Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 4 (58), s. 6–7. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Wyobraź sobie, że budzisz się rano, jesz śniadanie, przeglądasz wiadomości i na jednym z serwisów internetowych znajdujesz wielki baner z napisem „Dowód”. Klikasz w niego i twoim oczom ukazuje się pewne rozumowanie. Zapoznajesz się z kolejnymi przesłankami, z których każdą uznajesz za prawdziwą i przekonującą, aż w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, w jakim kierunku prowadzi całe rozumowanie i zaczynasz odczuwać niepokój. Masz nadzieję, że znajdziesz jakiś błąd, ale poprawność rozumowania jest bezlitosna i w końcu uświadamiasz sobie, że kiedy spojrzysz na wniosek, nie będziesz mieć innego wyjścia, jak tylko go zaakceptować. Pijesz ostatni łyk kawy, zanim wszystko się zmieni, i w końcu jesteś gotów przeczytać cztery przejmujące słowa: „Jesteś sam we wszechświecie”.
Tydzień później nadal nie możesz otrząsnąć się po tym odkryciu. Chciałbyś wrócić do stanu sprzed przeczytania Dowodu. Próbując znaleźć pewny grunt, starasz się skoncentrować na rzeczach, które uważasz za niezmienne niezależnie od prawdziwości wniosku. Zaczynasz myśleć o moralności. Może to, co najważniejsze, się nie zmienia, nawet jeśli pozostajemy sami? Jeśli tym, co najważniejsze, jest pozostawanie dobrym człowiekiem, może da się to osiągnąć, nawet będąc jedyną osobą we wszechświecie? Wiesz, że przed Dowodem miałeś obowiązki wobec siebie, choć nie wysuwały się one na pierwszy plan. Raczej koncentrowałeś się na trosce i uczciwości wobec innych. Co pozostaje, jeśli innych naprawdę nie ma? Zaskakuje cię, że im dłużej nad tym myślisz, tym większe pocieszenie znajdujesz. Przede wszystkim okazuje się, że mogło być znacznie gorzej…
Pięć jednoosobowych światów
Nawet jeśli zdanie „Jesteś sam we wszechświecie” jest prawdziwe, to istnieje co najmniej pięć możliwych scenariuszy co do tego, jak taka samotność mogłaby wyglądać. Można je uszeregować od najbardziej radykalnych aż po te, które są całkiem bliskie znanego nam świata: A) radykalna samotność bez doświadczeń zewnętrznych, B) samotność z ubogimi doświadczeniami i pełną kontrolą nad nimi, C) samotność z ubogimi doświadczeniami i ograniczoną kontrolą, D) samotność z bogatymi doświadczeniami i pełną kontrolą oraz wreszcie E) samotność z bogatymi doświadczeniami i ograniczoną kontrolą. Przyjrzyjmy się albo raczej przyjrzyj, w końcu jesteś sam(a), każdemu z nich i zobacz, jakie obowiązki moralne by w nich istniały.
Radykalna moralna samotność
Pierwszy z wymienionych rodzajów samotności najlepiej ujął Stanisław Lem w opowiadaniu o profesorze Decantorze, który stworzył kryształ przechowujący świadomość jego żony, zdolny przetrwać wybuch Słońca i zniszczenie galaktyk. Stan, w którym znajduje się owa syntetyczna, nieśmiertelna, pozbawiona zmysłów dusza, Lem opisuje następująco:
Spróbujcie zatem, proszę, kiedy wrócicie do domów, położyć się w ciemnym pokoju, tak aby nie dochodził do was żaden dźwięk czy promień, i zamknąwszy oczy, wyobraźcie sobie, że będziecie tak trwali, w ostatecznym spokoju, bez żadnej, ale to żadnej, najmniejszej nawet odmiany, dzień i noc, i znowu dzień, że tak upływać będą tygodnie, których rachuby nie zdołacie ustalić, miesiące, lata, wieki – i że mózgi wasze zostały przedtem poddane takiemu zabiegowi, że nie będzie możliwa nawet ucieczka w obłęd (Lem 2008, s. 317).
Czy w takim stanie mogłyby istnieć jakiekolwiek obowiązki? Spróbujmy się temu przyjrzeć.
Poznaj samego
siebie Starożytna maksyma z delfickiej świątyni może całkiem dobrze sprawdzić się w sytuacji, w której dryfujemy jako samotne kryształy przez mroki kosmosu. W sytuacji opisanej przez Lema nasza świadomość posiada dostęp do wszystkich zgromadzonych dotychczas wspomnień. Co więcej, ponieważ nie napływają do nas żadne nowe informacje, wspomnienia nie zacierają się i nie blakną. Z tego względu, że posiadamy dostęp do całej naszej przeszłości, jedyne, co nam pozostaje, to próba zrozumienia siebie, decyzji, które podjęliśmy, i okoliczności, które na nie wpłynęły. Czy to wystarczy, by w dobry sposób spędzić całą wieczność? Cóż, wydaje się, że wiele zależy od tego, jak bogate było nasze życie wewnętrzne przedtem. Oznacza to, że powinniśmy dbać o swój rozwój wewnętrzny. Nie tylko na wypadek możliwości zamknięcia nas w krysztale.
Bądź szczęśliwy
Jeśli jesteś jedyną w kosmosie istotą odczuwającą, to odpowiedzialność za twoje szczęście staje się odpowiedzialnością za całość szczęścia we wszechświecie. Jeśli nie będziesz szczęśliwy, kosmos stanie się pusty, mroczny i zimny. Jak jednak można być szczęśliwym, jeśli nie doświadcza się niczego? Tu dochodzimy do ostatniego w tym scenariuszu obowiązku.
Twórz
Odpowiednio wycięte i zmontowane fragmenty z naszego życia mogą stanowić świetną komedię. Inne lub te same, ale umieszczone w innym kontekście – dramat obyczajowy albo tragedię. Jeśli dodamy do tego zasoby wyobraźni, pozwalające zmieniać poszczególne elementy naszych wspomnień, cała dostępna nam wieczność może upłynąć na poszukiwaniach najlepszego z możliwych scenariuszy. Mogąc powoływać w wyobraźni całe nowe światy, stajemy się moralnie odpowiedzialni za wszystko, co się w nich dzieje. Ponownie jak poprzednio – jeśli jest to jedyny sposób, by w martwym kosmosie istniały wartości lub przynajmniej wspomnienia o nich, każdy z naszych scenariuszy powinien je uwzględniać, uwyraźniać i utrwalać.
Moralność z ubogimi doświadczeniami
W opowiadaniu Lema syntetyczna dusza nie ma zmysłów, może zatem poznawać jedynie siebie. Gdyby miała, mogłaby poznawać również wszechświat, choć pozbawiona specjalistycznych narzędzi, raczej nie zebrałaby bogatej wiedzy. Moralna samotność w tej wersji miałaby zatem postać B) lub C), do katalogu naszych obowiązków można byłoby zaś dołączyć poznawanie świata.
Czy z punktu widzenia moralności miałoby znaczenie to, czy nasze doświadczenia są jedynie projekcjami naszego umysłu – scenariusz B), czy są od niego przynajmniej częściowo niezależne – scenariusz C)? Wydaje się, że w scenariuszu C) otwierają się przed nami nowe możliwości moralnego rozwoju. Jeśli nie mamy pełnej kontroli nad naszymi doświadczeniami, możemy je traktować jako wyzwania. Historia twojego życia staje się ciekawsza, jeśli mogą się w niej znaleźć trudności i przeszkody do pokonania. Konieczność adaptacji i ponoszenia konsekwencji swoich decyzji wprowadza nowy element odpowiedzialności za siebie, który nie był obecny poprzednio. Możesz rozwijać się już nie tylko „do wewnątrz”, ale też poszerzać swoje horyzonty.
Moralność z bogatymi doświadczeniami
Na szczęście nie żyjesz w żadnym z poprzednich scenariuszy. Twoje doświadczenia są bogate – nie obserwujesz pustego wszechświata. Na szczęście nie żyjesz też w scenariuszu D), który choć oferuje przyjemniejsze i bogatsze doświadczenia, to ze względu na brak zewnętrznych i niekontrolowanych przez ciebie wyzwań nie różni się zbytnio, jeśli chodzi o obowiązki, od scenariusza B). Po przeczytaniu Dowodu wiesz, że jesteś sam i że żyjesz w scenariuszu E) – najlepszym z możliwych solipsystycznych światów. Spotykasz ludzi, którzy wydają się realni, zdają się posiadać swoje pragnienia, cierpieć, wchodzić z tobą w interakcje, a nawet być ci bliscy. Właściwie możesz żyć tak jak przed Dowodem. Kiedy wyrządzisz krzywdę, będziesz widzieć cierpienie. Gdy będziesz pomagać, obiecywać czy przepraszać, ludzie wokół ciebie będą okazywali taką samą wdzięczność, oczekiwania czy przebaczenie jak wtedy, gdy myślałeś, że nie jesteś sam. Możesz przeżyć swoje życie razem z twoimi doświadczeniami innych ludzi, a każdy moralny obowiązek wobec nich pozostanie w mocy – ostatecznie poprzez swoje działania sam czynisz siebie dobrym lub złym człowiekiem. Zauważasz nawet, że łatwiej przychodzi ci być dobrym, a na pewno czujesz się mniej samotny, kiedy nie myślisz o Dowodzie. Wydaje ci się, że twoje działania mają większą wartość, gdy nie traktujesz ludzi jako przedmioty twoich doświadczeń. Może to jednak tylko złudzenie.
W ciągu tygodnia odbudowałeś cały swój kodeks moralny i posiadasz uzasadnienie dla każdego ze swoich dotychczasowych obowiązków. Masz jednak nadzieję, że któregoś dnia zapomnisz o Dowodzie i będziesz mógł żyć jak dawniej.
Epilog
Mija dwadzieścia lat. Pewnego dnia ktoś obala Dowód. Okazuje się, że można mieć wiedzę o realnym istnieniu innych ludzi. Wszystko w porządku. Nie jesteś sam.
Warto doczytać:
- S. Lem, Dzienniki gwiazdowe, Warszawa 2008.
Wojciech Lewandowski – filozof, pracownik Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pasje: rodzinne podróżowanie, literatura i film.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Agnieszka Zaniewska
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj