Próby filozoficzne

Jakub Kamiński: Ingarden i sztuka współczesna [próby filozoficzne]

Kiedy uczęszczałem jeszcze na lekcje plastyki, nie byłem nigdy w stanie zrozumieć współczesnych nurtów w sztuce, takich jak abstrakcja czy dadaizm. Wydawały mi się one bezsensowne i nieprzedstawiające sobą niczego. Pomimo faktu, że z czasem współczesne dzieła zaczęły do mnie przemawiać, a obrazy Lucio Fontany zmieniły całkowicie moje oczekiwania wobec sztuki, to wciąż nie umiałem określić, co tak naprawdę czyni je wyjątkowymi. Ten problem nie dotyczy jednak wyłącznie mnie.

Tekst ukazał się w dziale „Próby filozoficzne”, poświęconym pracom adeptów filozofii.


Wielu ludzi twierdzi, że nie rozumie obecnej twórczości artystów lub wprost odmawia jej sensu. Nie powinno to jednak dziwić. To, co staje przed naszymi oczami, gdy oglądamy obraz Jacksona Pollock’a, nie licuje w żaden sposób z utartym, harmonijnym obrazem sztuki. Mimo tego wiele z jego dzieł w zagadkowy sposób zdaje się do nas przemawiać i wywoływać w nas uczucia wielokrotnie silniejsze niż w zetknięciu z dziełem realizmu. Do rozważań skłoniła mnie też wizyty ze znajomymi w miejscowej galerii sztuki. Gdy mieliśmy przed sobą obraz realistyczny, wszyscy zdawali się rozdzielać go na kawałki i komentowali czasem konkretne elementy jego wykonania. Gdy jednak przychodziło nam patrzeć na dzieło abstrakcyjne, to każdy stał w pewnej odległości od płótna, starając się objąć je w całości, a największą zmianę dało się zauważyć w sposobie mówienia o obrazie. Nie były już to luźne uwagi o technice. Całość zainteresowania dziełem skupiała się wokół odbieranych wrażeń. Niejednokrotnie nie byliśmy w stanie ich wyrazić mimo, że jawiły się nam one jako wręcz namacalne. Naturalną w tej sytuacji zdaje się być chęć zbadania tego tajemniczego doświadczenia i próba odnalezienia jego przyczyn. 

Status ontyczny dzieła sztuki, czyli czym ono jest? 

Powyższe nieco zawiłe pojęcie da się przedstawić, jak to zostało zrobione w śródtytule, za pomocą prostego pytania: „Czym jest dzieło sztuki jako takie?” lub „Co sprawia, że rozpoznajemy je jako coś odrębnego od reszty świata?”, w skrócie: „Co sprawia, że uznajemy je za byt?”. Z pewnością zadał je sobie także polski fenomenolog Roman Ingarden. Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle ciężka do sformułowania bowiem to, co przyjmujemy za dzieło sztuki jest niezwykle niestałe i zależy bardzo mocno od indywidualnej interpretacji tego zagadnienia. Jednak jego zdaniem da się ją odszukać zastanawiając się nad samym aktem kreacji dzieła sztuki. Nie podlega wątpliwości, że dzieło sztuki jako takie nie jest bytem samodzielnym – jest przez kogoś tworzone. Aczkolwiek w przeciwieństwie do zwykłych przedmiotów jest tworzone ze względu na chęć przekazania jakiejś intencji. Już u samych podstaw zakłada, że kreacja następuje by przenosić pewne wartości estetyczne lub przesłanie, które ma być odczytane przez odbiorcę. W wyniku tego Ingarden charakteryzuje dzieło sztuki jako byt intencjonalny. Jeżeli dzieło sztuki jest bytem intencjonalnym to właśnie na owej intencji spoczywa główny „ciężar” jego esencji. Innymi słowy to intencja stanowi jego najważniejszą część. Dlatego dyskusja wokół takiego dzieła skupia się na wrażeniach, które mogą być wywoływane przez intencję. Nie może ona jednak istnieć samodzielnie, potrzebuje swoistego nośnika. Ingarden nazywa go fundamentem fizycznym dzieła. Jako przykład możemy wziąć książkę, dla której fundamentem fizycznym jest tusz i papier. Jednakże to nie one konstytuują książki jako takiej. Podobnie przy obrazie farby i płótno, czy nawet użyta technika, stanowią jedynie narzędzie przekazu, swoiste naczynie dla intencji. W obu tych przypadkach to, co stwarza faktycznie dzieło sztuki to cel, który zostaje w nie wpisany, który jest wyłącznie odbierany za pomocą fundamentu fizycznego. 

Rola Twórcy i Odbiorcy – sztuka jako proces

Jednakże można zadać słuszne pytanie: co powyższe ujęcie tak w zasadzie zmienia w całości problemu? Obserwacja, że nie czytamy książki dla zachwycania się jakością kratek czy zapachem świeżego tuszu nie powinna w żadnym stopniu pretendować do bycia jakimkolwiek novum. Ponadto powyższa charakterystyka nie tłumaczy w żaden sposób dlaczego dana intencja do nas przemawia i w jak tego dokonuje. Pozostawienie więc problemu w tym miejscu byłoby nie tylko wysoce niesatysfakcjonujące, lecz także nie wnosiłoby zgoła nic nowego do dyskursu estetycznego. Aczkolwiek określenie statusu ontycznego dzieła sztuki było dla Ingardena w zasadzie dopiero furtką do głębszych rozważań na temat sztuki. By zrozumieć wrażenia, które wywołuje w nas sztuka musimy ją potraktować szerzej jako proces. Można jednak zakładać, że skoro dzieło sztuki jest bytem intencjonalnym to będzie się on zamykać w akcie twórczym implikującym intencję i jej odczycie przez odbiorcę. Jednakże według Ingardena wiązałoby się to z pominięciem ogromnego obszaru całego procesu. Jak sam pisze:

Trzeba podkreślić, iż nie jest słuszne uważać wszystkie przeżycia i zachowania się człowieka, z których wypływa dzieło sztuki, za aktywne, te natomiast przeżycia i zachowania się, w których dochodzi do estetycznego ujęcia czy też poznania dzieła sztuki za bierne i czysto odbiorcze. W obu wypadkach występują fazy bierności i odbiorczości – doznania i przyjęcia – oraz fazy aktywności i wyjścia poza to, co już jest zastane i wytworzenie czegoś nowego, czego jeszcze nie było i co jest rzetelnym wytworem czy to artysty, czy też obserwatora (R. Ingarden, O Estetyce Fenomenologicznej, [za:] Markiewicz 1988, s. 419–420).

Odbiorca zostaje tu dowartościowany i zrównany z artystą. Według teorii Ingardena twórca nie tylko tworzy dzieło, ale także niejako biernie wpaja siebie samego w fizyczny fundament dzieła sztuki. Tymczasem odbiorca nie dekodyfikuje jedynie myśli zawartej przez artystę w dziele, ale także doświadcza tego dzieła, oddziałuje ono na niego w jakiś sposób. W wyniku tego uzupełnia je on i odnosi do własnej osobowości, przez co zaczyna mieć ono unikalną wartość dla niego samego. Ingarden nazywa ten stan przeżyciem estetycznym.

Z początkowo odbiorczych faz jego przeżycia wyłaniają się fazy twórcze w chwili, gdy już uchwycone i zrekonstruowane dzieło sztuki pobudza odbiorcę do przejścia od oglądania do tej fazy przeżycia estetycznego, w której podmiot doznający wykracza poza sam schematyczny twór dzieła sztuki i w sposób twórczy je uzupełnia i obleka w sugerowane przez dzieło jakości estetycznie doniosłe, a następnie doprowadza do ukonstytuowania się jego wartości estetycznej (R. Ingarden, O Estetyce Fenomenologicznej, [za:] Markiewicz 1988, s. 419–420). 

To właśnie w tym momencie możemy zdać sobie sprawę, czym tak naprawdę są emocje związane ze sztuką. To, czego doświadczamy w kontakcie z nią jest swego rodzaju relacją. W momencie gdy odczytujemy dzieło sztuki, to dodajemy coś do jego obrazu w naszej świadomości. Owo uzupełnienie możemy rozumieć jako odniesienie dzieła do siebie. Staje się ono ważkie dla nas, bowiem wartości estetyczne ukryte w dziele oraz jego ogólna intencja dotykają aspektów naszego własnego życia. Samo dzieło sztuki też nie wychodzi z tej relacji „bez szwanku”. Nigdy już w oczach tego samego odbiorcy nie będzie ono czymś obojętnym jak poprzednio. Naddana wartość czyni je czymś indywidualnie znaczącym dla jednostki. Nawet jeżeli obraz dzieła sztuki wciąż pozostaje w ramach przez nie naddanych to ukonstytuowana zostaje w nim indywidualna wartość związana z konkretnym odbiorcą. 

Czym więc było opisywane przeze mnie na wstępie doświadczenie? Czym okazał się być dziwny wpływ jakiego doświadczałem w kontakcie z dziełami sztuki współczesnej? Wciąż ciężko to wyrazić. Czy jednak oznacza to, że wróciliśmy do punktu wyjścia? Wydaje mi się, że nie. To co oferuje nam Ingarden w swojej teorii estetycznej to nie gotowa odpowiedź pozwalająca nam prosto wyłożyć czym są nasze odczucia wobec współczesnej sztuki. Znajdujemy u niego bardziej wyjaśnienie samego procesu ich powstawania. Sztuka taka to sztuka zaangażowania. Człowiek zakładający, że będzie wyłącznie jej biernym odbiorcą oceniającym ją z niezależnej pozycji nie znajdzie w niej sensu. We współczesnej sztuce każdy jest w stanie zobaczyć coś innego. A co zobaczysz w niej Ty? 


Warto doczytać: 
B. Markiewicz, Filozofia dla szkoły średniej. Wybór tekstów, Warszawa 1988.


Jakub Kamiński – uczeń II Liceum Ogólnokształcąco im. Płk. Leopolda Lisa – Kuli w Rzeszowie; założyciel koła filozoficznego przy Liceum; finalista XXXV Olimpiady Filozoficznej. Na polu filozofii zainteresowany głównie antropologią, etyką, estetyką oraz pozycją człowieka wobec nauki i poznania. Pasjonujący się również światem łaciny i kultury antycznej oraz wielki miłośnik herbaty.

 


Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki”.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy