Artykuł

Jacek Jarocki: Argumenty sceptyckie w filmie

Kino traktujemy na ogół jako niezobowiązującą rozrywkę. Niekiedy jednak opowiedziane w filmach historie skrywają ściśle filozoficzne pytania. Tak jest w przypadku rozważanych niżej produkcji, które sugerują, że świat jest zupełnie inny, niż nam się wydaje.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 5, s. 44–47. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Sądzimy, iż nasza rzeczywistość jest nam dobrze znana. Jesteśmy gotowi bronić twierdzenia, że większość sądów, które wypowiadamy, jest prawdziwa. Niebo w dzień jest niebieskie, mieszkam w domu, mam ciało, bitwa pod Grunwaldem rozegrała się w roku 1410 – oto przykłady zdań, w których prawdziwość nikt z nas nie wątpi. Jak to jednak zwykle bywa, inaczej jest z filozofami. Niektórzy z nich, nazywani sceptykami, uważają, że nie mamy podstaw, aby akceptować którekolwiek z tych i podobnych twierdzeń. Sceptyk twierdzi, że każdy sąd – nawet tak oczywisty jak ten, że istnieje świat – można zakwestionować. Takie postawienie sprawy budzi w nas naturalny sprzeciw: jak to możliwe, że ktoś broni tak absurdalnego twierdzenia?!

Aby to zrozumieć, postawmy najpierw pewien stary filozoficzny problem, jasno wyrażony przez Kartezjusza. Zacznijmy od tezy, którą najczęściej uważa się za niepowątpiewalną: każdy z nas jest subiektywnym Ja – umysłem czy punktem widzenia, z perspektywy którego uchwytywana jest rzeczywistość. Moje Ja wpatruje się w biały ekran monitora i pisze te słowa, zaś inne Ja (czyli Ty) właśnie te słowa czyta. Połączenie Ja ze światem wydaje się bardzo ścisłe, zaś najlepiej ujawnia się w tym, iż w świecie działa jakieś ciało, które nazywam moim, tzn. które podporządkowane jest Ja. Oto właśnie w moim umyśle pojawia się myśl, która sprawia, że moje dłonie poruszają się po klawiaturze. Jeżeli pomylę litery, mój umysł odbierze bodziec wzrokowy ze świata, a następnie każe dłoniom poruszyć się tak, by poprawić tekst. Jak wskazuje ten banalny przykład, Ja (umysł) i świat pozostają w ścisłym związku.

Lecz jeżeli bezpośrednio znamy tylko to, co subiektywne, to założenie, że obiektywne przedmioty wokół nas istnieją, staje się możliwe do podważenia. Dlaczego? Na ogół sądzimy, że choć mój umysł i świat zewnętrzny istnieją odrębnie, zaś czasem ich stany się nie zgadzają (jak w przypadku kogoś, kto pod wpływem środków halucynogennych widzi rzeczy, których nie ma), to most pomiędzy obiema sferami jest solidny i nienaruszony. Sceptyk twierdzi, że jest inaczej, zaś jego pogląd – że most prowadzący do zewnętrznego świata jest dziurawy, a być może wcale go nie ma – to motyw często wykorzystywany w filmach. Jak zobaczymy, dreszcz niepokoju powinien nam przebiec po plecach nie tylko w kinie; intuicje zawarte w poniższych przykładach równie mocno uderzają w nasze potoczne rozumienie świata.

Sny i koszmary

Film Incepcja opowiada o grupie ludzi, którzy za pomocą specjalnej maszyny potrafią indukować sny. Senne marzenia mogą być wielopoziomowe, a przy tym tak wiarygodne, że nie da się ich odróżnić od rzeczywistości. Sam film sugeruje, że bohaterowie ostatecznie tracą rozeznanie, czy świat, w którym się znaleźli, jest prawdziwy, czy jest to może kolejny sen. Innymi słowy, nie mają oni kryterium odróżnienia jawy od snu.

Ta osobliwa na pierwszy rzut oka historia wywodzi się z ważnego filozoficznego pytania: skąd mogę wiedzieć, czy aktualnie nie śnię. Przecież jeżeli znajdowałbym się w bardzo długim, realistycznym śnie, nie mógłbym go odróżnić od rzeczywistości. A jeżeli nie mam kryterium odróżniania jawy od snu, to nie mogę wiedzieć, czy właśnie nie śnię! Oto pierwszy powód, by stwierdzić, że most, który ma prowadzić do świata rzeczywistego, prowadzi mnie tak naprawdę do tego, co wytworzył sobie mój umysł. Jeżeli istotnie byłoby tak, to wiele twierdzeń, takich jak to, że znajduję się teraz w danym miejscu albo wykonuję daną czynność, byłoby fałszywych.

Zapewne dla wielu czytelników argument ten nie będzie przekonujący. Sny nie są tak logiczne i uporządkowane jak rzeczywistość, a poza tym składają się z tego, co widzieliśmy na jawie. Wzmocnijmy jednak tę linię argumentacji poprzez odwołanie się do innego filmu. W mrocznym thrillerze Martina Scorsese, Wyspa tajemnic, główny bohater jest przekonany, że pracuje jako policjant, który próbuje rozwikłać sprawę zbrodni na zamienionej w szpital psychiatryczny wyspie. W rzeczywistości jest on pacjentem owej placówki, na którym testuje się nowy rodzaj terapii, polegający na tym, iż chory wciela się w funkcję, którą – jak mu się wydaje – pełni. Ponieważ bohater Wyspy tajemnic jest przekonany, iż jest stróżem prawa, podczas gdy jest pacjentem, ulega on czemuś na kształt sennej iluzji.

Przypadek ten wydaje się znacznie bardziej sugestywny. Mogę być pewny, że jestem filozofem, który pisze artykuły i wykłada, podczas gdy tak naprawdę wszyscy dookoła mnie traktują to, co robię, jako osobliwą terapię. Jeżeli nikt nie współczuje mi na tyle, by wyznać mi prawdę, a wręcz utwierdza się mnie w przekonaniu, że jestem tym, kim mi się wydaje (na przykład akceptując napisany przeze mnie artykuł do druku czy pozwalając prowadzić wykłady), nie mam żadnego sposobu, by odkryć, że wszystko to jest jedynie staranną mistyfikacją. A zatem, choć jestem przekonany, iż poznaję zewnętrzny świat, w poznaniu dana jest mi jedynie jego mocno wypaczona wersja, w której większość przekonań na temat tego, kim jestem i co się dzieje dookoła mnie, okazuje się fałszywa.

Zniewolone ciało, zniewolony mózg

Wspomniana wyżej Wyspa tajemnic przypomina pod pewnymi względami inny znany film, Truman Show. Tytułowy bohater nie wie, że całe życie spędza na wielkim planie filmowym, zaś reality show przedstawiające jego losy to międzynarodowy hit. Rodzina i przyjaciele Trumana to aktorzy, a poszczególne wydarzenia z jego życia pisane są nie przez los, lecz przez starannie odgrywany scenariusz. Dzięki temu Truman nie zdaje sobie sprawy, że większość wiedzy, którą dysponuje – na temat bliskich, swego miasta, losu – jest fałszywa. Choć film milczy na temat tego, czy wiedza Trumana o historii lub biologii jest prawdziwa, z łatwością możemy wyobrazić sobie sytuację, w której tytułowego bohatera od samego początku karmi się informacjami całkowicie fałszywymi. W takim wypadku nie miałby on praktycznie żadnej wiedzy o rzeczywistości.

Ten argument wydaje się jeszcze trudniejszy do oddalenia. Nie dysponujemy żadnym dowodem na to, że nie żyjemy w reality show. Ktoś, kto nie wierzy w ten scenariusz, mógłby odpowiedzieć, że ukrycie kamer i okablowania oraz nakłonienie wszystkich, by nas ustawicznie oszukiwali, jest prawie niemożliwe. Jednak stwierdzenie, że sytuacja taka jest prawie niemożliwa, bierze się stąd, że według naszej koncepcji świata fakt ten wydaje się nieprawdopodobny. Naszą koncepcję świata nabyliśmy jednak z zewnętrznej rzeczywistości – a ta mogła zostać sztucznie wykreowana, na przykład tak, byśmy myśleli, że jest prawie niemożliwe, iż występujemy w reality show. Ponownie zatem tracimy grunt pod nogami.

Jednakże skrajny przykład świata od początku do końca wykreowanego sztucznie – i to we wnętrzu naszej głowy! – przedstawia film Matrix. Główny bohater, Neo, dowiaduje się, że świat jest jedynie zaawansowaną iluzją, dostarczaną wprost do naszego mózgu przez kontrolujące ludzi maszyny. Miasto, w którym żył Neo, przedmioty, które go otaczały, ludzie, z którymi rozmawiał – nic z tego nie było prawdziwe. Czy jednak taki scenariusz w ogóle można uznać za możliwy?

Cóż, wydaje się, że tak. Naukowcy twierdzą dziś, że każde doznawane przez nas wrażenie ma swój odpowiednik w mózgu. Jeżeli na przykład wąchałbyś teraz różę, jej zapach byłby niczym więcej jak konfiguracją zapalających się pod czaszką neuronów. Gdyby te same neurony aktywowano sztucznie, na przykład za pomocą impulsu elektrycznego, poczułbyś dokładnie taki sam zapach, nawet gdyby w promieniu tysięcy kilometrów nie było żadnej róży. Skoro zatem możemy indukować wrażenia jednego zmysłu, moglibyśmy – poprzez aktywowanie odpowiednich obszarów w mózgu – indukować wrażenia wszystkich zmysłów jednocześnie, wytwarzając kompletną iluzję świata. Prawdopodobnie proces taki byłby bardzo pracochłonny, dlatego konieczne mogłoby się okazać wykorzystanie komputera, by odpowiednio sterował impulsami elektrycznymi i synchronizował nasze doznania. W takim scenariuszu cała otaczająca nas rzeczywistość byłaby czystą symulacją. Nic, co wydawałoby nam się prawdziwe, takie by nie było. Mógłbyś nie mieć ciała (byłbyś wyłącznie mózgiem karmionym impulsami elektrycznymi), przebywać w całkowicie innym miejscu, niż ci się zdaje (np. w laboratorium, a nie w domu), zaś nikt z twoich znajomych i bliskich nigdy by nie istniał. Myśl ta, choć szalona, nie może zostać racjonalnie odrzucona.

W pułapce własnego umysłu

Siła sceptycyzmu bierze się stąd, że w sposób pewny znamy jedynie wnętrze naszego umysłu. Wiedza ta nie pozwala nam jednak orzec, w jakiej relacji jego treści (dźwięki, kształty, zapachy) pozostają do zewnętrznego świata. Niewiedza ta prowadzi do powracającej myśli, że nie sposób wykluczyć, iż świata zewnętrznego nie ma albo że nawet jeśli istnieje, to nie wiemy nic o tym, jaki on jest. Nic dziwnego, że na tej niepokojącej idei świata jako halucynacji wyrosło wiele filmowych fabuł. Nawet jeżeli są one bardziej sugestywne niż filozoficzne dowody, to te ostatnie jasno pokazują, że podniesionego w tym artykule problemu sceptycyzmu nie sposób zignorować.


Jacek Jarocki – doktorant w Katedrze Historii Filozofii Nowożytnej i Współczesnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zainteresowania naukowe: filozofia umysłu, historia filozofii analitycznej, filozofia nauki. Poza nauką interesuje się muzyką (prowadzi blog z recenzjami oraz grywa w zespole), współczesną literaturą francuską oraz niskobudżetowymi filmami o zombi.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 PolskaW pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści.


Przykładowe pytania do dyskusji:
1. Czy rację ma sceptyk, który głosi, że nie ma wiedzy pewnej?
2. Skąd wiemy, że nie żyjemy w matriksie?

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy