i tych samych rozmiarów. Mają jednakowe kolory i kształty. Wykonane są z takiego samego materiału. Wielu zgodzi się, iż wszystkie wymienione cechy zależą wyłącznie od wewnętrznej struktury filiżanek, a ponieważ struktura obu jest identyczna, obie posiadają wspomniane cechy. Wymienione własności są własnościami wewnętrznymi. Jest jednak przynajmniej jedna własność, która różni filiżanki. Pierwsza jest prezentem od siostry, a druga nie. Posiadanie tej cechy nie zależy wyłącznie od wewnętrznej struktury filiżanek. Obie mają bowiem identyczną strukturę, jednak jedna posiada tę cechę, a druga nie. Bycie prezentem jest własnością, która zależy od określonej relacji łączącej dany przedmiot z pewnymi zewnętrznymi wobec niej obiektami (osobą obdarowującą i obdarowaną), jest więc własnością relacyjną.

Eksternalizm i internalizm semantyczny

Spór eksternalizmu semantycznego z internalizmem semantycznym jest sporem o to, jakiego rodzaju własnościami są znaczenie oraz odniesienie wyrażeń językowych. Jest to spór o to, w jaki sposób dzięki wyrażeniom języka odnosimy się do rzeczy w świecie, jak to się dzieje, że możemy coś o tych rzeczach mówić. Przedstawiając sprawę kolokwialnie, rzecz idzie o to, czy odniesienie słów zależy wyłącznie od tego, co „mamy w głowach”, czy zależy także od pewnych okoliczności zewnętrznych, czyli czy odniesienie jest własnością wewnętrzną wyrażeń językowych, czy też własnością relacyjną. Internaliści opowiedzą się za pierwszą możliwością, eksternaliści za drugą.

Obie łamigłówki są zmodyfikowanymi wersjami znanych eksperymentów myślowych. Pierwszy jest autorstwa Saula Kripkego, drugi – Hilary’ego Putnama. Niezależnie od siebie zaczęli oni w latach 70. ubiegłego wieku argumentować na rzecz pewnych postaci eksternalizmu semantycznego, inicjując tym samym jedną z ważniejszych debat filozoficznych ostatnich dekad. Obaj autorzy odpowiadają na postawione w łamigłówkach pytania przecząco.

Według Kripkego nazwa „Holmes” oznaczająca fikcyjną postać wykreowaną przez Doyle’a nie może odnosić się do rzeczywiście istniejącego detektywa. Wiemy, kim jest Holmes, dzięki sieci powiązań z innymi użytkownikami języka. Doyle wymyślił postać genialnego detektywa i nazwał ją Holmes, a następnie wprowadził tę nazwę do powszechnego użycia, publikując swoje opowiadania. Inni użytkownicy języka przejęli odniesienie nazwy „Holmes” albo bezpośrednio z tekstów Doyle’a (używali jej tak samo jak Doyle), albo od innych użytkowników języka, którzy z kolei przejęli je od samego Doyle’a lub od innych jeszcze użytkowników, którzy przejęli je od innych, którzy… W każdym razie, kiedy używasz nazwy „Holmes”, używasz jej na oznaczenie tego samego indywiduum, które oznaczała nią osoba, od której nauczyłeś się tej nazwy. Ta z kolei osoba także używała jej tak samo jak osoba, od której sama dowiedziała się o Holmesie itd. Ostatecznie łańcuch tego typu zależności kończy się na Doyle’u, który nadał nazwę pewnemu (w tym wypadku fikcyjnemu) obiektowi. W łańcuchu tym nigdzie nie ma miejsca na rzeczywistego detektywa opisanego w pierwszej łamigłówce, a więc nazwa „Holmes” oznaczająca fikcyjną postać nie może oznaczać również jego. Z rzeczywistym detektywem powiązana jest inna sieć zależności między użytkownikami języka. Nawet jeśli jego imię również brzmi „Holmes”, to jest to inne imię, gdyż jest w inny sposób uwikłane w relacje z użytkownikami języka. O odniesieniu nazwy decyduje nie sama „zawartość głowy” używającego nazwy, ale pewne zewnętrzne wobec użytkownika powiązania. Odniesienie nazwy jest jej własnością relacyjną.

W podobnym duchu, choć nieco inaczej w szczegółach, Putnam wykazywał, iż mieszkaniec Bliźniaczej Ziemi, używając nazwy „woda”, mówi o czymś innym niż Ziemianin używający tego samego słowa. Mimo identycznych stanów wewnętrznych Ziemianin ma bowiem faktycznie kontakt z substancją o wzorze H2O, a Bliźniaczy Ziemianin z XYZ.

Może się wydawać, że spór eksternalizmu z internalizmem semantycznym (mimo szerokiego oddziaływania argumentów Kripkego i Putnama nie wszyscy przyjmują stanowisko eksternalistyczne) jest wysoce teoretyczną debatą, niemającą większego wpływu na bardziej „życiowe” problemy. Żeby się przekonać, że tak nie jest, spróbuj zastanowić się przykładowo, czy eksternalizm można połączyć ze sceptycyzmem typu kartezjańskiego. Formułując pytanie nieco inaczej, czy jeśli przekonują cię argumenty Kripkego i Putnama i przyjmujesz stanowisko eksternalizmu semantycznego, możesz jednocześnie poważnie obawiać się hipotezy mózgu w naczyniu, czyli scenariusza zbliżonego do tego z filmu Matrix?


Piotr Lipski – adiunkt w Katedrze Teorii Poznania KUL, absolwent MISH UJ. Rodzinny człowiek (mąż Żony i ojciec gromadki dzieci), od dawna cyklista, bibliofil i miłośnik SF, od niedawna ogrodowy astroamator i introligator.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Jędrzej Pawlaczyk

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Jest zasadnicza różnica w postrzeganiu dwóch Holmesów: ten Doyla to fikcyjny Holmes, a ten drugi to prawdziwy Holmes. Kto czyta Doyla, ten o Holmesie myśli jak o wytworze fantazji. Kto zna Holmesa, to takich myśli o nim nie ma. Zatem w głowach ludzi to dwóch różnych Holmesów, bo mających (w ich głowach) różny status ontyczny.

    Gorzej gdyby skomplikować zagadkę: co z ludźmi, którzy znali Holmesa i poczytali Doyla? Dla nich to ten sam Holmes, mimo że Doyle go sobie sam wymyślił. A co gdyby ci, co znali Holmesa, skontaktowali się z Doylem i doszliby do przekonania, że pisarz nie znał detektywa? Uważam, że (już po otrząśnięciu się z szoku) byłby to dla nich jeden i ten sam Holmes. 

    A co gdyby sam Doyle, już po stworzeniu swojej najsłynniejszej postaci, dowiedział się, że dokładnie ktoś taki istniał? Jak by się teraz zapatrywał na swojego bohatera? Wyłączywszy dorabianie sobie niestworzonych hipotez (np. “To Bóg pisał moją ręką, a on wiedział, że już taki Holmes istniał”), pewnie i tak musiałby uznać obie postaci za jedną. Koniec końców jest możliwe, że przy nieskończonej liczbie małp któraś z nich uderzając przypadkowo w klawisze komputera powtórzy całego “Hamleta”. No to Doyle, choć było to ekstremalnie mało prawdopodobne, opisał żywot prawdziwego Holmesa, mimo że nic o nim wcześniej nie słyszał. 

    Ja wychodzę z założenia, że jeśli wszystko jest tożsame (nie tylko sama postać, ale całe uniwersum), to jest to ten sam Holmes. Ale jeśli 12 marca 1886 był u Doyla czwartek, a naprawdę był piątek, to są dwa różne światy, a więc dwie różne postacie. Z drugiej strony czytelnik może nie zauważyć błędu… 

    Ale to że ja coś uważam, czegoś nie zauważam, nie zmienia stanu obiektywnego. Jeśli widzę dziewczynę, a 5 minut później jej bliźniaczkę i biorę ją za tę samą dziewczynę, to jest ona tą samą dziewczyną, ale tylko w mojej głowie. Holmes dopóki jest uznawany za wytwór wyobraźni jest czymś różnym od tego z krwi i kości. Faktycznie jednak jest to opis prawdziwej postaci. 

    A co do wody, to nazwa zmienia postrzeganie przedmiotu, ale nie zmienia samego przedmiotu, jego właściwości (za wyjątkiem ludzi: nazwanie kogoś brzydko zdecydowanie zmienia “przedmiot” nazwany :p). Jeśli byłoby możliwe zaistnienie dwóch takich samych rzeczy co do najmniejszej cząsteczki, to byłoby to możliwe, i koniec kropka. Może nieadekwatny przykład, ale jeśli ugryzę jabłko, a Amerykanin z drugiej strony to samo jabłko, to będzie to jedno jabłko, chociaż dla niego znane jako “apple”. Gdyby było inaczej, to woda z rzek inyjskich, byłaby inną substancją niż woda z rzek polskich, bo znana pod inną nazwą. To znaczy, skład chemiczny ma pewnie trochę inny, inna skala zanieczyszczeń, ale wiadomo, o co mi chodzi. Każdy na Ziemi pije H2O, tylko pod różnymi nazwami. Jeśli byłaby kopia naszej planety, to byłaby. Jeśli istnieje druga taka sama rzecz, to istnieje. W założeniu zawarta jedt odpowiedź. 

    A gdyby na obu takich samych planetach ten sam John napiłby się tej samej wody i na jednej planecie posmakowałaby mu, a na drugiej nie — to czy byłaby to ta sama woda (i nadal ten sam John?). 

    Piszę na smartfonie, to szalenie niewygodne, im więcej piszę, tym więcej widzę możliwości i niuansów, ale już nie mam siły. Gratuluję podjęcia świetnego tematu!

    Niczego, co tu wymodziłem, nie jestem pewien. Jutro spojrzę być może na rzecz inaczej.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy