Artykuł

Jan Woleński: Umiarkowana obrona konsumpcjonizmu

Przesadny, np. oligarchiczny, konsumpcjonizm łatwo krytykować, powiadając, że jest na pokaz i przeto sztuczny, ale główny problem tkwi w sensie zwrotu „nadmierne gromadzenie dóbr”, a dokładniej kwalifikacji „nadmierne”.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 6 (48), s. 34–35. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Tytułowe zadanie może wydać się niestosowne, gdyż konsumpcjonizm nie ma dobrej prasy, a jego bezpośrednia lub pośrednia krytyka ma długą i szacowną tradycję filozoficzną i religijną. Platońskie (zob. na s. 27 tego numeru) lekceważenie rzeczy jako różnych od idei, stoicki postulat życia zgodnego z naturą, często interpretowany jako dystansowanie się od zbytku, chrześcijańskie podporządkowanie rzeczy doczesnych sprawom transcendentnym i wiecznym, rozmaite pochwały ubóstwa we wschodnich filozofiach i religiach, Adama Smitha teza, że bogactwo narodów wypływa z pracy i produkcji, a nie z konsumpcji, Karola Marksa potępienie burżuazyjnego bogactwa i apologia biednego, bo uciskanego proletariusza, Weberowska koncepcja wpływu surowej etyki protestanckiej na powstanie kapitalizmu czy rozmaite personalizmy sławiące wyższość ducha nad materią, duszy nad ciałem czy osoby nad jednostką są przykładami doktryn krytycznych wobec konsumpcjonizmu. Znane powiedzenie Johna Stuar­ta Milla (zob. na s. 27 tego numeru):

Lepiej być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią; lepiej być niezadowolonym Sokratesem niż zadowolonym głupcem (Mill 1959, s. 18)

może być wzięte za wyraz filozoficznego sprzeciwu wobec konsumpcjonizmu.

Trzeba jednak podnieść, że mądrość potoczna zawiera przysłowia w rodzaju „lepszy rydz niż nic”, „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” czy „lepszy funt szczęścia niż funt rozumu”, które ujawniają ludzką potrzebę posiadania czegoś, a ta nie może być zaspokojona inaczej niż przez konsumpcję. Można zatem powiedzieć, że gromadzenie dóbr i ich konsumpcja są głęboko osadzone w naturze ludzkiej. Do tego dochodzi jeszcze dość oczywiste spostrzeżenie, że wielu antykonsumpcjonistów nie miało problemów materialnych, np. Platon był zasobnym arystokratą, a chrześcijańscy (zwłaszcza katoliccy) kapłani często opływali (i nadal tak jest) w niemałe dostatki. Hipokryzja? Krytyka konsumpcjo­nizmu nieraz służyła utwierdzaniu własnej pozycji politycznej. Tak było np. w czasach tzw. realnego socjalizmu. Marksiści często gromili gromadzenie dóbr materialnych, wzywali do zachowania daleko idącego umiaru w konsumpcji, ale miało to ograniczyć materialne żądania zwykłych obywateli. Cynicznym wyrazem tej manipulacji było znane powiedzenie, że klasa robotnicza pije szampana ustami swych przedstawicieli. George Orwell w swym Folwarku zwierzęcym napisał:

Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze.

Można to sparafrazować i tak: „Wszyscy ludzie są równi, ale niektórzy konsumują więcej”.

Pora na zajęcie się samym terminem „konsumpcjonizm”. Pochodzi on od słowa „konsumpcja”. Pomijając jego sens kulinarny związany z jedzeniem, przez konsumpcję rozumie się nabywanie lub/i użytkowanie czegoś. Jest to kategoria ekonomiczna i np. Smith zwracał uwagę na to, że konsumpcja musi być racjonalnie skorelowana z produkcją. Zacytowane mądrości potoczne wskazują na to, że nabywanie i użytkowanie dóbr jest koniecznym warunkiem życia. Konsumpcjonizm, o którym była mowa, polega na nadmiernym gromadzeniu dóbr materialnych, a ilość nabytych rzeczy, zwłaszcza luksusowych, ma stanowić miernik wartości życia. Konsekwencją tej postawy ma być odsunięcie tzw. wartości wyższych na dalszy plan lub zupełne ich pomijanie. Zastaw się, a postaw się – jak mówiono w Polsce szlacheckiej, przy czym postawienie się znaczyło pokazanie swej pozycji społecznej. Bywa, wcale nierzadko, że nie trzeba zastawiać się, aby się pokazać – tak mają np. tzw. oligarchowie popularni w niektórych krajach. Tego rodzaju konsumpcjonizm jest zwykle uważany za przejaw wulgarnego materializmu lub prymitywnego hedonizmu. Epikur chyba rozumiał, że może spotkać się (lub nawet spotkał się) z takim zarzutem, gdy twierdził, że szczęście polega na doznawaniu przyjemności, więc dodawał, że przyjemności duchowe są wyższe od fizycznych.

Przesadny, np. oligarchiczny, konsumpcjonizm łatwo krytykować, powiadając, że jest na pokaz i przeto sztuczny, ale główny problem tkwi w sensie zwrotu „nadmierne gromadzenie dóbr”, a dokładniej kwalifikacji „nadmierne”. Jeśli ktoś ma kilka jachtów, chociaż wystarczy mu jeden, ostentacyjnie chwali się tym, to pojawia się chęć wytknięcia konsumpcjonizmu. Ale niby dlaczego zabronić dowolnego wydawania pieniędzy, o ile ich akumulacja nie budzi zastrzeżeń? Jacht „Christina” Arystotelesa Onassisa był tak luksusowy, że przyciągnął Marię Callas i Winstona Churchilla, a właściciel tej jednostki, uważanej za wyspę rozkoszy, szczycił się jej posiadaniem. Jest to naganny konsumpcjonizm czy nie, np. w porównaniu z legalnym omijaniem przepisów o ujawnianiu majątku przez przepisanie go na członka rodziny? Podany przykład sugeruje, że każdy przypadek, w którym czyni się zarzut nadmiernego gromadzenia dóbr materialnych, winien być rozpatrywany oddzielnie i w jakimś kontekście praw (w sensie legalizmu) i obowiązków moralnych. Można oczywiście argumentować, że Rothschildowie, Fordowie, Rock­efellerowie, Siemensowie, Kruppo­wie itp. byli i są typowymi konsumpcjonistami, ale tylko pod warunkiem wykazania, że zdobycie przez nich bogactwa było w jakiś sposób nieuczciwe, a jego użycie daje się zakwestionować z punktu widzenia zasad moralnych. Każdy, kto zajmuje się etyką, wie, że to niełatwe zadanie. Co powiedzieć o akcjach charytatywnych ludzi bogatych czy sponsorowaniu przez nich sportu, kultury i nauki? Ja np. życzyłbym sobie, aby rodzimi milionerzy tak wspierali naukę, jak to czynią wspomniane wyżej rodziny. Z punktu widzenia kryteriów nadmierności w bogaceniu się jedni i drudzy reprezentują konsumpcjonizm, ale o ile mecenasi pożytku publicznego jakoś rekompensują być może nawet traf w osiągnięciu sukcesu majątkowego, ocena innych wypada gorzej. Zadaniem państwa jest zapewnianie przyzwoitego poziomu życia wszystkim obywatelom. Gdy się to dzieje, konsumpcjonizm niektórych nas nie razi. Gorzej jest, gdy władza popiera oligarchów, a dyskryminuje biednych.


Warto doczytać

  • J.S. Mill, Utylitaryzm, tłum. F. Bogacki, Warszawa 1959.

Jan Woleński – emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Członek PAN, PAU i Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Interesuje się wszystkimi działami filozofii, jego hobby to opera i piłka nożna.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Lubomira Platta

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy