Artykuł

Barbara Żmuda-Frydrychowska: Pułapka szczęścia w ponowoczesności

Czy szczęśliwy jest ten, kto posiada wszystko, czego pragnie? Okazuje się, że w świecie, gdzie wiele dóbr mamy na wyciągnięcie ręki, wcale nie czujemy się szczęśliwi. Chęć sprostania wysokim standardom życia i ciągłe dążenie do czegoś więcej sprawiają, że już sama pogoń za szczęściem czyni nas nieszczęśliwymi.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 6 (48), s. 15–17. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Wszyscy chcemy być szczęśliwi. Bez względu na różnice między ludźmi, odmienne wizje świata, które posiadają, każdy człowiek pragnie w swoim życiu spełnienia. Augustyn napisał:

Wszyscy szczęśliwi mają to, czego pragną (Augustyn 1996, s. 392).

Zdanie to mogłoby być mottem dla współczesnego człowieka. Szczęśliwy jest ten, komu udało się wygrać na loterii, kto posiada dom, wykonuje wymarzoną pracę, znalazł partnera. Podobną wizję szczęścia promuje konsumpcjonizm: możesz być szczęśliwy, wystarczy, że kupisz odpowiednią ilość rzeczy.
W reklamach widzimy uśmiechniętych pięknych ludzi, szczęśliwych właśnie dlatego, że posiadają konkretny produkt. Jednak po zakupie szybko okazuje się, że ta jedna rzecz nie wystarczy. Kupujemy, myśląc, że się uszczęśliwiamy, ale tuż za rogiem czeka kolejna okazja, powodując, że spełnienie poprzedniej zach­cianki już nie cieszy.

Niekończące się pragnienie

W społeczeństwie nastawionym na wydajność i konkurencję szczęście jest czymś, do czego należy dążyć i co warto osiągnąć wcześniej niż inni. Plany realizacji danego celu przyjmują dość sztywną postać, wobec której każde niedociągnięcie wydaje się porażką – nie wystarczy mi po prostu smartfon, będę szczęśliwa dopiero, gdy będę mieć ten z jabłuszkiem na obudowie. Łatwo zauważyć, że „medal szczęścia” ma też drugą stronę: duży majątek powoli przestaje być gwarantem szczęścia, a staje się powodem do zmartwień o to, w jaki sposób go zachować i pomnożyć. Biżuteria, zabawki, samochód, których tak bardzo pragnęliśmy, po jakimś czasie tracą uwodzicielski czar – listę rozczarowań można zapełnić dowolnie. Niekoń­czące się pragnienie, by posiadać, podobne jest do wiadra, które po dolaniu wody staje się głębsze. Często jest powodem poczucia rozczarowania, egzystencjalnej pustki, której nigdy nie zdołamy wypełnić. Im więcej posiadamy, tym więcej chcemy. Popadamy w błędne koło, psychologiczną „pułapkę szczęścia”, nawet nie uświadamiając sobie, że daliśmy się złapać.

Skąd to się wzięło? Podniósł się standard życia – jedzenie jest lepszej jakości, mamy zapewnioną lepszą opiekę medyczną, zarabiamy więcej pieniędzy, zwiększyły się możliwości związane z podróżami, rozrywką i karierą. Współczesnym ludziom żyje się znacznie lepiej niż członkom zamożnych rodzin poprzednich epok, a mimo to wszędzie słyszymy, że ludzie są nieszczęśliwi. Pomimo wyższych standardów życia ludzie popadają w problemy psychiczne, borykają się z nałogami, czują niepewność z powodu braku szczęścia. Choć udało nam się wydłużyć średnią długość życia o połowę, to jednak statystyki wyraźnie wskazują, że nie zwiększył się poziom odczuwanej przez nas radości i spełnienia czerpanego z życia.

Poczucie szczęścia i ludzki mózg

Możemy zapytać, dlaczego w świecie, w którym dobra są na wyciągnięcie ręki, wciąż czujemy się nieszczęśliwi. Russ Harris w swojej książce intrygująco zatytułowanej Pułapka szczęścia, próbując udzielić odpowiedzi na to pytanie, zagląda w historię rozwoju ludzkiego mózgu. Ewolucja mózgu miała pomóc ludziom w przetrwaniu w najeżonym niebezpieczeństwami świecie. Człowiek należący do kultury zbieracko-łowieckiej potrzebował czterech podstawowych rzeczy, by móc przetrwać: pożywienia, wody, schronienia i potomstwa. Mózg zaprogramowany na funkcję „nie daj się zabić” przewidywał zagrożenia i pomagał ich uniknąć, by ludzie żyli i rozmnażali się. Dziś niewiele się w tej kwestii zmieniło – bez naszej świadomości mózg wypatruje kłopotów, ocenia, co jest szansą, a co zagrożeniem. Zmieniło się tylko to, że nie przestrzega nas przed drapieżnikami, lecz przed utratą pracy, odrzuceniem, kompromitacją i tysiącem innych zmartwień. Wypatrywanie współczesnych zagrożeń prowadzi do niepokoju. W efekcie większość czasu spędzamy na zamartwianiu się, na projektowaniu możliwych sytuacji, nawet jeśli są mało prawdopodobne.

Kolejną cechą naszego gatunku jest zależność od społeczności. Jeśli zostało się z niej wyrzuconym, to szybciej można było zostać ofiarą drapieżnika. Zasada jest prosta: należy chronić się przed wykluczeniem ze społeczeństwa. Mózg broni nas przed tym przez porównywanie z innymi. Czy spełniam oczekiwania? Czy jestem tak dobry jak pozostali? Czy robię coś nieakceptowalnego? Tak jak kiedyś, tak samo i obecnie jesteśmy ostrzegani przed odrzuceniem i porównywani do reszty społeczeństwa. Tyle że tysiące lat temu człowiek porównywał się jedynie do podobnych sobie statusem członków swojego plemienia, a teraz wystarczy, że otworzymy gazetę, włączymy telewizor i natykamy się na ludzi, którzy przedstawiani są jako mąd­rzejsi, bogatsi, piękniejsi, dysponujący większą władzą – czyli ci, którzy osiągnęli większy sukces. Nastolatka porównująca się do przedstawianych w kolorowych czasopismach supermodelek z pewnością odnajdzie u siebie wady, poczuje się nieatrakcyjna. Z każdym z nas jest podobnie, zazwyczaj tworzymy swoje wymarzone „ja” i do tego marzenia się porównujemy. W efekcie zawsze możemy czuć, że mogłoby być lepiej.

Zasada „im więcej mam, tym lepiej” zdaje się szczególnie mocno wybrzmiewać w nastawionym na konkurencję współczesnym świecie. Nieustannie wypatrujemy czegoś więcej: wyższej pozycji w grupie, większych pieniędzy, lepszego samochodu, większego domu. Gdy już nam się uda je zdobyć, wtedy – na jakiś czas – pozostajemy usatysfakcjonowani. Problem polega na tym, że wcześniej czy później zaczynamy pożądać jeszcze więcej. Powstaje błędne koło dążenia do szczęścia, łapiemy się w ową „pułapkę szczęścia”. By być szczęśliwymi, porównujemy siebie do innych, oceniamy i krytykujemy. Koncentrujemy się na tym, czego nam brakuje, i wtedy nic, co już mamy, nie sprawia nam satysfakcji.

Mity o szczęściu

W jaki sposób łapiemy się „w pułapkę szczęścia”? Zasadniczo w ten sposób, że ulegamy mitom konstruującym w nas pewną wizję szczęścia, która w rzeczywistości jest fałszywa, ale bardzo pociągająca, ponieważ obiecuje szczęśliwe zakończenie. Lubimy oglądać filmy, czytać powieści, które kończą się jakąś odmianą stwierdzenia „i żyli długo i szczęśliwie”. Nasze życie powinno być radosne, przepełnione zabawą, długie i pozbawione zmartwień. Na tych przekonaniach bazuje „pułapka szczęścia”, którą na ogromną skalę napędzają współczesne kampanie reklamowe. Aby doznać szczęścia, staramy się uniknąć złych przeżyć i upodobnić się do tych ludzi, którzy na ekranach naszych telewizorów wydają się bardzo szczęśliwi. Jednak im mocniej się staramy, tym więcej doświadczamy frustracji. Ciekawym przykładem tego, jak nastawiony na nieustanną konsumpcję świat wpływa na nas i nasze postrzeganie szczęścia, jest film Derricka Borte’a Niedościgli Jonesowie, w którym wzorowy biznesmen Steve, jego piękna, zawsze idealnie wyglądająca żona i dzieci kochające wszystko to, co nowe i na topie, tworzą rodzinę, którą pragnie naśladować cała okolica. Okazuje się jednak, że nie jest to zwyczajna rodzina, a jedynie aktorzy wynajęci przez firmy reklamowe, których praca polega na „nakręcaniu” konsumpcji przez budowę mitu rodziny, dla szczęścia której posiadanie najnowszych sprzętów jest absolutnie niezbędne. Rodzina Jonesów, którą wszyscy się zachwycają, okazuje się nie tak idealna, jak mogłoby się wydawać, a podążanie za wyznaczonymi przez nią trendami sprawia, że oni sami i ich sąsiedzi popadają w coraz to większe kłopoty.

Konsumpcyjny model życia może zaprowadzić nas do pewnego przewartościowania w kierunku materializmu i przekonania o całkowicie materialnej istocie szczęścia. Jednak, jeśli się dłużej zastanowić, można dojść do wniosku, że szczęśliwe życie wcale nie polega na posiadaniu, ciągłym parciu po więcej i chwilowym poczuciu spełnienia. Zdobywanie i pomnażanie dóbr może być oczywiście częścią składową szczęśliwego życia, ale nie może stanowić jego sensu, nie jest jego koniecznym warunkiem. Nie chodzi o to, żeby wyrzec się wszystkiego, co oferuje nam współczesny świat, ale może warto się zastanowić, gdzie jest w tym wszystkim umiar i gdzie znaleźć rzeczywiste szczęście.


Warto doczytać

  • R. Harris, Pułapka szczęścia. Jak przestać walczyć i zacząć żyć, tłum. G. Ciecieląg, Białystok 2012.
  • Augustyn, O Trójcy Świętej, tłum. M. Stokowska, Kraków 1996.

Barbara Żmuda-Frydrychowska – dr, adiunkt w Katedrze Etyki na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Absolwentka studiów filozoficznych na UPJPII w Krakowie. Zainteresowania naukowe: etyka stosowana, etyka biznesu, dylematy moralne. Zainteresowania pozanaukowe: książki, filmy i krawiectwo.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak

 

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy