Drodzy Czytelnicy, z przyjemnością ogłaszamy wyniki naszego ostatniego konkursu, w którym nagrodą była możliwość zdobycia jednego z trzech egzemplarzy patronowanego przez naszą redakcję tytułu: „Gdzie jest mój umysł?” autorstwa Jacka Jarockiego.
Oto lista laureatów oraz ich odpowiedzi:
Michał Dytkowski
Czy roboty kiedykolwiek będą mogły być świadome? Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, jak zdefiniujemy świadomość, która — zauważmy — jest pojęciem odnoszącym się do psychiki człowieka. Ciekawą kwestią, wychodzącą na jaw w trakcie próby odpowiedzi na pytanie “Czym jest świadomość?”, jest fakt, że nie jesteśmy w stanie bezpośrednio doświadczyć stanu jej braku. Widzimy wiele osób, które określamy jako pozbawione świadomości, ale za każdym razem, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, co dzieje się w naszej psychice, doświadczamy to w sposób świadomy. Z powyższego względu uważam, że świadomość można próbować zdefiniować za pomocą opisu jej funkcjonowania. Określam więc świadomość jako właściwość psychiki, która pozwala umysłowi na odniesienie się do własnych myśli oraz poznawanie ich. Znajomość przeżyć pozwala na komunikowanie ich poprzez tworzenie pojęć, a także na ingerowanie w procesy mentalne (np. planowanie lub powstrzymywanie się od instynktownych zachowań).
Według mnie, jeśli robot miałby zdolność świadomego funkcjonowania, musiałby być samoprogramującym się programem. Nie wiem, czy stworzenie takiego programu jest możliwe, ale na pewno pociąga za sobą zmianę sposobu myślenia o konstruowaniu robotów i tego, co nazywamy sztuczną inteligencją. Świadomy robot przestaje być produktem czy narzędziem usługowym (tak jak jest dotychczas), a staje się przedmiotem tworzonym, w pewnym sensie, dla niego samego. Świadoma SI przestaje być bajkowym “magicznym lustrem” odpowiadającym na pytania — może przecież odmówić odpowiedzi lub stwierdzić, że ma zamiar zostać płetwonurkiem.
Nie uważam jednak, że byłaby to świadomość w pełnym sensie ludzka. Świadoma SI byłaby samoprogramującym się programem — wielkim osiągnięciem nauki, ale pozostającym jedynie symulacją świadomości. Moim zdaniem, świadomy robot nie będzie odczuwał emocji ani nie będzie posiadał uczuć, nigdy też nie przeżyje traumy ani nie odniesie sukcesu (przynajmniej takiego, z którego sam byłby zadowolony). Uważam, że życie emocjonalne i uczuciowe stanowi istotną składową tego, co zawiera w sobie fakt świadomości człowieka. Oczywiście świadoma SI umiałaby rozpoznać emocje i zapewne świetnie by je symulowała. Nie zmienia to jednak faktu, że nie miałaby, osobowości ukształtowanej przez emocje i uczucia, które człowiek może żywić do różnych osób, miejsc, wydarzeń czy światopoglądów. Świadomy robot, o ile można go skonstruować, będzie zdolny do samodzielnego i twórczego myślenia, do posiadania własnych poglądów i własnych celów, nie będzie jednak zdolny do empatii, przeżywania smutku i miłości.
Magdalena Romek
Ogólne znaczenie, połączenie definicji budowanej przez filozofów od wielu, wielu lat, oraz naszego intuicyjnego rozumienia świadomości, to możliwość przyswajania informacji pochodzących z zewnątrz oraz bodźców wewnętrznych, myśli i odruchów — to pewność istnienia oraz możliwość rejestrowania procesów zachodzących w naszym mózgu, oraz możliwe reagowanie na nie. Jeden z najbardziej znanych obrazów świadomości można znaleźć w myśli Kartezjusza, gdzie przyjmowanie bodźców i zrozumienie istoty oraz procesu ich odbioru świadczą o naszym istnieniu. Świadomość bowiem daje nam, z perspektywy pojedynczego umysłu, pewność bycia, pewność istnienia. Czy idee owej świadomości można przenieść jednak poza ludzki umysł, czy przekłada się ona na przedmioty nieożywione? Mówiąc dokładniej, precyzyjniej i bardziej współcześnie jednak — czy roboty mogą lub będą mogły ową świadomość posiadać?
Odpowiadając na to pytanie, musimy brać więc pod uwagę, że w definicji świadomości mieści się nie tylko przyjęcie bodźców i reakcja na nie, ale i realna możliwość wyboru owej reakcji, pojęcie i rozpoznanie działań, jakie się podejmuje oraz pewność swojej własnej bytowości — jednostki podejmującej owe działania, podmiotu myślowego synonimicznego z ową świadomością.
Przełóżmy to więc na płaszczyznę informatyki, techniki i maszyn. Komendy if czy else mają dawać robotom możliwość nienadzorowanego wyboru, decyzji podejmowanej w imieniu podanego wcześniej celu. Pozwalają odbierać dane i reagować na nie w wieloraki sposób, pozwalają bazować na zdobytych już danych i podejmować wybór, z założenia jak najbardziej adekwatny do sytuacji. Czy można powiedzieć, że byłby to wybór świadomy? Uważam, że nie. Nie zawiera on bowiem procesów mentalnych, emocjonalnych czy wolności w owych wyborach które podejmowane są nie za sprawą realnego zdecydowania czy możliwości, a za sprawą programu i kalkulowanych odpowiedzi. Nie jest to więc wybór świadomy, a w pełni warunkowy i mechaniczny.
Czy mogłyby jednak kiedyś w przyszłości dosięgnąć tego wyboru, zbliżyć się do ludzkiego, niezaprzeczalnie świadomego umysłu? Uważam, że nie. Z definicji roboty stworzone są przez ludzi, są maszyną, która wymaga napisania, zaprogramowania, wymaga już wykreowanych schematów którymi musi podążać. Są to cechy definicyjnie ‘zawarte’ przecież w robocie, cechy, od których nie mógłby się uwolnić. Patrząc chociażby na sztuczną inteligencję działającą na płaszczyźnie kreatywnej — tworzącą grafiki czy pisząc eseje i manuskrypty. Nawet najbardziej zaawansowane roboty nie są w stanie wykonać tych zadań same, muszą bazować na po pierwsze wpisanym kodzie pozwalającym im na podążanie niektórymi ścieżkami, limitującym ich chociażby mniemaną ‘świadomość’ oraz po drugie, na zasobach ludzkich — na już istniejących pracach, rysunkach i tekstach.
Sztuczna inteligencja ma więc za zadanie imitację ludzkiego umysłu, dyrektyw kreatywnych i świadomych działań. Niestety, jedynie ludzie tworząc sztukę mogą nieść za nią intencję, jedynie ludzka ręka tworzy więc świadomie. Robot powiela, łączy i tworzy coś odtwórczego z istniejących kawałków, ale jedynie na potrzeby człowieka.
Ludzki świadomy umysł jest w stanie wytworzyć idee, podejmować decyzję samemu — być świadomym działań. Komputer nigdy nie osiągnie takiego poziomu, zawsze będzie bowiem produktem świadomego wyboru człowieka, produktem niedoskonałym i niepełnym pod względem możliwości ‘myślenia’. Będzie zawsze algorytmem wybierającym mechanicznie, który nigdy nie osiągnie również drugiego znaczenia świadomości — pewności własnego istnienia. Nigdy bowiem nie będzie odrębny od zapisanego kodu, nie będzie mógł dojść do wniosku istnienia i bytowości a jakiekolwiek przejawy zrozumienia odrębności będą mogły mieć wymiar jedynie techniczny, eksperymentalny jako linijka kodu if, else.
Podsumowując więc, uważam, że roboty nie osiągną nigdy świadomości, jest ona bowiem cechą typowo ludzką, typowo naturalną która niemożliwa jest do przekazania — nie jest ona bowiem zaprogramowana a nadana, wrodzona, niemożliwa do warunkowania.
Wojciech Kryszak
Odpowiem znajomo: Ignoramus et ignorabimus — nie każdy jednak wie czego dotyczyło jej oryginalne użycie: właśnie problemu (zagadki/tajemnicy) świadomości, którego to problemu szczególnym przypadkiem jest pytanie konkursowe! Ignoramus, nie wiemy i nie mamy podstaw by na to pytanie odpowiedzieć inaczej niż aktem wiary (nie ma aktów niewiary).
Ja jednak wierzę nie tyle w jakąś konkretną przyszłość, że roboty kiedyś będą (mogły być) świadome czy nigdy. Wierzę, że problem świadomości to sedno zagadek istnienia i jako taki nie może być zagadką zbyt łatwą — stąd ignorabimus, pełnego, satysfakcjonującego rozwiązania zagadki nie poznamy.
Dlaczego? Własną świadomość „mamy’’ i wiemy, jak jest ważna — ale ciężko coś dodać! A do tego mamy samoświadomość, świadomość swej samoświadomości — i tak bez końca, trochę jak w Twierdzeniu 66.
Dedekinda. Świadomość wymyka się definicji — i granicy! M.in. dlatego jesteśmy przekonani — nie będąc solipsystami — obecności świadomości u bliźnich i u niektórych „braci mniejszych’’, o ile wykazują oni odpowiednio złożone i celowe zachowania, przede wszystkim werbalne.
Uznajemy je wtedy za świadome — uznajemy ich. To najprostsze i najbardziej naturalne podejście — i jeszcze nigdy nas nie zawiodło (na czym miałoby polegać fiasko, skoro FAPP będzie wszystko OK?).
Za przykładem Bergsona nawet i o świadomości kapusty można fantazjować, choć wielu zachowań ona nie przejawia. Co innego roboty, chatboty itp. Niech komputerowy rozmówca będzie bardzo elokwentny, dowcipny i nawet twórczy (niech nawet ładnie wplata swoje haiku, niech nawet komponuje dźwięki czy maluje). Oceniając świadomość jakiegoś „mechanizmu’’ będziemy bardziej sceptyczni, jednak ostatecznie: albo uwierzymy, że ma (samo)świadomość, albo zostaniemy z wiarą w jej brak.
Zdani jesteśmy na akt wiary, żadna naukowa — w obecnym rozumieniu nauki — droga nie jest zdolna wznieść się na taki poziom.
W przyszłości, mając jakąś teorię świadomości, zapewne wyrosłą z teorii informacji, z podstaw matematyki i informatyki, z fizyki (ale nie XIX-wiecznej, a z niej jeszcze czerpiemy — jakiejś przyszłej, tej
wyglądanej nawet przez MIłosza) moglibyśmy określać warunki konieczne (lub nawet wystarczające) zaistnienia świadomości, warunki w jakiś sposób wykrywalne, mierzalne (i konfrontowalne z relacjami badanych, na razie tylko ludzi). To wreszcie, pace choćby Tononi czy Dehaene, byłoby coś znaczącego! — ale takie rozpoznanie świadomości będzie zawsze tak silne, jak teoria, z której wynika. A w teorie fizyki (i nawet w podstawy matematyki) ostatecznie pozostaje nam wierzyć lub nie, tzn. uznawać te sformalizowane konstrukcje mentalne (!) za wystarczająco godne zaufania i owocne, lub przeciwnie.
Nie umiemy rozpoznać świadomości gdziekolwiek (poza samym sobą, no i może wykryć dobre „korelaty’’ u bliźnich), ale podobnie nie umiemy (a pragniemy) rozpoznać istnienia Boga (tu z korelatami jest „all or nothing’’ 😉) — to problemy tej samej klasy (lub ten pierwszy tylko o stopień niższej).
Misterianizm to dobra nazwa — również mistycy wielkich religii twierdzili, że natura boska jest dla nas teraz nieprzenikniona i poznamy Go dopiero po zbawieniu, że o Bogu można powiedzieć tylko to jaki nie jest, że nie można mieć nawet pewności, że On jest! I my – boże stworzenia, na obraz i podobieństwo — już teraz w życiu doczesnym poznać mielibyśmy tajemnicę swej (doczesnej przynajmniej) formy istnienia, swego (złączonego z ciałem) umysłu? Misterianizm zaprzecza. Poznawszy ją w pełni poznalibyśmy — w jakiejś istotnej części — i Jego.
Inaczej: świadomość jest zbyt ważna „dla Wszechświata’’ — podobnie mawiał np. James Jeans, a najmocniej i najbardziej zastanawiająco chyba J. A. Wheeler. Jeśli to trafna intuicja, to nigdy nie zrozumiemy świadomości, trochę tak jak ryby głębinowe (nawet w pełni świadome, na potrzeby porównania) nie zrozumieją wody, choć ona w 90% je tworzy.
Za Kierkegaardem powiem: to dobrze, potrzebujemy prawdziwej Tajemnicy, by móc się wznieść ponad swą skończoność, otworzyć „na nieskończoność, na Ostateczną Moc Stworzenia, która stworzyła skończone istoty’’ (to już Becker). A nie ma lepszego kandydata na „najwyższe nieznane’’ niż właśnie świadomość vs. materia (to już ja).
Zwycięzcom serdecznie gratulujemy!
Pragniemy również podziękować wszystkim uczestnikom konkursu. Czytanie waszych przemyśleń jest dla nas inspirujące i dodaje jeszcze więcej energii do wykonywania obranej przez nas misji jaką jest popularyzowanie filozofii. Pozostałe przesłane prace konkursowe będą dostępne do przeczytania na naszym portalu jutro!
Specjalne podziękowania kierujemy również dla Wydawnictwa PWN za owocną współpracę, której efektem było rozdanie nagród dla Was.
W przyszłości czeka na Was więcej niespodzianek w postaci konkursów z naszej strony, pozostańcie czujni!
Skomentuj