Jako były protestancki pastor z 14-letnią posługą, następnie kapelan międzywyznaniowy przez 25 lat, a obecnie jako ateista, świecki filozof religii, członek organizacji The Clergy Project (zrzeszającej byłych duchownych), jako autor dwunastu książek i wolnomyśliciel – Chris Highland zna doskonale obie strony barykady. Maksyma Lucretii Mott (autorytet prawdy, a nie prawda autorytetu) stanowi podstawę przekazu Chrisa Highlanda i jest punktem wyjścia jego artykułu. Jego zdaniem autorytet powinien cały czas wzrastać w wiedzy, douczać się, być zorientowanym na prawdę. W przeciwnym razie, jak to ujął, zacznie przypominać nie bujny zielony las, ale uschłe drzewo. Czy jest możliwe (idąc za myślą Highlanda), że obecnie w środowiskach ateistycznych mamy do czynienia z kultem autorytetów, który nie baczy nawet na poziom merytoryczności ich wypowiedzi? Czy te same środowiska ateistyczne i racjonalistyczne, które do tej pory gorliwie sprzeciwiały się dogmatyczności religijnej, same popadły w swego rodzaju dogmat, wyrażający się w pogardzie do osób zajmujących inne stanowisko?
Porozumienie ponad podziałami?
„Heretyk-ateista” wspomina, że widział wielokrotnie ludzi wierzących i niewierzących, którzy potrafią rozmawiać, spotykać się, chodzić na spacery, a nawet przyjaźnić się i kochać. Wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy mamy potrzebę szczęśliwej koegzystencji.
Niestety, troska o lepsze jutro często przegrywa z chęcią natychmiastowego widowiska. Czy rzadko spotykamy ateistów, którzy zamiast podjąć próby nawiązania konstruktywnego dialogu wolą przypodobać się masom i ku ich uciesze obrażają osoby wierzące? Gorzej, Highland zauważa, że w niektórych kręgach postawa pogardy przypomina już kazanie z ambony. Co powie autorytet, to staje się niepodważalnym sacrum. I tak osoby wierzące często słyszą, że są „bezmyślnymi owcami”, że „wierzący jest głupszy” albo że „religia nie wnosi do świata absolutnie nic pozytywnego”. Również wiele osób wypowiadających takie stwierdzenia albo wylewających swoją nienawiść do osób religijnych w postaci memów internetowych, komentarzy, obraźliwych filmików nie polemizuje w ogóle z fenomenem religii, ale z jej karykaturą, obśmiewa stworzonego przez siebie chochoła nie dotykając istoty krytykowanego światopoglądu teistycznego.
Dogmatyzm nie jest tylko domeną teizmu
Highland doskonale czuje się jako nonkonformista, czy też jako samozwańczy „heretyk”. Opuszczając Kościół, powiedział swoim braciom w wierze, że „Kościół przejawia rodzaj psychicznej choroby. Słucha tylko siebie. Rozumie tylko siebie”. Dzisiaj zastanawia się, czy w środowiskach ateistycznych, które obserwuje, też nie jest wymagana specjalistyczna interwencja. Wiele osób jego słowa obraziły. Od wielu teistów słyszał, że nigdy nie wierzył tak naprawdę. Z drugiej strony, są ateiści, którzy mówią, że żaden z niego ateista, skoro ciągle utrzymuje kontakt z wierzącymi. Mimo wszystko nie jest w swojej postawie osamotniony. Do dzisiaj ma wielu przyjaciół, którzy popierają jego dzieło, nawet jeśli różnią się z nim poglądami. Udowadnia nam tym samym, że wojna teizm–ateizm jest niepotrzebna, a wręcz potrafi być szkodliwa. Czyż nie lepiej i piękniej się żyje, kiedy unika się ludzi paskudnych, a szuka i wspiera ludzi dobrych, niezależnie od poglądów?
Dlaczego tak wielu osobom zależy na tym, by po prostu odebrać innym ich poglądy? – pyta Chris Highland. Jeśli dana osoba podziela jakiś pogląd, to z czegoś to wynika, a także do czegoś prowadzi. Czy wylewanie dziecka z kąpielą jest naprawdę postawą godną przyjęcia? Albo – co gorsza – dlaczego niekiedy nadaje się jej rangę postawy wartościowej i szlachetnej? Powinniśmy raczej starać się ubogacić drugą osobę. Jeśli uważamy jej poglądy za nieprawdziwe, dobrze byłoby dać coś w zamian. Zabranie topielcowi koła ratunkowego przy jednoczesnym pozostawieniu go poza naszym statkiem nie może uchodzić za czyn moralny. I tak, jak ujął to „heretyk-ateista”, wiele osób tracących wiarę, zapominając o God, idzie o krok dalej i zapomina również o byciu good wobec osób, z którymi jeszcze niedawno dzieliły ławkę kościelną.
Wartościowa postawa na pewno jest trudniejsza i wymaga więcej zaangażowania. „Jak mimo różnic współpracować, by rozwiązać spory? Jak odrzucić kompleks wyższości?”. Highlandowi daleko do naiwności, jednak wciąż ma on nadzieję, że znajdzie się droga dla podobnych jemu wolnomyślicieli. Wspólne wysiłki nie zostaną zmarnowane, indywidualne myślenie i dostrzeżenie człowieka w innej osobie jest jak najbardziej możliwe. Potrzeba nam tylko więcej heretyków.
Opracował: Patryk Berger
Źródło: https://www.patheos.com/blogs/rationaldoubt/2019/03/is-there-an-orthodox-atheism/
Zapraszamy do lektury pozostałych tekstów z działu filozofia religii.
Skomentuj