Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 3 (27), s. 9–11. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
W mowie potocznej sformułowań odnoszących się do związków przyczynowych używamy nawet wtedy, gdy nie posługujemy się słowami „związek przyczynowy” czy „przyczyna”. Nie tylko więc mówimy na przykład, że przyczyną kolizji pojazdów była nadmierna prędkość jednego z nich, ale też że ogień parzy albo pożywienie zaspokaja głód. W drugim wypadku zakładamy istnienie pewnych zależności – które nazywamy związkami przyczynowymi – między określonymi rodzajami rzeczy: ogniem i uczuciem bólu czy zjedzeniem kawałka chleba i uczuciem sytości. Pojęcie związku przyczynowego odgrywa kluczową rolę w naukach empirycznych, takich jak fizyka czy chemia. Jednym z głównych celów tych nauk jest bowiem wyjaśnianie zjawisk, odpowiedź na pytania typu „dlaczego to a to miało lub ma miejsce?”, czyli odkrywanie przyczyn. Jak jednak należy rozumieć znaczenie wypowiedzi o zachodzeniu związków przyczynowych lub zakładających istnienie takich związków?
Impresje i idee
Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w dziełach szkockiego filozofa epoki oświecenia, Davida Hume’a (1711–1776), Traktacie o naturze ludzkiej oraz Badaniach dotyczących rozumu ludzkiego. Hume jest przedstawicielem empiryzmu, tj. kierunku w teorii poznania, zgodnie z którym cała nasza wiedza wywodzi się z doświadczenia, nie istnieje więc wiedza wrodzona. Według szkockiego filozofa każda idea, czyli pewnego rodzaju treść naszego umysłu, bierze swój początek w jakiejś impresji, to znaczy w bezpośrednim doświadczeniu zmysłowym. Na przykład idea czerwieni – pojęcie czerwonej barwy – może wywodzić się ze wzrokowego doświadczenia barwy płatków konkretnego czerwonego tulipana. Hume uważa także, że doświadczenie uzasadnia te spośród naszych przekonań, które dotyczą faktów. Nie wszystkie przekonania wymagają uzasadnienia przez doświadczenie, ponieważ istnieją też takie, których prawdziwość można wykazać na drodze analizy zawartych w nich terminów. Do tej ostatniej klasy zdań o relacjach między ideami należą według Hume’a zdania matematyki i logiki. Dzieląc poznanie w ten sposób, filozof przyjmuje następującą zasadę: jeśli nie da się wskazać na impresję czy też zbiór impresji, z których wywodzi się dana idea, należy tę ideę uznać za bezsensowną. Innymi słowy, jeśli żywimy przekonanie, które dotyczy faktów, ale którego treści nie potrafimy powiązać z jakimkolwiek doświadczeniem, przekonanie takie nie może być prawdziwe (o ile w ogóle ma ono jakąkolwiek treść).
Pojawia się tu jednak pewien problem. Istnieją przecież przekonania, których treści nie potrafimy w całości powiązać z doświadczeniem. Mówiąc językiem Hume’a, w przypadku niektórych idei nie sposób wskazać na impresje, z których idee te miałyby się wywodzić. Do takich przekonań należą te, które dotyczą istnienia przedmiotów zewnętrznych względem naszego umysłu, istnienia nas samych jako zachowujących tożsamość w czasie podmiotów doświadczenia, a także zachodzenia relacji przyczynowych między danymi rzeczami bądź rodzajami rzeczy. Na przykład gdy twierdzę, że przyczyną kolizji pojazdów była nadmierna prędkość jednego z nich, treść mojej wypowiedzi znajdzie w doświadczeniu tylko częściowe potwierdzenie: licznik jednego z pojazdów wskazywał, że kierowca poruszał się z prędkością ponad 100 km/h w terenie zabudowanym, pół minuty później zaobserwowano zderzenie pojazdu z maszyną wyjeżdżającą z drogi podporządkowanej i uderzenie jednego pojazdu w drugi. Samego związku przyczynowego między tymi dwoma zdarzeniami nie można zaobserwować jako elementu dającego się wyodrębnić z doświadczenia. Czy w takim razie zdanie mówiące o tym, że taki związek miał miejsce, jest pozbawione sensu?
Analiza związku przyczynowego
Odpowiedź Hume’a na tak zadane pytanie składa się z dwóch części, które nazwę negatywną i pozytywną. Pierwsza część zaczyna się od analizy pojęcia związku przyczynowego. Na pojęcie to składają się pojęcia następstwa i koniecznego powiązania. Po pierwsze, zdarzenie B, które nazywamy skutkiem, następuje po zdarzeniu A, które nazywamy przyczyną. Po drugie, B nie mogłoby zaistnieć, gdyby nie zaistniało A, oraz na podstawie faktu zaistnienia A możemy wnosić, że również B się wydarzy. Dalej Hume dowodzi, że o ile doświadczenie uzasadnia nasze przekonania o następowaniu po sobie danych zdarzeń, o tyle nie uzasadnia ono przekonań o istnieniu koniecznego związku między takimi następującymi po sobie zdarzeniami. Nie tylko nie obserwujemy takiego powiązania, ale także nie doświadczamy tego, by dana rzecz czy zdarzenie miały w sobie „moc” wywoływania jakichkolwiek skutków. Co więcej, przekonania o istnieniu koniecznych powiązań między zdarzeniami nie da się uzasadnić również za pomocą rozumowania, czyli na drodze dedukcji. Nie ma sprzeczności logicznej w stwierdzeniu, że mimo przekroczenia prędkości i włączenia się drugiego pojazdu do ruchu, a nawet zetknięcia się dwóch pojazdów ze sobą – z których jeden był rozpędzony – do kolizji nie doszło, podobnie jak nie jest wewnętrznie sprzeczna myśl, że pewnego razu po nocy nie nastąpi dzień ani nawet – że ogień nie parzy. Przekonania o istnieniu koniecznych powiązań między zdarzeniami nie da się więc wywieść z rozważania relacji między ideami. Jak wspomniałam wcześniej, uzasadnione są według Hume’a tylko zdania oparte na doświadczeniu lub dotyczące związków między ideami. Skoro przekonanie o istnieniu koniecznych powiązań nie należy do żadnej z tych klas, to nie jest przekonaniem uzasadnionym.
Jednak mimo że przytoczone przykłady nie stanowią stwierdzeń sprzecznych wewnętrznie, niejako instynktownie wyczuwamy, iż mało prawdopodobne jest, aby to, co głoszą, rzeczywiście mogło mieć miejsce. Żywimy bowiem przeświadczenie (conviction) o tym, że pewne zdarzenia, czy też ich rodzaje, są ze sobą powiązane relacjami przyczynowymi. Skąd bierze się takie przeświadczenie? I czy mimo braku wystarczającego uzasadnienia na rzecz jego prawdziwości mamy prawo je żywić? Pozytywna część argumentacji Hume’a dotyczącej związku przyczynowego odpowiada na to pytanie. Według szkockiego filozofa tym, co sprawia, że jesteśmy skłonni uważać, iż pewne zdarzenia są powiązane relacją przyczynową, jest nawyk łączenia ze sobą tych zdarzeń, jaki powstaje w nas dzięki temu, że obserwujemy powtarzające się następstwo zdarzeń do nich podobnych lub też tego samego rodzaju. Niemowlę nie przychodzi na świat z wiedzą o tym, że ogień parzy. Doświadczając jednak rozmaitych gorących przedmiotów, dziecko nabywa – niekoniecznie w sposób świadomy – przeświadczenie o istnieniu nierozerwalnego związku między ideą gorąca a ideą bólu. Przyzwyczajenie wytwarza w umyśle brakujące doświadczenie – impresję – koniecznego związku między rzeczami, z których jedną nazywamy przyczyną, a drugą skutkiem.
Konsekwencje zarzutów Hume’a
Argumentacja Hume’a prowadzi do dość zaskakujących wniosków. Zgodnie z nią bowiem okazuje się, że przekonań dotyczących relacji przyczynowych nie można uzasadnić, odwołując się do dających się zaobserwować faktów. Zdania mówiące o przyczynach możemy stwierdzać, pamiętając jednak, że podstawą do ich wygłaszania jest istnienie pewnego psychologicznego mechanizmu: po prostu nasz umysł działa w taki sposób, że łączy niektóre zdarzenia tak, jakby w rzeczywistości również były one ze sobą powiązane. Jeśli więc zdania nauki mają dotyczyć zjawisk, które możemy zaobserwować, nie należy twierdzić, że nauka zajmuje się odkrywaniem przyczyn, lecz co najwyżej – że opisuje powiązanie ze sobą pewnych zdarzeń relacjami czasowo-przestrzennymi. Innymi słowy, tak rozumiana nauka nie bada związków przyczynowych, lecz stałe następstwa.
Jeśli jednak chcielibyśmy pozostać przy takim rozumieniu nauki, zgodnie z którym odkrywa ona związki przyczynowe, to biorąc pod uwagę, że według Hume’a w pojęciu przyczyny zawiera się pojęcie konieczności (ta zaś ma charakter subiektywny, bo sprowadza się do nieodpartego poczucia) –
będziemy musieli uznać, że nie ma istotnej różnicy między stwierdzeniami naukowca, który przeprowadził pewną liczbę eksperymentów w celu weryfikacji swojej hipotezy, a stwierdzeniami człowieka niewykształconego, a nawet szaleńca, który „czuje”, że rzeczy mają się tak, jak mu się wydaje. Jak pisał Bertrand Russell w Dziejach zachodniej filozofii, argumentacja Hume’a prowadzi do „bankructwa osiemnastowiecznej racjonalności”, gdyż każe uznać, że w istocie nie ma różnicy między wiarą a wiedzą naukową. Jakkolwiek by było, sceptycyzm szkockiego filozofa skłania nas do tego, by nie ufać zbytnio rezultatom badań nauk empirycznych.
Anna Tomaszewska – adiunkt w Zakładzie Historii Filozofii Instytutu Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zawodowo interesuje się filozofią nowożytną, zwłaszcza myślą Kanta, a także zagadnieniami z zakresu teorii poznania i filozofii umysłu. Wolny czas spędza na łonie natury (od wycieczek górskich po agroturystykę), lubi też popularne polskie komedie z lat 80. ubiegłego stulecia.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Skomentuj