Artykuł Eksperymenty myślowe Filozofia umysłu

Artur Szutta: Gdzie jest umysł?

Umysł (w szczególności świadomość stanowiąca jego część) jest bardzo tajemniczy. Jego naturę trudno zrozumieć przez odwołanie się do zdarzeń fizycznych, takich jak reakcje biochemiczne w centralnym układzie nerwowym. Właściwie nawet nie mamy pewności, czy wiemy, gdzie jest umysł.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 4, s. 27–28. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać tutaj.


Każdy z nas wie, że ma umysł. Wiemy to na podstawie wewnętrznego (subiektywnego) doświadczenia. Jest to dość specyficzne doświadczenie, intymne, dostępne tylko nam. Treści naszej świadomości, nasze myśli, uczucia, jakości, dzięki którym posiadamy złożony obraz świata (jakości kolorów, dźwięków, dotyku itd.), są bezpośrednio obserwowalne tylko przez nas (właścicieli naszych umysłów). Problem zaczyna się, gdy chcemy poznać czyjś umysł z perspektywy zewnętrznej przez obserwację świata fizycznego, w którym przecież my, w tym nasze umysły, zdajemy się osadzeni. W zrozumieniu tajemniczości tego problemu pomagają liczne eksperymenty myślowe.

Jak to jest być nietoperzem?

Jednym z pierwszych eksperymentów poświęconych tajemniczej naturze umysłu (dokładniej świadomości) był eksperyment autorstwa Thomasa Nagela. Przedstawię go w nieco uproszczonej i zmodyfikowanej formie. Nagel zakłada, że istnieje coś takiego, jak subiektywne (od wewnątrz) doświadczenie bycia nietoperzem, specyficzne „jak to jest być nietoperzem”. Owo „jak to jest” obejmuje sposób, w jaki nietoperze są świadome otaczającego je świata, drzew, budynków, poruszających się wokół nich zwierząt, np. owadów, na które nietoperze polują. Teraz załóżmy, pisze autor, że dysponujemy możliwościami obserwacji wszystkich zdarzeń w organizmie nietoperzy (szczególnie w ich mózgu). Jak sądzicie, czy na podstawie tej wiedzy moglibyśmy zbudować urządzenie do podglądania świadomości nietoperzy? Czy bylibyśmy w stanie, podłączywszy się do tego urządzenia, widzieć świat, jakbyśmy byli nietoperzami? Autor twierdzi, że jest to niemożliwe, ponieważ cała nasza wiedza dotycząca zdarzeń w mózgu (i całej reszcie ciała) nietoperza nie obejmuje tego „jak to jest być nietoperzem” z perspektywy nietoperza.

Naukowcy kultury cargo i radio

Załóżmy, że umysł (przynajmniej świadomość) jest nieobserwowalny. Jeśli ktoś wahałby się, czy należy przyjąć to założenie, zachęcam do zapoznania się z innymi eksperymentami myślowymi, np. eksperymentem pt. „Marysia naukowiec” (autorstwa Franka Jacksona), argumentem z możliwości istnienia zombie (Thomasa Nagela) czy argumentem z chińskiego pokoju (Johna Searle’a). Niemniej, nawet przyjąwszy to założenie, ktoś mógłby argumentować, że wiedza, jaką posiadamy, pozwala nam przynajmniej twierdzić, że nasze umysły znajdują się w naszych mózgach, że przynajmniej to wiemy na pewno. Nawet jeśli mamy kłopoty z podglądaniem umysłów. Czy możemy mieć przynajmniej tę pewność?

Aby to sprawdzić, proponuję eksperyment, który możemy nazwać „Naukowcy kultury cargo i radio”. Niestety nie mogę podać jego źródła (pomimo wysiłków jego zidentyfikowania i konsultacji z wieloma kolegami i koleżankami filozofami), wydaje mi się, że gdzieś o nim czytałem – ale może to mi się tylko przyśniło. Jeśli ktoś z czytelników zna źródło tego eksperymentu, proszę o kontakt z redakcją.

Wyobraźmy sobie, że w jakimś alternatywnym świecie, ale bardzo podobnym do naszego, miała miejsce wojna jak ta między USA i Japonią na Pacyfiku. Armia jednej ze stron zrzucała z samolotów na wysepki znajdujące się na Wielkim Oceanie ładunki potrzebne zagubionym (prawdopodobnie) tam żołnierzom. Załóżmy też, że jeden z takich ładunków, zawierający radio, został zrzucony na wyspę, na której o żadnej wojnie ani o żołnierzach, co więcej – o jakiejkolwiek cywilizacji mieszkającej poza tą wyspą – nie słyszano. Wyspa ta natomiast jest zamieszkiwana przez cywilizację ludzi ciekawych świata, o naukowym nastawieniu, uznających racjonalne metody, w tym zasadę tzw. brzytwy Ockhama, zgodnie z którą w wyjaśnieniach danego zjawiska nie należy postulować żadnych bytów, do których odwoływanie się nie jest konieczne.

Pewnego dnia grupka mieszkańców wyspy znajduje wspomniane wyżej radio. Nie wiedząc, co to jest, kierowani „naukową” ciekawością, zaczynają przeprowadzać obserwacje i eksperymenty celem rozszyfrowania istoty znalezionego przedmiotu. Dzięki metodycznym manipulacjom udaje im się włączyć radio, w którym właśnie nadawano instrukcje dla żołnierzy. Z perspektywy miejscowych „radio” zachowuje się jak żywa, obdarzona umysłem istota, która „mówi”. Postanawiają więc wyjaśnić, co sprawia, że to coś ma umysł.

W wyniku dalszych badań udało się im radio rozkręcić i odkryć, że w środku znajdują się kolorowe kabelki, obwody, źródło energii w postaci baterii, że zamykanie jednego z obwodów „ożywia” tę dziwną (może boską) istotę, zaś rozłączanie ją „usypia”. Po tych wnikliwych badaniach postanawiają wyjaśnić, czy ta dziwna istota ma umysł, a jeśli ma, to dzięki czemu. Proponowane są różne teorie. Jedna z nich, sformułowana przez tzw. eliminatywistów, głosi, że tu nie ma żadnego umysłu, że jest to jedynie skrzynka wytwarzająca harmonijne, mechanicznie zdeterminowane dźwięki, tak jak czyni to katarynka. Inni, tzw. nieredukcyjni naturaliści, twierdzili, że to coś ma umysł, który powstaje dzięki tym skomplikowanym kabelkom, które dzięki swojej złożonej aktywności generują być może nawet świadomość tego boskiego urządzenia.

Dyskusja między eliminatywistami i nieredukcyjnymi naturalistami osiągała już poziom gorącej debaty, gdy nagle odezwał się tubylec, powiedzmy dualista, który zaproponował takie oto wyjaśnienie. A może, powiedział, to coś jest tylko odbiornikiem słów, które wysyła ktoś inny mieszkający za Wielką Wodą, może za pomocą niesłyszalnych dla naszych uszu fal, które mogą pokonywać setki mil, a które to urządzenie słyszy za pomocą tego oto wyciągniętego ucha (tu wskazał na antenę, która rzeczywiście kształtem przypominała ucho, a może talerz satelitarny). Koncepcja ta została jednak natychmiast wyśmiana zarówno przez eliminatywistów, jak i nieredukcyjnych materialistów, którzy pukając się w czoło, przypomnieli dualiście o zasadzie Ockhama.
Czy w świetle całej naszej wiedzy możemy zagwarantować, że w naszych próbach wyjaśnienia umysłu nie znajdujemy się w sytuacji analogicznej do owych mieszkańców wyspy?


Artur Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w filozofii społecznej, etyce i metaetyce. Jego pasje to przyrządzanie smacznych potraw, nauka języków obcych (obecnie węgierskiego), chodzenie po górach i gra w piłkę nożną.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 PolskaW pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści.


Zachęcamy do dyskusji pod tekstem lub na naszym fanpage’u.

Przykładowe pytania do dyskusji:
1. Skąd wiemy, że otaczający nas ludzie nie są zombi?
2. Na postawie czego przypisujemy innym osobom stany umysłowe, np. uczucia, odczucia bólu, doznania kolorów, przekonania, pragnienia?

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy