Bo jak miałoby to wyglądać: wprowadzenie ładu do szuflady ze skarpetkami, odpowiednie ułożenie koszul i spodni, czy pozbycie się wielu przedmiotów miałoby wprowadzić ład w życiu w ogóle? Marie Kondo, autorka bestsellerowej książki Magia sprzątania i bohaterka produkcji Netflixa, nie tylko nie zaprzecza, ale podaje na to prosty przepis – szarą codzienność doprawia szczyptą orientu, tak że jałowe obowiązki w sposób tajemniczy nabierają kolorów, przynoszą radość i spokój, rozświetlają życie słońcem orientalnej, popkulturowej mistyki.
„Głęboko nieuporządkowana” (czyli profesjonalnie bałaganiarska) wydaje się ta koncepcja w ocenie Olberding, która zawodowo zajmuje się badaniem wschodnioazjatyckich filozofii. Jak zauważa w swoim tekście, „składanie ubrań jako mistycznie natchniony plan życia pociąga. Tu nie chodzi o ubrania. Chodzi o wszystko od razu”. Jest to według niej kolejne „popularne użycie wschodnioazjatyckiej filozofii”. Owszem, sens literalny dotyczy składania ubrań, ale na głębszym poziomie chodzi o odniesienie porad Marie Kondo do „wszystkich tajemnic życia”.
Gdzie tkwi źródło tego pomieszania? Olberding twierdzi, że należy go szukać w „desperackiej nadziei, że nowość może złagodzić anhedoniczne [wynikające z utraty zdolności odczuwania przyjemności] konsumenckie złe samopoczucie”. Człowiek przytłoczony wszystkimi „potrzebnymi” rzeczami może zwyczajnie szukać czegokolwiek, co obiecuje wytchnienie od szumnego, zawalonego gratami, wytresowanego przez reklamy zachodniego świata. Szkoda tylko, że lek przepisany przez Kondo na tę chorobę to ładnie opakowane placebo.
Opracowała Anna Zych
Źródło: aeon
Zajrzyj do naszego działu Aktualności.
Skomentuj