Tekst ukazał się w Sokrates i syreny. 55 podróży filozoficznych po świecie podksiężycowym i nadksiężycowym, s. 161–163. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Do niczego przymuszany nie jestem, niczego nie cierpię wbrew woli. Jestem nie sługą, lecz przyjacielem Boga, tym bardziej – gdy wiem, że wszystko się dzieje zgodnie z nieodmiennym i raz na wielki ustanowionym prawem. Wiodą nas losy, a długość życia odmierzyły każdemu już w pierwszej godzinie poczęcia. Jedna przyczyna jest zależna od drugiej, a wszystkie sprawy, powszechne i jednostkowe, są wplecione w nieprzerwane pasmo wydarzeń. I dlatego niezłomnym duchem na wszystko trzeba się godzić, ponieważ wręcz inaczej niż sobie wyobrażamy, każda rzecz nie jest igraszką ślepego przypadku, ale następstwem przyczyny. Wszystkie nasze radości i smutki są dawno postanowione z góry i niezależnie od tego, jak wielka różnica zachodzi w życiu poszczególnych ludzi, ostatecznie w tym jednym wszyscy jesteśmy równi – krótkotrwali, krótkotrwałe dobra otrzymujemy. Dlaczego się oburzamy? Dlaczego się użalamy? Takie przecież jest prawo naszego istnienia. Niech sobie natura czyni jaki jej się podoba użytek z naszego ciała, a swojej własności, my jednak w każdym położeniu bądźmy radośni i odważni i miejmy to na uwadze, że nic z naszego nie ginie. Co jest zadaniem dobrego człowieka? Poddawać się losom. Wielką pociechę daje świadomość, że jesteśmy porwani tym samym prądem, co i reszta istot na świecie, oraz że niezależnie od tego, czym jest ta siła, która wyznacza nam takie życie i taką śmierć, w tę samą konieczność wprzęga i bogów. Niepowstrzymany nurt unosi zarówno sprawy boskie, jak i ludzkie. Wielki stwórca, władca wszechświata, sam wprawdzie napisał księgę przeznaczeń, ale też i stosuje się do nich. Raz jeden rozkazał, a wiecznie słucha rozkazu. – Ale dlaczego Bóg okazał się do tego stopnia niesprawiedliwy w rozdziale przeznaczeń, że dobrych skazał na ubóstwo, na rany i na bolesne przypadki śmierci? Dlatego że twórca nie może zmienić tworzywa. Takie jest twarde prawo, że pewnych właściwości nie da się od niektórych rzeczy odłączyć. Przywarły do nich, nierozerwalnie zrosły się z nimi. Słabe natury i skłonne do spania, a jeśli już do czuwania, to do takiego, które trudno odróżnić od drzemki, są utworzone z bezwładnych pierwiastków. Do ukształtowania dzielnego człowieka, którego imię samo nakazywałoby szacunek, potrzeba treściwej materii. Niegładka przed nim ściele się droga: raz musi wspinać się w górę, raz znowu zstępować na dół, i chociaż miotać nim będą bałwany, musi sterować okrętem na wzburzonym odmęcie, a na przekór zmienności losu trzymać się raz obranego kierunku. Wiele napotka przeszkód, wiele trudności, ale je wszystkie potrafi przełamać i przezwyciężyć. Probierzem złota jest ogień, a mocnych ludzi niedola. Spójrz, na jak zawrotne wyżyny wspiąć winna się cnota, a zrozumiesz, że nie wolno jej kroczyć drogą nie najeżoną niebezpieczeństwem. […]
– Ale raz jeszcze: dlaczego Bóg dopuszcza, żeby na ludzi dobrych spadało coś złego? – Nieprawda, że Bóg dopuszcza. On tylko wszelkie zło od nich oddala, jak występki, haniebne uczynki, nikczemne myśli, grabieżcze zamiary, ślepą żądzę i chciwość, dybiącą na cudze mienie. On tylko samych ludzi strzeże i chroni. A może ktoś tego jeszcze będzie żądał od Boga, by miał w opiece toboły dobrych ludzi? To przecież oni sami zwalniają Boga z tej troski, gardząc tym, co zewnętrzne. Demokryt wyzbył się bogactw, ponieważ je uważał za uciążliwe brzemię dla duszy szlachetnej. I dlaczego się dziwisz, że Bóg również dozwala, aby dobremu człowiekowi stało się jakieś nieszczęście, którego niejeden dobry człowiek niekiedy wprost sobie życzy, by go spotkało? – Synów swych tracą dobrzy ludzie. – A co powiesz, jeśli ich sami niekiedy na śmierć skazują? – Na wygnanie pędzi się dobrych ludzi. – A co dopiero, jeżeli oni sami niekiedy porzucają ojczyznę, aby już więcej nigdy do niej nie wrócić? – Zabija się ich. – A co powiesz, jeżeli w pewnych okolicznościach sami śmierć sobie zadają? – Po co przechodzą tak ciężkie próby? – Po to, by również nauczyli innych, jak znosić te próby. Urodzili się, aby świecić przykładem. Wyobraź sobie, że Bóg przemawia następująco: „Jakiż powód macie do tego, aby się na mnie uskarżać, wy, którzy znajdujecie upodobanie w prawości? Innych otoczyłem złudnymi dobrami, a ich dusze uczyniłem jakby igraszką długiego i zwodniczego widziadła we śnie. Na zewnątrz przyozdobiłem ich złotem i srebrem, i kością słoniową, wewnątrz – ni śladu dobra. Ci, których uważasz za szczęśliwych, o ile tylko uważniej się przyjrzysz nie temu, co u nich rzuca się w oczy, lecz temu, co ukrywa się wewnątrz, zobaczysz, że są to istoty nędzne i nikczemne, ohydne, podobne do ścian, w ich domach, ozdobionych tylko od zewnątrz. Nie jest to żadne szczęście trwałe ani prawdziwe, jest tylko powłoką, cienką w dodatku. Ale niech tylko spadnie na nich jakieś nieszczęście, które rozwieje złudę i obnaży ich wnętrze, wtedy dopiero wychodzi na jaw, jak szkaradną i rzeczywistą ohydę osłaniały z zewnątrz zapożyczone blaski. Wam natomiast dałem dobra prawdziwe i trwałe, a im kto z nich czyni częstszy użytek, im kto z wszystkich stron je dokładniej obejrzy, tym drogocenniejsze i tym wspanialsze mu się wydadzą. Dałem wam możność gardzić wszystkim, co innych grozą przejmuje, i czuć obrzydzenie do żądzy. Nie jaśniejecie na zewnątrz, dobra wasze są zwrócone do wnętrza. Tak samo niebo w radosnym oglądaniu własnego przepychu gardzi wszystkim, co leży poza jego krańcami. Wszelkie dobro włożyłem we wnętrzu. Nie łaknąć szczęścia – to wasze szczęście”. – Po co jednak istnieje tak wiele smutków, tak wiele strachów, tak wiele trudnych do zniesienia przykrości? – „Otóż, ponieważ nie mogłem was uwolnić od tych doświadczeń, uzbroiłem waszego ducha przeciw nim wszystkim. Znoście statecznie. W tej tylko dziedzinie możecie przewyższyć samego Boga, że on jest poza granicą wszelkiej niedoli, wy – ponad niedolą”.
Przełożył Lech Joachimowicz
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
Skomentuj