Mierzył się z nimi również David Hume, gdy zastanawiał się, czy ktoś, kto nigdy nie widział pewnego odcienia błękitu, mógłby wytworzyć sobie jego ideę. Wskazując na ów „mniejszy błękit”, sceptyk z Edynburga znalazł kontrprzykład, który można uznać za nokaut techniczny wobec jego własnej epistemologii. Trudno się więc dziwić, że autor Traktatu o naturze ludzkiej był tym problemem trochę skołowany. Wystarczy choćby przez chwilę spojrzeć na koło barw, żeby doznać iluzji, że jest się w dyskotece. Ostatecznie Hume ignoruje ten zarzut i być może w ten sposób przypomina ważną prawdę o nas samych. Właściwie wszyscy szczycą się zdolnością do samokrytycyzmu, ale natychmiast o tym zapominają, gdy pojawia się okazja, żeby w końcu z niej skorzystać.
Myśląc o tym, patrzę na kolekcję topazów i szafirów, które są efektownie wyeksponowane w jednej z przepastnych sal Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Te zbiory utopione w głębokich gablotach oczywiście są imponujące i swoimi niebieskimi refleksami hipnotyzują tłumy widzów, ale jednocześnie prowokują myśl, że być może w dążeniu do pełnego skatalogowania natury jest coś naprawdę żałosnego. Bo jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to najprawdopodobniej jest to projekt skazany na klęskę. Cały wszechświat to ogromne muzeum natury, w którym niestety znakomita większość sal jest wiecznie niedostępna dla zwiedzających, a charakterystyczny budynek przy Exhibition Road to tylko niewiele znacząca, lokalna filia tej kosmicznej instytucji.
Błękit wspomnianych wyżej minerałów odnajduję w Portrecie Simonetty Vespucci Botticellego. Ukryte za oknem niebo jest tutaj jedynie zasugerowane, jakby było zupełnie nieistotne, ale tak naprawdę nadaje ono ton całej kompozycji. Skupia bowiem uwagę na profilu młodej kobiety, przez znawców historii sztuki nazywanej „top-modelką renesansu” (sic!), która patrzy gdzieś poza obraz, sugerując, że świat jest jednocześnie czymś wielkim i otwartym dwadzieścia cztery godziny na dobę, zaś sztuka to tylko przerywnik w jego niemającej końca eksploracji. Gdy o tym pomyślałem, to zdałem sobie sprawę z tego, dlaczego zawsze, gdy mam wybrać jakiś kolor, to wskazuję właśnie na niebieski. Błękit niczego nie rozstrzyga. Nie musi. Przecież jest czymś mniejszym.
Błażej Gębura – Doktor filozofii. Zajmuje się filozofią religii, metafilozofią i epistemologią. W wolnych chwilach rąbie drewno i nałogowo czyta powieści szpiegowskie. Hobby: pisanie i kolekcjonowanie płyt jazzowych.
Kolejny felieton z cyklu „Niepotrzebne skreślić” ukaże się za tydzień.
Ok, systemy jak systemy, lecz liczą się przede wszystkim rzeczy nowe! Światy, Kwestie, Wartości i Zasady!