Artykuł Felieton

Adam Grobler: Być kowalem ślepego trafu

Wiatr wieje tam, gdzie chce, ale to ja decyduję, czy chcę z nim płynąć. Ja trzymam ster i manewruję żaglami.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 5 (53), s. 48. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Panie Boże – narzeka Mosiek – Lejzor wygrał na loterii, a Ty o mnie w ogóle zapomniałeś”. Na to odzywa się głos z nieba: „Mosiek, daj mi szansę. Kup los”. Ten dowcip z grubsza ilustruje główną myśl książki Richarda Wisemana Kod szczęścia (2003), o której już raz wspomniałem na tych łamach (Co to za życie, „Filozofuj!” 2020, nr 2, s. 30–31). Wiseman w swoich badaniach doszedł do wniosku, że pechowców nie prześladuje żadne fatum, lecz w odróżnieniu od szczęściarzy nie stwarzają sobie okazji albo przegapiają okazje, które dają im szansę. Tym porównaniem nie chcę bynajmniej powiedzieć, że gra na loterii jest najlepszym środkiem zaradczym na pecha. Gra jest tu tylko metaforą. Chodzi raczej o to, by zamiast siedzieć w kącie i czekać, aż cię znajdą, dawać się znaleźć.

Szanse pojawiają się przypadkiem i tylko niektóre owocują sukcesem. Po utracie pracy w urzędzie pocztowym w Łyskowie błyskotliwa kariera Nikodema Dyzmy (T. Dołęga-Mostowicz, Kariera Nikodema Dyzmy, 1932) zaczyna się od poszukiwania przezeń szans w Warszawie. Początkowo bohater podejmuje próby bez powodzenia, aż przypadkowo znajduje zaproszenie na raut rządowy i idzie po prostu się najeść. Tymczasem przypadkowy incydent zwraca na niego uwagę kilku osobistości. To przysparza mu sprzymierzeńców i uruchamia ciąg kolejnych przypadków, które Dyzma wykorzystuje z coraz większą bezwzględnością.

Dyzma nie jest, rzecz jasna, bohaterem pozytywnym. Nikogo nie namawiam do naśladowania jego dość prymitywnego cwaniactwa, które uchodzi mu na sucho dzięki zaślepieniu niepewnych siebie prominentów, często mających to i owo za uszami. Dyzma nieustannie balansuje na linie i w każdej chwili może zostać skutecznie zdemaskowany, co byłoby dla niego katastrofą. Natomiast osobom pokładającym nadzieje we własnych zaletach i umiejętnościach ewentualne porażki nie grożą, jak Dyzmie, ostatecznym upadkiem, lecz stanowią okazję do wyciągnięcia nauk, do rozwoju, a tym samym do wzmocnienia szans przy kolejnych okazjach. Przykładowo: wielu studentów traktuje oblanie egzaminu jako nieznośną klęskę, po której nie sposób się podnieść. Tymczasem wielu innych dopiero w zderzeniu z taką przeciwnością poważnie zaczyna studiować i odnosić mniejsze lub większe edukacyjne sukcesy. Sam też miałem podobne doświadczenia. Niektóre mnie hamowały, inne popychały do przodu.

W każdym razie szczęściarz w sensie Wisemana jest nie tyle kowalem swojego losu, ile żeglarzem, który łowi podmuchy przychylnych wiatrów, jeśli zawieją, choćby i niezbyt mocno. Wciąż jednak wiele zależy od wiatru, który „wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża” (J 3,8). Czyż takie postawienie sprawy nie trąci fatalizmem? Na nasze losy wpływa przypadek. Już w punkcie wyjścia dysponujemy talentami, które wygraliśmy na loterii genowej. Wybór zawodu lub kierunku studiów zależy od przypadkiem spotkanych nauczycieli lub innych osób, które rozbudziły w nas określone zainteresowania. Pracujemy tu lub gdzie indziej skutkiem zbiegu najrozmaitszych okoliczności, jak dostęp do ofert czy możliwość uzyskania stosownych rekomendacji. Zawieramy związki małżeńskie z osobami, których nigdy nie poznalibyśmy, gdyby nasze ścieżki przypadkowo się nie skrzyżowały.  Czyż ten splot przypadków nie jest naszym fatum, z którym wypada się z rezygnacją pogodzić?

W żadnym razie. Wiatr wieje tam, gdzie chce, ale to ja decyduję, czy chcę z nim płynąć. Ja trzymam ster i manewruję żaglami. Jednych wiatr popchnie dalej, innych bliżej, ale popchnie. Rzadko w wymarzonym kierunku, ale często nieodległym od niego. Talenty można rozwijać albo trwonić, zainteresowania podejmować albo porzucać na rzecz błahostek. Zawierać przyjaźnie i związki miłosne z osobami, które będą sprzyjać rozwojowi osobistemu, albo z nicponiami, z którymi miło marnuje się czas. Nawet jeżeli szanse wykorzystania pojedynczego przypadku są znikome, to rosną z każdą kolejną okazją albo tylko okazją na okazję. Nie rysują ci się żadne interesujące możliwości? Rozejrzyj się. Albo zmień otoczenie. Podnieś własną atrakcyjność, pod tym czy innym względem. Rozwijaj swe żagle.

Mosiek, nawet gdy kupi los, ma szanse tylko takie jak jeden do liczby wszystkich losów. Gdyby kupił ich więcej, nadal wartość oczekiwana jego wygranej, matematycznie rzecz biorąc, jest ujemna. Gra na loterii jest ślepą uliczką zawierzenia ślepemu losowi. Nie ma w niej żadnego dążenia do rozwoju. Tymczasem „Bóg pomaga tym, co sami sobie pomagają” (Ezop, 620–524 p.n.e.), tym,  którzy aktywnie wykorzystują nadarzające się przypadki, szczęśliwe lub nie. Pierwsze przynoszą nowe szanse, drugie  okazje do rozwoju, który zwiększa wartość oczekiwaną wygranej.


Adam Grobler – profesor, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Opolskiego i członek Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN. Zajmuje się metodologią nauk, teorią poznania, filozofią analityczną i dydaktyką filozofii. W wolnym czasie gra w brydża sportowego. Wdowiec (2006), w powtórnym związku (od 2010), ojciec czworga dzieci (1980, 1983, 1984, 1989) i dziadek, jak na razie, ośmiorga wnucząt. Mieszka w Krakowie. grobler.artus.net.pl, e‑mail: adam_grobler@interia.pl

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Paulina Belcarz

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy