Znana jest historia, która miała mieć miejsce niedługo po śmierci Sokratesa. Platon, poszukując definicji człowieka, określił go jako „zwierzę dwunożne, nieopierzone”. Kiedy usłyszał o tym Diogenes z Synopy, przyszedł do Akademii z oskubanym kogutem, mówiąc: „Oto jest człowiek Platona!”. Akademia, chcąc naprawić definicję podaną przez swojego mistrza, dodała: „z płaskimi paznokciami”. Anegdota ta – jak przekonuje N. Pappas – dobrze przedstawia dwa typy, które filozofowie od zawsze reprezentowali.
Według niektórych filozofia zeszła z drogi obranej przez Sokratesa mniej więcej z końcem XIX wieku, kiedy to zaczęła stawać się w coraz większym stopniu wyspecjalizowaną dziedziną wiedzy uprawianą na uniwersytetach. Ale przecież, twierdzi Pappas, już po śmierci Sokratesa widocznie zarysowały się dwa sposoby filozofowania.
Diogenes z Synopy uważał się za ucznia Sokratesa. Nawet jeśli go nigdy nie poznał osobiście, to znał filozofów, którzy go znali. Sam Platon nazwał Diogenesa „szalonym Sokratesem”. Według Pappasa właśnie Platon i Diogenes reprezentują dwa starożytne wzorce tego, jaki powinien być filozof.
Imię Platona łączymy zazwyczaj z jego Akademią, instytucją łączącą nauczycieli i uczniów. Uczniowie mogli stawać się filozofami dzięki uczoności i autorytetowi swoich mistrzów. Filozofia uprawiana w ten sposób opiera się na dążeniu do systematyzacji wiedzy, realizacji pewnego intelektualnego projektu.
Przedstawiona na początku tekstu anegdota wydaje się przedstawiać Diogenesa w nieco korzystniejszym świetle niż akademików. Miał rację – oskubany kogut rzeczywiście jest dwunożny i nieopierzony, posiada więc cechy mające według Platona wyróżniać człowieka. Moglibyśmy drwić z Akademii i z jej nieudolnych prób zdefiniowania człowieka, ale pamiętajmy, że na krytykę Diogenesa zareagowała odpowiednio: poprawiła definicję.
Kiedy filozofowie spotykają się ze sobą, mogą korzystać ze swoich pomysłów i usprawniać wcześniejsze osiągnięcia. Oskubany kogut był sposobem na wykazanie błędu w teorii Platona.
W literaturze znajdziemy wiele przykładów tych dwóch typów filozofów. Szkoły Platona, Arystotelesa i stoików, które przyznają się do swoich sokratejskich korzeni przedstawiały antycznemu światu filozofa jako poważnego obywatela, schludnie ubranego, z bujną i zadbaną brodą. Z drugiej strony mamy filozofów czerpiących z tradycji cynickiej: zmierzwione brody, zaniedbane ubrania i zgarbione sylwetki wsparte na kiju. Cynicy przemierzali antyczny świat, stanowiąc wzór wolnomyśliciela. Obywatele świata w nieustannej podróży – również w znaczeniu intelektualnych poszukiwań, tj. nie mogący spocząć przy pewnej wypracowanej raz na zawsze teorii.
Cynicy byli ważnym elementem kultury w znacznym stopniu dzięki temu, kim byli; w mniejszym – z uwagi na to, co głosili. Jak pisze Pappas:
W dramacie ludzkiego życia zachowywali się nie jak autorzy teorii, ale aktorzy mądrości. Znamy ich z anegdot, ponieważ żyli anegdotycznie jako bohaterowie wciąż opowiadanych historii.
Kiedy chrześcijaństwo stało się legalne w Imperium Rzymskim, platonizm dał wczesnochrześcijańskim myślicielom pojęcia, które ułatwiały zrozumienie tego, co boskie. Ale kontrkulturowe wezwanie Sokratesa także wywarło na chrześcijanach spore wrażenie: historia Sokratesa mówi nam, że możemy wierzyć w słuszność naszej drogi, nawet wtedy, gdy cały świat jest przeciwko nam. Cynicy, którzy przywiązywali do tej myśli wielką wagę, byli dla chrześcijan znakomitym wzorem.
Filozofia szła obiema ścieżkami, systematyczną i burzycielską, tak długo jak miała w pamięci Sokratesa. […] Cynicy potrzebują akademii niedaleko siebie, choćby tylko po to, by mieć gdzie wypuszczać swoje oskubane koguty, ale i akademia potrzebuje cyników, choćby tylko dla przypomnienia, że filozofia jest poważnym zajęciem
– podsumowuje Pappas.
Opracowanie: Antoni Śmist
Źródło: The New York Times
Skomentuj