Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 4 (28), s. 25–27. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Czym charakteryzuje się relatywizm?
Rzecz jasna każdy może zdefiniować relatywizm w taki sposób, jaki uważa za stosowny. Jeśli jednak definiuję to stanowisko, aby zmierzyć się z tymi samymi lub podobnymi pytaniami, które wobec relatywizmu zadają inni, to muszę traktować go w taki sam lub podobny sposób jak oni, aby uniknąć nieporozumień. Aspirujący przeciwnicy relatywizmu często posługują się następującym jego rozumieniem: „Relatywizm jest to pogląd, który głosi, że każde przekonanie jest prawdziwe“ i natychmiast przechodzą do wskazywania problemów związanych z tak rozumianym stanowiskiem. Inni z kolei rozumieją relatywizm jako niekontrowersyjny pogląd, w myśl którego „ludzie w różnym czasie i w różnych miejscach żywili wzajemnie wykluczające się przekonania”. Sam staram się używać takiej definicji relatywizmu, która pokazuje, że jest to interesujący i nietrywialny pogląd.
Główna idea relatywistów zawiera się w przekonaniu, że prawda, czy też adekwatność przekonań określonego typu, jest zależna od jakiegoś czynnika. Oczywiście pomysł, że prawda może być zależna od jakiegoś czynnika, nie zawsze będzie ekscytujący: prawdziwość przekonania, że Polska jest republiką, zależy od czasu, w którym ktoś żywi takie przekonanie. Być może przekonanie osoby A dotyczy roku 1543 i okazuje się fałszywe, natomiast przekonanie osoby B dotyczące Polski jako republiki w roku 1925 jest prawdziwe. Wydaje się oczywiste, że wartość logiczna przekonania na temat tego, czy Polska jest republiką, zależy od czasu, którego dotyczy.
Można jednak wskazać na tezy o takiej samej formie, które nie są już tak oczywiste: relatywizm na temat jednoczesności (pogląd, że prawdziwość przekonań na temat tego, czy dwa zdarzenia są jednoczesne, zależy od ramy pojęciowej lub punktu odniesienia). Relatywizm na temat moralnej dopuszczalności (pogląd, że przekonanie na temat tego, czy jakieś działanie jest moralnie dopuszczalne, zależy od rozpatrywanego systemu norm). Relatywizm na temat konsekwencji logicznej (pogląd, że przekonanie na temat tego, czy wniosek wynika logicznie z przesłanek, zależy w swojej wartości logicznej od wybranych stałych logicznych). Te trzy tezy nie są oczywiste, a druga i trzecia są wręcz kontrowersyjne.
Relatywizm możemy zdefiniować więc dla zmiennych rodzajów przekonań i zmiennych czynników zależności. Wygląda to tak: relatywizm na temat K w odniesieniu do F jest poglądem, że przekonania rodzaju K zależą co do swojej wartości logicznej od czynnika F. W zależności od tego, co podstawimy za „K” i „F”, otrzymamy albo interesującą wersję relatywizmu, albo nieinteresującą (trywialnie prawdziwą lub fałszywą). Relatywizm moralny pojawia się wówczas, gdy za K podstawimy przekonania moralne (lub – bardziej neutralnie – sądy moralne), zaś za czynnik F coś w rodzaju zbioru zasad moralnych albo tła kulturowego. Z pewnością jest to jednocześnie interesujący i kontrowersyjny pogląd.
Jakie racje wspierają relatywizm?
Istnieje wiele różnych racji, które mogą wspierać relatywistyczne tezy. Na przykład Protagoras (tak jak portretuje go Platon w Teajtecie) wydaje się rozumować na zasadzie analogii: adekwatność przekonań na temat tego, czy wiatr jest zimny, wydaje się zależeć od osoby, która żywi je w określonym czasie (od jej stanu zdrowia, pory roku itd.). Przekonania o tym, jak rzeczy wyglądają albo jakimi się wydają, zachowują się podobnie. Protagoras najwidoczniej przeszedł od tych dość oczywistych przykładów relatywizmu do radykalnej, ogólnej tezy, która głosi, że adekwatność jakiegokolwiek przekonania percepcyjnego zależy od tego, kto żywi takie przekonanie.
Czasami relatywistyczne tezy są motywowane przez odniesienie do oczywistych przypadków zmienności w kontekście wartości logicznej przekonań. Dla wielu ludzi wydaje się oczywiste, że dla jednej osoby bycie przekonanym o czymś może być właściwe, a dla innej nie. Na przykład dla ciebie żywienie przekonania o tym, że lody czekoladowe są lepsze od waniliowych, może być czymś właściwym, choć dla mnie już nie. Twoje przekonanie, że kluczyki do samochodu mogą być w szafce (biorąc pod uwagę informacje, którymi dysponujesz), może być uzasadnione, podczas gdy byłoby czymś niewłaściwym, gdybym (odwołując się do wiedzy, którą posiadam) to ja żywił to przekonanie. Przypadki tego typu skłaniają do zajmowania się przedmiotami przekonań, których wartość logiczna może (choć nie musi) zależeć od jakiegoś czynnika, takiego jak perspektywa albo po prostu konkretny myśliciel lub czas.
Odmienną motywację do przyjęcia relatywizmu przynosi metafizyka lub epistemologia: niekiedy pewne teorie metafizyczne wykluczają istnienie faktów określonego typu, na przykład odnoszących się do wartościowania albo dotyczących prawdopodobieństwa w konkretnych przypadkach. To może prowadzić do poglądu, że wartość logiczna określonych zdań (o wartościach czy też prawdopodobieństwie pojedynczych zdarzeń) nie jest wyznaczona przez same fakty, ale zależy raczej od standardu oceny lub też od dowodów, jakimi dysponuje podmiot.
We współczesnej filozofii wielu autorów brak zgody odnośnie danej kwestii wśród filozofów (i nie tylko pośród nich) traktuje jako argument na rzecz relatywizmu. Czy jest to uzasadniona praktyka?
Ten rodzaj racji na rzecz relatywizmu jest podobny do racji drugiego typu, o którym wspomniałem wyżej. Jeśli w danej dziedzinie (na przykład w kwestii sądu moralnego) utrzymuje się niezgoda i jeśli nie jesteśmy w stanie wskazać na błąd, który wyjaśniałby, dlaczego przynajmniej jedna ze stron sporu jest w błędzie, to mogłoby to prowadzić do konkluzji, że żadna ze stron się nie myli. Być może dziedzina, o której mowa, jest zależna od jakiegoś zewnętrznego czynnika w tym sensie, że to on rozstrzyga, czy przyjęcie tego sądu jest słuszne. John Mackie argumentował w ten sposób przeciwko istnieniu faktów moralnych. Nie przyjął jednak relatywistycznego wniosku, że poprawność sądów moralnych może zależeć od czegoś innego niż obiektywny stan świata, lecz doszedł do konkluzji, że wszystkie sądy moralne są błędne: do tego, żeby były poprawne, konieczne jest istnienie obiektywnych faktów moralnych, ale skoro ich nie ma (na co wskazują przypadki, w których trwale nie udaje się osiągnąć zgody), to sądy moralne są błędne.
Należy jednak pamiętać o tym, że argumenty tego typu wspierają się nie tylko na utrzymującej się niezgodzie: muszą zawierać również przesłankę, że nie ma lepszego wyjaśnienia dla tej niezgody niż nieistnienie faktów, do których można się odnieść. Dlatego na przykład z samego faktu utrzymującej się niezgody w kwestii tego, czy globalne ocieplenie spowodowane jest przez ludzką aktywność, nie można wyciągać wniosku, że nie istnieją fakty stojące za tym zjawiskiem lub że prawdziwość przekonań na temat globalnego ocieplenia zależy od punktu widzenia. W tym przypadku istnieje bowiem wiele lepszych wyjaśnień tego, że ów brak zgody się utrzymuje: brak wiedzy na temat dostępnych danych lub rozmyślne ich ignorowanie, błędy w ich ocenie, interesy ekonomiczne itd.
Czy przyjęcie relatywizmu w określonej dziedzinie prowadzi do zaakceptowania sceptycyzmu w jej obrębie? Czy mogę na przykład w uzasadniony sposób krytykować kogoś, kto zniewala innych ludzi albo torturuje ich dla zabawy, jednocześnie twierdząc, że wszystkie poglądy moralne (i/lub sposoby moralnego postępowania) są uzasadnione w jednakowo dobry sposób (lub że nie ma żadnego obiektywnego kryterium, dzięki któremu można by stwierdzić, które z tych poglądów są słuszne, a które nie)?
To są dwa pytania. Odpowiadając na pierwsze: w relatywizmie nie ma tendencji, która prowadzi do sceptycyzmu. Jest wręcz przeciwnie, relatywizm w danej dziedzinie może pomóc epistemologowi w wyjaśnieniu, dlaczego uzyskujemy w jej ramach wiedzę, choć byłoby trudne to wyjaśnić przy założeniu absolutyzmu (można to porównać z trzecim typem racji na rzecz relatywizmu, o których wyżej wspomniałem).
Odpowiadając zaś na drugie pytanie, relatywizm moralny można zdefiniować następująco: poprawność sądów na temat tego, czy coś jest moralnie złe itd., zależy od norm moralnych osoby, która wydaje ów sąd. Osoba, która opowiada się za tak rozumianym moralnym relatywizmem, może spójnie utrzymywać, że tortury czy niewolnictwo jest moralnie złe i że jej przekonania mogą być słuszne. Moralny relatywizm więc w żaden sposób nie wyklucza się z zajmowaniem określonego stanowiska i działaniem na jego podstawie.
Jednak teza – o którą Państwo pytają – że wszystkie poglądy moralne są w równym stopniu uzasadnione lub równie słuszne, w żadnym razie nie wynika z relatywizmu. Często aspirujący do miana krytyków relatywizmu filozofowie wygłaszają pozbawiony podstaw pogląd, że takie stanowisko wynika z relatywizmu, lub definiują relatywizm w taki sposób, że pociąga on za sobą wspomniane poglądy. Być może są ludzie, którzy tak myślą i prawdopodobnie niektórzy z nich określają siebie samych jako relatywistów (tylko kto?). Jednak jeśli przypatrzymy się poważnym dyskusjom o moralnym relatywizmie prowadzonym w ramach filozofii, to okaże się, że relatywizm nie jest definiowany w ten sposób. Byłby to bowiem retoryczny trik, który Harman określił mianem „definicji odstraszającej”. Jest to próba odwrócenia uwagi od istotnych zagadnień, które są dyskutowane pod nagłówkiem „relatywizm”.
Czy relatywizm stanowi nieodłączną część postmodernizmu?
Postmodernizm to bardzo luźny zestaw poglądów i tendencji. Sądzę, że Richarda Rorty’ego należy uznać za postmodernistę, więc wspomnę o niektórych jego poglądach, które wydają mi się istotne. Rorty sądzi, że Oświecenie zastąpiło przekonanie o istnieniu Boga przekonaniem o istnieniu obiektywnej rzeczywistości. Choć Rorty akceptuje to, że przekonanie o istnieniu Boga powinno być zastąpione, to uważa, że przekonanie o istnieniu obiektywnej rzeczywistości stanowi szkodliwą ideologię, która rywalizuje z ideologią solidarności (którą Rorty promuje). Co ciekawe, większość współczesnych filozofów wierzy w obiektywnie istniejącą rzeczywistość (wystarczy zerknąć na ankietę PhilPapers) i traktują ją jako pewną ideologię: po prostu zakładają, że treść przekonań i sądów, a także wszystkiego, co jest jakąkolwiek reprezentacją, posiada absolutną wartość logiczną.
Relatywizm, tak jak go rozumiem, otwiera możliwość racjonalnej dyskusji na temat tego, czy istnieje obiektywna rzeczywistość, którą możemy trafnie odwzorować w umyśle. Jeśli bowiem pozostawimy kwestię tego, czy treści reprezentacji posiadają absolutne wartości logiczne, otwartą (tj. dopuścimy, że niekiedy ich nie mają), to Rorty i zwolennicy tezy o istnieniu obiektywnej rzeczywistości mogą przynajmniej zacząć dyskusję, znajdując się na tym samym poziomie, nie zakładając z miejsca istnienia lub nieistnienia obiektywnej rzeczywistości. Sądzę, że na tej podstawie można twierdzić, że przynajmniej w niektórych dziedzinach jesteśmy zdolni do uzyskania takiej reprezentacji, która jest obiektywna –
w pewnym przybliżeniu. Jest to zagadnienie, którym aktualnie się zajmuję.
Co według krytyków relatywizmu stanowi jego największą słabość?
Wspominałem już o podejściu stosowanym przez autorów aspirujących do miana krytyków relatywizmu (takiego lub innego rodzaju), np. tym, według którego wszystkie poglądy są równie słuszne, a także o tezie, że niespójne jest stwierdzenie, iż jakaś osoba ma rację, uznając treść danego przekonania, jednocześnie negując ową treść. Nie sądzę, żeby tego typu zarzuty były poważnym zagrożeniem dla relatywizmu (choć często zabiegi retoryczne okazują się skuteczne).
Można jednak sformułować mocniejsze zarzuty. Dotyczą one na przykład pytania o to, jak możliwa jest komunikacja interpersonalna i wymiana informacji w dziedzinach, w ramach których ludzie bronią relatywistycznych tez. Skoro zdanie (szczerze przeze mnie wypowiadane): „Masaż stóp jest przyjemny” posiada wartość logiczną zależną od punktu widzenia, to po co w ogóle coś takiego twierdzić? Jak ktoś w takich okolicznościach mógłby się czegoś dowiedzieć? Uważam, że ten problem nie dotyka osoby, która uzna, że przedmioty przekonań i sądów posiadają absolutne wartości logiczne (choć ktoś taki będzie musiał zmierzyć się z innymi problemami). Zatem próba odpowiedzi na te problemy stanowi ważne zadanie dla relatywistów wszelkiego rodzaju.
Globalny relatywizm jest często odrzucany za pomocą tezy, że jest to stanowisko, które samo się znosi. Jak mocny jest ów argument? W jaki sposób można na niego odpowiedzieć?
Argumenty z samoobalenia przeciwko relatywizmowi mają bardzo długą tradycję i współcześnie przybierają one bardzo zróżnicowaną postać. Jedno jest pewne: są najskuteczniejsze, gdy wysuwa się je przeciwko globalnym wersjom relatywizmu, a więc poglądom, które głoszą, że poprawność we wszystkich dziedzinach zależy od jakiegoś czynnika. Przyjmijmy, że globalny relatywizm, o który pytamy, to pogląd, iż dla jakiejkolwiek treści przekonań to, czy jego posiadanie jest akceptowalne czy nie, zależy od tego, kto żywi owo przekonanie. Taki pogląd nie wyklucza tego, że istnieją przekonania, które poprawnie może żywić każdy. Możemy jednak uczynić ten pogląd bardziej radykalnym i zdefiniować go następująco: treść każdego przekonania jest taka, że słusznie uznają ją pewni myśliciele, zaś niesłusznie przyjmują ją inni. Możemy wtedy zapytać: co z treścią radykalnego globalnego relatywizmu? On również będzie poglądem, który będą mogli poprawnie przyjąć jedni myślicieli, ale nie inni.
Niektórzy sądzą, że jest w tym coś problematycznego. Jednak trudno przekuć ten pogląd w odrzucenie relatywizmu, gdyż do tego potrzebne są dodatkowe przesłanki, których globalny relatywista nie musi akceptować. Jedna z nich stwierdzałaby, że przyjmując jakiś pogląd, podmiot uznaje go za absolutnie słuszny. Przy tym założeniu przyjęcie przez globalnego relatywistę swojego poglądu jest niespójne.
O zarzucie samoobalenia można jednak powiedzieć o wiele więcej, biorąc pod uwagę chociażby fakt, jak wiele w dziejach powiedziano na ten temat (nie wyłączając mojego artykułu w Companion to Relativism z 2011 roku pod redakcją Stephena D. Halesa). Jednak powinniśmy pamiętać o tym, że nawet jeśli ktoś sądzi, iż radykalny i globalny relatywizm w pewnym sensie sam się znosi, to jeszcze nie mówi to niczego na temat tych form relatywizmu, które nie są ani radykalne, ani globalne.
Tłumaczenie: Błażej Gębura,
przejrzeli: Jędrzej Grodniewicz, Bartłomiej Czajka
Max Kölbel – profesor filozofii, pracownik Uniwersytetu Wiedeńskiego. Jego zainteresowania skupiają się na filozofii języka, metafizyce, metaetyce i epistemologii. W wolnym czasie uprawia takie style taneczne jak Lindy Hop i Balboa.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Monika Trypuz
Relatywizm jest ściśle związany z komunikacją społeczną za pomocą słowa. Ale każdy człowiek w trakcie komunikacji za pomocą słowa z innym człowiekiem może nadawać każdemu słowu swoje znaczenie, które może sie różnić od wypowiedzi i nadawania innego znaczenia temu słowu. Zależy to od podmiotowego nadawania znaczenia słowu bo osoba wypowiadająca się może nadać zupełnie inny sens swojej wypowiedzi i on jest uzależniony od rozumu podmiotu wypowiadającego się, czyli od jego wiedzy poznawczej i woli oraz sądzeniu o sensie swojej podmiotowej wypowiedzi.
Słowo jest nie tylko narzędziem komunikacji ale także dyskursu a także walki której celem odkrycie prawdy lub sensu oraz metod prowadzenia rozmowy.