Artykuł ukazał się w „Filozofuj!” 2015 nr 6, s. 16–18. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Objaśniając słowo „Bóg”
Na początek wyjaśnijmy sobie, co oznacza słowo „Bóg”. W końcu różni ludzie co innego mają na myśli, mówiąc „Bóg”. Przyjmę tutaj teistyczne rozumienie Boga. Cóż to takiego?
Teistyczny Bóg to nadnaturalny byt, który posiada następujące cechy:
- jest bez reszty kochający i dobry;
- ma moc uczynienia wszystkiego, co jest możliwe;
- wie wszystko, co można wiedzieć;
- jest stwórcą wszechświata;
- jest aktywnie zaangażowany w sprawy świata również po jego stworzeniu, interweniując w cudowny sposób.
To bardzo abstrakcyjny opis. Czy w takiego Boga wierzy się w wielu religiach? W trzech największych światowych religiach tak. Judaizm, chrześcijaństwo i islam – wszystkie dzielą tę koncepcję Boga, nawet jeśli różnią się w wielu innych kwestiach. Bez względu na to, czy w tych religiach Boga nazywa się Allachem, Yahwe czy Jehową, to ten sam Bóg, który rozdzielił wody Morza Czerwonego i przemawiał z gorejącego krzaka. Tak rozumianego Boga będę miał na myśli.
Objaśniając teistyczny woluntaryzm
Przyjrzyjmy się teraz stanowisku określanemu mianem teistycznego woluntaryzmu. To jedynie atrakcyjnie brzmiąca etykietka, za którą kryje się taka oto idea:
Bóg jest podstawą i źródłem moralności, a przynajmniej ważnej części moralności.
Chodzi o to, że Bogu nie jest obojętne, co robimy z naszym życiem. Z tego powodu przekazał nam kodeks moralny, pewien standard życia, który wskazywałby, jak żyć dobrze. Innymi słowy, Bóg jest autorem moralności.
Słynnym przykładem jest przekazanie Mojżeszowi dzięciorga przykazań. W dwudziestym rozdziale Księgi Wyjścia czytamy:
Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa: »Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu […]«.
Dalej Bóg wylicza szczegółowe przykazania moralne, nakładając je na ludzi.
Charakterystyczne dla teistycznego woluntaryzmu jest uznanie, że to nakaz Boga (przykazanie) czyni daną rzecz moralnie dobrą lub złą. Innymi słowy:
Działanie A jest moralnie słuszne (obowiązuje), ponieważ Bóg nakazuje, aby czynić A.
Działanie B jest moralnie złe (zakazane), ponieważ Bóg nakazuje, aby nie czynić B.
Tak więc na przykład akt złamania przyrzeczenia danego najlepszemu przyjacielowi jest moralnie zły, ponieważ Bóg nakazuje, abym nie łamał tego przyrzeczenia (czy raczej abym nie łamał obietnic w ogóle).
Pozwólcie, że poczynię cztery szybkie spostrzeżenia dotyczące takiego podejścia:
Zasięg. Boży nakaz, aby dotrzymywać słowa, prawdopodobnie stosuje się do każdego. Inne nakazy mogą dotyczyć określonych grup, takich jak na przykład Izraelici lub muzułmanie, a reszty ludzkości już nie. Pewne nakazy z kolei mogą mieć bardzo wąskie zastosowanie, jak w przypadku sławnego nakazu skierowanego przez Boga do Abrahama, aby zabił swojego syna Izaaka. Jeśli się zastanowić nad tym przypadkiem, staje się jasne, że nie był on przeznaczony dla nikogo innego, tylko dla Abrahama.
Obiektywność. Zgodnie z tym podejściem istnieją poprawne odpowiedzi dotyczące powinności moralnych, zarówno tego, co powinniśmy, jak i tego, czego nie powinniśmy czynić. Nie są to odpowiedzi, które ludzie sobie wymyślili lub stworzyli. Raczej zostały one dla nas stworzone przez doskonale kochający i wszechwiedzący byt. W związku z tym uważa się je za godne całkowitego zaufania. Może być jednak i tak, że mylimy się co do tego, jakie naprawdę są Boże nakazy. Innymi słowy, mogą zachodzić przypadki, w których uważamy, że Bóg coś nakazuje, podczas gdy wcale tego nie nakazuje.
Poznanie. Powyższe uwagi w naturalny sposób prowadzą do pytania, jak mielibyśmy poznawać, co nam w naszym życiu nakazuje Bóg. Najlepiej byłoby wprost porozmawiać z Bogiem. Jednak, choć zapewne taki sposób działa w przypadku niektórych osób (na przykład takich, jak Abraham czy Mojżesz), dziś potrzebujemy dodatkowych wskazówek. Stąd druga odpowiedź: należy zajrzeć do świętych tekstów teistycznych religii, takich jak Biblia lub Koran, które są pełne przykładów przykazań od Boga. Klasycznym przykładem znowu jest dziesięcioro przykazań.
Wielu teistycznych woluntarystów nie zadowoli jednak odwołanie się jedynie do osobistego objawienia i świętych tekstów. Chętnie odwołują się także do poprawnego użycia ludzkiego rozumu. Chodzi o to, że – używając poprawnie naszych umysłów – możemy dotrzeć do takich samych konkluzji moralnych, co Bóg.
Spostrzeżenie czwarte – nieteiści. A co z tymi osobami, które nigdy nie słyszały o boskiej istocie albo które kategorycznie odrzuciły taki byt? Czy są skazane, w świetle woluntarystycznego poglądu, na to, aby nigdy nie być moralnymi ludźmi? Innymi słowy, czy trzeba zostać teistą, aby być dobrym człowiekiem? Czy zdaniem woluntarysty możliwi są ateiści lub agnostycy, którzy zasadniczo są istotami moralnymi?
Odpowiedzi na to pytanie dostarcza nam trzecie z powyższych spostrzeżeń. Przede wszystkim ateista może szczęśliwym trafem dojść do takich samych konkluzji, do jakich dochodzi Bóg, formułując swoje dla nas nakazy. Bardziej jednak przekonuje odpowiedź, że skoro, zdaniem większości teistów, jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga, to należy oczekiwać, że nasz rozum (jeśli tylko funkcjonuje prawidłowo) jest w stanie uchwycić, dlaczego Bóg nakazuje to, co nakazuje. Innymi słowy, nasze umysły są w stanie uchwycić pewne racje przeciwko agresji, łamaniu słowa, zadawaniu gwałtu – racje, które zapewne legły i podstaw Bożych nakazów przeciwko takim czynom. Tak więc ktoś, kto nie dostrzega istnienia Boga, nie musi błądzić w kwestii swoich moralnych obowiązków. Może być dobrą osobą, żyjąc w zgodzie z nimi.
Dylemat Eutyfrona – poważne wyzwanie
Nazwa ta pochodzi od imienia bohatera Platońskiego dialogu Eutyfron. W słynnych już słowach Sokrates pyta Eutyfrona, „czy bogowie lubią to, co zbożne, dlatego że ono jest zbożne, czy też ono jest dlatego zbożne, że je bogowie lubią”. Dalej Sokrates argumentuje na rzecz pierwszej możliwości. Jednak to, co od wielu lat przyciąga uwagę w tym dylemacie, dotyczy relacji między Bogiem a moralnością. Można zatem przeformułować sokratejskie alternatywy w następujący
sposób:
Opcja pierwsza: Załóżmy, że to Boże nakazy czynią ludzkie działania dobrymi lub złymi moralnie.
Opcja druga: Załóżmy, że ludzkie działania są obiektywnie dobre lub złe moralnie bez względu na to, co nakazuje Bóg.
Zacznijmy od opcji drugiej. Przyjęcie jej oznacza odrzucenie woluntaryzmu. Wolutaryści chcą powiedzieć, że kodeks moralny zależy od Boga, a nie na odwrót. To Bóg, jeśli można tak powiedzieć, osadza moralność na właściwym jej miejscu. Tak więc woluntarysta wydaje się zmuszony do przyjęcia opcji pierwszej.
Na czym jednak polega problem z tą opcją? Na jeden z problemów wskazuje tzw. zarzut „wszystko ujdzie”. Jeśli to Bóg ustala, co jest moralnie obowiązujące, wówczas istnieje obawa, że gdyby nakazał jakieś przerażające działania, stałyby się one moralnie wymagane. Philip Quinn, jeden z głównych współczesnych woluntarystów, filozof przez większość swojej kariery pracujący w Notre Dame, ilustruje tę obawę w następujący sposób:
Jeśli pewnego dnia Bóg miałby nakazać komuś prowadzące do śmierci torturowanie niewinnych dzieci, wówczas ten ktoś byłby moralnie zobowiązany torturować na śmierć niewinne dziecko (Philip Quinn, Divine Command Theory, w: Hugh LaFollette (red.), Blackwell Guide to Ethical Theory. Malden, MA: Blackwell 2001, s. 53–73).
Ale przecież torturowanie niewinnych dzieci z pewnością nie byłoby moralnie obowiązujące. Zatem teistyczny woluntaryzm jest w poważnych tarapatach.
Na szczęście woluntaryści sformułowali ważną odpowiedź na zarzut „wszystko ujdzie”. Quinn w swojej wersji tej odpowiedzi powołuje się na powszechnie podzielane teistyczne przekonanie, że Bóg z istoty swojej jest sprawiedliwy, i argumentuje, że w związku z tym nie jest możliwe, aby Bóg mógł nakazać torturowanie na śmierć niewinnego dziecka. Podobnie inny woluntarysta, Robert Adams, w swojej książce Finite and Infinite Goods („Skończone i nieskończone dobra”), pisze o nakazach kochającego Boga, stąd, jak można założyć, nie jest możliwe, aby kochający Bóg wydał taki nakaz. Z tego wynika, że ze względu na Bożą sprawiedliwość lub na Bożą miłość torturowanie na śmierć niewinnego dziecka nigdy nie mogłoby stać się moralnie powinne.
Można przynajmniej powiedzieć, że taka odpowiedź dodaje otuchy.
Praca nad tym artykułem miała wsparcie grantu Templeton World Charity Foundation. Opinie wyrażone w artykule wyrażają stanowisko autora, niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Templeton World Charity Foundation.
Christian B. Miller – Profesor filozofii w Wake Forest University. Specjalizuje się w etyce i filozofii religii. Jest autorem 60 artykułów i dwóch książek. Kierował projektem badawczym poświęconym zagadnieniu charakteru (www.thecharacterproject.com). W wolnych chwilach uwielbia czytać, oglądać futbol amerykański oraz spędzać czas z rodziną.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.
Zachęcamy do dyskusji pod tekstem lub na naszym fanpage’u.
Skomentuj