Artykuł Filozofia języka Gawędy o języku

Wojciech Żełaniec: #1. Dlaczego zdanie nie jest listą nazw

Język to system znaków, zwykło się mówić. Ale jeśli za znaki można uznać poszczególne słowa, to gdzie jest ich system?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 1 (19), s. 30–31. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku  PDF.


Czy system to to samo co słownik? Słownik to przede wszystkim lista, a listę trudno uznać za system, choćby była i bardzo uporządkowana, np. alfabetyczna. A zdanie? Czy jest ono także listą? Ciekawe, że nie brak filozofów (zarówno amatorskich, jak i profesjonalnych), którzy i zdanie uznają – a przynajmniej zmuszeni są uznać – za listę nazw rzeczy. Słowa są wszak nazwami rzeczy, a ustawienie słowa obok słowa daje w efekcie tylko zestawienie nazw, czyli samych rzeczy reprezentowanych przez swoje nazwy. Pogląd ten może się wydawać niewiarygodnie naiwny – wyśmiał go już Jonathan Swift w swoich Podróżach Guliwera.

Filozofowie zdołali go jednak przetworzyć i uszlachetnić, wykorzystując tzw. (ontologiczny) regres Bradleya: jeżeli zdanie „Jan kocha Marię” nie jest listą słów oznaczającą mechaniczne zestawienie trzech „rzeczy” (Jana, kochania i Marii), ale całością bardziej ścisłą, to co (tj. jaka rzecz) łączy te rzeczy i dlaczego nie nazywa jej jakieś nowe słowo? Bez względu na to, czym ta (czwarta) rzecz jest, powstaje pytanie, co właściwie (tj. jaka kolejna rzecz) scala te cztery rzeczy i dlaczego tej piątej rzeczy nie nazywa jakieś piąte z kolei słowo? I tak dalej… Gramatyk wie, że nie każde zdanie jest listą nazw rzeczy (a raczej: żadne nią nie jest). Wie on także, bo to przedmiot jego badań, że zdania i inne całości językowe spaja nie samo mechaniczne zestawienie i nie żadne dodatkowe słowo, ale właśnie gramatyka.

Ale chwileczkę: czy od legendarnych wypowiedzi typu: „ty Jane, ja Tarzan” nie zaczęła się wszelka ludzka mowa? A takie wypowiedzi były właśnie, jak się przynajmniej wydaje, prostymi listami nazw, bo nawet zaimki „ja” czy „ty” są nazwami, jak wiemy z filmu The sound of music, gdzie w słynnej piosence Do-Re-Mi Julie Andrews śpiewa: „Mi – a name I call myself” (uwaga! – przykład wbrew pozorom trochę podchwytliwy – zostanie wyjaśniony w jednym z dalszych odcinków tego cyklu). „Ja Tarzan” to zdanie, ale i lista – lista nazw, a odpowiadające jej zestawienie rzeczy, które te nazwy oznaczają, składa się z Tarzana i Tarzana, czyli samego Tarzana, co bardzo upraszcza sprawę… Ale jest to prostota pozorna, bo ciąg sylab „ja Tarzan”, jaki jest użyty w scenie wzajemnej prezentacji Jane i Tarzana, nie jest po prostu dłuższą nazwą Tarzana, tylko nazwą pewnego stanu rzeczy, polegającego na tym, że ten, kto mówi właśnie „ja Tarzan”, ma na imię Tarzan. W wypowiedzi Tarzana ta nazwa nie była użyta w celu bezinteresownej kontemplacji tego stanu rzeczy jako pewnej – być może czysto myślowej – niezrealizowanej możliwości, ale w celu wyrażenia myśli, że ten stan rzeczy właśnie zachodzi. Tego rodzaju myśli nazywa się czasem asercjami. Asercyjne nazywanie pewnego stanu rzeczy jest najczęściej (s)twierdzeniem, że taki stan rzeczy zachodzi, a wyrażenie, przez wypowiedzenie którego takiego stwierdzenia się dokonuje, nazywa się zwykle nie nazwą, ale zdaniem (twierdzącym).

Zdanie takie jak „ja Tarzan” może więc wyglądać na listę nazw, ale być czymś więcej. Jest ono swego rodzaju nazwą nie szeregu przedmiotów, których nazwami są jego części składowe, ale pewnego ontologicznego kompleksu, zwanego stanem rzeczy. Może on polegać na tym, że to, czego nazwą jest jedna część zdania, odznacza się cechą, której (lub której części) nazwą jest inna jego część. Jest to coś więcej niż para składająca się z rzeczy i cechy, bo dochodzi to „odznaczanie się” drugiej przez pierwszą. Ten trzeci element nie jest w ogóle oznaczony w przypadku zdania wyglądającego na zestawienie nazwy rzeczy i nazwy cechy; to, co sprawia, że takie zdanie nie jest listą nazw, to właśnie samo „nagie” zestawienie składających się na to zdanie elementów. Gramatyka może polegać na braku jakichkolwiek elementów gramatycznych, oprócz może (najczęściej) porządku, w jakim jego części zostały zestawione.

Często jednak gramatyka polega na czym innym. W tym cyklu chcemy przyjrzeć się kilkunastu sposobom, czasem zaskakującym, w jakie ta sama (z punktu widzenia filozofa) myśl może być wyrażana w różnych systemach gramatycznych. Pożytek z tego obiecujemy sobie nie tylko lingwistyczny: spodziewamy się również zaostrzenia epistemologicznej spostrzegawczości co do tożsamości myśli, jaką danymi środkami językowymi chcemy wyrazić.


Wojciech Żełaniec – filozof generalista i filozof społeczny, stypendysta Humboldta (Würzburg 1995–1997), kierownik Zakładu Etyki i Filozofii Społecznej w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego (wnswz.strony.ug.edu.pl). Ostatnia publikacja: Universality of punishment, Antonio Incampo and Wojciech Żełaniec (eds.), Bari 2015 (jako współautor i współredaktor). Hobby: czytanie i recytowanie poezji.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: okalinichenko

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Słowo jest narzędziem komunikacji, a komunikacja pozwala osobom wypowiadającym się przekazać sens podmiotowy wypowiedzi. Wypowiedzi to także zapis słowa. Ale dyscyplina naukowa Semantyka Lingwistyczna zwraca uwagę na to, że wypowiedz podmiotowa może być różnie interpretowana przez przez osoby słuchające i nawet sens podmiotowy wypowiedzi osoby słuchającej może być inaczej zinterpretowany niż myśli podmiotu-osoby wypowiadającej się.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy