Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2025 nr 1 (61), s. 17–19. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
„Epistemologia znaturalizowana” Quine’a i jej następstwa
Już w mojej książce Evidence and Inquiry (1993) argumentowałam, że u Willarda Quine’a znajdujemy trzy różne grupy tez, które, jego zdaniem, definiują „epistemologię znaturalizowaną”. Pierwsze stanowisko, to, które traktuje pytania epistemologiczne jako pytania właściwe naukom przyrodniczym (jak u Alvina Goldmana), jest błędne. Drugie, zgodnie z którym epistemologia jest przestarzała i powinna zostać zastąpiona naukami kognitywnymi (jak twierdzą Churchlandowie), także jest błędne. Trzecie, według którego epistemologia nie jest dziedziną całkowicie aprioryczną i przynajmniej po części jest empiryczna, zdaje się poprawne, o ile zostanie właściwie zinterpretowane; ale interpretacja taka wymaga koncepcji istotności rezultatów naukowych dla twierdzeń epistemologicznych wprowadzonych w mojej książce. W 1998 r. na Uniwersytecie Waszyngtona w St. Louis odbyła się konferencja z okazji osiemdziesiątych urodzin Quine’a. Po moim referacie (Przebudowując statek w trakcie żeglugi) który wygłosiłam pierwszego dnia, Quine pokiwał głową, uśmiechnął się uprzejmie i powiedział: „Tak, właśnie to miałem na myśli”. Drugiego dnia jednak inny uczestnik wygłosił referat broniący silniejszej tezy, mianowicie takiej, że problemy epistemologiczne powinny zostać przekazane do rozwiązania naukom przyrodniczym, i ponownie Quine pokiwał głową, uśmiechnął się uprzejmie i powiedział: „Tak, właśnie to miałem na myśli”. Trzeciego dnia zaś kolejny uczestnik wygłosił referat broniący najbardziej radykalnej z tych tez, tzn. tej, że epistemologia jest przestarzała i powinna zostać zastąpiona nauką, i ponownie Quine pokiwał głową, uśmiechnął się uprzejmie i powiedział: „Tak, właśnie tego chciałem”. Najwidoczniej Quine nie był świadom swoich własnych ekwiwokacji. Ale nie chcę tego wszystkiego tutaj powtarzać (zob. więcej w Gibson, Ullian 1999).
Nowsze koncepcje naturalizmu filozoficznego i ich następstwa
Przypominam sobie teraz inną, całkiem niedawną konferencję, która odbyła się na Wolnym Uniwersytecie w Amsterdamie. Jej pytanie przewodnie brzmiało: „Czy nauka może wyjaśnić wszystko?”. Była to pamiętna konferencja ze względu na kilka bardzo dziwnych i nieoczekiwanych prezentacji. Jedną z nich wygłosił James Ladyman, współautor głośnej książki Every Thing Must Go: Metaphysics Naturalized, a drugą Alex Rosenberg, autor książki The Atheist’s View of Reality: Living Life Without Illusions. Ladyman powiedział, że wszystkie decyzje dotyczące życia publicznego powinny być podejmowane przez naukowców. Dlaczego tak? Ponieważ posiadają oni najrzetelniejszą wiedzę. A dlaczego? Gdyż stosują metodę naukową. Czym zaś jest metoda naukowa? Tym wszystkim, co robią naukowcy. Tyle dowiedzieliśmy się od Ladymana. Z kolei Rosenberg stwierdził, że „fizyka ustala wszystkie fakty”, z czego wynika, że każdą prawdę na temat świata można wydedukować z fizyki. Jak to możliwe? Ponieważ fizyka ustala wszystkie fakty. Poza nią nie ma żadnych znaczeń, nie ma żadnych wartości, nie ma niczego. Większość z nas, siedzących na widowni, słuchała tego wystąpienia w osłupieniu, z wyjątkiem pewnego bystrego duńskiego filozofa, który zapytał: „Czy to był referat czy jakiś rodzaj performansu?”, na co Rosenberg odparł (cytuję dosłownie, ponieważ było to absolutnie niezapomniane): „Gdyby Alex Rosenberg nie istniał, musielibyście go wymyślić”.
Ponieważ nie zdawałam sobie sprawy, że Wolny Uniwersytet w Amsterdamie jest instytucją powiązaną z Kościołem (protestanckim), nie spodziewałam się referatów broniących tezy, że nauki przyrodnicze nie są w stanie wyjaśnić wszystkiego, a brakujących wyjaśnień dostarczy religia.
Sama próbowałam przedstawić skromniejszy rodzaj naturalizmu, sygnalizowany przez tytuł mojego referatu, Brave New World: On Nature, Culture, and the Limits of Reductionism („Nowy wspaniały świat: o naturze, kulturze i granicach redukcjonizmu”). Moim celem było jednak zbadanie relacji między pojęciami fizykalizmu, redukcjonizmu, determinizmu, przewidywalności, wyjaśnialności itp., itd. Wiele z tego, co powiem, może wydać się oczywiste, a nawet banalne. Biorąc jednak pod uwagę, z jak zaciętym oporem z obu stron dyskusji spotkało się to na tej niezwykłej konferencji, uważam, że mimo wszystko należy to wyjaśnić.
Przebudowywanie statku podczas żeglugi
Przede wszystkim nie wierzę w żadne ponadnaturalne byty – w żadne kartezjańskie substancje mentalne, dusze, duchy ani nic podobnego. Wszystko, co istnieje, jest fizyczne, a w związku z tym podlega prawom fizyki. Równocześnie jednak nie sądzę, aby wiązało się z tym stwierdzeniem założenie, że wszystko, co się dzieje, może być przewidziane lub wyjaśnione przez fizykę. Najlepsza koncepcja fizyczna, jaką obecnie dysponujemy, mówi nam, że na poziomie kwantowym mamy niedookreśloność, a to oznacza, że natura jest, właściwie z zasady, nie w pełni zdeterminowana – najmniejsza niepewność na poziomie mikro błyskawicznie przekłada się na wielką złożoność na poziomie makro. Co więcej, nawet jeśli odłożymy na bok ten brak określoności, sama złożoność przyczynowa może uniemożliwić przewidywanie i/lub wyjaśnianie. Wiele spośród zjawisk, które zachodzą, jest rezultatem zbiegu różnych łańcuchów przyczynowych, których ujęcie może być poza naszym zasięgiem, przynajmniej w tej chwili. Przykładowo przewidywanie, gdzie i kiedy rozwiną się huragany, jakiej będą mocy i gdzie uderzą w ląd, jest niezwykle trudne. Gdy jednak takie zjawisko zajdzie, możemy zidentyfikować wiele spośród zmiennych, które przyczyniły się do jego wystąpienia, a to z kolei może w przyszłości poprawić nasze zdolności przewidywania.
Z pewnością istnieje wiele rzeczy, które z zasady są możliwe do wyjaśnienia przez naukę, nawet jeśli w praktyce jeszcze tego nie zrobiliśmy; w miarę poszerzania naszej wiedzy będziemy mogli wyjaśniać coraz więcej. Przykładowo, gdy naukowcy wysunęli przypuszczenie, że wrzody mogą powstawać w wyniku infekcji bakteryjnej (a nie, jak wcześniej uważano, ze stresu i na skutek pikantnej diety), spróbowali eksperymentalnej kuracji antybiotykami. Skuteczność tej terapii pozwoliła dostrzec, że przez cały ten czas istniało biologiczne wyjaśnienie powstawania wrzodów, które wcześniej było poza naszym zasięgiem.
Fizycy i filozofowie czasami twierdzą, że nawet gdybyśmy mieli wystarczająco dużo informacji, wystarczająco dobre narzędzia pomiarowe i wystarczająco dobrze rozumielibyśmy prawa przyrody itd., bylibyśmy w stanie przewidzieć znacznie więcej niż obecnie, lecz nadal w pewnym momencie natknęlibyśmy się na tkwiącą w naturze nieokreśloność. Nie wiemy jednak dokładnie, gdzie przebiega granica między tym, co możemy przewidzieć, a tym, co nieokreślone.
Nawet gdybyśmy mogli przewidzieć, że tu, na Ziemi powstaną jakieś formy życia, nie sądzę, że przewidzielibyśmy, iż przybiorą takie formy, jakie faktycznie przybrały – na przykład dinozaurów z kilku epok. Być może moglibyśmy przewidzieć, że w którymś momencie w Ziemię uderzy meteoryt, ale nie to, jakich będzie rozmiarów czy jak niszczycielski okaże się dla dinozaurów. I choć moglibyśmy przewidzieć, że w końcu na Ziemi pojawią się nowe formy życia, nie moglibyśmy przewidzieć, że będzie to wskazywana obecnie przez naukowców megafauna i megaflora. Mamy obecnie również wystarczająco dobrze rozwiniętą sejsmologię, żeby móc przewidzieć, że płyty tektoniczne będą się przesuwać i, w rezultacie, to, co wcześniej było ciągłymi pasami lądu, stanie się oddzielnymi kontynentami lub wyspami. Nie sądzę jednak, że bylibyśmy w stanie przewidzieć, że w wyniku tych procesów Australia stanie się oddzielnym kontynentem, a Tasmania – wyspą. Podobnie mamy obecnie wystarczającą wiedzę z zakresu klimatologii, by zrozumieć, jak długo trwała ostatnia epoka lodowcowa i jakie migracje roślin, zwierząt i ludzi zaszły z jej powodu. Ale nie moglibyśmy dokładnie przewidzieć, które zwierzęta w jakim czasie dotrą do których części świata, ponieważ to również wymagałoby znajomości ogromnej liczby skorelowanych zmiennych.
Oczywiście dopuszczam możliwość, że najlepsza teoria fizyczna, jaką dysponujemy, za sto lub kilkaset lat zostanie wyparta przez zupełnie inną. Ale dopóki ten moment nie nadejdzie, nie będzie możliwości zrewidowania naszej metafizyki czy epistemologii w taki sposób, by ją uwzględnić – poza bezradnym rozłożeniem rąk i stwierdzeniem: „Nie mamy pojęcia”.
Jeśli zapytacie mnie, skąd wiem te wszystkie rzeczy, które właśnie wygłosiłam, odpowiem, że przede wszystkim musimy zacząć w filozofii od przekonań, które faktycznie posiadamy. Nie możemy porzucić ich wszystkich, bo nie mielibyśmy, od czego zacząć dociekań. Jeśli jednak cokolwiek z tego, co mnie, a być może także tobie wydaje się, oczywiste, okaże się fałszem, dociekania prowadzone w dobrej wierze i odpowiednio długo z pewnością to ujawnią. A to najlepsze, na co możemy liczyć. I teraz widzę, jak bardzo adekwatny był tytuł mojego referatu na konferencji o Quinie – zawsze przebudowujemy statek w trakcie żeglugi.
© Copyright by Susan Haack 2025
Tłumaczenie: Elżbieta Drozdowska
Warto doczytać:
- S. Haack, Brave New World: On Nature, Culture, and the Limits of Reductionism, w: Explaining the Mind, red. B. Brożek i in., Kraków 2018.
- S. Haack, Defending Science–Within Reason: Between Scientism and Cynicism, New York 2003.
- S. Haack, Scientism and Its Discontents, [b.m.w.] 2016.
- Perspectives on Quine, eds. R. Gibson, J. Ullian, Malden, Mass. 1999.
Susan Haack – prof. filozofii i prawa na Uniwersytecie w Miami. Lubi czytać powieści, czasami poezję oraz słuchać muzyki, zwłaszcza Mozarta.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj