Edukacja filozoficzna Filozofia w szkole

Wojciech Rutkiewicz: Filozofia poza ławkami

metody dociekań filozoficznych Matthew Lipmana
Metoda dociekań filozoficznych z dziećmi (P4C) Matthew Lipmana postuluje, by uczniowie wyszli z ławek szkolnych. Okazuje się, że ta na pozór drobna czynność może prowadzić do niebanalnych rezultatów.

Jako początkujący nauczyciel uczestniczyłem we wspaniałych zajęciach. Pamiętam, że wraz z kilkorgiem studentów pedagogiki i filozofii siedzieliśmy wokół kilku złączonych stołów. Wszyscy mogliśmy się widzieć, zaś prowadząca zajęcia zajmowała miejsce pośród nas. Omawialiśmy niezwykle ważne tematy. Nie zostały one nam jednak narzucone przez prowadzącą. Wręcz przeciwnie, to my dokonaliśmy tego wyboru. Chociaż nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy, czas upływał szybko, a z zajęć wychodziliśmy zainspirowani. Jakiś czas później w jednej ze szkół, w której uczyłem, wziąłem udział w specjalnym szkoleniu dla nauczycieli. Po długim i ciężkim dniu pracy musieliśmy czekać na warsztat. Ja jeszcze spodziewałem się czegoś dobrego, lecz pozostali nauczyciele woleli spędzić ten czas w swoich domach i głośno wyrażali niezadowolenie. Szkolenie odbyło się w jednej z sal lekcyjnych. Siedzieliśmy jednak inaczej niż uczniowie tego dnia w tej klasie. Stoły zostały rozsunięte, a krzesła ustawione w kształt podkowy. Wszyscy mogliśmy się widzieć, zaś prowadząca zajmowała miejsce pośród nas. Omawialiśmy niezwykle ważne tematy, o wyborze których zdecydowaliśmy sami. I znów: choć nie pamiętam, o czym dokładnie rozmawialiśmy, nauczyciele szybko zapomnieli o początkowej niechęci. Opuściliśmy klasę zainspirowani i jeszcze kilkukrotnie wracaliśmy do tematów poruszanych tamtego popołudnia. Oba spotkania dotyczyły metody dociekań filozoficznych Matthew Lipmana. Metody, dzięki której radykalnej zmianie ulega klasowa topografia. A wraz z nią relacja między nauczycielem i uczniami. 

Trochę teorii…

Jestem nauczycielem w szkole podstawowej. Uczę dzieci w wieku od 7 do 13 lat. I znajduję się w tej wyjątkowej z perspektywy polskiej oświaty sytuacji, że dzieci w tym przedziale wiekowym mogę uczyć nie tylko etyki, lecz również filozofii. Jedno z pierwszych pytań, które uderzyło mnie na początku mojej nauczycielskiej drogi brzmiało: w jakiej relacji jesteśmy z moimi uczniami? Do moich zadań należy przygotowanie tematu i określenie celów dydaktycznych, adekwatnych aktywności oraz opracowanie metod pomiaru osiągnięć uczniów. Do zadań uczniów w zasadzie należy odpowiednie reagowanie na zaproponowane przeze mnie zadania. No więc odpowiedź nasuwa się sama: jest to relacja podporządkowania. Dlaczego jest właśnie taka? 

Sięgnąłem wówczas po książkę Michela Foucaulta pt. Nadzorować i karać. Francuski filozof opisał w niej dwa modele władzy. W pierwszym charakterystyczna jest widowiskowość działań władcy. Według Foucaulta model ten realizowany był przede wszystkim przez rządy monarchiczne w okresie dominacji społeczeństw feudalnych w Europie. Opisowi tego modelu towarzyszą bogate sprawozdania z wykonywanych wyroków śmierci, tortur i innych sankcji grożących za przekroczenie królewskiego prawa. Większość tych zabiegów dokonywano publicznie, by utrwalić stosunki władzy. 

Drugi model, z którym mamy do czynienia obecnie, opiera się na rosnącej wiedzy rządzących na temat rządzonych. Wzrastający poziom biurokratyzacji organów władzy w Europie prowadzi do ukrycia przed publicznością miejsc i czasu karania. Foucault przywołuje wiele dokumentów, regulaminów, obwieszczeń, dokonuje opisu różnych instytucji państwowych, spełniających warunek jednostronnego przepływu informacji. Posługuje się także figurą panoptykonu, zwykle wiązaną z instytucją więzienia. Odpowiednio zaprojektowane więzienie daje strażnikom pełnię możliwości obserwacyjnych przy minimalnej wiedzy osadzonych na temat tego, kto i skąd ich obserwuje. Foucault ekstrapoluje schemat działania panoptykonu na inne niż więzienie instytucje, m.in. szpitale czy szkoły. Wyciąga wniosek, że dzięki tej zmianie w charakterze władzy pojawia się „subordynowane ja” – człowiek, który w okolicznościach społecznych sam siebie dyscyplinuje, ponieważ nie wie, czy to, co robi, nie podlega obserwacji.

Jak to wygląda w praktyce?

Walka z analfabetyzmem i upowszechnianie oświaty w Europie XIX wieku popularyzuje model wychowawczy Jana Fryderyka Herbarta. Ten pruski teoretyk wychowania, sięgając po tradycję kantowską, zaproponował model „nauczania wychowującego”. Edukacja miałaby według niego kształtować nie tylko zdolności intelektualne uczniów, lecz również ich wolę. Dzięki edukacji uczeń powinien nie tylko powiększyć zasób wiedzy, lecz również umieć odróżniać dobro od zła. Dzięki edukacji dziecko ma się stać „lepszą istotą”. Nauczyciel rozpościerał swoje panowanie nad uczniami i w ten sposób kształtował ich intelekty oraz siły wolicjonalne. 

Pedagogika herbertowska współgrała z ówczesnymi warunkami szkolnymi, gdzie 30, 40, a nawet 50 dzieci w jednym pomieszczeniu uczyło się czytać, pisać i rachować. Klasy dla pomieszczenia takiej ilości uczniów musiały być duże i odpowiednio zaprojektowane. Tablica musiała być widoczna z każdego punktu sali, nauczyciel musiał mieć swoje oddzielone od uczniów miejsce, uczniowie zaś musieli być dla nauczyciela widoczni. Pojawia się dobrze nam znany układ ławek w rzędach, ustawionych przodem do centralnie usytuowanej tablicy. Z każdego kolejnego rzędu dla ucznia widoczne są: nauczyciel, tablica oraz plecy koleżanek i kolegów. Nauczyciel natomiast ma swobodę przemieszczania się po klasie i nawet siedząc za swoim biurkiem, gdzieś w rogu albo pośrodku sali, może uczniów skontrolować. Sam też zajmuje się ważnymi, niedostępnymi dla podopiecznych sprawami. 

Alternatywa

Edukacja kształtowana w duchu utrzymania i reprodukowania władzy wyłącza możliwość pełnej partycypacji w procesie nauczania tych, do których jest skierowana. Specyfika lekcji filozofii i etyki polega jednak na tym, że mają pobudzać do myślenia. Nauczyciel nie może zatem pozwolić na wyłączenie ucznia z procesu dydaktycznego, polegając wyłącznie na podawczych metodach nauczania. Byłoby to nieefektywne, w szczególności na poziomie szkoły podstawowej. Zacząłem szukać alternatywy i odnalazłem ją na zajęciach poświęconych metodzie dociekań filozoficznych stosowanej już od dekad w amerykańskich i europejskich programach nauczania filozofii i etyki. W Polsce metoda ta wciąż jest mało znana, pomimo że prowadzi do wprost niezwykłych rezultatów. 

Wspomniałem już, że rozbija ona tradycyjną topografię klasy. Pierwszym zaleceniem metody jest bowiem wyjście uczniów z ławek i zajęcie miejsc w kręgu. Pracując z grupami młodszymi (klasa druga lub trzecia), siadaliśmy po prostu na dywanie. Ja wraz z nimi, nawet jeśli akurat miałem na sobie koszulę i niezbyt wygodne spodnie opięte paskiem. W grupach starszych (klasa czwarta i wyżej) siadamy już na krzesłach. W ten sposób wszyscy stajemy się dla siebie doskonale widoczni i jesteśmy na siebie otwarci. Można sobie wyobrazić, co dzieje się dalej. Dzieci oczywiście zaczynają ze sobą rozmawiać, żartować, niektórzy przystępują do zabawy, a inni się kłócą o przydeptany bucik lub ulubione miejsce. I nie ma w tym nic strasznego. Jest to objaw, że dzieci wyczuwają zmianę, wiedzą, że to nie będzie „zwykła” lekcja, więc szukają środków wyrazu adekwatnych do tych „niezwykłych” okoliczności. Co prawda nie jest to czas, w którym przekazuje się jakąś konkretną, przedmiotową wiedzę, ale nie jest to czas stracony. Dzieci bowiem już wtedy zaczynają nabywać kompetencje społeczne, tak istotne w szybko rozwijającym się społeczeństwie informacyjnym. Uczniowie mają możliwość pokazania nauczycielowi fragmentu swojego świata, symbolicznie dopuszczają go bliżej siebie. Oczywiście, to od nauczyciela zależy, co zrobi z takim darem.

Wspaniały początek

To wszystko dzieje się jeszcze przed przystąpieniem do działań właściwych dla metody dociekań filozoficznych – w momencie opuszczenia przez dzieci tradycyjnych rzędów ławek i zajęcia miejsc w kręgu. Minęło trochę czasu, zanim zdałem sobie z tego wszystkiego sprawę. Zajęcie miejsca obok uczniów na dywanie lub na krześle z pewnością zmieniło formę relacji, którą miałem z uczniami. Teraz jestem nazywany „panem Wojtaszkiem”, „DJ-em Ru” (to przez ósmoklasistów) lub po prostu „panem Wojtkiem” i wiem, kto z moich podopiecznych wierzy w wędrówkę dusz, kto rękami i nogami będzie bronił tezy o krągłości Ziemi, dla kogo ważna jest historia Polski, a dla kogo rywalizacja między znanymi youtuberami. I nie dzieje się to za cenę nauczycielskiego autorytetu. To, że słucha się swoich uczniów, może tylko przysporzyć szacunku. A to, że pozwala się uczniom na swobodną wypowiedź, działa na nich wyłącznie kształcąco. 

Wyjście uczniów z ławek szkolnych i zajęcie przez nich miejsc w kręgu może być wspaniałym początkiem nauki, choć nauczyciel równie dobrze może na to spojrzeć jak na początek załamania się dyscypliny w klasie. Jeśli jednak nauczyciel może spojrzeć na tę sytuację po swojemu i tak też ją zinterpretować, nie ma powodu, by odmawiać tego samego uczniom. I być może dzięki wspólnie z nauczycielem podjętemu wyzwaniu: wyjściu z ławek, otrzymają one coś niezwykle cennego – sposobność do wpłynięcia na własną edukację. 


Warto doczytać:

M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, Warszawa 2009.

F. J. Herbart, Pisma pedagogiczne, Wrocław 1967.


Wojciech RutkiewiczWojciech Rutkiewiczukończone studia filozoficzne, bioetyczne, a także kilka lat pracy dydaktycznej z uczniami w różnych szkołach podstawowych w Warszawie wpłynęły na moje zainteresowanie edukacją w Polsce. Regularnie uczestniczę w konferencjach poświęconych edukacji etycznej w szkole, bioetyce oraz zastosowaniu logiki filozoficznej. Obecnie jestem w trakcie pisania rozprawy doktorskiej poświęconej rozumowaniom lekarskim w diagnostyce klinicznej. Pełnię także obowiązki wychowawcy w jednej z warszawskich szkół podstawowych.

Sklep

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy