Artykuł

Patryk Gołębiowski: Lepiej nie przychodzić na świat

Czy przyjście na świat może być dla spłodzonego człowieka niekorzystne? Jeśli – zgodnie z intuicją większości ludzi – przyznamy, że choćby niekiedy, w ekstremalnych przypadkach, takie być może, to właśnie odkryliśmy wejście do króliczej jamy antynatalizmu, kontrowersyjnej idei, którą na początku XXI w. do etyki wprowadził David Benatar.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 6 (54), s. 12–14. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Wyobraźmy sobie nieistniaki

Nieistniaki nie czują bólu (ani przyjemności). Nie są nigdy nieszczęśliwe (ani szczęśliwe). Są niezniszczalne. Nie mają ciał ani tożsamości. Niczego nie potrzebują i niczego im nie brakuje.

Na pierwszy rzut oka nieistniaki są – w porównaniu z nami – w świetnej sytuacji. Wydaje się, że nie da się ich w żaden sposób skrzywdzić. Nie jest też możliwe działanie na ich korzyść, jednak, co kluczowe, nieistniakom zupełnie nie przeszkadza brak tejże korzyści – nie przeszkadzałoby im to nawet wtedy, gdyby wiedziały, co tracą.

Wspomnieliśmy, że wydaje się, iż nieistniaków nie da się skrzywdzić; nie jest to jednak zawsze prawda. Otóż para ludzi płci przeciwnej posiada niesamowitą moc – mogą oni stworzyć swoją genetyczną kopię, która powstaje przez porwanie nieistniaka i ulepienie z niego ich potomka. Sytuacja naszego pechowca ulega nagle diametralnej zmianie. Każdy dzień jego życia sprowadza się teraz w pierwszej kolejności do zaspokajania potrzeb ciała, niezwykle na tym punkcie wrażliwego. Dziecko szybko (i boleśnie) uczy się o kruchości tegoż ciała, o jego podatności na choroby, wypadki i ból. Dorosły człowiek będzie zmuszony do nierzadko upokarzającej konkurencji o zasoby i spędzi życie wśród tłumionych frustracji (wszyscy bezustannie komuś czegoś zazdrościmy, i to bez względu na skalę – lub brak – własnych sukcesów). Człowieka skrzywdzić jest nader łatwo, o czym inni ludzie, jak również ograniczenia biologii będą mu na każdym kroku przypominać. Ci szczęściarze, którzy dożyją starości stosunkowo zdrowi, będą musieli i tak stawić czoło postępującej degeneracji ciała i umysłu, która wcześniej czy później może mieć tylko jeden koniec.

Na pocieszenie jednak, a może w ramach kuriozalnej rekompensaty za swój los każdy stworzony z nieistniaka człowiek również otrzymuje wspomnianą wcześniej niezwykłą moc – tę samą, która posłużyła do sprowadzenia jego na świat. Może on zatem (wespół z partnerem/partnerką) porwać kolejnego nieistniaka, ubrać go w ciało i obciążyć ziemskimi troskami. Domorośli demiurgowie mogą się tym samym poczuć mniej osamotnieni w egzystencji, fabrykując sobie towarzysza niedoli. Nieistniak, któremu na ziemskich rozkoszach zupełnie nie zależy, za to któremu nader doskwiera ludzkie cierpienie, nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia. Czy damy się ponieść bezdyskusyjnej potędze tej niepokojącej mocy, czy się przed jej zastosowaniem zreflektujemy?

Nie bójmy się niezaistnienia

Powyższa opowieść ma stanowić ilustrację antynatalizmu – przeświadczenia, że potencjalni ludzie nic nie tracą, jeśli omijają ich dobre strony życia, wiele zaś zyskują, gdy oszczędza się im jego cierpień, i co za tym idzie, że płodząc człowieka, wyrządza mu się krzywdę. Nieistniaki oczywiście nie istnieją; nie ma żadnych konkretnych nieistniejących ludzi. Możliwa jest za to analiza sytuacji kontrfaktycznej z perspektywy osoby, która przyszła na świat, choć mogła była nie zaistnieć.

Jednak tu trzeba dokonać pewnego zastrzeżenia. Rozważając swoje życie, wielu z nas pochopnie stawia znak równości między hipotetyczną sytuacją, w której nie zostaliśmy spłodzeni, a własnym unicestwieniem. Istniejący ludzie mają relacje z otoczeniem, pragnienia i plany; trapi ich też (słuszny) lęk przed śmiercią. Mają oni zatem zazwyczaj interes w kontynuacji istnienia w odróżnieniu od osób potencjalnych, które interesu w przyjściu na świat nie mają żadnego – nawet gdyby ich życie miało się potem okazać wspaniałe. Tymczasem wielu ludzi mylnie sądzi, że gdyby nie przyszli (byli) na świat, to coś by stracili (niewłaściwie analizując sytuację z perspektywy już istniejącego człowieka). Świetną ilustrację tego błędnego podejścia stanowi Powrót do przyszłości. Bohater filmu jest przerażony wizją spowodowanego temponautycznymi (związanymi z podróżą w czasie) zawirowaniami usunięcia go ze zmienionej wersji rzeczywistości, w której nie dochodzi do jego poczęcia. Jednak gdyby Marty McFly posługiwał się abstrakcyjnym myśleniem tak sprawnie jak gitarą, to zrozumiałby, że nie ma się czego obawiać – w nowej wersji rzeczywistości nie dojdzie w ogóle do jego zaistnienia, więc nie zostanie on (w niej) tą zmianą niczego pozbawiony.

Nieporozumienia i niesnaski

Choć ta współczesna – usystematyzowana przez Davida Benatara w słynnej książce Najlepiej – nie urodzić się. Zaistnienie jako krzywda – najważniejsza (ale niejedyna) wersja antynatalizmu dopiero od niedawna zyskuje popularność, zdążyła już obrosnąć tyloma nieporozumieniami, że być może łatwiej będzie ją pojąć, rozważając, czym ona nie jest. A zatem wypunktujmy to.

  • Antynatalizm nie jest w żadnym wypadku nienawiścią, niechęcią ani wrogością w stosunku do dzieci. Wręcz przeciwnie: antynataliści kierują się empatią, chcąc oszczędzić im znojów życia.
  • Antynatalizm nie ma nic wspólnego z bezdzietnością z wyboru – postawą ludzi, którzy rezygnują z posiadania dziecka nie po to, żeby zaoszczędzić mu trudów egzystencji, tylko po to, by odjąć sobie niewygód rodzicielstwa.
  • Rodzice zdecydowanie mogą być antynatalistami; i w pewnym sensie są na antynatalistów kandydatami doskonałymi, bo w odróżnieniu od ludzi bezdzietnych widzą troski i smutki swojej pociechy na własne oczy, z bliska i na co dzień (dotkliwiej trapi ich też wizja nieszczęść, które ową pociechę nieuchronnie czekają). Antynatalizm prowadzi zatem do przewartościowania relacji między rodzicami a dziećmi: to dziecku, które nie prosiło się na świat, ale zostaje w jego bezlitosny chaos wrzucone, do tego z piętnem genetycznych ograniczeń swoich antenatów, należy się od rodziców wszystko, ono zaś wobec przodków – jako skrzywdzone sprowadzeniem przez nich na świat – zobowiązań nie ma z założenia żadnych. (Niektórzy rodzice prawdziwość tej pozornie skandalicznej odwróconej relacji intuicyjnie wyczuwają).
  • Antynataliści nie muszą nienawidzić własnych rodziców ani winić ich za swoje narodziny. Rodzice często chcą zresztą dla potomka jak najlepiej, a decydują się na sprowadzenie go na świat pod wpływem (mylnego) przeświadczenia, że czynią to z myślą o jego dobru. Trudno mieć komuś (zwłaszcza osobie z gruntu poczciwej) za złe brak refleksji na tak abstrakcyjnym poziomie! Sam Benatar dedykuje swoją książkę rodzicom – jak pisze – pomimo tego, że sprowadzili go na świat.
  • By zachować spójność poglądów, antynataliści nie muszą być zwolennikami samobójstwa. Jak wspominaliśmy, śmierć nie jest równoznaczna z niezaistnieniem – jest od niego o wiele gorsza. (Aby wydobyć tę myśl, Benatar wprowadza kluczowe rozróżnienie między życiem wartym rozpoczęcia a życiem wartym kontynuacji). Życie jest dla ludzi złe, lecz śmierć też jest dla nich zła. W rzeczy samej życie jest złe między innymi dlatego, że kończy się śmiercią. Za to niesprowadzenie na świat potencjalnej osoby, która mogłaby zaistnieć, oszczędza jej najpierw wszelkich trudów życia, a potem tragedii śmierci.
  • Antynatalizm nie ma zasadniczo nic wspólnego z ochroną środowiska (ekolodzy chcą ratować świat przed ludźmi, antynataliści – ludzi przed światem), polityką ani w ogóle jakąkolwiek ideologią, czy to lewicową, czy liberalną. Owszem, jest on powszechnie postrzegany – do pewnego stopnia słusznie – jako zagrożenie interesów już istniejących ludzi: wojsko potrzebuje żołnierzy, system emerytalny płatników, partia wyborców, Kościół wiernych, a kapitalizm jak najtańszej siły roboczej. Jednak dziecka, zdaniem antynatalistów, nie sprowadza się na świat nigdy z myślą o jego własnym dobru, potomek jest zaledwie narzędziem do zaspokojenia potrzeb garści mniej lub bardziej bezdusznych i zdesperowanych instytucji.

Niesłusznych teorii nie sposób nie obalić

Bez względu na to, czy antynatalizm jest uzasadnionym stanowiskiem, czy nie, stanowi esencję tego, do czego powinna służyć filozofia: bezstronnego i odważnego zadawania niewygodnych pytań, podnoszenia drażliwych dla społeczeństwa zagadnień, kwestionowania niewspartych wystarczającą refleksją dogmatów. Zainteresowanie tym bioetycznym przewrotem kopernikańskim jest w środowisku akademickim coraz większe, a toczące się o niego na łamach fachowych periodyków spory bywają równie zaciekłe, co fascynujące. Młodzi filozofowie nie powinni w żadnym wypadku stronić od tego niezwykłego tematu, który od ponad dekady przeżywa swoisty renesans. A jeśli antynatalizm wydaje się komuś ideą z gruntu błędną, to zamiast się oburzać, winien zmierzyć się z jego postulatami i podjąć próbę wykazania, w którym miejscu Benatar popełnił błąd. Bądź co bądź on sam przyznaje, że bardzo chciałby się mylić! Czego pozostaje mi tylko sobie, Czytelnikom i wszystkim pozostałym już (pechowo) zaistniałym osobom życzyć.


Warto doczytać:

  • M. Starzyński, Antynatalizm. O niemoralności płodzenia dzieci, Kraków 2023.
  • D. Benatar, Najlepiej – nie urodzić się. Zaistnienie jako krzywda, tłum. P. Gołębiowski, Kraków 2023.
  • K. Akerma, Antinatalismus. Ein Handbuch, Berlin 2017.

Patryk Gołębiowski – tłumacz z kilku języków europejskich. Autor przekładu Najlepiej – nie urodzić się. Zaistnienie jako krzywda Davida Benatara. Przygotowuje przekład The Human Predicament. A Candid Guide to Life’s Biggest Questions (tegoż autora), który ukaże się w 2024 r. nakładem Towarzystwa Naukowego im. Stanisława Andreskiego. Mieszka w Glasgow.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Życie jest dla ludzi złe, lecz śmierć też jest dla nich zła”

    Z jakich powodów śmierć dla kogoś ma być zła?
    Antynatalizm jest przeciwko eutanazji?
    Czy także w przypadku opuszczonego człowieka bez relacji jego bezbolesna śmierć jest zła?
    Z jakiego powodu?

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy