Artykuł Epistemologia Filozofia nauki

Yujin Nagasawa: Nauka a cuda

W grudniu 2008 roku Marcilio Haddad Andrino, trzydziestoczteroletni mieszkaniec miasta Santos w Brazylii, wyruszył do Gramado, rodzinnej miejscowości swojej żony, by spędzić tam miesiąc miodowy. Ekscytująca podróż nowożeńców zamieniła się jednak w koszmar, kiedy Andrino poważnie zachorował.

Cierpiąc ogromny ból, został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili u niego wodogłowie i osiem ropni w mózgu. Co gorsza, Andrino w trakcie leczenia zapadł w śpiączkę. O ciężkim stanie chorego dowiedział się o. Elmiran Ferreira z pobliskiego kościoła, który dał żonie Andrino medalik z portretem Matki Teresy i zalecił, by umieścić go pod poduszką męża. Kobieta postąpiła zgodnie z radą duchownego i wielokrotnie modliła się do Matki Teresy. W końcu nadszedł dzień operacji; Andrino został zabrany na blok operacyjny. Nagle jednak ocknął się i ku zdziwieniu lekarzy zapytał: „Co ja tutaj robię?”. Nim do szpitala dotarła jego żona, Andrino siedział już na łóżku i pił kawę! Lekarze ponownie zbadali jego mózg i potwierdzili, że zarówno wodogłowie, jak i wszystkie ropnie zniknęły. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Wydarzenie to uważa się za jeden z pośmiertnych cudów Matki Teresy, na podstawie którego papież Franciszek ogłosił ją świętą we wrześniu 2016 roku.

Wiara w cuda wydaje się pozostawać w konflikcie ze współczesną wiedzą naukową. Naukowcy niejednokrotnie przyrównują cuda do bajek czy mitów. Richard Dawkins, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu Oksfordzkiego, podkreśla na przykład znaczenie przełomu, jaki nastąpił w XIX wieku:

To wówczas właśnie skończyła się epoka, w której wykształcony człowiek mógł, absolutnie się tego nie wstydząc, wyznać, że wierzy w cuda i w dzieworództwo (R. Dawkins, Bóg urojony).

Mimo to w naszych czasach wiara w cuda wciąż jest rozpowszechniona. Zgodnie z ankietą przeprowadzoną przez International Social Survey Programme w roku 2008, na pytanie „Czy wierzysz w cuda?” 66% Polaków odpowiedziało twierdząco. W porównaniu z innymi krajami wynik ten nie jest nadzwyczaj wysoki: ta sama ankieta podaje, że podobnie na powyższe pytanie odpowiedziało 78,7% Amerykanów oraz 73,4% Włochów. Nie jest również oczywiste, że naukowcy są bardziej sceptyczni niż reszta społeczeństwa: inne badanie wskazuje, że ok. 70% lekarzy i studentów medycyny w Polsce wierzy w cuda.

Czym są cuda?

Choć wielu ludzi twierdzi, że wierzy w cuda, nie do końca wiadomo, jak rozumieć cud, zaś dyskusja nad jego definicją jest przedmiotem wielowiekowych debat filozoficznych. Aby rozstrzygnąć tę kwestię, pomocne może się okazać rozważenie niezwykłych wydarzeń, które wprawdzie przedstawia się jako cuda, ale które tak naprawdę nimi nie są.

Był rok 1977. Pewnego popołudnia Maria Rubio, Amerykanka mieszkająca w stanie Nowy Meksyk, przygotowywała na obiad burrito. W chwili, kiedy miała zawijać trzecią tortillę, wykrzyknęła: „To Jezus Chrystus!”. Na tortilli ujrzała wypalony wzór, który jej zdaniem przypominał twarz Jezusa. Natychmiast zawołała swojego męża i córkę, którzy potwierdzili, iż faktycznie jest to wizerunek Chrystusa. Cała trójka zabrała tortillę do o. Joyle’a Finnigana z Kościoła Niepokalanego Poczęcia. Ku ich zaskoczeniu, duchowny stwierdził: „Wydaje mi się, że to po prostu zbieg okoliczności”. Rubio wyjaśniła, że to nieprawda, bowiem zawija burrito od dwudziestu lat i nigdy nie widziała czegoś podobnego. Na jej wyraźną prośbę o. Finnigan niechętnie pobłogosławił tortillę i poinstruował, że powinna ją schować do lodówki, aby się nie rozpadła. Rubio wystawiła ją w swoim domu, gdzie obejrzało ją przeszło osiem tysięcy ludzi; niektórzy na jej widok płakali i modlili się. Dziennikarz z lokalnej gazety stwierdził jednak, że wzór na tortilli przypomina raczej boksera Leona Spinksa.

Rubio i jej rodzina uznali wizerunek Jezusa na tortilli za cud, ale – jak stwierdził o. Finnigan – to tylko zbieg okoliczności. Biorąc pod uwagę ogromną liczbę tortilli wypiekanych codziennie na całym świecie, nic dziwnego, że na niektórych zdarza nam się ujrzeć coś, co przypomina twarz. Cuda muszą być zatem czymś więcej niż niezwykłymi zbiegami okoliczności. Wielu filozofów utrzymuje, że warunek ten spełniają przypadki, w których dochodzi do naruszenia praw przyrody. Natura jest jednolita i stała, ponieważ zachowuje się zgodnie z pewnymi – niezmiennymi, jak się zdaje – prawami. To właśnie one sprawiają, że upuszczony w powietrzu ciężki przedmiot zawsze spada oraz że nic nie może poruszać się z prędkością większą niż prędkość światła. Cuda budzą religijną cześć, bowiem ich sprawcy działają w sposób, który narusza tego rodzaju zasady. Weźmy dobrze znane przykłady cudów dokonywanych przez Jezusa, takich jak zamiana wody w wino czy wskrzeszenie Łazarza, który od kilku dni był martwy. Prawa przyrody wykluczają takie działania, zaś ich naruszenie wydaje się być koniecznym warunkiem cudu.

Czy wiara w cuda jest racjonalna?

Osiemnastowieczny szkocki filozof i sceptyk, David Hume, twierdził, że nigdy nie można racjonalnie wierzyć w cuda. Jego zdaniem są one niemożliwe właśnie ze względu na wymóg naruszania praw przyrody.

Załóżmy, że twoi przyjaciele opowiadają, jak w krakowskim ogrodzie zoologicznym oglądali tygrysa. Wiesz również ze strony internetowej, że zwierzęta te istotnie są tam trzymane. Można więc chyba racjonalnie przyjąć, że naprawdę żyją one w tym zoo: twoi przyjaciele nie mają powodu, by kłamać, zaś zoo nie ma żadnego interesu w publikowaniu fałszywych informacji w Internecie. Dowody te wystarczą zatem, by racjonalnie wierzyć w istnienie tygrysów w zoo. Załóżmy teraz, że ci sami znajomi mówią, iż widzieli dinozaury, co również potwierdza strona internetowa. Czy jest racjonalne, by wierzyć, że w krakowskim zoo żyją prawdziwe dinozaury? Oczywiście, że nie. Wypowiedź twoich przyjaciół i informacja z Internetu nie stanowią mocnego dowodu za racjonalnością przekonania o prawdziwości tak niezwykłego twierdzenia, jak to, że w krakowskim zoo żyją dinozaury. Taka odpowiedź sugeruje, że siła przekonania powinna być proporcjonalna do dostępnego dowodu. Świadectwo twoich przyjaciół oraz informacja na stronie internetowej mogą wystarczyć, by uwierzyć w niewinne stwierdzenie, że w krakowskim zoo żyją tygrysy, ale nie do utrzymywania, iż mieszkają tam dinozaury. Temu właśnie przekonaniu daje wyraz hasło Carla Sagana, znanego amerykańskiego astronoma i autora powieści Kontakt: „niezwykłe twierdzenia wymagają niezwykłych dowodów”.

Hume stwierdza, że nie można racjonalnie wierzyć w cuda, ponieważ dowód przeciwko nim jest zawsze silniejszy niż ten, który przemawia za nimi. Ponownie rozważmy natychmiastowe zniknięcie ropni w mózgu Andrino. Załóżmy, że prawa przyrody wykluczają tak szybki zanik. Następnie przyjmijmy, że mózg Andrino był wielokrotnie badany przez różnych lekarzy przy wykorzystaniu najbardziej zaawansowanych technologii medycznych, w wyniku czego stwierdzono, że ropnie istotnie zniknęły w krótkim czasie. Uznajmy wreszcie, że istnieje mało prawdopodobne naukowe wyjaśnienie głoszące, iż wszyscy lekarze, którzy niezależnie diagnozowali mózg Andrino, przy każdym badaniu doznawali halucynacji. Hume argumentuje, że nawet w tej sytuacji wiara, iż istotnie mamy tu do czynienia z cudem, jest nieracjonalna. Prawa przyrody dopuszczają możliwość, że wszyscy lekarze, którzy badali mózg Andrino, za każdym razem cierpieli na halucynacje, bez względu na to, jak nikłe jest prawdopodobieństwo zajścia takiej sytuacji. Niemożliwe jest natomiast, by zgodnie z prawami przyrody wydarzył się cud. Ogólnie rzecz biorąc, nieważne, jak mocne dowody przemawiają za zaistnieniem cudu, nigdy nie będą one silniejsze niż dowody przeciwne, bowiem te drugie są zgodne z prawami przyrody, które odpowiadają za jednolite, spójne i stałe działanie przyrody. Prawa przyrody zapewniają najmocniejszy dowód przeciwko cudom, jaki można sobie wyobrazić. Dlatego też Hume dochodzi do wniosku, że racjonalna wiara w cuda jest niemożliwa. Niezwykłe twierdzenia wymagają niezwykłych dowodów, nie ma jednak dowodów na tyle niezwykłych, by uzasadniały przekonanie o zajściu cudu.

Trzeba podkreślić, że obiektem ataku Hume’a jest racjonalność wiary w cuda, a nie samo ich zachodzenie. Celem Hume’a jest pokazanie, że nawet jeżeli cuda naprawdę istnieją, to nigdy nie możemy w nie racjonalnie wierzyć ze względu na brak wystarczających dowodów. Twierdzenie to nie jest zatem tożsame z uznaniem, że cudów nie ma. Niemniej jednak, argument Hume’a stanowi poważne wyzwanie dla tych, którzy w nie wierzą.

Cuda, które nie naruszają praw przyrody

Powodem, dla którego zwolennik cudów musi zmierzyć się z argumentem Hume’a jest ich niezgodność z prawami przyrody. Warto w tym miejscu zastanowić się, czy istnieje działanie podobne do cudu, ale nienaruszające tych praw.

W trakcie drugiej wojny światowej polski franciszkanin, o. Maksymilian Kolbe, został aresztowany przez Gestapo i osadzony w obozie zagłady w Oświęcimiu. Pewnego dnia dowódca obozu postanowił zesłać niektórych więźniów na śmierć głodową. Jednym z nich był Franciszek Gajowniczek, sierżant Wojska Polskiego, mąż i ojciec dwójki dzieci. Kolbe, słysząc rozpaczanie Gajowniczka, zgłosił się na ochotnika zamiast niego, mówiąc:

Chcę iść zamiast tego człowieka, którego wybrano. On ma żonę i dzieci, a ja nie mam nikogo.

Zesłani do bunkra kolejno umierali z głodu, lecz Kolbe przeżył dwa tygodnie. Ostatecznie został uśmiercony zastrzykiem fenolu. Kolbe został kanonizowany w roku 1982 przez papieża Jana Pawła II.

Takie akty skrajnego altruizmu wydają się najbliższe cudom, które nie łamią praw przyrody. Shusaku Endo, japoński pisarz katolicki, autor powieści Milczenie, którą w roku 2016 zekranizował Martin Scorsese, utrzymuje, że czyn Kolbego był cudem:

Nigdy nie byłbym w stanie zachować się jak Kolbe; przeraża mnie nawet sama myśl, że mógłbym tak postąpić. Nie jest możliwe, by ktoś zwyczajny, jak ja, oddał życie za kogoś innego. A jednak ojciec Kolbe dokonał takiego czynu. To właśnie nazywam cudem, bowiem cud to akt miłości, którego zwyczajny człowiek nie potrafi dokonać. Kolbe stanowi ucieleśnienie wersetu z Ewangelii św. Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (Shusaku Endo, Watashi Ni Totte Kami Towa).

Naturą rządzi dobór naturalny, który wykorzystuje walkę o przetrwanie. Przez około cztery miliardy lat nieskończenie wiele organizmów rywalizowało ze sobą i walczyło o przeżycie. Natura to brutalna gra, w której stworzenia ciągle zmagają się o ograniczone zasoby i są nagradzane lepszym przystosowaniem, czyli zdolnością do rozmnożenia się w danym środowisku. W trakcie długiego procesu ewolucji w człowieku wykształciła się silna skłonność do samolubnej walki o ograniczone zasoby. Niezwykle altruistyczny czyn o. Kolbe nie jest cudem w sensie ścisłym, nie narusza bowiem praw przyrody. Podziwiamy jednak te zachowania, które w sposób szczególny przypominają cud, ponieważ są one wyrazem budzącej nasz szacunek i zdumienie miłości, przez co bliskie są naruszeniu praw przyrody: niepoddaniu się, dzięki niezłomnej woli, silnym skłonnościom do zachowań samolubnych, pociąganych przez prawa przyrody.

Cuda uważa się często za niezgodne z nauką, ponieważ wymagają one złamania jej praw. Istnieją jednak takie czyny, jak ten o. Kolbe, które mogą być równie wartościowe, co cuda, mimo, że nie naruszają żadnych praw przyrody. Te działania nie są podatne na argument Hume’a, zaś – paradoksalnie – w niektórych sytuacjach mogą być nawet postrzegane jako bardziej „cudowne” niż cuda.

Przełożył Jacek Jarocki


Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Najnowszy numer filozofuj "Kłamstwo"

8 komentarzy

Kliknij, aby skomentować

  • Ten przełom XIX wieku to ciekawa rzecz, tylko że według cytatu z Boga Urojonego R. Dawkinsa wykształcenie koliduje z wiarą w cuda. Można to też tak ująć, jeśli wykształcenie to skala zarozumialstwa to wtedy koliduje ono z wiarą w cuda. Przecież im więcej się wie dzięki wykształceniu, wtedy chyba ma się większe horyzonty i powinno się coraz bardziej wierzyć w cuda w związku z świadomością jak dużo się jeszcze nie wie. Poza tym co oznacza “wiara w cuda”? To że kiedyś cuda się zdarzały? Czy dotyczą teraźniejszości? Albo przyszłości? Wiara w cuda to wieloznaczne sformułowanie.

  • Ciekawa odpowiedź na pytanie o pogwałcenie praw przyrody. Wydaje mi się jednak, że warto jeszcze zapoznać się z inną możliwością.

    Postaram się streścić stanowisko* Daniela Lane Craiga na temat tego, czy cuda są pogwałceniem praw przyrody. Jego zdanie ująłbym w skrócie tak:
    1. Jeśli przyjmiemy, że prawa przyrody są założeniem, że pewne rzeczy w idealnych warunkach zachowywałyby się tak, a nie inaczej (o ile nie byłoby żadnych czynników ingerujących w te warunki),
    2. to wówczas, gdyby cud się wydarzył, prawa przyrody nie byłyby “pogwałcone”. Zaszedłby bowiem wtedy ten czynnik ingerujący.
    Proponuje więc definiować cuda nie jako “pogwałcenie praw przyrody”, ale “coś, co leży poza możliwością wytworzenia przez przyrodę w jakimkolwiek miejscu lub czasie”. Coś, czego siły przyrody nie mogłyby być przyczyną.

    * (stanowisko) zaprezentowane tutaj w kontekście rozmowy:
    https://www.youtube.com/watch?v=uJk_TnDHhZo (7 m. 18 s.)

  • Cytat z Boga urojonego Dawkinsa jest wyrwany z kontekstu .Autor tego artykułu sprytnie nim manipuluje.Czy wiara w Boga wymaga dowodów?Wciąż się słyszy o stygmatach,objawieniach,itp.Jakie to ma znaczenie?Objawienia przydałyby się np.w Oświęcimiu, prawda?Wtedy ich nie było.…

  • Ogólnie rzecz biorąc, nieważne, jak mocne dowody przemawiają za zaistnieniem cudu, nigdy nie będą one silniejsze niż dowody przeciwne, bowiem te drugie są zgodne z prawami przyrody, które odpowiadają za jednolite, spójne i stałe działanie przyrody. Prawa przyrody zapewniają najmocniejszy dowód przeciwko cudom, jaki można sobie wyobrazić. Dlatego też Hume dochodzi do wniosku, że racjonalna wiara w cuda jest niemożliwa.”

    Z pewnego punktu widzenia argumentacja Hume’a jest dosyć prostacka. Mówi on o świecie bez Boga, czysto naturalnym. W takim świecie cuda oczywiście nie mogą się wydarzać, bo są z definicji czymś nad-przyrodzonym i najzwyczajniej nie ma kto ich sprawiać. Cuda nie dzieją się same, są skutkiem interwencji. Jeśli jednak Bóg istnieje, to nie ma żadnego powodu, dla których cuda nie mogłyby się wydarzać, przeciwnie, istnieje masa racjonalnych powodów, dla których mogą, a nawet powinny się zdarzać. W tym kontekście niewiara w fizyczną możliwość cudu staje się nieracjonalna i bezzasadna. 

    Na marginesie, wydaje się, że w świetle utraty życia, czyli dobra podstawowego, wobec którego każde inne jest mniejsze, w tym dobra opinia o nas tych, którzy pozostają przy życiu, teoria o “korzyściach płynących z altruizmu” staje się wysoce wątpliwa i mało racjonalna. Trzeba niezwykłego wysiłku intelektualnego, by wydedukować, że ktoś oddający życie otrzymuje większą korzyść z dobrego zdania o nim ludzi po jego śmierci, niż zachowując istnienie. Wartość dobrej opinii jest banalna i wybitnie nikła w porównaniu do posiadania istnienia, które można wykorzystać na nieskończoną ilość sposobów i przeżyć je tak, aby jeszcze za życia uzyskać sławę. Z ewolucyjnego punktu widzenia osoba zachowująca życie, aby uzyskać korzyść w postaci dobrej opinii innych jeszcze za jego życia, postępuje bardziej racjonalnie, owocnie i zyskuje podwójną korzyść w porównaniu do osoby oddającej życie, aby dobrze o niej pamiętano po śmierci. Być może istnieją pewne korzyści z zachowań altruistycznych, ale nie dotyczą one utraty życia, bowiem istnienie będzie zawsze wartością wyższą niż jego namiastka w postaci dobrej opinii o nas po śmierci. Czym innym jest przeżyć życie nędznie i zostać skazanym na śmierć podczas wojny lub z powodu choroby, i wtedy zdobyć się na coś wielkiego, aby dobrze nas pamiętano, a czymś całkiem innym nie być zagrożonym, posiadać zdrowie, zdolności i mieć dobrą opinię u ludzi i wtedy oddać życie dla jakiejś wartości. Teoria “korzyści z altruizmu” zawsze wtedy upada i nie dotyczy takich przypadków, bo dla umierającego jakakolwiek korzyść po śmierci będzie mniejsza niż korzyść za życia, której skutków może doświadczać, i z samego życia, wobec którego wszelkie dobra pośmiertne są namiastkami.

    • Korzyści płyną z altruizmu dla populacji, nie dla jednostki, stąd ewolucja może je promować i rzeczywiście promuje. Jednostka zaś podejmuje czyny altruistyczne najczęściej bez sugerowanej tu kalkulacji odnośnie opinii ludzkiej, mało tego, podejmuje je z różnych przyczyn, które mogą być inne od tego, co sama uznaje za przyczynę swojego zachowania. Nie trzeba przykładów “wojennych”, wystarczy pomyśleć o strażakach czy innych zawodach obarczonych ryzykiem utraty życia, którzy rzeczywiście czasami decydują się na śmierć dla ratowania innych. 

      Swoją drogą, myślę, że sugerowanie, że bohaterstwo wierzących czy niewierzących jakoś się w tym przypadku różni — to znaczy, że jedno jest racjonalne, a drugie irracjonalne — uwłacza, choć w inny sposób, obu tym kategoriom. 

      W Twoim komentarzu jednak najbardziej wzruszające, a przy tym mocno oderwane od rzeczywistości wydaje mi się sugerowanie, że “posiadanie istnienia” można wykorzystać “na nieskończoną ilość sposobów”.

  • Czyn Kolbego świadczy o “niepoddaniu się, dzięki niezłomnej woli, silnym skłonnościom do zachowań samolubnych, pociąganych przez prawa przyrody”. No ale to chyba już mocno przerobiony temat — ewolucyjne korzyści z zachowań altruistycznych. Przy całej sympatii dla każdego, kto oddał życie za brata, nie ma w takim czynie nic cudownego czy nawet zaskakującego w świetle tego, co nauka mówi o ewolucji. Jeśli się nie mylę, teza tego artykułu bazuje na uznaniu wyjątkowości czynu Kolbego (nie był wyjątkowy, ani w ramach naszego gatunku, ani patrząc szerzej) i na uproszczonym, stereotypowym widzeniu ewolucji.

    • Rozumiem, że dla Pana taki czyn to bułka z masłem. 🙂 Tak? A co takiego mówi teoria ewolucji o takich czynach? Umieram z ciekawości. Jaki procent populacji ludzkiej (nawet wszystkich czasów) zdobywa się na takie czyny?

      • Nie wiem, czy bułka i z czym, ale rozumiem, że argumenty ad personam nie kłócą się z Twoim światopoglądem 🙂 

        Sądzę też, że jeśli rzeczywiście jesteś ciekawy, co mówi o tym współczesna biologia, to google pomoże Ci zbadać sprawę. 

        Co do procentu zaś, to przecież nie twierdzę, że jest to zjawisko powszechne w znaczeniu, że każdy tak robi, albo, że większość tak się zachowa w analogicznych warunkach. Wystarczy zauważyć, że obok dzielnego Kolbego mamy dzielnych innych religii czy niewierzących, jak to przecież jest, a naukowcy wyjaśniają te zachowania naturalistycznie, jak całą resztę naszego świata. 

        Zresztą, sam Kolbe, jak uważam, myślał raczej o dobru drugiego człowieka, jego rodziny, współczuł im i dlatego to zrobił, z miłości mówiąc najkrócej, a nie dlatego, że kalkulował dla siebie lepszą przyszłość po śmierci, czy dlatego, że ktoś pomógł mu pociągnąć za odpowiednie sznurki wewnątrz siebie. Jego czyn jest najgłębiej ludzki, nawet nadludzki w tym sensie, że go podziwiamy i że nie każdy zrobiłby to dla innego. Jednak czyn Kolbego nie jest nadludzki w sensie, że była potrzebna pozaświatowa interwencja, by zaistniał.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy