Felieton Myślowe niesubordynacje

Małgorzata Szostak: Umieranie czas zacząć

Małgosia felieton
W zeszłym tygodniu skończyłam odnawiać i urządzać pokój dla dzieci. Rodzina wyjechała na weekend, zaprosiłam przyjaciółki, z którymi szlifowałam meble, obklejałam papierową taśmą ściany, a potem malowałam je gruntem. Przez resztę tygodnia trzymałam pędzel lub wałek w dłoni. W końcu z ciasnego, zagraconego pokoju w kolorze jasnej zgnilizny powstał pokój przestrzenny, wrzosowy, z białymi meblami i orzechowym łóżkiem. Mogła powstać z tego fotorelacja „przed – po”. W takim zestawieniu umyka jednak coś bardzo istotnego – proces. Coś odchodzi, robiąc miejsce na przyjście czegoś nowego. Proces zaczyna się od umierania. A mamy teraz jesień.

Obserwacja:

W „przed – po” streszcza się kilka istotnych aspektów współczesnej kultury zachodniej – sukces i nastawienie na jego błyskawiczność. Praca, działanie, trud drogi, czyli nieodłączni towarzysze dążenia do celu, w takim ujęciu są przemilczane. W samym sformułowaniu „przed – po” mamy tylko trzy elementy: dwa przyimki i myślnik, który je oddziela i wskazuje na ich wzajemną relację. Te dwa słowa umieszczają nas w przestrzeni czasu, jakiegoś „wcześniej” i jakiegoś „potem”, ale czasu rozumianego statycznie, jako dwóch punktów na linii czasu: początku i końca. Reszta – nieważne. Myślnik służy niemal jako strzałka od „przed” do „po”. Ale co się za tą strzałką kryje?

– A cóż miałoby się kryć? Strzałka to strzałka.

– Tak, jeśli patrzeć tylko na jej funkcję, ale gdyby ją z tej funkcji ogołocić – jak krzesło w sztuce konceptualnej? Co wtedy pozostanie?

W „przed – po” myślnik to przejście, ledwie sygnalizowane, ale obecne. To pauza, przerwa – możemy sobie tu wypić kawę, by umilić sobie czas oczekiwania na ostateczny efekt. To, co pomiędzy początkiem a końcem, mieści się w jednej małej kresce. Jest domyślne. A to, co domyślne, panuje w obszarze wyobraźni. I teraz włącza się nam myślenie magiczne. Efekt zapiera dech w piersiach. W „przed – po” widzimy go natychmiast, widzimy nagłą przemianę, odnowienie – jak po przyjściu wróżki, która usmolonego Kopciuszka zamienia w księżniczkę, a dynię w złoconą karocę. Stół obdrapany i bez nogi w stół błyszczący nowością i fantazyjny, twarz nudną i nieatrakcyjną w twarz jaśniejącą i powabną, mieszkanie brudne  w mieszkanie czyste, kilka europalet w kanapę. Jak to kusi, jak uwodzi („jednak jest to możliwe!”)…

Kontra:

…A potem powoduje masowe depresje, bo rzeczywistość szybko sprowadza nas na ziemię. Wizja „przed – po” jest mocno zafałszowana, bo pauzą przemilcza często długotrwałe dochodzenie z punktu A do punktu B, który „punktem B” zostaje okrzyknięty dopiero na finiszu, bo cel założony zwykle niewiele ma wspólnego z celem osiągniętym. W odnawianym pokoju regał na książki wcale nie miał być biały, ale wyszło inaczej – i dobrze. Działać, rzucić się w proces, być w nim, chlupać się w nim, pobrudzić się, potrudzić, zbić sobie kolano, wybić zęba nawet – to jest esencja życia – zmiana. Nie chcę dawać się zwodzić, to myślnik jest kluczowy, nie zdjęcia, nie „przed” i nie „po”, ale ta kreska, to „pomiędzy”.

Wszak w opowieściach nie jest ważny koniec historii, ale to, jak do tego końca doszło.

A tak po mojemu:

Jest jesień, początek października, liście więdną, zmieniają kolory i w końcu opadają. Niech opadają, niech pnie staną gołe, uzbrojone już tylko w twardą korę i drapieżnie wystawione gałęzie. Niech umiera to, co umrzeć musi. Jesień to czas umierania. Jak pisze Clarissa Pincola Estés w Biegnącej z wilkami, trzeba najpierw pogodzić się ze śmiercią tego, co umrzeć musi, by narodziło się coś nowego. Ja sama w sobie przeżywam jesień czy „jestem jesienią…/ Widzę, że przemijam”, jak ujmuje to Pawilkowska-Jasnorzewska. Moje zwiędłe liście opadają. Przynosi to ulgę, ale pojawia się i pustka, i ból, i żałoba, bo tracę, bo opadają części mnie. Ale chcę być już tylko pniem. Jest jesień – niech odchodzi, co ma odejść. Tak zasnę zimą, by obudzić się na wiosnę, z zielonymi pąkami na gałęziach. Hopefully.

Czas jednak wciąż jest kolisty tylko w sferze mitu. W „przed – po” mamy wyraźny początek i koniec, w potocznej wyobraźni nic się nie zmieniło – poruszamy się od chwili naszych narodzin po linii aż do śmierci, za którą już nie ma nic (przynajmniej nie na tym świecie). Co by się stało jednak, gdyby te wizje połączyć? Gdybyśmy linię naszego życia postrzegali jako drut sprężyny ułożonej w linii poziomej? Drut wykonuje ruch kolisty, ale ostatecznie posuwamy się do przodu, jak na linii. Weszlibyśmy tym samym w porządek ciągłego umierania i rodzenia się na nowo, a dzięki temu procesowi następowałby nasz rozwój, zmienialibyśmy się, szli wciąż do przodu. Drzewa co roku obradzają w liście, kwiaty, owoce, które w końcu dojrzewają i opadają, pozostawiając je nagimi, wtedy drzewa śpią i znów się budzą, i obradzają w liście, i tak w kółko – a tymczasem… ilość słoi w pniu przybywa. Chcę więc ciągle umierać i ciągle się rodzić. Niech dzieje się życie.

Z tej okazji znalazłam wiersz, w którym pięknie odbija się ten stan jesienny. Wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny. Przeczytajcie. I wy też pozwólcie odejść swym barwnym liściom.

 

O jesieni, jesieni

 

Niech się wszystko odnowi, odmieni…

O jesieni, jesieni, jesieni…

Niech się nocą do głębi przeźrocza

nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,

niech się spełni, co się nie odstanie,

choćby krzywda, choćby ból bez miary,

niesłychane dla serca ofiary,

gniew czy miłość, życie czy skonanie,

niech się tylko coś prędko odmieni.

O jesieni!… jesieni!… jesieni!

 

Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą

znowu serce gorzało i biło,

żeby życie uniosło mnie całą

i jak trzcinę w objęciu łamało!

Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę

już się tyle rozprysło wędzideł…

Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł

i tak dłużej nie mogę, nie mogę!

Niech się wszystko odnowi, odmieni!…

O jesieni!… jesieni!… jesieni.


Małgorzata Szostak – obecnie piszę, pracuję w redakcji „Filozofuj!”, mam Łukasza, dzieci, lubię chodzić na spacery z pieskami, ale bez smyczy. Mam też przeszłość na uniwersytecie: byłam doktorantką na polonistyce w Gdańsku, ale to rzuciłam; specjalizowałam się w metodologii badań językoznawczych, wcześniej ukończyłam specjalizację z filmoznawstwa i teatrologii oraz krytyki artystycznej; jestem też absolwentką filozofii na UG. A w przyszłości chcę zostać wiedźmą.

Kolejny felieton z cyklu „Myślowe niesubordynacje” ukaże się za dwa tygodnie.

 

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy