Todd May, zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie, przedstawia najpierw swoje rozumienie tragedii.
Bohater tragiczny to często ktoś, kto popełnia zło, zazwyczaj wielkie, lecz wobec kogo czujemy sympatię w jego upadku. Edyp Sofoklesa, Król Lear Szekspira, Willy Loman Artura Millera mogą stanowić tego przykłady. W przypadku naszych rozważań bohaterem tragicznym jest ludzkość […] popełniająca błąd, którego wyeliminowanie prawdopodobnie wymagałoby eliminacji gatunku.
May zauważa, że to właśnie my, ludzie, przyczyniamy się do zmiany klimatu, mającej tragiczne skutki. W związku z ciągłym wzrostem populacji wkraczamy także w ekosystemy, które bez naszej ingerencji pozostawałyby nienaruszone. To my dopuszczamy hodowle przemysłowe, w których zwierzęta przed śmiercią mogą zaznać wyłącznie cierpienia i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek w tej kwestii miało się zmienić. Żaden inny gatunek nie ma tak niszczycielskiej siły jak ta, którą my dysponujemy.
Z drugiej strony dajemy naszej planecie coś, czego żaden inny gatunek dać nie może: dzięki rozumowi możemy troszczyć się o świat w sposób niedostępny dla innych, usiłujemy zrozumieć wszechświat i swoje miejsce w nim, tworzymy kulturę, dzieła sztuki. Gdyby nas zabrakło, to wszystko byłoby stracone.
Najbardziej niepokojąca jest dla niego myśl o tym, że ludzkość – jako bohater tragiczny – sama nie do końca świadomie przyczynia się do swej zagłady.
Czy można nazywać tragedią wymarcie gatunku, który jest sprawcą wielkiego zniszczenia?
Byśmy mogli to rozstrzygnąć, potrzebujemy wpierw odpowiedzi na pytanie o godność człowieka i wartość jego życia. To właśnie odpowiedź na pytanie o to, czy istnieje „wielka przepaść moralna” między człowiekiem a innymi gatunkami może być źródłem zrozumienia problemu, nad którym rozmyśla May.
Opracowała Anna Z.
Źródło: New York Times
Moim zdaniem bohater tragiczny pozbawiony jest możliwości wyboru. My natomiast go posiadamy, tyle że nie wykorzystujemy.
Natomiast co do przepaści moralnej między nami a innym gatunkiem, my nie posiadamy moralności na żadnej płaszczyźnie życia.
Sądzę że planeta nie cierpiała przed powstaniem naszego gatunku i również po jego wyginięciu nie zapłacze.
Jeśli popatrzmy na planetę Ziemię, jak na całość, to w przeszłości geologicznej “cierpiała ona” znacznie bardziej. Bombardowania meteorytów czy wybuchy wulkanów powodowały wielkoskalowe zniszczenia. Nawet jeśli człowiek doprowadzi do stopienia czap lodowych, a to spowoduje podniesienie poziomu wszechoceanu i zalanie nisko położonych terenów, to dla planety będzie to tylko kolejny etap jej istnienia. Gatunki które przetrwają to zdarzenie dostosują się do nowych środowisk.
A jeśli podczas tych zmian zginie ludzkość to czy stanie się tragicznym bohaterem? Czy człowiek który wchodzi na cienki lód (będąc świadomym zagrożenia!) i tonie po jego załamaniu jest tragicznym bohaterem czy lekkomyślnym głupcem?
Jesteśmy świadomi, że niszczymy środowisko w którym żyjemy. Mamy tylko dwa wyjścia. 1. Przestać to robić i ocalić świat jaki znamy albo 2. Robić to dalej i szukać sposobu przeżycia w świecie, który powstanie za sprawą naszych działań.
szkoda ze takie dyskusje nie maja racji bytu w mediach w polityce ect… milej na sercu gdy ktos tak rozmysla by napisac cos co drugiem dotknie duszy 🙂 lecz jest ich tak malo i dociera to do jeszcze mniejszej ilosci