Źródło: Minima Moralia. Refleksje z poharatanego życia, przeł. M. Łukasiewicz, Kraków: Wydawnictwo Literackie 1999, s. 77–78.
Dla intelektualisty, który zamierza uprawiać to, co kiedyś zwało się filozofią, najbardziej niestosowną rzeczą jest chcieć mieć rację w dyskusji, a nawet i w argumentach. Chcieć mieć rację, aż po najbardziej subtelną formę refleksji logicznej, to przyświadczać duchowi samozachowania, a wszak celem filozofii jest właśnie rozkład tego ducha. Znałem kogoś, kto po kolei zapraszał do siebie wszystkie znakomitości teorii poznania, nauk przyrodniczych i humanistyki, z każdym z osobna dyskutował swój system i kiedy już nikt nie ważył się wysunąć żadnego argumentu przeciw jego formalizmowi, zakonkludował, że oto system potwierdził swą wartość. Coś z takiej naiwności zaznacza się wszędzie, gdzie filozofia choćby z daleka przypomina gest przekonywania. Gest ten zakłada jakąś universitas literarum, aprioryczne porozumienie duchów, które mogą się ze sobą komunikować, a tym samym zakłada już cały konformizm. Gdy filozofowie, którym jak wiadomo, zawsze z trudem przychodziło milczenie, wdają się w rozmowę, to niechaj mówią tak, by zawsze nie mieć racji, ale w taki sposób, który dowodzi nieprawdy przeciwnika. Teorie nie powinny być absolutnie słuszne, niewzruszone i odporne – te bowiem nieuchronnie wiodą do tautologii – rzeczy w tym, by wobec teorii pytanie o słuszność samo wydało na siebie wyrok.
Nie zmierza to bynajmniej do irracjonalizmu, do wysuwania arbitralnych tez, powołujących się na intuicyjną wiarę w objawienie, lecz do usunięcia różnicy między tezą a argumentem. Myśleć dialektycznie znaczy, pod tym względem, że argument powinien osiągać drastyczność tezy, a teza – zawierać pełnię swojej podstawy. Wszystkie pojęciowe pomosty, wszystkie powiązania i logiczne operacje pomocnicze, które nie zawierają się w samej rzeczy, wszystkie wnioskowania wtórne i nie nasycone doświadczeniem przedmiotu muszą odpaść. W filozoficznym tekście wszystkie zdania muszą być równie blisko punktu centralnego. Hegel nigdy tego wprost nie powiedział, ale całe jego postępowanie świadczy o takiej intencji. Intencja ta nie uznaje tego, co pierwsze, a więc gwoli ścisłości nie powinna też uznawać tego, co drugie, i tego, co pochodne, a pojęcie zapośredniczenia przeniosła właśnie z formalnych określeń pośrednich w samej rzeczy, aby w ten sposób przezwyciężyć różnicę między rzeczami a zewnętrznym wobec nich zapośredniczającym myśleniem. Granice, zakreślone sukcesom tej intencji w filozofii Hegla, to zarazem granice jej prawdy, mianowicie resztki primae philosophiae, supozycja podmiotu jako czegoś mimo wszystko „pierwszego”. Do zadań logiki dialektycznej należy likwidacja ostatnich śladów systemu dedukcyjnego wraz z ostatnim adwokackim gestem myśli.
Pobierz tekst w PDF.
Kompletnie nie odpowiada mi to podejście. Nie chcieć mieć racji, znaczy nie przejmować się prawdą, nie dążyć do niej.
“Minima Moralia” — nomen omen.
Ten towarzysz — komunista Adorno (durno?!) to jest/był niezły kpiarz, hultaj i nicpoń!
cha cha cha
TW Adorno, Minima moralia… czyli wszystko na odwrót i dialektycznie jak ma być, tzn. zgodnie z logiką, myśleniem, racjonalizmem, wiedzą, zdrowym rozsądkiem i filozofią /tj. umiłowaniem wiedzy, mądrości, prawdy etc./.
Faktycznie, poharatane myślenie, antyfilozofia, psedodociekanie i takież wnioski.
Postneomarxizm/postmodernizm live and real.
Zgroza!