Artykuł Filozofia języka

Jacek Wojtysiak: Słowo „być” – zwornik czy relikt języka?

Jest bardzo krótkie i bardzo często używane. Pełni w naszej mowie rozmaite funkcje. Trudno znaleźć zdanie, w którym nie występuje lub którego nie dałoby się wyrazić za jego pomocą. Od jego nieregularnej koniugacji zaczynają się lekcje gramatyki większości języków indoeuropejskich. Dla jednych jest ich zwornikiem, dla innych – reliktem, którego można by się pozbyć.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 5 (23), s. 22–23. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Co to za słowo? Słowo być – po grecku εἶναι (einai), po łacinie esse, po francusku être, po rosyjsku byt’, po niemiecku sein, po angielsku to be itd. Słowo to we wspomnianych językach „zachowuje się” podobnie. Analiza jego zachowania spędza sen z powiek językoznawcom, logikom i filozofom. Mnie także…

Odrzucony łącznik

Niemal wszyscy się dziś zgadzają, że podstawową funkcją czasownika być jest funkcja łącznikowa: czasownik ten spaja podmiot z orzecznikiem, wskazując, że coś (w jakiś sposób) jest tym czy tamtym, takie albo inne, że robi to lub owo. Autorzy XVII-wiecznej gramatyki z Port-Royal twierdzili nawet, że być to jedyny prawdziwy czasownik. Inne czasowniki powstały bowiem w wyniku naszej naturalnej skłonności do skracania wypowiedzi. Zamiast powiedzieć „Piotr jest żyjący”, ludzie woleli mówić „Piotr żyje”. W tym przypadku „jest” znikło, a jego funkcję przejęło „żyje”. W ten sposób „żyje” stało się zarazem orzecznikiem i łącznikiem lub przekształciło się z orzecznika w orzeczenie nieimienne.

O tendencji do skracania mowy świadczą dzieje logiki – nauki, która rekonstruuje idealny język. W sylogistyce, czyli w podstawowym rachunku logicznym, który panował niemal do końca XIX wieku, występowały symbole (litery: a, i, e, o) wprost odpowiadające różnym wariantom łącznikowej funkcji być: pierwsze dwa mówiły, że coś (w pewnej ilości: każde lub niektóre) jest jakieś, a drugie dwa, że takie nie jest. Natomiast w rachunku predykatów, który współcześnie zastąpił sylogistykę, zabrakło miejsca dla symbolu bezpośrednio reprezentującego być. Rachunek ten jest zbudowany na bazie języka podmiotowo-orzeczeniowego – języka, w którym łącznik jest zbędny lub ukryty.

Przeciążone słowo

Czy świadczy to o tym, że słowo być jest w języku niepotrzebne? Nie, i to z kilku powodów. Zwróćmy uwagę, że formuły rachunku predykatów – choć nie ma w nich odrębnego symbolu dla być – nieraz odczytujemy za pomocą tego wyrazu. Co więcej, wiele symboli współczesnej logiki nie da się bez niego zrozumieć. Symbole identyczności, asercji, kwantyfikacji, modalności, przynależności do zbioru itp. są po prostu idealizacjami głównych funkcji czasownika być, jakie pełni ono w wielu językach naturalnych. Według współtwórcy logiki współczesnej, Bertranda Russella, logika jest m.in. po to, by naprawić skandaliczny błąd ludzkości, która to jedno słowo obciążyła nadmierną liczbą ról i użyć. Żaden system nie może przecież dobrze funkcjonować, jeśli któryś z jego elementów jest zbytnio przeciążony, a jego zadania mieszają się ze sobą.

Dyskutując z Russellem, warto zauważyć, że wspomniane „przeciążenie” słowa być nie jest wśród języków świata zjawiskiem powszechnym. Co więcej – jak to wykazał wybitny językoznawca Charles H. Kahn – owo przeciążenie, które dotknęło εἶναι (być w starożytnej grece), okazało się płodne dla europejskiej kultury: przyczyniło się do powstania metafizyki lub ontologii, czyli fundamentalnych spekulacji na temat bytu. Dlaczego?

Niektóre funkcje być budzą szczególne zainteresowanie filozofa. Weźmy zdanie „Wojtek jest w szkole”. Choć jest ono powierzchownie podobne do typowych zdań z być łącznikowym – nie mówi o tym, kim lub jaki jest Wojtek, lecz dokonuje jego umiejscowienia. Pójdźmy o krok dalej i wykreślmy z przytoczonego zdania określenie miejsca. Zostaną nam wtedy tylko dwa słowa: „Wojtek” i „jest”. Co one wspólnie znaczą? Nie to, że Wojtek jest w tym lub tamtym miejscu, lecz to, że jest w jakimkolwiek miejscu – że jest gdzieś w świecie albo że po prostu jest, czyli istnieje.

Metafizyka w języku

Tak oto, idąc za sugestiami językoznawców, przeszliśmy od jest łącznikowego do jest lokacyjnego, z którego można abstrakcyjnie wyodrębnić jest egzystencjalne. Na związek tych dwóch ostatnich funkcji być wskazuje metaforyka przestrzenna, która wiąże nasz język, gdy mówimy o narodzinach („przyszedł na świat”) i śmierci („odszedł ze świata”). Na czym jednak polega samo bycie czy istnienie? Co znaczy słowo być w swym czysto egzystencjalnym, fundamentalnym, metafizycznie najdonioślejszym sensie?

Rozpatrując to pytanie, odwołam się do wypowiedzi literackiej. Któż bowiem lepiej niż poeci i pisarze „czuje” język od wewnątrz? Oto znamienna wypowiedź Jarosława Marka Rymkiewicza:

[…] dopiero »istnieć« pozwala zaistnieć istnieniu, powołuje istnienie do istnienia, robi (znajduje) miejsce dla istnienia w istnieniu […] – na samym początku było »istnieje«, dopiero potem było istnienie, które zaistniało dzięki »istnieje«, a potem było wszystko inne.

Sądzę, że powyższy cytat świetnie (choć wbrew intencji jego autora) oddaje sens metafizyki bycia-istnienia, którą sformułował w średniowieczu św. Tomasz z Akwinu. Otóż Tomasz, komentując biblijne imię, którym Bóg przedstawił się Mojżeszowi: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14), wpadł na pomysł, by egzystencjalne znaczenie czasownika być – łacińskiego esse – uczynić kluczem do rozumienia rzeczywistości. Według niego każda rzecz ma swoje esse, czyli swoje istnieć – dynamiczną siłę, która wprowadza ją do istnienia i czyni ją bytem. Z kolei każde z mnogości owych esse to tylko odblask jedynego i pełnego ipsum esse – bytu, który nie tyle ma esse, ile w istocie jest nim samym. Dzięki niemu wszystko istnieje.

Jak widać, od tego, w jaki sposób rozumiemy słowo być, zależy nasze rozumienie rzeczywistości. Wspomniany Kahn twierdził nawet, że język ukrywa różne koncepcje bytu, które możemy rozwijać, preferując jedną z funkcji czasownika być. W poszukiwaniu tej najważniejszej koncepcji i funkcji można się nawet zagubić. Co nam w takim razie pozostaje? Ponownie oddajmy głos poecie. Jak pisał Czesław Miłosz w utworze Esse:

[…] po tylu próbach nazywania świata umiem już tylko powtarzać w kółko najwyższe, jedyne wyznanie, poza które żadna moc nie może sięgnąć: ja j e s t e m – ona j e s t. Krzyczcie, dmijcie w trąby […], powtarzając to jedno: j e s t!

Jacek Wojtysiak  – profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolic­kiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Autor podręczników do filozofii: Pochwała ciekawości oraz Filozofia i życie. W pracy naukowej tropi dwa słowa: być i dlaczego. Poza tym lubi leniuchować na łonie rodziny, czytać Biblię, słuchać muzyki barokowej i kontemplować przyrodę. Uzależniony od słowa drukowanego i od dyskutowania ze wszystkimi o wszystkim. Hobby: zbieranie czapek z różnych możliwych światów.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Julien Eichinger

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy