Artykuł Greka i łacina z klasykami

Krzysztof Bielawski: Masz ci los!

Za słowem fatum stoi przekonanie o transcendentnej sile, której decyzje i wola wpływają na przebieg wypadków w ludzkim życiu, a co pozostaje zawsze poza naszym rozumieniem i dlatego zawsze jest niespodziewane oraz przypadkowe, to znaczy, że przy-pada nam w udziale skutkiem czyjejś zewnętrznej decyzji.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 5 (53), s. 32–33. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Wśród polskich przysłów są i te, które opisują ludzkie reakcje na wydarzenia niespodziewane, najczęściej niekorzystne. Oczywiste w tym kontekście „masz ci los” – do którego jeszcze wrócimy – ma swój ciekawszy wariant w postaci „masz babo placek”. O ile w pierwszej wersji główną rolę gra intuicyjnie oczywisty „los”, czyli coś przypadkowego i tym samym niespodziewanego, o tyle w drugiej nie bardzo wiadomo, co za baba i co za placek. Przysłowie to wywodzi się z ludowej legendy, według której sam diabeł, uosabiający złe i mroczne siły, z nieznanych powodów – być może z samej chęci szkodzenia – postanowił skłócić zgodne małżeństwo; najwyraźniej wcześniej inne metody zawodziły. W tym celu posłał do ich domu kobietę – babę (skąd zresztą inne przysłowie – „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”), której w nagrodę za pomyślnie wykonane zadanie przyobiecał ciastko – ów placek. Wysłanniczka spisała się poniekąd lepiej, niż zleceniodawca się spodziewał – skłóciła parę tak, że się partnerzy wzajemnie pozabijali. „Poniekąd lepiej”, ponieważ sam diabeł takiego efektu się nie spodziewał i, co więcej, go nie zamierzył. Można by rzec, że wysłanniczka samowolnie przekroczyła swoje uprawnienia i zakres zlecenia. Diabeł z wręczenia obiecanej nagrody wywiązał się w taki sposób, że zakontraktowane ciastko zawiesił na drzewie nad rwącą rzeką, a baba, usiłując je dosięgnąć, wpadła w rwące odmęty i utonęła. No i: „masz babo placek”! Czyli masz i nie masz równocześnie, a wszystko w tej opowieści jest dla wszystkich niespodziewane i zaskakujące. Tak czy inaczej – spoglądając już w stronę starożytnej Grecji – można by rzec, że w ludzkim przekonaniu za całym zdarzeniem stoi transcendentna siła – diabeł – ale także i to, że nawet on zdaje się podlegać jakimś nieprzewidywalnym mocom: przypadkowi, losowi, który znienacka „uderzył” czy „trafił” – co okaże się za chwilę niezwykle istotne. Wyjątkowo trafnie tę właściwość losu ujęła w polskiej poezji Edyta Bartosiewicz: „w ciągłym nieszczęściu los bił na oślep” (Jenny).

Fatum i fortuna

Rzymianie mieli na określenie tego „losu” dwie nazwy, które skądinąd w niezmienionej postaci funkcjonują do dziś także w polszczyźnie: fatumfortuna. Pierwsze z nich pojawia się w języku w sytuacjach, w których doświadczamy zdarzeń niepomyślnych, zwłaszcza powtarzalnych: „Znowu mi się nie udało – to chyba jest jakieś fatum!”, a drugie wiedzie szczęśliwy żywot w przysłowiu „fortuna kołem się toczy” i wyraża prawdę, że ludzkie szczęście zależy od przypadku i jest zmienne. Fatum – jako nazwa nieokreślonej siły, która zmienia bieg wypadków – jest urzeczownikowioną i autonomiczną formą imiesłowu biernego od czasownika for, fari, który oznacza „mówić” (zupełnie jak jego grecki bliźniak, czasownik φημί [phemi], słyszalny np. w naszym „profetyzmie”). Jest to zatem „to, co zostało (wy)powiedziane”. Etymologia ta odsyła w sposób oczywisty do procedury wieszczenia, w której werbalizuje się to, co zdecydowali bogowie. W tym znaczeniu za słowem fatum stoi przekonanie o transcendentnej sile, której decyzje i wola wpływają na przebieg wypadków w ludzkim życiu, a co pozostaje zawsze poza naszym rozumieniem i dlatego zawsze jest niespodziewane oraz przypadkowe, to znaczy, że przy-pada nam w udziale skutkiem czyjejś zewnętrznej decyzji. Tu jest nasz polski diabeł od baby z plackiem. Nasz los wypowiedział bóg, a co bóg wypowiada, to staje się ciałem. W tej teologicznej wizji całe nasze życie – i w ogóle, i w szczególe – jest tym, co wypowiedział bóg, i w tym sensie dzieje się tylko to, co nam przezeń „przy-pisane” (de facto: „przy-powiedziane”). Fortuna natomiast jest pochodną rzeczownika łacińskiego for, fortis, który opisuje przypadek lub okazję, ewentualnie szczęście, ale nie jako stan, lecz jako możliwość („tym razem nie miałem szczęścia” – to znaczy przypadek sprawił, że nie zdarzyło się to, czego pragnąłem). Angielski słownik etymologiczny języka łacińskiego tłumaczy słowo fortuna jako chance, luck (Etymological Dictionary of Latin Online, M. de Vaan [ed.], Brill 2010), ale samo pochodzenie słowa uznaje za nieznane. Kuszące jest wskazywanie związku między rzeczownikiem fors i czasownikiem fero („nieść”, „przynosić”), nie znajduje to jednak naukowego uzasadnienia.

Tychemoira

W starej grece natomiast diabły, baby i placki odnajdujemy w dwóch najważniejszych pojęciach: tyche (τύχη) i moira (μοῖρα). U Homera – by jak zawsze od niego rozpocząć – pojawia się tylko drugie z nich, w znaczeniu tego, co każdemu z góry przypisane i ucieleśnia się w personifikowanych boginiach – Mojrach (Kloto, Lachesis, Atropos), tworzących trójcę tych, które każdemu jego los „przędą” i tym samym wyznaczają jego początek i koniec. Etymologia słowa moira wskazuje na jakąś określoną część wyodrębnioną z większej całości – jest to to, co wy-dzielone: działka, dział, przydział. Jednostkowe życie widziane jest zatem jako cząstka wyodrębniona z większej całości – nasz „los” jest tylko tym, co zostało nam „przy-dzielone”. W księdze 19 Odysei Penelopa mówi do Odysa: „nieśmiertelni śmiertelnikom przydzielili każdemu jego część” (ἑκάστῳ μοῖραν ἔθηκαν / ἀθάνατοι θνητοῖσιν ἐπὶ ζείδωρον ἄρουραν; tłum. K. B.) (Homer, Odyseja, 19, 592), dokładnie: każdemu jego moirę – to, co mu pisane. Widać stąd, że w Homero­wej nomenklaturze boska siła, która rozdziela ludzkie losy, sama nosi imię tego losu; jest tym, co sprawia. Tyche natomiast jest rzeczownikiem pochodzącym od czasownika tygchano (τυγχάνω), który oznacza „zdarzać się”, „spotykać”, „trafiać” – jak w konkluzji powyższej opowieści o diable i babie. W tej perspektywie, z punktu widzenia ludzkiego doświadczenia, wszystko to, czym jesteśmy – co często zamykamy w słowach: „taki mój los” – zawiera w sobie Homerycka moira, a to, co nam się niespodziewanie zdarza, przy-trafia, żeby nasza moira w całości się spełniła – to już tyche. W greckich tekstach ten „przypadek” (tyche) bardzo często pojawia się jednak z zaznaczeniem boskiej proweniencji: zwykle bywa „boski”, pochodzący, tak czy inaczej, od boga, i staje się „boskim zrządzeniem losu” (tak np. u Herodota 1, 126 i 3, 139; u Platona w Państwie 592a czy w Filoktecie Sofoklesa 1326). Agamemnon w ostatecznej kłótni o los córki z Klitajmestrą w Ifigenii w Aulidzie (1136) rozpaczliwie wykrzykuje: ὦ πότνια μοῖρα καὶ τύχη δαίμων τ’ ἐμός („o władcza MojroTyche, i mój boże”; tłum. K. B.), pleonastycznie na jednym oddechu wymieniając i Mojrę, i Tyche, i nieokreśloną boską siłę. Stąd w myśli archaicznego poety Archilocha z VII w. p.n.e. (fr. 16B) pojawia się przekonanie, że wszystko – i to, czym jesteśmy, i to, co się nam przytrafia – łącznie od tych dwóch bóstw pochodzi: „wszystko człowiekowi dają Tyche i Moira” (πάντα Τύχη καὶ Μοῖρα […] ἀνδρὶ δίδωσιν; tłum. K. B.). Zapisana w Delfach mądrość Greków, wywodzona z autorytetu Apollona i fundatorów helleńskiej kultury – Siedmiu Mędrców – doradzała los-tyche „uznawać” (sentencja delficka 68), a nawet „kochać” (sentencja 77). Co do pierwszego – zdaje się, że z Grekami dzielimy przekonanie, że lepiej nie lekceważyć przypadku i losu. Co do drugiego – może wystarczyłaby pogodna uległość? Sigla za wydaniami kanonicznymi: Homerus, Odyssea, M. L. West (ed.) Berlin 2017; Euripides, Iphigenia at Aulis, Ch. Collard, J. Morwood (ed.), vol. I‑II, Liverpool 2017; Iambi et elegi Graeci ante Alexandrum cantati, M. L. West (ed.), vol. I, Oxford 1971.


Krzysztof Bielawski – pracownik Instytutu Filologii Klasycz­nej Uniwersytetu Jagielloń­skiego, wykła­dowca Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, pszczelarz. Ostatnie publikac­je: Delficki trójnóg. Sentencje delfickie. Opracowanie, przekład, komentarz (Kraków–Bergamo 2017), Ofiara krwawa w Grecji starożytnej w świetle danych filo­logicznych. Tragedia attycka (Warszawa 2017). Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF. < Powrót do spisu treści numeru.

 

Ilustracja: Anna Koryzma


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy