Artykuł

Jacek Jaśtal: Dzieci w czasach nieśmiertelności, czyli: róbmy swoje

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 6 (54), s. 44–46. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Cara Forlani: Matka nazywa ją dzieckiem doskonałym. I na pierwszy rzut oka Emilia Burkhart taka właśnie jest: piękna, ośmiomiesięczna dziewczynka o wielkich, brązowych oczach, gęstej kasztanowej czuprynie i zaraźliwie uśmiechniętej, szerokiej jak księżyc buzi. Rzadko płacze, przesypia całe noce, radosnym szczebiotaniem wypełnia cały dom. Jest doskonała. A oto historia jej matki, która postanowiła, by pociecha nigdy się nie zmieniła. […] Kiedy Emilia skończyła osiem miesięcy, Mia Burkhart uznała, że nie chce, by jej idealna córka dorosła. […] I naprawdę nie chciała pani obserwować, jak Emilia dorasta? Przecież to jedna z największych radości macierzyństwa. Obserwowanie, jak dziecko się rozwija.

Mia: Napatrzyłam się na to już wcześniej. I nie wyniknęło z tego zbyt wiele dobrego. […] Widziałam, jak dorastają [moi synowie]. Przeżyłam ich wyjście z domu. Obserwowałam, jak stają się nieszczęśliwi. Emilii nic podobnego nie spotka. Nigdy nie straci niewinności. Świat już zawsze będzie dla niej cudownym, magicznym miejscem.

D. Magary, Nieśmiertelność zabije nas wszystkich, tłum. G. Komerski, Warszawa 2012, s. 150–156.

 

Mia i Emilia żyją w świecie, który oferuje coś, co zawsze było pragnieniem człowieka – nieśmier­telność. Dokładniej: prawie nie­śmiertelność, czyli kurację genetyczną, która sprawia, że organizm przestaje się starzeć. Śmierć dalej jest możliwa, na przykład w wyniku wypadku, przestępstwa, samobójstwa czy też na skutek jakiejś bardzo rzadkiej choroby, z którą medycyna nie potrafi się jeszcze uporać. Ale staje się na tyle mało prawdopodobna, że ludzie o niej nie pamiętają, przestają się jej bać. A przede wszystkim nie doświadczają wszystkich tych niosących cierpienie fizyczne i psychiczne stanów związanych z upływem czasu: konieczności dostosowania nawyków i trybu życia do mniejszej wydolności organizmu, postępującego ograniczenia życiowych możliwości, starzenia się, bólu i zniedołężnienia, stopniowego uzależniania się od innych, a także towarzyszenia odchodzeniu bliskich. Po prostu cieszą się wraz z innymi sprawnością właściwą dla wieku, w którym przyjęli lekarstwo.

Co na to antynatalista? Czy w takim świecie dalej argumentowałby przeciw posiadaniu dzieci?

Typowa argumentacja przeciw prokreacji opiera się na dwóch filarach: niemożliwości uniknięcia bezmiaru cierpienia, którego doświadczą nowe istoty, oraz na egoizmie rodziców i całych społeczności ludzkich, które instrumentalnie traktują młodsze generacje. Ludzkie cierpienie zdaje się wynikać przede wszystkim z przemijalności życia i związanego z tym pogarszania się jakości egzystencji każdej osoby. W świecie nieśmiertelnych argument ten blaknie. Oczywiście część cierpień pozostaje – wciąż powstają problemy związane z budowaniem relacji z innymi ludźmi (np. nieodwzajemniona miłość), samo poczucie nieśmiertelności nie gwarantuje też, że ludzie nie będą doświadczać życiowej pustki i utraty sensu życia. Ale ogólny bilans cierpienia i przyjemności być może ulegnie zmianie na tyle, że wyraźnie wzrośnie prawdopodobieństwo, iż stanie się teraz dodatni. Można zatem przyjąć, że sam zainteresowany życzyłby sobie istnieć, ponieważ doświadczy więcej dobra niż w świecie, w jakim my żyjemy. Zwłaszcza, że lekarstwo umożliwia zatrzymanie dobrostanu zdrowotnego i psychicznego w optymalnym z punktu widzenia jednostki momencie. Oczywiście trudno byłoby zgodzić się z Mią, że jej córka osiągnęła to optimum już jako niemowlak. Ale sam imperatyw głoszący, że należy dążyć do utrzymania stanu osobowego optimum odporności na zło tego świata, zdaje się brzmieć sensownie.

Argument z egoizmu, interesowności – czyli naruszania kantowskiego zakazu traktowania drugiej osoby jako środka – też wydaje się słabnąć. W świecie nieśmiertelności nie ma potrzeby prokreacji. Nawet więcej: z oczywistych powodów demograficznych pojawia się presja, by dzieci nie mieć. Posiadanie dziecka staje się zbędnym obciążeniem i dla jednostki, i dla całego społeczeństwa. Skoro niektórzy decydują się na posiadanie dzieci, to zapewne stoją za tym motywacje głębsze niż prosty egoizm. Przykładem takiej postawy jest inna powieściowa bohaterka drugiego planu, Alison, której syn odgrywa później ważną rolę w życiu wspólnoty. Spór o to, czy Alison i Mia rzeczywiście kierują się dobrem swojego dziecka, a nie egoistyczną chęcią znalezienia sensu dalszego (nieskończonego!) życia i zapewnienia sobie pozytywnych doznań, pozostaje oczywiście dalej nierozstrzygalny (jak i cały spór o egoizm psychologiczny). Nawet jeśli wątpimy w altruizm Mii i jej przypadek potraktujemy jako wzorcowy przykład rodzicielskiego egoizmu, na tle wspólnoty wydaje się jednak odosobniony. Szala zatem zdaje się przechylać w kierunku altruizmu.

Nie tak szybko” – odpowiedziałby jednak na to zdeklarowany antynatalista. Na jakiej podstawie zakładamy, że w świecie praktycznej nieśmiertelności zniknie pewna forma cierpienia, ale nie pojawią się nowe? Albo pewne jego formy nie zostaną spotęgowane na tyle, że nasze optymistyczne kalkulacje wezmą w łeb?

Wątpliwości te wydają się zasadne. Właśnie obawa, że Emilia w przyszłości (jako dorosła nieśmiertelna) doświadczy tych dojmujących cierpień, w dużej mierze kieruje decyzjami jej matki. Jak przekonuje w swej powieści Drew Magary, świat gwarantujący praktyczną nieśmiertelność nie okazałby się miejscem tak idealnym, jak można by się tego spodziewać. W pierwszym okresie po legalizacji lekarstwa nastąpiła euforia i wszyscy rzucili się, by zaaplikować sobie kurację, ale po kilku dekadach nieśmiertelność okazała się dla wielu zbyt wielkim ciężarem. W nowych warunkach poczucie pustki, zmęczenie życiową rutyną, brak bodźców do zmiany powodowały poważne problemy psychiczne, które prowadziły do utraty poczucia sensu życia. Powszechna dostępność lekarstwa wymusiła także wiele zmian w sposobie funkcjonowania ludzkich społeczności. Standardem stały się na przykład małżeństwa na 40 lat (z opcją przedłużenia), trudno już było mówić o trwałych więziach międzyludzkich, o planowaniu kariery czy osobistego rozwoju. Wraz ze zniknięciem zamkniętej perspektywy ludzkiego czasu wszystko stało się tymczasowe, w skali całego nieskończonego życia nieważne i marginalne. Radykalnej zmianie musiały też zostać poddane systemy organizujące życie społeczne, takie jak system opieki medycznej (całkowita legalizacja eutanazji), sprawiedliwości (powrót do kary śmierci), edukacji i rynek pracy. W końcu skala problemów dewastujących życie społeczne stała się tak wielka, że po prawie wieku zdelegalizowano lekarstwo i zaczęto wracać do dawnych form życia.

Jeśli jednak w tym momencie antynatalista z radością krzyknie: „Czyli jednak!”, to jego oponent tylko uśmiechnie się pod nosem. Bez względu na to, jak antynatalista buduje swoją argumentację, przyjmuje, że jako osoby racjonalne jesteśmy w stanie przeprowadzić stosowne kalkulacje dotyczące dobra i szczęścia, a następnie świadomie, racjonalnie dokonać właściwych wyborów – w szczególności wyrzec się posiadania dzieci. Ale przecież takie same kalkulacje uzasadniają dążenie do wynalezienia terapii likwidującej starzenie się! I stoją za wyborami ludzi, którzy się na tę terapię masowo decydują. A mimo wszystko skutki tych racjonalnych – zdawałoby się – decyzji okazują się destrukcyjne i tragiczne. Podobnie może być z powszechnym wprowadzeniem zasady ograniczania prokreacji. Coś zatem jest nie tak z naszym ogólnym założeniem o ludzkiej racjonalności.

Kwestia antynatalizmu, jak widać, okazuje się kolejną odsłoną znanego sporu pomiędzy – ogólnie mówiąc – myśleniem liberalnym a konserwatywnym. Samo założenie, że jesteśmy zdolni do kierowania się wyłącznie racjonalnymi kalkulacjami jest, jak wiadomo, mocno dyskusyjne. W przypadku zachowań prokreacyjnych widać to szczególnie wyraźnie. Genetycy zgodnie skłaniają się do wniosku, że ewolucja wyselekcjonowała zestawy genów, które predysponują osoby do rodzenia dzieci, czyniąc seks i rodzicielstwo przyjemnymi. To samo dotyczy postawy altruistycznej, przynajmniej wobec bliskich krewnych. Jak argumentują S. P. Morgan i R. Berkowitz King, dzieci okazują się też niezbędne do budowania sieci społecznych i społecznego kapitału. Mają też kluczowe znaczenie dla decyzji ekonomicznych – posiadanie potomstwa wymusza długotrwałe planowanie i alokację środków w gospodarstwach domowych. Bez obecności dzieci społeczności rozwijałyby się gorzej i działałyby zdecydowanie mniej efektywnie. Sfera prokreacji nie jest więc sferą całkowicie wolnych wyborów, wymuszają ją głęboko zakodowane elementy biologiczne, psychologiczne i systemowe. Choć dotyczące jej postawy można modyfikować (geny wpływają na dyspozycje, a nie na konkretne zachowania; podobnie ma się rzecz z procesem socjalizacji), trudno uznać ją za w pełni racjonalnie kontrolowalną z pozycji jednostki.

Argumentacja antynatalisty jest więc do przyjęcia tylko wtedy, gdy zgodzimy się z radykalną tezą, że jako gatunek jesteśmy ślepą uliczką ewolucji albo nawet więcej – sensowności istnienia świata jako całości nie da się w żaden sposób obronić. Może tak, a może nie. Z racji naszej ograniczoności poznawczej nie potrafimy odpowiedzieć na to pytanie. Ale to, że tego nie wiemy i wiedzieć nigdy nie będziemy, nie jest wystarczającym argumentem do przyjęcia wniosku, że jesteśmy we wszechświecie zbędni i dlatego powinniśmy dokonać aktu stopniowej samoeliminacji gatunkowej. To właśnie zrozumieli wyborcy w powieściowym świecie po wieku doświadczeń z nieśmiertelnością.

Trudno negować obecność zła w świecie. Jak uczy historia, w obliczu tragiczności życia najlepiej sprawdza się jednak nieugięty opór, jaki jednostka stawia przeciwnościom losu. A opór ten wyraża się w gruncie rzeczy w postaci bardzo prostej zasady: „Bez względu na to, co nam się wydaje – róbmy swoje”.


Warto doczytać:

  • S. P. Morgan, R. Berkowitz King, Why Have Children in the 21st Century? Biological Predisposition, Social Coercion, Rational Choice, „European Journal of Population” 2001, vol. 17, no. 1.

Jacek Jaśtal – dr hab. filozofii, pracuje na Politechnice Krakowskiej. Zajmuje się metaetyką oraz historią etyki i moralności. Wolne chwile poświęca na czytanie książek historycznych oraz słuchanie muzyki operowej. Pasjonat długodystansowych wypraw rowerowych.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Izabela Stawarz

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy