Artykuł

Thomas Nagel: Co jest złego w terroryzmie?

Ludzie na całym świecie reagują instynktownym przerażeniem na skierowane przeciwko cywilom ataki Al-Kaidy, palestyńskich samobójców, baskijskich i czeczeńskich separatystów oraz bojowników IRA. Warto zastanowić się nad podstawowym pytaniem: co sprawia, że zabójstwa terrorystyczne są bardziej godne potępienia niż inne formy morderstwa?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2016 nr 7, s. 45–47. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Cele i środki

Szczególnie hańbiący wydźwięk słowa „terroryzm” należy rozumieć jako potępienie środków, a nie celów. Oczywiście bywa, że krytycy ataków terrorystycznych skierowanych przeciwko cywilom odrzucają również cele, które przyświecają napastnikom. Uważają oni na przykład, że niezależne państwo Basków czy wycofanie sił amerykańskich z Bliskiego Wschodu nie należą do celów, do których ktokolwiek powinien dążyć, zwłaszcza uciekając się do przemocy.

Potępienie terrorystów nie zależy jednak od odrzucenia ich celów. Reakcja na dokonane w Nowym Jorku i Waszyngtonie zamachy z 11 września 2001 roku oraz na podobne ataki pokazuje wyraźnie, że użyte w nich środki budzą oburzenie niezależnie od związanego z nimi celu. Takich środków nie wolno używać nawet w obronie dobrego celu – nawet jeśli nie istnieje żaden inny sposób jego osiągnięcia. Zwykły rachunek zysków i strat jest tu po prostu niedopuszczalny.

Skutki zamierzone i uboczne

To ostatnie twierdzenie nie jest aż tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać, ponieważ jego podstawą nie jest ogólna zasada moralna, która całkowicie zabraniałaby zabijania osób postronnych. Krytycy terroryzmu zazwyczaj nie są pacyfistami. Przyjmują oni dopuszczalność zabijania żołnierzy i bombardowania składów amunicji w czasie wojny, a także narażania osób nieuczestniczących w walce na stanie się „przypadkowymi ofiarami”.

Co jest zatem złego w bezpośrednim braniu na cel osób postronnych w sytuacji, gdy ich zabicie z dużym prawdopodobieństwem skłoni wroga do przerwania działań wojennych, wycofania się z okupowanego terytorium czy uznania czyjejś niezależności?

Śmierć jest wszak złem niezależnie od jej rodzaju. Dlaczego więc śmierć cywila miałaby być akceptowalna, gdy jest skutkiem ubocznym walki o słuszny cel, natomiast śmierć cywila zadana rozmyślnie jako środek do tego samego celu stanowi zamach terrorystyczny?

Pojawiające się tu rozróżnienie nie jest powszechnie przyjmowane – z pewnością nie uznawały go główne strony walczące w drugiej wojnie światowej. Hiroszima stanowi najsłynniejszy, ale nie jedyny przykład bombardowania terrorystycznego – Niemcy, Japończycy, Brytyjczycy i Amerykanie rozmyślnie dokonywali masakr cywilów niebiorących udziału w walce. Natomiast współcześnie terroryzm wywołuje powszechną odrazę, co z kolei pomaga uzasadnić wymierzone przeciw niemu działania wojskowe. Jest więc ważne, aby lepiej zrozumieć powód tej odrazy.

Nietykalność bezbronnych osób

Najważniejszą ideą moralną, jaka kryje się za tą odrazą, jest zakaz działania z zamiarem spowodowania śmierci bezbronnej osoby. Zakłada się, że każda osoba pozostaje nietykalna dopóty, dopóki sama nie stanie się zagrożeniem dla innych. Dopuszczalne jest zabójstwo w samoobronie, a także atak na wroga zaangażowanego w działania wojenne. Są to jednak wyjątki od ogólnego i ścisłego wymogu poszanowania ludzkiego życia. Dopóki nie wyrządzamy żadnej krzywdy, nikt nie może nas zabić tylko dlatego, że byłoby to korzystne. Ten minimalny podstawowy respekt przysługuje każdemu indywiduum i nie można go nikomu odmówić nawet dla osiągnięcia wartościowych celów długoterminowych.

Dopuszczalne ryzyko

Istnieją jednak pewne akty, a wśród nich uzasadniona samoobrona czy działania wojenne, które narażają niewinne osoby na nieuniknione ryzyko krzywdy. Dotyczy to nie tylko agresywnych działań wojskowych lub policyjnych, ale również projektów realizowanych w czasie pokoju, takich jak zakrojone na wielką skalę prace budowlane w gęsto zaludnionym mieście. Jeśli cel jest dostatecznie ważny, to takie działanie nie jest moralnie zabronione, o ile zostaje zachowana należyta ostrożność i w największym możliwym stopniu niweluje się ryzyko skrzywdzenia niewinnych osób.

Wniosek moralny, jaki z tego wszystkiego płynie, jest taki, że mamy obowiązek robić co w naszej mocy, aby unikać strat cywilnych w czasie wojny lub przynajmniej je zminimalizować, nawet jeśli wiemy, że nie sposób ich całkowicie wyeliminować. Śmierć cywilów nie pozostaje w sprzeczności ze ścisłym wymogiem ochrony życia ludzkiego, który zabrania nam działać z zamiarem zabicia niewinnej osoby. Musimy jednak dołożyć wszelkich starań, aby uniknąć śmierci, która byłyby skutkiem ubocznym naszych działań.

Oczywiście ofiara pozostaje martwa niezależnie od tego, czy zabił ją rozmyślnie terrorysta, czy też jej śmierć stanowi niefortunny skutek uboczny dopuszczalnego ataku na cel wojskowy. Ale w naszym odczuciu dotyczącym naszych obowiązków wobec bliźnich istnieje zasadnicza różnica między tymi dwoma rodzajami działań, a także między postawami wobec ludzkiego życia, które one
wyrażają.

Tak długo, jak długo terroryzm pozostaje skutecznym narzędziem, za pomocą którego słabsza strona wywiera nacisk na potężniejszego wroga, nie można oczekiwać jego zniknięcia. Możemy jedynie żywić nadzieję, że współczesne triumfy terroryzmu lepiej uświadomią nam fakt, iż stanowi on w istocie szczególny wyraz pogardy dla ludzkości.

Przełożył Marcin Iwanicki

What Is Wrong with Terrorism?, Project Syndicate 19 listopada 2002. Przekład za zgodą Project Syndicate (http://www.project-syndicate.org/).


Thomas Nagel – profesor filozofii i prawa Uniwersytetu Nowojorskiego. Autor m.in. książek Pytania ostateczne (Warszawa 1997) i Widok znikąd (Warszawa 1997). Strona internetowa: http://philosophy.fas.nyu.edu/object/thomasnagel.

 


Komentarz do tekstu Thomasa Nagela

Dwie myśli w eseju Nagela wydają mi się ważne. Po pierwsze, terroryści uznają niewinne ofiary za dopuszczalną szkodę uboczną działań politycznych. Po drugie, potępienie terroryzmu nie oznacza potępienia celów, do których terroryści dążą. Oba wymagania są pozornie słuszne, ale…

Pierwszy postulat jest kierowany do potencjalnych zabójców, czyli terrorystów, drugi do nas, ludzi łagodnych. Terrorystom Nagel mówi: „Dobrze celuj, zanim pociągniesz za spust, i nie zabijaj postronnych osób”. Nam mówi: „Nie odrzucaj z góry idei odrębnego państwa Basków, Czeczenów i mudżahedinów, nawet jeśli ich ideologia wydaje ci się zgubna dla nich samych”. Może jakieś państwo będzie musiało wystąpić z Unii Europejskiej. Może dziewczęta arabskie w jakimś kraju nie będą mogły w ogóle chodzić do szkoły. To byłoby niedobrze, ale z góry nie przesądzaj.

Obawiam się, że obie przestrogi nie będą miały większego wpływu na tych, do których są adresowane. Terroryści na całym świecie uznają za część swego programu pozbawianie życia kilkunastu ofiar po to, by zastraszyć miliony. Zabijanie niewinnych nie jest ubocznym efektem ich działania, tylko istotą programu. Gdyby terrorysta złożył deklarację, że zminimalizuje liczbę niewinnych ofiar, po prostu przestałby być terrorystą. Zmieniłby formację, do której należy, i stałby się partyzantem lub egzekutorem politycznych zadań w stylu Jamesa Bonda. Jednak Bond jest wyszkolonym agentem mającym za sobą poparcie całego brytyjskiego wywiadu. Tymczasem terroryści mają tylko kałasznikowy i zamglone umysły. Nie zmienią się w wyszkolonych, precyzyjnie działających agentów, bo w obozach uczy się ich ślepego posłuszeństwa, desperacji i nienawiści do niewiernych, a nie tego, jak wyprodukować zaszyfrowane kropki drukarskie lub jak wlewać po nitce truciznę do ust śpiącej agentki.

Także nam na nic nie przyda się rada, że powinniśmy osobno oceniać środki i osobno cele. Zawsze umieliśmy odróżniać te dwa aspekty polityki, tylko nie zawsze chcieliśmy je odróżniać, i niekoniecznie było to błędem. Problem polega na tym, że czasami środki są jasne, a cele są nieokreślone, a czasami jest odwrotnie. Naziści zaczynali od audycji radiowych, w których nawoływali młodych mężczyzn do tego, by wstawali rano i chodzili czwórkami: „Alles Deutschland marschiert”. To miało mobilizować wolę i umacniać więź lokalną. Środki były niby dobre, ale później jakoś sam pojawił się nowy cel, choć nie wiadomo, kto go chciał, i Niemcy poszli na wojnę totalną. W psychologii dobrze opisane jest zjawisko autonomizacji środków. Kto chodzi na ryby, by odpocząć, po pewnym czasie chodzi na ryby, nawet jeśli nie musi odpoczywać. Kto chodzi czwórkami, żeby śpiewać, po pewnym czasie chodzi, by strzelać. Przymus rodzi się sam. Środek staje się celem. Zatem kto zaczyna walkę polityczną od niegodziwych środków, ten zwykle kończy ją na osiągnięciu niegodziwych efektów. Choć zdarzają się sytuacje odwrotne. Józef Piłsudski zdobył pierwsze pieniądze w mało szlachetny sposób. Jednak miał poczucie, że dokonał nadużycia i że działał w sytuacji wyjątkowej. Terrorysta nigdy nie sądzi, że dokonuje nadużycia i każdy brutalny atak wydaje mu się działaniem w wyższej konieczności.

Zaproponowałbym inne rady niż Nagel. Terrorystom powiedziałbym, że są umysłowymi ofiarami prymitywnej ideologii. Strzelając na ślepo, wmawiają sobie, że strzelają do wroga. Tymczasem wiedzą, że ich ofiary naprawdę żadnymi wrogami nie są. Są przypadkowymi ludźmi, którzy trafili na linię ognia. Terrorysta kłamie sam sobie, gdy wierzy, że niszczy wrogów i że jest bojownikiem o jakąś sprawę. Nie jest bojownikiem, tylko mordercą i zaślepionym nienawistnikiem. Koniec. Oszczędzanie im ostrych epitetów do niczego nie prowadzi. Nam natomiast powiedziałbym: Nie martwmy się. Świat się sam naprawia. Gorszy terroryzm powoduje, że lepszy terroryzm znika i wrogowie są lepiej zdefiniowani. Irlandzcy i baskijscy separatyści są dziś mniej groźni niż kiedyś, bo nie chcą być podobni do zaślepionych muzułmańskich skrytobójców.


Jacek Hołówka – ur. w 1943 r. we Lwowie. Emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie profesor filozofii w Pedagogium w Warszawie. Redaktor „Przeglądu Filozoficznego”. Zajmuje się filozofią analityczną, moralną i polityczną. Hobby: opera (sam nie śpiewa), kolarstwo amatorskie (jeździ).

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 PolskaW pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści numeru.


Pytania do tekstu

1. Kim są „bezbronne osoby”, których zabicie ma być, zdaniem Nagela, moralnie odrażające? Czy uznanie ich za potencjalnych żołnierzy cokolwiek zmienia w tej sprawie?

2. Jak rozumieć „dostatecznie ważny” cel, który zezwalałby na wystawianie ludzkiego życia na niebezpieczeństwo – i to nie tylko w trakcie wojny?

3. Czym różniłby się terroryzm od działań partyzanckich, które często sprowadzają się do zaskakiwania niemogącego się bronić przeciwnika?

4. Jaki jest ostateczny cel działań terrorystycznych? Czy jest to niekiedy, jak pisze Nagel, słuszna sprawa, czy może, jak twierdzi Hołówka, wyłącznie zastraszenie?

5. Czy twoim zdaniem Nagel ma rację, twierdząc, że akt terroryzmu jest bardziej godny potępienia niż inne formy morderstwa? Czy jest to prawdą również w odniesieniu do działań ludobójczych i masowych mordów?

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy