Artykuł Etyka Ontologia

Tomasz Kupś: Geneza zła

Bogusław Wolniewicz uważał, że cywilizacja Zachodu opiera się na dwóch fundamentach: chrześcijaństwie i naukach ścisłych. Nie ma znaczenia, w jaki sposób obecnie odnosimy się do chrześcijańskiej tradycji religijnej, której korzeniem jest tekst Biblii, tak samo jak bez znaczenia jest nasza wiedza o osiągnięciach nauk matematyczno- -przyrodniczych. Faktem jest, że zarówno Biblia, jak i nauka przez ponad dwa tysiące lat historii kultury europejskiej ukształtowały nasz świat idei. Jeśli więc podejmujemy jakieś podstawowe pytania, to w sposób naturalny odpowiedzi na nie odnoszą się też do fundamentów naszej cywilizacji. Podobnie jest w przypadku pytania o genezę zła.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 5 (35), s. 9–11. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Cała różnorodność odpowiedzi na to pytanie rozpada się ostatecznie na dwie główne grupy. Nawet jeśli nie od razu dostrzegamy to zróżnicowanie albo nie potrafimy go odpowiednio wyrazić, to z pewnością jest ono obecne, a filozofia usiłuje je zrozumieć. Jedna grupa odpowiedzi wskazuje na wolę, która zło zdziałała, która zła chciała. Druga grupa odpowiedzi wskazuje na zło, które od ludzkiej woli pozostaje niezależne, nie jest chciane, a jednak się przydarza. Jeśli dostrzegamy zło w świecie, to dlatego, że to, co widzimy, „nie pasuje” do naszego wyobrażenia doskonałości świata, i to zarówno świata, którego poznanie wyrażamy prawami nauk przyrodniczych, jak i świata jedynie pomyślanego, którego spójność opisują kodeksy, a w niedoskonały sposób urzeczywistniają ludzkie instytucje.

Naturalna historia zła

Jedna z najbardziej śmiałych genealogii zła została sformułowana przez Friedricha Nietzschego. Jest to hipoteza naturalnej historii zła, w której główną rolę odgrywają określone procesy psychiczne: resentyment i wyparcie. U podstaw pomysłu Nietzschego leży z pewnością założenie zmienności moralnych ocen: raz jedno, a raz co innego uważamy za dobre i złe. Może się nawet zdarzyć tak, że pewne sprzeczne ze sobą oceny moralne przyjmowane są w tym samym czasie przez ludzi należących do odizolowanych od siebie kultur. Przekonano się o tym w XVXVI wieku, w epoce wielkich wypraw badawczych i podbojów. Nietzsche mówi jednak coś więcej: nasza miara dobra i zła ma swoje źródło w ocenach, które obecnie zostały zapomniane. To, co złe – Nietzsche używa w tym przypadku niemieckiego słowa das Schlechte – pierwotnie nie miało negatywnego znaczenia, przeciwnie, było pozytywnym określeniem męstwa potwierdzanego zwycięstwem w walce. Choć do dziś zarówno brzmienie, jak i znaczenie tego słowa zachowało się, nawet w języku polskim, w słowie szlachta, to jednak niechętnie akceptujemy Nietzscheańską genealogię. Genezę ocen moralnych sprowadza bowiem Nietzsche do faktów całkowicie pozamoralnych, naturalnych relacji siły i słabości.

Genealogia nakreślona przez Niet­schego jest ciekawa, bo sferę moralności wyprowadza ze świata naturalnego, ale przeczy istnieniu podziału na świat ludzki i świat naturalny. Całego zła zaś z natury wyprowadzić się nie da. Zło moralne nie tylko jest ludzkim dziełem, ale też czymś, co tylko człowiek jest w stanie uczynić bez jakiegokolwiek udziału natury, a nawet wbrew wszystkim sprzyjającym dobru okolicznościom. Proces sądowy można rozumieć jako mozół oddzielania w ludzkim postępowaniu tego, co naturalne (ani złe, ani dobre), i tego, co moralne (albo złe, albo dobre wedle określonego kodeksu).

Religie i mity

Religie i najstarsze mity etiologiczne mierzą się z problemem pochodzenia zła w różny sposób. Jedne złu nadają samoistne podstawy, inne – widzą w nim jakąś skazę w dziele stworzenia. Chrześcijaństwo także podejmuje taką próbę. Jeśli źródło świata jest ostatecznie jedno i jeśli jest nim wszechmocny i dobry Bóg, to nie bez powodu powstaje pytanie o pochodzenia zła w świecie. Jak wiadomo, Gottfried Wilhelm Leib­niz dołożył starań, aby tę odpowiedzialność Boską złagodzić i ciężar winy przenieść na człowieka. Wyróżnił nawet w tym celu trzy rodzaje zła (moralne, fizyczne i metafizyczne), by tylko jedno z nich, metafizyczne, całkowicie przypisać Bogu. Ta odpowiedź nie wszystkim się spodobała. Stała się nawet przedmiotem kpin ze strony krytyków oświeceniowego optymizmu, z których Wolter do dziś pozostał najbardziej znanym. Pytanie Leibniza: Si Deus est, unde malum? (jeśli jest Bóg, to skąd zło), postawione w roku 1710 w Teodycei, stało się nadzwyczaj aktualne po trzęsieniu ziemi, które w roku 1755 Lizbonę obróciło w gruzy i zachwiało powszechnym optymizmem. Natychmiast pojawiły się wątpliwości, czy niewinni słusznie mają znosić cierpienia, na które z pewnością nie zasłużyli? Oburzenie bezsensownością cierpień wywołanych kataklizmem było tym większe, że w owym czasie zaczęto na serio postrzegać osiągnięcia cywilizacji jako remedium na wszelką postać zła. Uczeni poczuli się zobowiązani, by sformułować nową „teodyceę”, również Immanuel Kant napisał trzy rozprawki odnoszące się do tych wydarzeń. Są one jednak utrzymane w całkowicie innym tonie. Filozof nie próbuje szukać ludzkiej winy zdolnej usprawiedliwić zło, które się wydarzyło, ale z mozołem buduje wyjaśnienie nieznanego zjawiska w kategoriach naturalnej przyczynowości. W gruncie rzeczy na zło naturalne reaguje podobnie jak biblijny Hiob, który we własnym sumieniu nie dostrzega związku pomiędzy sferą moralnej kary i zasługi a nieszczęściem, które go dotyka i rozciąga swoje niszczące oddziaływanie na jego rodzinę i majątek.

Z perspektywy współczesnej wiedzy naukowej o budowie skorupy ziemskiej i ruchach płyt tektonicznych hipotezę Kanta o wybuchach gazów i zapadaniu się podziemnych jaskiń słusznie uważamy za naukową fikcję. Nie możemy jednak zakwestionować wniosków wyprowadzonych przez filozofa z tych spekulacji: zło naturalne nie ma żadnego związku ze złem moralnym („wina” i „usprawiedliwienie” nie są ekwiwalentem „przyczynowości”, a pomieszanie tych pojęć jest tylko nieuprawioną analogią). Nadawanie zjawiskom naturalnym nienaturalnego znaczenia (a znacznie moralne jest właśnie szczególnym przypadkiem takiego „nienaturalnego” znaczenia) jest błędem, którego powinniśmy się zawsze wystrzegać, a który wciąż popełniamy. Pamiętam, jak po katastrofalnym w skutkach huraganie Katrina, który w 2005 roku zniszczył południowe stany USA, jeden z amerykańskich rabinów ogłosił, że kataklizm „był Bożą karą”. W podobny sposób – zawsze błędnie – wcześniej i później interpretowano niejedną chorobę, katastrofę czy nieszczęście.

Ryzyko niewiary

Religie wciąż usiłują nadać sens bezsensownym zdarzeniom, ale też wciąż są narażone na ryzyko niewiary spowodowanej bezmiarem zła. Przypomnijmy sobie fabułę filmu Nighta Shyamalana z roku 2002 pt. Znaki. Opowieść rozpoczyna się od tragicznego wypadku samochodowego, w którym ginie żona głównego bohatera, jak się okazuje, pastora w pobliskim miasteczku. Mężczyzna musi od tej pory sam wychowywać dwójkę dzieci i wspólnie z bratem Merrillem (nieudacznikiem, który jako zawodnik w drużynie baseballowej zasłynął największą liczbą autów) prowadzić farmę, będącą od tej pory jego głównym źródłem utrzymania. Pastor bowiem od tragicznego wypadku stracił wiarę i porzucił dotychczasową pracę duchownego. Nudne życie farmera zaburzają dziwne wydarzenia: na polach pojawiają się zniszczenia upraw kukurydzy, układające się w geometryczne, widoczne z dużej wysokości znaki. Okazuje się, że mają one związek z obserwowaną tu i tam obecnością nieznanych istot o nieprzyjaznych zamiarach wobec ludzi. Mieszkający w odludnej okolicy pastor i jego rodzina muszą podjąć samotną obronę przed nieznanym zagrożeniem. W kluczowej scenie, gdy dziwna istota dostaje się do domu i porywa chorego na astmę chłopca, pastorowi przypominają się ostatnie, niezrozumiałe wcześniej słowa umierającej żony: „Powiedz Merrillowi… żeby zamachnął się mocno…”. Nieprzytomny chłopiec nie wciągnął do płuc trucizny, którą napastnik skierował w jego stronę, a Merrill zyskał czas, by chwycić kij i uderzyć z całych sił, ratując życie bratanka. Poza typowym dla thrillera napięciem i grozą wywołaną nieznanym zagrożeniem film sugeruje też pewną… teodyceę. Oto ciąg bezsensownych nieszczęść układa się w ostatnich sekwencjach filmu w „sensowną” całość. Śmierć żony, nieudane życie Merilla, nawet zagrażająca życiu chłopca choroba okazują się w jakimś sensie dobre.

Część egzystencji

Jest pewien rodzaj zła, którego geneza jest naturalna: nieszczęście, cierpienie, zepsucie, śmierć. Możemy łagodzić jego skutki albo oddalać jego nadejście, ale nie możemy go wyeliminować. Jest ono nieodzowną częścią naszej naturalnej egzystencji. Fakt, że jesteśmy częścią natury i podlegamy jej prawom, czyni nas podatnymi na oddziaływanie naturalnego zła. Znajomość prawidłowości naturalnych procesów zapewnia nam ograniczoną przewidywalność, ale nie władzę, by się im skutecznie przeciwstawić. Hiszpański filozof Fernando Savater wyraził to trafnie w odniesieniu do śmierci: „umieramy nie dlatego, że jesteśmy chorzy, ale dlatego, że żyjemy”. Myśl, którą jako pierwszy wypowiedział Montaigne, z pewnością pozostaje prawdziwa także w przypadku innych sytuacji granicznych, jak je nazywa Karl Jaspers: cierpienia, winy i walki, które również są nieodłączne od ludzkiej egzystencji. Są one – jeśli można użyć fizycznego pojęcia – stałą, której nie może wyeliminować żaden cywilizacyjny postęp.

W aspekcie naturalnym jesteśmy skazani na zło. Czy jednak jesteśmy na nie skazani także w aspekcie moralnym? Innymi słowy, czy musimy czynić źle nawet wtedy, gdy wiemy, co czynić należy? Biblia chyba udziela na to pytanie pesymistycznej odpowiedzi. Tak jak naturalne zło jest częścią przyrody, tak również zło moralne jest nieusuwalną częścią ludzkiego świata wolności. To zapewne miał na myśli Kant, gdy interpretując tekst Genesis, pisał o „złu radykalnym”, to znaczy złu zakorzenionym w samej ludzkiej naturze. Życie wolne od pokusy zła może wprawdzie być celem, dążeniem, naszą stałą tęsknotą, ale z pewnością nie jest ono – o czym mówią mity niejednej religii – ludzkim życiem.


Tomasz Kupś – profesor w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zajmuje się filozofią niemiecką oraz filozofią religii. Publikował opracowania dotyczące filozofii Immanuela Kanta i jej recepcji, myśli Sørena Kierkegaarda oraz historii kształcenia filozoficznego w Polsce. Jest autorem przekładów dzieł klasyków filozofii niemieckiej (Kanta, Fichtego, Schillera, Jaspersa i in.) i redaktorem kwartalnika filozoficznego „Studia z Historii Filozofii”.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

3 komentarze

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy