Artykuł

Natasza Szutta: Poszukaj sensu życia w eudajmonii

szuttaN baner
Pytanie o sens życia najczęściej zadajemy sobie w trudnych chwilach, gdy coś nie najlepiej się układa. Szukamy wówczas celu naszych zmagań. Podczas gdy współczesny świat przekonuje, że w życiu chodzi wyłącznie o doznawanie jak najwięcej przyjemności, ja proponuję poszukać sensu w eudajmonii – samospełnieniu, rozwoju, rozkwitaniu w człowieczeństwie.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 2, s. 24–26. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Często w chwilach refleksji zadajemy sobie pytanie o sens różnych naszych działań. Przy okazji jakiegoś trudniejszego zadania, np. egzaminu albo projektu zawodowego, pytamy samych siebie „Po co ja to robię?”, „Na co mi to?”. Odpowiedź na te konkretne pytania nie jest trudna. Zwykle po krótkim zastanowieniu potrafimy znaleźć właściwe powody podejmowania kolejnych wyzwań: „Chcę skończyć studia”, „Przejść z sukcesem kolejny etap kariery zawodowej”. Jednak w chwilach głębszej refleksji zadajemy sobie bardziej ogólne i przez to pewnie trudniejsze pytanie o sens wszelkich naszych wysiłków i działań. Pytanie o sens naszego życia.

Sens życia, cel życia, szczęście

Najczęściej poszukiwanie sensu życia jest utożsamiane z poszukiwaniem jego celu. Można go szukać w świecie naturalnym, można też wybiegać poza ten świat, szukając celu życia w Bogu i świecie nadprzyrodzonym. Pozostając w obrębie świata natury, gdy zadajemy sobie pytanie o cel naszego życia, spontanicznie kierujemy uwagę na nasze najgłębsze pragnienia i nie mamy wątpliwości, że chcemy być po prostu szczęśliwi. Nie znam osobiście nikogo, kto by temu zaprzeczył. To jest jedna z uniwersalnych prawd, z którą trudno dyskutować. Kłopot w tym, że nie każdy to samo przez szczęście rozumie.

Filozofowie od wieków zastanawiają się, czym jest szczęście, jak je należy rozumieć. Czy czysto subiektywnie – jako po prostu to, co się szczęściem wydaje, czy obiektywnie, niezależnie od naszych subiektywnych wyobrażeń?

Sens życia a przyjemność i przykrość

Obecnie szczęście bywa najczęściej utożsamiane z doznawaniem przyjemności. Wielu ludzi odpowiedziałoby, że przez szczęśliwe życie rozumie po prostu przyjemne życie – im przyjemniejsze, tym szczęśliwsze. „Żyj tak, byś maksymalizował przyjemności i minimalizował przykrości” – to znane już od czasów starożytnych motto głoszą także współcześni hedoniści (z gr. hedone – przyjemność). I trudno się z nimi w pewnym zakresie nie zgodzić, bo któż nie chciałby żyć przyjemnie. Czy jednak sama przyjemność i przykrość są odpowiednie do definiowana szczęścia rozumianego jako sens – cel – ludzkiego życia?

Wyobraźmy sobie sytuację, w której planujemy jakąś długo wyczekiwaną wycieczkę trekkingową w Alpy. Od dawna zbieraliśmy na nią pieniądze i przygotowywaliśmy się kondycyjnie. Okazało się jednak, że wycieczka nie doszła do skutku, ponieważ w ostatniej chwili dwie osoby, które stanowiły ważną część wyjazdowej ekipy, się wycofały. Fakt, że musimy zrezygnować z wyjazdu, który był przez nas długo oczekiwany, z pewnością byłby bardzo przykry. Wyobraźmy sobie też inną sytuację, w której to my rezygnujemy z wyjazdu, ponieważ tuż przed jego terminem umiera ktoś dla nas bardzo ważny. Niech to będzie ukochany rodzic, z którym byliśmy bardzo emocjonalnie związani. To oczywiście także wydarzenie, które dostarczyłoby nam wiele przykrości. Czy jednak o znaczeniu tych dwóch sytuacji da się mówić jedynie w kategoriach przyjemności i przykrości? I czy same te doznania wystarczą do wyjaśnienia różnicy między nimi?

Choć obie opisane sytuacje są przykre i byłoby lepiej, gdybyśmy ich nie doświadczali, jest między nimi poważna różnica. Tak jak w pierwszym przypadku można powiedzieć, że choć jest nam przykro, to ostatecznie nic strasznego się nie stało, pewnie będą jeszcze kolejne możliwości wyjazdu, w drugim mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. I to nie dlatego, że w drugim przypadku przykrość jest większa, bardziej długotrwała i intensywniejsza. Tu mamy do czynienia z poważną zmianą jakościową, która polega na czymś zgoła innym niż sama przeżywana przykrość. Można powiedzieć, że od tej chwili już nic w naszym życiu nie będzie takie samo. Nikt ani nic nie zastąpi tej utraconej relacji, która była dla nas bardzo ważna, ponieważ nie da się odzyskać utraconych rodziców. Będziemy musieli znacznie szybciej dojrzeć, może to też mieć poważne znaczenie dla naszego codziennego funkcjonowania.

Te dwa przykłady pokazują, że wydarzenia nie nabierają znaczenia ze względu na przyjemne i przykre doznania (bez względu na ich ilość, długotrwałość i intensywność), tylko ze względu na to, jaki mają wpływ na całe nasze życie.

Sens życia a spełnienie

W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o sens życia znacznie bardziej odpowiednia niż przyjemność wydaje się eudajmonia – szczęście rozumiane jako spełnienie, doskonalenie, rozkwitanie w człowieczeństwie. To także znana już od starożytnych czasów koncepcja. Tak ujęty sens całości naszego życia nie jest zwykłym celem, jak poszczególne cele różnych działań, które najpierw się definiuje, a potem robi wszystko, by je zrealizować. Tak jak np. egzamin, do którego – jak wiadomo – trzeba się dobrze przygotować. Określanie tego, co każdego człowieka w indywidualny sposób spełnia, dokonuje się powoli, w toku całego jego życia, oddzielnie dla każdego indywiduum.

To ma być przede wszystkim mój cel, dlatego muszę sam go odszukać. Nikt nie jest w stanie i nawet nie powinien próbować robić tego za mnie. A ponieważ jako człowiek jestem istotą dynamiczną, wciąż się zmieniam, zmienia się moje myślenie, zmieniają się także moje pragnienia i moje plany, to też w toku całego mojego życia będzie się zmieniał i przez to także dookreślał mój cel. Spełnianie się będzie zatem procesem autonomicznym i dynamicznym.

Jak być szczęśliwym?

Celu jako spełnienia każdego indywidualnego człowieka nie da się całkiem zobiektywizować (ująć niezależnie od jego pragnień) i uniwersalnie (dla każdego) określić. Można spróbować to uczynić jedynie na bardzo ogólnym poziomie, podając jego negatywne warunki i konieczne elementy składowe.
Są cele, które nie zasługują na to, aby uważać je za takie, które nadają naszemu życiu sens, ponieważ są trywialne, np. liczenie płyt chodnikowych wokół domu albo zbieranie kapsli po napojach. Można się w to bawić, ale czy warto czynić z tego sens swojego życia? Są też takie cele, których osiąganie wiąże się nieuchronnie z krzywdzeniem innych, jak snucie intryg i manipulowanie ludźmi, lub samego siebie, gdy ktoś czyni z siebie niewolnika czegoś (np. gier komputerowych lub pieniędzy) lub kogoś (stając się zwykłą marionetką sterowaną różnymi trendami i modami w różnych obszarach, np. myśleniu czy wartościowaniu).

Można też pokusić się o podanie pozytywnych koniecznych warunków albo składowych tak rozumianego szczęścia. Są nimi niezaprzeczalnie przyjaźń i miłość, ogólniej mówiąc dobre relacje z innymi ludźmi. Nie ma chyba ludzi, którzy nie potrzebują i nie tęsknią za ich głębią. Są one możliwe tylko pośród takich ludzi, którzy choćby w minimalnym stopniu posiedli ważne dyspozycje charakteru, jak życzliwość, sprawiedliwość, gotowość do pomocy itd. Są to cnoty etyczne promowane od początku powstania myśli etycznej – trwałe i nabyte dyspozycje do moralnie dobrego postępowania. Niemożliwe jest nawiązywanie i rozwijanie głębokich relacji z innymi ludźmi bez posiadania przynajmniej w minimalnym stopniu etycznych cnót. Nie sposób kochać czy przyjaźnić się z kimkolwiek, nie życząc mu dobrze. To przeczyłoby temu, co rozumiemy przez miłość i przyjaźń. W takich relacjach nie można jedynie wymagać od innych, nie dając nic od siebie w zamian. Trzeba też być gotowym i chcieć udzielić pomocy, gdy zajdzie taka potrzeba, myśleć o potrzebach innych, a nie wyłącznie o swoich. Poprzez te fundamentalne pragnienia szczęście rozumiane jako samospełnienie nabiera głęboko moralnego charakteru.

Paradoksalnie sens życia rozumiany jako samospełnienie nie ma nic wspólnego z postawą egoistyczną, ponieważ otwiera nas na drugiego człowieka i jego potrzeby. Można oczywiście rozwijać pewne umiejętności w samotności, jednak rozwijać się w pełni jako człowiek można jedynie w głębokich relacjach z drugim człowiekiem. To one dają człowiekowi prawdziwe szczęście i nadają sens jego życiu.


Natasza Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w etyce i psychologii moralności. Pasje: literatura, muzyka, góry i nade wszystko swoje dzieci.

Fot.: Some rights reserved by xoco, CC0

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 PolskaW pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści numeru 2/2015: Sens życia.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy