Artykuł Estetyka Etyka

Robert Rogoziecki: O fascynacji złem

Rogoziecki czarne l
Edmund Burke w Dociekaniach filozoficznych o pochodzeniu naszych idei wzniosłości i piękna zauważył, że prawdziwe nieszczęścia i cierpienia potrafią ludzi przyprawiać o niemałe zadowolenie.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 5 (35), s. 19–21. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Immanuel Kant w dziele Religia w obrębie samego rozumu nakreślił koncepcję zła radykalnego. Stwierdza tam, że abyśmy w ogóle mogli mówić o złu w naturze ludzkiej, konieczne jest założenie wolności i świadomości prawa moralnego u człowieka (ma ją nawet najgorszy z ludzi). Jednak ludzie są nie tylko rozumni i samoświadomi, ale nadto zmysłowi i skończeni; i oba te czynniki oddziałują na nich po równi. Zło polega na opartym na wolności ludzkiej kierowaniu się w postępowaniu regułami (maksymami woli) sprzecznymi z najwyższym prawem moralnym. O moralnym dobru lub złu jednostki ludzkiej decyduje zatem wybór motywów działania – to, czy będzie to rozum, czy też zmysły i popędy.

Skłonność do okrucieństwa

Parę dziesięcioleci przed ukazaniem się Religii w granicach samego rozumu Edmund Burke w Dociekaniach filozoficznych o pochodzeniu naszych idei wzniosłości i piękna zauważył, że prawdziwe nieszczęścia i cierpienia potrafią ludzi przyprawiać o niemałe zadowolenie, jakkolwiek podkreślał, że warunkiem rozkoszowania się widokiem cudzych boleści jest to, by nasze życie i dobrostan nie były przy tym w żaden sposób wystawione na szwank.

Burke był przekonany, że widok ludzkich nieszczęść budzi w nas współczucie i skłania nas ku dobroczynności. Twierdził przy tym, że realizuje się to w sposób nieświadomy, zanim jeszcze pojawi się jakakolwiek refleksja. W żadnym zaś razie nie jest tak, byśmy cieszyli się tym widokiem, ponieważ sami jesteśmy bezpieczni. Bezpieczeństwo obserwatora jest – jak to się mówi – warunkiem koniecznym, lecz niewystarczającym. Radość wynika raczej z satysfakcji odkrywania własnego powołania moralnego.

Wzniosłość a zło

Z tej właśnie zdolności do współ­odczuwania korzysta się w tragedii. Według Burke’a losy bohaterów tragicznych budzą w nas uczucie grozy oraz współczucie, która to groza opiera się na naszym instynkcie samozachowawczym. Uważa jednakże, że „strapienia naśladowane” dostarczają nam zupełnie odmiennego rodzaju przyjemności niż oglądanie rzeczywistych niedoli rodzaju ludzkiego, gdyż naśladownic­two zawsze nosi na sobie ślad nie­doskonałości. Toteż tragedia tym lepiej oddziałuje, im bardziej przybliża się do rzeczywistości. Jednak zarówno tu, jak i tam podziwiamy nie tyle zło, co raczej przedrefleksyjne doświadczenia własnej społecznej natury, budzące swego rodzaju grę emocji, gdzie przyjemność estetyczna realizuje się pośrednio poprzez pierwotne doświadczenie przerażenia.

Podobnie do przebiegu doświadczenia wzniosłości podszedł Kant w Krytyce władzy sądzenia, jakkolwiek z jego definicji wynika, że wartość ta w ogóle nie jest domeną sztuki. Wzniosłym – powiada – jest to, co jest absolutnie wielkie, a więc to, dla czego nie ma żadnej miary, a tego warunku nie spełniają ani przedmioty przyrody, ani tym bardziej ludzkie wytwory, a jedynie idee rozumowe, choć zrazu wydaje się nam, że wzniosłymi mogą być przedmioty zmysłów, na przykład przedstawienia szalejących żywiołów. Dzieje się raczej tak, że ich widok budzi w nas przerażenie i nastraja do wycofania się do własnego wnętrza, by tam odkryć w sobie coś, co ponad przyrodę wyrasta, tj. ideę wolności, a wraz z nią idee nieśmiertelnej duszy oraz Boga. I to właśnie one są wielkie w sensie bezwzględnym.

Doświadczenie wzniosłości, tak według Kanta, jak i Burke’a, niezależnie od oczywistych i bardzo głębokich różnic w obu stanowiskach, ukazuje nam nasze moralne powołanie. Dlatego też zło, z którym spotykamy się w sztuce, jest w pewien sposób oswojone, dopasowane do naszych możliwości poznawczych i moralnych. Tu znajdujemy niewątpliwie pierwszy sens, w jakim możemy mówić o artystycznej fascynacji złem. Traktujemy je jako nieludzki żywioł, choć często przez ludzi powodowany, ponad który jesteśmy w stanie się wznieść, a sama ta świadomość w pewien sposób nas raduje.

Przekraczanie kondycji ludzkiej

Musiałbym być szalony, aby doszukiwać się wzniosłości w popularnych realizacjach artystycznych w rodzaju horrorów czy satanistycznego rocka, choć zapewne i w tym wypadku zdarzają się dzieła wzniosłe; np. trudno odmówić wzniosłości przynajmniej niektórym aranżacjom Baudelaire’owskich Kwiatów zła. Jeśli sięgniemy do słynnej Litanii do Szatana („Boga przez los wzgardzonego i pozbawionego chwały”), stwierdzimy, że tu mamy do czynienia ze zjawiskiem zupełnie odmiennego rodzaju aniżeli w przypadku wzniosłości czy współczucia – mianowicie buntem przeciwko kondycji ludzkiej jako takiej, i to nie tylko w jej wymiarze zmysłowym, ale także opartej na rozumie moralności. Możemy – zauważa Kant – pomyśleć sobie istotę diabelską (choć zapewne nie wyobrazić), złą bez reszty, która czyni ze sprzeciwu względem nakazów moralnych pobudkę do działania. Cała literatura Markiza de Sade’a przepełniona jest opisami tego rodzaju diabolicznych postaci. Podobnie Jean Genet w swej prozie nakreślił świat „na opak”, gdzie zdrada, łamanie prawa, morderstwo i kłamstwo stają się cnotą.

W pewnym sensie potrzebujemy tego rodzaju przedstawień – przyglądając się im, przekraczamy granice moralności; spoglądamy na nią niejako z zewnątrz, a wyzwalając się z jej więzów, jesteśmy w stanie uświadomić sobie tkwiące w niej samej zło. Z tej perspektywy od razu widać pokrętność rozumowania Burke’a – to, że opiera się ono na osobliwej ekonomii, która przez wieki kazała ludziom podziwiać tortury w przeświadczeniu o prawym porządku świata, gdzie sprawiedliwy Stwórca miał skazańcowi wynagrodzić kaźń w życiu pośmiertnym. Podobnie mają się sprawy z etyką Kanta. Moralnie dobrym byłby jego zdaniem czyn, który dokonywałby się podług maksymy, co do której moglibyśmy pragnąć, by stała się pryncypium prawodawstwa powszechnego wedle wzorca (modelu typowego) prawa przyrody. Nie dostrzegał, że etyczna wspólnota „państwa celów” przypominałaby swą martwotą i brakiem jakiejkolwiek wrażliwości uniwersum przyrody nieożywionej.

Pokuta i przebaczenie

Kondycji ludzkiej Hannah Arendt czytamy: „ludzie nie umieją wybaczyć tego, czego nie mogą ukarać, i nie umieją ukarać tego, co okazało się niewybaczalne […]. Jest to znamieniem tych występków, które od czasów Kanta zwiemy «radykalnym złem»”. W Odpowiedzialności i władzy sądzenia jednak stwierdza, że „największe zło nie jest radykalne, nie ma korzeni, a zatem nie ma ograniczeń, może kroczyć ku niewyobrażalnym skrajnościom i rozlewać się na cały świat”. Otóż prawdziwe zło to nie zło zakorzenione w ludzkiej naturze ani tym bardziej gumowe kukły z horrorów – prawdziwe zło jest niewyobrażalne i niepojęte, i dlatego nie potrafimy go ukarać ani wybaczyć.

Dzieje się tak, ponieważ jest czymś, co nie mieści się w granicach naszego świata – jedynego, w ramach którego jesteśmy w stanie myśleć, mówić, działać, jedynego miejsca, gdzie nasze pojęcia moralne mają jakiś sens, w tym kategorie kary i nagrody. Toteż prawdziwe zło nas paraliżuje i odbiera mowę tak, iż jedyne, do czego jesteśmy zdolni, to milczenie. Aż ciśnie się tu na myśl słynny monolog pułkownika Waltera E. Kurza z filmu Czas Apokalipsy, zaczynający się od stwierdzenia: „Masz prawo mnie zabić, ale nie masz prawa mnie oceniać”.

Pomimo że prawdziwe zło, o którym mówili Kurz i Hannah Arendt, wymyka się władzy poznawania i osądu, to chcemy je poznać, powodowani nie tyle fascynacją, co strachem i potrzebą przestrogi, aby, jeśli już się zdarzyło, się nie powtórzyło ani nie rozwinęło. Czujemy przy tym potrzebę pamiętania o jego ofiarach. A jako że na co dzień nie jesteśmy go sobie w stanie nawet wyobrazić, to sięgamy do domeny ludzkiego nieszczęścia – historii, i chcielibyśmy spotkać tam potwory, a spotykamy ludzi takich samych jak my. Te monstra do nas mówią: „Obyś nigdy nie był taki jak ja, i pamiętaj, że nie masz istoty bardziej okrutnej niż człowiek owładnięty jakąś ideą”.

Mamy zatem trzy formy doświadczenia zła: (1) estetyczną, zorientowaną na realizację szczególnej wartości estetycznej, jaką jest wzniosłość; (2) poznawczą – tutaj zło zostaje ukazane jako przeciwień­stwo dobra, gwoli rozpoznania ideologicznych uwarunkowań działań etycznych; oraz (3) moralną – tu zło prezentuje się w całej swej krasie i stanowi dla nas przestrogę.


Robert Rogoziecki – zatrudniony w Zakładzie Estetyki i Filozofii Kultury w Instytucie Filozofii na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Główne zainteresowania badawcze: klasyczna filozofia niemiecka, pragmatyzm amerykański oraz procesy estetyzacji życia w świecie współczesnym. Hobby: skating.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Florianen vinsi’Siegereith

Najnowszy numer filozofuj "Kłamstwo"

4 komentarze

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy