Felieton Niepotrzebne skreślić

Błażej Gębura: Tyrania notatników

blazej 07 felieton
Uprzedzeń wobec pisania jest z pewnością więcej niż chybionych zarzutów wobec platonizmu, a trzeba przyznać, że to spore osiągnięcie. Zawsze trzeba się z niego tłumaczyć, a przecież właściwie jest ono niczym więcej, jak po prostu ciągłym podejmowaniem decyzji, nawet jeśli tylko na papierze.

Charakterystyczne wydaje się natomiast to, że właściwie w każdym, kto nie może się od niego uwolnić, budzi głęboki lęk. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, jeśli pamięta się o diagnozie, którą Graham Greene sformułował w Ministerstwie strachu. Jeśli ją odrobinę strawestować, to będzie brzmiała tak: „Kto kocha (pisać), ten się boi”. Ów lęk może przybierać naprawdę bardzo dziwaczne formy. Ktoś może na przykład pomyśleć, że wymóg postawiony przez Hemingwaya („napisać jedno prawdziwe zdanie”) jest stanowczo zbyt wygórowany. Można również uznać, że pisanie jest czynnością jałową, bo świat reaguje na nie w bardzo ograniczony sposób. Sposób na tego typu wątpliwości jest tylko jeden. Pisania nie należy przeceniać, a w żadnym razie lekceważyć.

Muszę się przyznać, że dla swojego własnego dobra nałożyłem na siebie w tej kwestii bardzo precyzyjnie określone embargo. Po pierwsze, w Londynie nauczyłem trzymać się z dala od antykwariatów (zwłaszcza tych z Covent Garden, gdzie przez przypadek znalazłem eleganckie wydanie najważniejszych pism Berkeleya w cenie niecałych dwóch funtów), w myśl zasady: „jeśli czytasz, to nie piszesz”. Po drugie, konsekwentnie unikam miejsc, które „oferują szeroki wybór” przyborów do pisania, zeszytów i notatników. Te ostatnie zawsze kuszą mnie swoimi białymi niezapisanymi stronami, ale w chwili, gdy już zamierzam kupić kilka sztuk, ratuje mnie zdrowy rozsądek i szybko odkładam je na miejsce. Uświadamiam sobie wtedy, że przecież zawsze mam przy sobie coś do pisania i kolejny nośnik tekstu naprawdę nie jest mi potrzebny. Jest to tylko i wyłącznie tyrania notatników, a prawda jest taka, że najważniejsze rzeczy pisze się na wyniesionych z kawiarni serwetkach, strzępkach papieru, cudzych wizytówkach i biletach kolejowych.

Nigdy nie zapomnę dość kuriozalnego wykładu, jaki miałem okazję usłyszeć na pewnej polskiej konferencji filozoficznej, która odbywa się co roku w innym mieście. Podczas jednego z plenarnych wystąpień prelegent z dużą pewnością siebie wygłosił osobliwą tezę: zasada niesprzeczności obowiązuje od momentu, gdy wynaleziono pismo (sic!). Jak byłoby możliwe istnienie kwadratowych kół i jakichkolwiek przedmiotów, które posiadają wykluczające się własności, tego już niestety nie wyjaśnił. Pamiętam jednak, że choć za oknem dawało o sobie znać w pełni rozwinięte lato, widać było fontannę i kipiący zielenią rozległy park, to ogarnął mnie wtedy trudny do opisania lęk.

Spojrzałem na mojego kolegę i zrozumiałem, że on, specjalista od późnej filozofii Leibniza, również poczuł się nieswojo. Żaden z nas nie wiedział, „kto, w co tu gra”. Przez chwilę chyba liczyliśmy na to, że okaże się, iż był to tylko specyficzny performance lub coś w tym guście. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Z pierwszych rzędów huknęły gromkie brawa, a prelegent tryumfalnie przechadzał się po sali. Gdybym nie znał jego afiliacji, to zadałbym mu najważniejsze pytanie kina gangsterskiego: „Mów, kto cię przysłał!”.


Błażej Gębura – Doktor filozofii. Zajmuje się filozofią religii i metafilozofią. W wolnych chwilach rąbie drewno i nałogowo czyta powieści szpiegowskie. Hobby: pisanie i kolekcjonowanie płyt jazzowych.

Kolejny felieton z cyklu „Niepotrzebne skreślić” ukaże się za dwa tygodnie.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Prawda jest taka, że najważniejsze rzeczy pisze się na wyniesionych z kawiarni serwetkach, strzępkach papieru, cudzych wizytówkach i biletach kolejowych” — w punkt! Podpisuję się pod tym!

  • Proszę pod żadnym pozorem nie odwiedzać Japonii, ona słynie ze swych sklepów z materiałami piśmienniczymi/papierniczymi (stationery). Ja także lubię pisać, lecz chyba bardziej sprawia mi przyjemność ten przyziemny, fizyczny charakter tej czynności. Z resztą piszę raczej to co chcę utrwalić ‚- ważne dla mnie zdania, wyrazy, wykresy, a może raczej grafy. Pisanie ma w sobie coś z takiego ciągnięcia za język, niby wiesz o co chodzi, ale żeby to napisać to już trzeba się zastanowić, przemyśleć. Jeśli zdaję mi się, że coś rozumiem, to staram się to zapisać w miarę składnie i jeśli ma to jakiś ład, to dopiero wtedy wiem, że faktycznie coś wiem.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy