Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 4 (40), s. 32–33. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Literacki styl filozofii
Twórczość Henriego Bergsona obejmuje tradycyjne problemy filozofii, jak natura bytu, sposoby jego poznawania, źródła doświadczeń religijnych, etycznych i estetycznych. Cechował ją piękny styl traktatów i esejów, czego potwierdzeniem była Nagroda Nobla w dziedzinie literatury przyznana mu w 1927 roku. Najważniejszemu ze swoich dzieł – Ewolucji twórczej z 1907 roku, w której poruszył kwestie z pogranicza nauk szczegółowych, metafizyki i filozofii – nadał postać traktatu filozoficznego wyłożonego językiem pełnym bogatych treściowo i stylistycznie obrazów. W liście do Floriana Znanieckiego, tłumacza swojego dzieła, filozof wyznał:
w tej książce usiłuję doprowadzić czytelnika do pewnego sposobu myślenia, który wykracza poza «pojęcia» i wyrażenia oderwane i może już być oddany tylko w obrazach: obraz nie jest tu ozdobą, jest jedynym sposobem wyrażania, dostosowanym do myśli (Bergson 2004, s. 28–29).
Chociaż traktat pełen jest oryginalnych i twórczych przenośni, to jednak jego autor nie uważał, aby styl ten był metaforyczny. Odwołanie się do obrazów kreowanych przez wyobraźnię jest skuteczniejszym poznawczo środkiem literackim.
Bergson sądzi, że obraz w funkcji przedstawiania tego, co najważniejsze w filozofii (istoty bytu, trwania, czasu czy intuicji) nie jest symbolicznym środkiem wyrazu. Konkretne i zmysłowo przedstawione treści, które w obrazach się pojawiają, nie odsyłają do istoty obrazowanego zjawiska, tak jak robią to metafory, mają jedynie przykuć uwagę czytelnika, dać mu do myślenia, ale na nic nie wskazywać, a jedynie ukazać. Obraz użyty w filozoficznym dyskursie powinien być prosty i bezpośredni.
Metafizyka w obrazach, bez pojęć
Problemem, który w systemie francuskiego filozofa jest prezentowany obrazowo, nie pojęciowo, jest ludzki umysł, a także jego szczególna własność – wewnętrzna świadomość. We Wstępie do metafizyki autor pokazuje, jak dla przedstawienia ważnego problemu filozof wywołuje u czytelnika literacki zabieg „pewnego sposobu myślenia” oraz właściwego odczytania tekstu. Filozof zaczyna mianowicie od wywoływania obrazów odwołujących się do wyobraźni czytelnika, które muszą być proste i niezbyt zawiłe. Obrazy nie są symbolami rzeczy czy zjawisk, one je prezentują wprost, znaczą, ale nie reprezentują. Obraz jest prostym i bezpośrednim wyobrażeniem, nie jest symbolem tego, co wyobrażane. Filozof musi unikać pojęć filozoficznych, które są zawsze uwikłane w rozliczne niedające się uzgodnić znaczenia.
W dogłębnym i pełnym poznaniu rzeczywistości liczy się tylko intuicja, twierdzi Bergson. Ma ona przewagę nad naukowym i filozoficznym dyskursem, w którym stosuje się analizę pojęć wykorzystującą porównania, przenośnie, a więc i metafory.
Intuicją zwiemy ten rodzaj współodczuwania, za pomocą którego przenikamy do wewnątrz jakiegoś przedmiotu, aby utożsamić się z tym, co ma on w sobie jedynego, a więc niewyrażalnego. Analiza zaś, przeciwnie, sprowadza przedmiot do pierwiastków już znanych, czyli wspólnych jemu i innym przedmiotom. Analizować to wyrażać jakąś rzecz za pomocą tego, co nią nie jest (Bergson 1963, s. 19).
Wprawdzie Bergson mówi o tym, co pozostaje niewyrażalne, lecz nie wnika w naturę tego aspektu poznania, antynomiczną i trudną do rozstrzygnięcia. Poprzestając na przekonaniu, że intuicja najlepiej ujmuje to, co proste i bezpośrednie, nie myślał jeszcze o semantycznych antynomiach (sprzecznościach w rozumowaniu dotyczących znaczenia wyrażeń) kategorii niewyrażalności, co dekadę później, w ramach filozofii analitycznej, stało się niezmiernie ważne dla Ludwika Wittgensteina (któremu wypadnie poświęcić jeden z kolejnych odcinków cyklu).
Bergson twierdził, że każdy wielki system filozoficzny jest wyrazem myślenia konkretnego filozofa, lecz w treściach swoich wyraża ogólnoludzkie problemy; „na ogół jest dziełem jednego filozofa, jedyną i całkowitą wizją całości. Można ją tylko przyjąć albo odrzucić”, twierdził. Jeśli jednak opiera się na intuicji, to moc oddziaływania takiej wizji jest nieodparta. A jeśli jest jeszcze dodatkowo zobrazowana efektownym wyobrażeniem, to filozof, który ją przedstawia, należy do najwybitniejszych. W Ewolucji twórczej znaleźć można szereg obrazowych przedstawień, w których ich autor niezwykle sugestywnie mówi o istocie życia ludzkiego włączonego w „pęd twórczy” (élan vital) oraz roli filozofii i filozofa w ujawnianiu bezpośredniego uczestnictwa ludzkości w tej twórczej sile. Dokonuje tego zaś bez zbędnego metaforyzowania.
Wprzężeni, jak woły robocze, do ciężkiej orki, czujemy grę naszych mięśni i stawów, ciężar pługa i opór roli: działać i wiedzieć, że działa, wejść w styczność w rzeczywistością, a nawet przeżywać ją, ale tylko w tej mierze, w jakiej ma ona znaczenie dla dokonywanego dzieła – wyorywanej bruzdy – oto zadanie umysłu ludzkiego. […] Filozofia może być tylko wysiłkiem, by się znowu zlać z całością. Umysł, roztapiając się w swej twórczej zasadzie, przeżyje w odwrotnym kierunku swą własną genezę (Bergson 2004, s. 168–169).
Czy to sugestywne wyobrażenie filozofa, który utożsamiony zostaje z uniwersalnym „umysłem ludzkim”, a jego intelektualna praca zobrazowana sugestywnie (niezwykle „cieleśnie”) wysiłkiem wołu, zaś jej efekt nazwany „wyorywaną bruzdą”, nie jest aby metaforą? Czy ta parabola o moralizatorskim charakterze nie jest tego samego rodzaju środkiem retorycznym, jakim była Platońska parabola jaskini (zob. „Filozofuj!” 2020, nr 4/34, s. 47–48)? Jeśli tak, to czyż nie jest to symbol, a więc nie obraz, który odsyłałby wprost do istoty rzeczy? Bergson uchyla taki zarzut, a dokonuje tego poprzez zaskakujące prostotą zestawienie pływania z chodzeniem, będących pozornie tylko podobnymi czynnościami realizującymi się w różnych środowiskach. Nie można nauczyć się pływania, zauważa filozof, przez naśladowanie chodzenia, opór wody i opór lądu są bowiem różne; podobieństwo i analogie byłyby tu zawodne, gdyż dotyczyłyby odmiennych rzeczywistości.
Podobnie też można rozmyślać jak najrozumniej nad mechanizmem umysłu: nigdy nie uda się go przekroczyć za pomocą tej metody. […] Trzeba postąpić gwałtownie, i aktem woli wypchnąć umysł z jego własnej dziedziny (Bergson 2004, s. 170).
A ponieważ nie ma żadnego podobieństwa między rozumem a intuicją, nie można przeto zbudować na ich temat żadnej metafory, w której jakakolwiek z ich cech byłaby (według reguł opisanych już przez Arystotelesa) domeną źródłową dla takowej. Wystarczy wyobrazić sobie abstrakcyjną stronę owego wypchnięcia, a zmysłowe porównania i metaforyzowanie nie będą wówczas konieczne.
Marek Hetmański – jest filozofem i kognitywistą. Kieruje Katedrą Ontologii i Epistemologii w Instytucie Filozofii UMCS. Prowadzi badania dotyczące epistemologii, teorii komunikacji i informacji, a także metafilozofii. Odwiedza galerie malarstwa i filharmonie, zaś obce miasta zwiedza rowerem.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Zuzanna Bołtryk
Skomentuj