Artykuł Filozofia kultury Gawędy o języku

Wojciech Żełaniec: #14. Smutny kamień i „byt, od którego większego nie można pomyśleć”

Głos zabierze teraz profesor Robert Pancar z Wiednia. Prof. Pancar (wyjmuje z kieszeni kamień i pokazuje go publiczności): Ten kamień jest smutny. Na sali zapada zakłopotane milczenie. Prof. Pancar: Spokojnie, to tylko przykład, przykład zdania bezsensownego. Filozofia była dotąd pełna takich zdań; trzeba ją z nich oczyścić. Głos z sali: Przepraszam, panie profesorze, ale gdyby to zdanie było bezsensowne, nikt by go nie rozumiał. Ja jednak myślę, że je rozumiem, i że dzięki temu, że je rozumiem, przypuszczam, że jest ono po prostu fałszywe.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 2 (32), s. 28–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Poprzednie pogadanki miały na celu uświadomienie Czytelnikowi, że nawet czysto pojęciowe przedstawienie sobie tego, co oznacza niezbyt skomplikowana grupa nominalna nie zawsze jest łatwe. Dotyczy to nawet takich grup nominalnych, jakie dają się wyrazić w sposób maksymalnie precyzyjny, tj. za pomocą cyfr i innych znaków matematycznych. Na stronie internetowej https://www.livescience.com/26869-biggest-numbers-in-universe.html słusznie jest napisane: „Liczby wielkie są wszechobecne, od komórek w ciele ludzkim do rozmiarów wszechświata. Ale gdy wyjdą one poza to, czym zajmuje się fizyka, umysł ludzki może się tylko mozolić, chcąc uchwycić budzącą świętą grozę skalę tych liczb. Nawet nieskończoność może się wydawać łatwiejsza do pojęcia – polega ona po prostu przecież na nigdy się niekończącym kroczeniu naprzód”. Największym wyzwaniem jest tzw. liczba Grahama. Jest ona tak wielka, że „sama próba zapamiętania kolejnych cyfr w jej zapisie dziesiętnym zmieniłaby nasz umysł w czarną dziurę.” W przypadku niniejszego gawędziarza, to obawia się on, że nie tylko próba zapamiętania kolejnych cyfr liczby Grahama, ale również poprzedzająca ją próba przedstawienia tej liczby w zapisie dziesiętnym miałaby taki właśnie skutek (jeśli zamiast głowy nie ma on już czarnej dziury) i dlatego tej próby nie podejmie. Liczba Grahama, wprowadzona do obiegu w latach siedem­dziesiątych zeszłego wieku, uchodziła przez pewien czas za największą liczbę kiedykolwiek użytą w dowodzie matematycznym (teraz znane są już dużo większe) i daje się naj­łatwiej przedstawić w postaci takiego
oto ciągu:

G0 = 4, G1 = 3↑↑↑↑3, … Gk = 3(tu Gk‑1 strzałek Knutha, czyli „↑”)3 … G64. Ta ostatnia liczba, G64, to właśnie liczba Grahama. Które z Państwa spróbuje przedstawić w rozwinięciu dziesiętnym np. G10 albo przynajmniej G5? Ale uwaga: na własną odpowiedzialność! Autor nie przyjmuje żadnych skarg, że komuś z głowy zrobiła się czarna dziura!

Jeżeli takie, precyzyjnie wyrażone grupy nominalne sprawiają „niejaką” trudność, gdy przychodzi do przedstawienia sobie tego, co oznaczają, to cóż dopiero powiedzieć o takich jak „byt, od którego większego nie można pomyśleć” czy „przyczyna samego siebie” (causa sui), czy wiele innych, którymi posługiwali się i po części wciąż się posługują się filozofowie. W dziełach niektórych z nich, np. Kanta, Hegla czy Heideggera (nie przez przypadek są to filozofowie piszący w języku niemieckim, o czym jeszcze będzie), ale też i w dziełach przedstawicieli późnostarożytnej szkoły filozoficznej zwanej neoplatońską, np. Plotyna czy Proklosa, jest bardzo dużo takich trudnych grup nominalnych, które mogą zniechęcić czytelnika, również, a może przede wszystkim, jeśli ten czytelnik sam jest filozofem, ale w swojej szkole czy swojej „sekcie” filozoficznej posługuje się jakimś zupełnie innym językiem fachowym. Taki czytelnik-filozof może, czytając podobny tekst, powziąć przekonanie, że w tekście tym „nic nie ma”, że wszystkie te trudne wyrażenia niczego nie oznaczają, będąc tylko osobliwym parawanem osłaniającym pustkę myślową autora połączoną z jego zupełnie nieuzasadnioną chęcią imponowania czytelnikowi swoimi rzekomymi „mądrościami”. W najlepszym zaś razie filozof-czytelnik oskarży filozofa-autora o „bełkot”, czyli takie mówienie, w którym „coś” może i jest, „czegoś” się i można doszukać, przy maksimum dobrej woli, ale wyrażone jest to „coś” w sposób tak nieskładny, ciemny i zamazany, że zrozumieć się tego nie da. Były i są całe szkoły filozoficzne w znacznej mierze poświęcające się takiemu denuncjowaniu rzekomego czy rzeczywistego „bełkotu”, kolportowanego przez inne, niekoniecznie z nimi zaprzyjaźnione szkoły filozoficzne. Wyniki takich denuncjacji były rozmaite, czasami bardziej, czasami mniej przekonujące, i bywało, że jedni denuncjatorzy byli oskarżani przez innych denuncjatorów o bełkot.

Taki natomiast czytelnik tekstów filozoficznych, który nie jest „fachowy” i nie jest jeszcze „zepsuty” taką czy inną terminologią, metaforyką, stylistyką itp., reaguje na tekst filozoficzny zwykle z większą pokorą, czasami nawet przesadną: takie teksty budzą w nim „świętą grozę” (po angielsku: awe), jak to określili autorzy powyższego cytatu.


Wojciech Żełaniec – filozof generalista i filozof społeczny, stypendysta Humboldta (Würzburg 1995–1997), kierownik Zakładu Etyki i Filozofii Społecznej w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego (wnswz.strony.ug.edu.pl). Redaktor numeru specjalnego włoskiego czasopisma „Argumenta”, poświęconego tłu reguł konstytutywnych (https://www.argumenta.org/issue/issue‑7/). Hobby: czytanie i recytowanie poezji.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Paulina Belcarz

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy