Artykuł Filozofia języka Gawędy o języku

Wojciech Żełaniec: #5. Porozmawiajmy o zdaniach

Na górze róże, na dole fiołki… Tylko szkoda, że jeszcze nie zdobyliśmy się na zakup ni jednych, ni drugich… Ale to nic, może kiedyś będą te róże… albo fiołki. A w ogóle, kto powiedział, że mają być? To tylko taka idea…

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 5 (23), s. 32–33. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Gramatyczną formą wypowiedzi najczęściej spotykaną w mowie „z prawdziwego życia” (a nie preparowanej jako przykład jakichś tez teoretycznych) jest nie grupa nominalna, ale zdanie. Zdanie można zdefiniować ogólnie jako „domyślną” (default) strukturę gramatyczną takiej wypowiedzi, w której się coś twierdzi lub się czemuś przeczy i która z tego powodu może jedyna być prawdziwa lub fałszywa. Choć z drugiej strony każde zdanie może służyć do „przedstawienia” tylko pewnej myśli do rozważenia, ale bez twierdzenia, że jest lub nie jest tak, jak ta myśl rzeczy ujmuje, a zdanie przedstawia; np. gdy mówimy „jeśli dziś jest wtorek, to jesteśmy w Belgii”, nie twierdzimy wcale, że dziś jest wtorek ani że dziś jesteśmy w Belgii, a tylko, że jeśli to pierwsze, to to drugie. Z tego powodu zdanie określono w języku łacińskim (uczynił to Boecjusz na początku VI w. po Chr.) również (bo były i inne nazwy) jako propositio (coś, co zostało przedłożone) – wyrażenie to przeszło ewolucję znaczeniową i jest popularne w dzisiejszej filozofii analitycznej, w angielskiej formie proposition; domorośli tłumacze kierujący się zasadą zewnętrznego podobieństwa słów oddają to czasem jako „propozycja”, co składa się na wrażenie eleganckiego świata filozofów angielskich, którzy by nie być natrętni, nie twierdzą ani nie przeczą, a tylko niezobowiązująco proponują. U Arystotelesa, autora pierwszego traktatu o zdaniu (pt. Περὶ ἑρμηνείας, De interpretatione, jest to druga część jego Organonu – a pierwszą były Kategorie), zdanie w tym podanym wyżej sensie nazywało się ἀπόφανσις (apophansis), od czasownika ἀποφαίνω (apophaino), „ukazywać”, „wyjawiać”, „wyjaśniać”, „obwieszczać”. Filozofowie współcześni lubią odróżniać strukturę gramatyczną, którą nazywają „zdaniem”, od odpowiadającej jej, czy raczej „kryjącej się za nią”, struktury logicznej, którą zwą „sądem”, a dokładniej: „sądem w sensie logicznym”. W tej terminologii zdania: polskie „Warszawa jest stolicą Polski”, angielskie „Warsaw is the capital of Poland” i irlandzkie „is é Vársá príomhchathair na Polainne” (przybliżona wymowa: „is ej worso prijwchacher ne polenie”) wyrażają ten sam sąd w sensie logicznym (prawdziwy), choć są trzema całkiem różnymi zdaniami. To właśnie dla sądów w sensie logicznym zastrzega się dziś z reguły słowo proposition w angielskim.

Sam Arystoteles zauważył jednak w De interpretatione, że są zdania, które nie tylko niekiedy nie, ale nawet nigdy nie służą do stwierdzania czegoś lub przeczenia czemuś, np. zdania: „Przyjdź królestwo twoje” lub „Obyś z tego cało wyszedł”. Kto wypowiada takie zdania, nie twierdzi niczego, ani nie przeczy niczemu, nie można też z sensem rzec „To (nie)prawda, że przyjdź królestwo twoje / obyś z tego wyszedł cało”. Zdania takie w języku greckim czy polskim i wielu innych charakteryzują się tym, że ich główny czasownik figuruje w specjalnej formie gramatycznej, zwanej „trybem” rozkazującym, życzącym, przypuszczającym, przyzwalającym… ale nie orzekającym. Bywa, że to nie sam czasownik ma szczególną formę, ale zdanie jako całość – lecz to w tej chwili bez znaczenia. Zdanie „apofantyczne”, czyli zdolne do bycia prawdziwym lub fałszywym, musi natomiast zdaniem Arystotelesa zawierać czasownik w określonym czasie gramatycznym (i w trybie orzekającym właśnie). Taki czasownik oznacza zachodzenie czy istnienie czegoś w pewnym czasie, a ponieważ twierdzić lub negować można tylko to, że coś istnieje lub zachodzi, czasownik jest niezbędny do sformułowania zdania „apofantycznego”.

Trzeba jednak zauważyć, że wielki Arystoteles przypuszczalnie nie znał żadnego języka poza starogreckim (Grecy jego czasów uważali wszelkie inne języki za barbarzyńskie), a w szczególności żadnego takiego, w którym możliwe jest formułowanie zdań bez czasownika. A języków takich jest sporo: semickie (np. hebrajski, arabski), chiński, a z bliższych nam – rosyjski. W języku polskim zdanie bez czasownika jest też możliwe, np. „Mama – chora, synowie – na koloniach” itp., choć w „pełnym” sformułowaniu takich zdań występuje zwykle czasownik jest czy . Wyrażenia takie nie różnią się zewnętrznie od grup nominalnych, stąd czasem potrzeba zaznaczenia, że mają to w danym przypadku być zdania właśnie, i to „apofantyczne”; osiąga się to przez odpowiednią modulację głosu lub (w piśmie) przez jakiś dodatkowy znak, np. „ – ” (pauzę z odstępami) lub „:” (dwukropek). W językach semickich natomiast grupa nominalna i zdanie mają inną budowę gramatyczną. Np. po hebrajsku םודא דרוה (ha-wered adom) znaczy „róża jest czerwona”, zaś םודאה דרוה (ha-wered ha-adom) znaczy „czerwona róża”; jedyna, ale rozstrzygająca różnica między tymi konstrukcjami leży w tym, że we frazie nominalnej przymiotnik otrzymuje przedimek określony ha-. Czyli „the rose red” znaczy „the rose is red”, a „the rose the red” – „the red rose”. Po arabsku jest podobnie: الوردة حمراء (al-wardatu khamra’ʕ), „róża jest czerwona”, i الوردة الحمراء (al-wardatu al-khamra’ʕ) „czerwona róża”, w tym ostatnim przymiotnik został poprzedzony przedimkiem al-. (Ktoś uważny może tu zapytać, czy w tych językach jest zewnętrzna różnica między „a red rose” oraz „a rose is red”. Odpowiedź: tak). Wybaczmy jednak Arystotelesowi to niedopatrzenie; najważniejsze, że i w takich zgoła niegreckich językach jakoś się grupę nominalną od zdania (apofantycznego) odróżnia. Przy okazji: wspomniane w odcinku drugim słowo z języka swahili waridi („róża”) jest zapożyczeniem z arabskiego, a zarówno arabskie wardatu (-atu jest tu tylko przyrostkiem rodzaju żeńskiego), jak i hebrajskie wered są zapożyczeniami staroirańskiego wrda.

Dlaczego jednak w ogóle potrzebujemy takiego odróżnienia? Dlaczego nie możemy porozumiewać się samymi tylko grupami nominalnymi, jak czerwona róża, biały kwiat ze starej piosenki harcerskiej? To wyjaśnię w następnym odcinku.


Wojciech Żełaniec – filozof generalista i filozof społeczny, stypendysta Humboldta (Würzburg 1995–1997), kierownik Zakładu Etyki i Filozofii Społecznej w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego (wnswz.strony.ug.edu.pl). Ostatnia publikacja: Universality of punishment, Antonio Incampo and Wojciech Żełaniec (eds.), Bari 2015 (jako współautor i współredaktor). Hobby: czytanie i recytowanie poezji.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Hulinska Yevheniia

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy