Artykuł Etyka

Olga Dryla: Dlaczego wolno wykorzystywać zdobycze genetyki klinicznej w celach prokreacyjnych

Możliwość stosowania technik genetycznych w kontekście prokreacji jest przedmiotem ożywionych debat bioetycznych. Część formułowanych w ich toku argumentów dość przekonująco przemawia za dopuszczalnością tego typu procedur.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 5 (29), s. 9–11. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Istnieją trzy podstawowe argumenty formułowane na rzecz dopuszczalności wykorzystania dostępnych technik genetycznych w procesie reprodukcyjnym:

  1. ich zastosowanie ani pod względem celu, ani pod względem sposobu uzasadnienia nie różni się od innych, „tradycyjnych”, sposobów wpływania na zestaw cech potomstwa;
  2. nie uda się skutecznie zabronić ich stosowania;
  3. stanowią one kolejny dostępny środek dbania o dobrostan potomstwa, więc nie tylko wolno, ale należy je stosować.

Łatwo zauważyć, że fundamentalną rolę odgrywa tu założenie, iż genetyczne wspomaganie procesu reprodukcji jest wyrazem troski o dobrostan mającego się urodzić dziecka; wymienione argumenty nie dotyczą więc sytuacji, w których próby powołania do życia dziecka o konkretnym uposażeniu genetycznym: (a) są podyktowane wyłącznie chęcią zaspokojenia cieka­wości badawczej czy sprawdzenia (bądź przesunięcia) granic współczesnej nauki (np. klonowanie, tworzenie hybryd międzygatunkowych), (b) są podyktowane troską o dobrostan kogoś innego niż planowane dziecko (np. wykorzystywanie towarzyszącej zapłodnieniu in vitro selekcji preimplantacyjnej po to, aby planowane dziecko z pewnością mogło być dawcą organu lub szpiku dla chorego rodzeństwa), © są podyktowane podatnym na oczywistą krytykę rozumieniem dobrostanu przyszłego dziecka (np. wykorzystywanie selekcji preimplantacyjnej po to, aby planowane dziecko z pewnością było dotknięte tą samą dysfunkcją co jego rodzice). Przyjrzyjmy się bliżej wymienionym argumentom.

Techniki genetyczne nie różnią się od „tradycyjnych” sposobów wpływania na cechy potomstwa

Świadoma decyzja reprodukcyjna wiąże się z szeregiem zróżnicowanych wyborów, które z koniecznością wpływają nie tylko na uposażenie genetyczne dziecka, ale na cały jego proces rozwojowy. Należy do nich wybór partnera, wybór momentu poczęcia (momentu, w którym przyszli rodzice są w takim, a nie innym stanie zdrowia i posiadają takie, a nie inne zaplecze materialne) czy wybór miejsca zamieszkania, a także konkretne decyzje medyczne zarówno w okresie przed zajściem w ciążę (np. szczepienie na różyczkę), jak i w jej trakcie (np. łykanie kwasu foliowego). Nie ma powodów, które przekonująco przemawiałyby przeciwko dołączeniu do tego zestawu również testów genetycznych (którym można poddać przyszłych rodziców a także sam płód), a w razie niepomyślnych wiadomości na temat uposażenia genetycznego przyszłych rodziców – jeśli np. okaże się, że niektóre lub wszystkie ich dzieci byłyby obarczone pewną poważną, genetycznie uwarunkowaną chorobą – także zapłodnienia in vitro połączonego z selekcją preimplantacyjną (która pozwoli wybrać nieobarczone tą chorobą embriony) lub możliwości skorzystania z komórek rozrodczych pochodzących od innych osób. We wszystkich tych działa­niach – łykaniu kwasu foliowego, zamieszkaniu w mniej zanieczyszczonym rejonie kraju, korzystaniu z testów genetycznych, zapłodnienia in vitro itp. – chodzi o to samo: chcemy, aby nasze dzieci rodziły się zdrowe, i wykorzystujemy dostępne narzędzia (w tym wiedzę i techniki medyczne), aby tak się stało. A spośród dostępnych narzędzi niewątpliwie rozsądnie jest wybierać te najlepsze i najbardziej efektywne.

Technik genetycznych nie da się skutecznie zabronić

Może się wydawać, iż drugi argument w gruncie rzeczy nie jest racją o charakterze etycznym. Warto jednak zauważyć, iż takie uzasadnienie dopuszczalności reprogentyki wpisuje się w bardzo ogólne i powszechnie akceptowane założenie, że etyka nie może wymagać od nas tego, co niewykonalne. Nie powinna więc zakazywać tego, czego skutecznie zakazać się nie da.

Powody wspomnianego sceptycyzmu są zróżnicowane. Ograniczę się tu do wskazania tych, które osadzono w pewnej uniwersalnej – a więc niezależnej od uwarunkowań społeczno-politycznych – diagnozie natury ludzkiej. Po pierwsze ludzie są istotami, które niewątpliwie cenią sobie swoją zdolność do autodeterminacji i wciąż starają się poszerzać granice swojej autonomii decyzyjnej. W interesującym nas przypadku przejawia się to w próbach intencjonalnego kształtowania cech własnego potomstwa zgodnie z własnym wyobrażeniem na temat jego przyszłego dobrostanu. Niektórzy autorzy twierdzą wręcz, iż jako ludzie osiągnęliśmy takie stadium rozwoju, na którym Darwinowska naturalna ewolucja musi zostać zastąpiona/wzbogacona o ewolucję dokonującą się dzięki świadomym wyborom. Po drugie charakteryzuje nas uniwersalny duch współzawodnictwa, a na decyzje poszczególnych członków społeczeństwa wpływają decyzje podejmowane przez innych jego członków. Skoro sąsiad wymienił samochód, wymienię i ja (najchętniej na jeszcze droższy); skoro sąsiad zapisał córkę do kółka szachowego, ja zapiszę syna (i może jeszcze na lekcje skrzypiec). Wspomaganie procesu reprodukcji dostępnymi procedurami medycznymi (w tym genetycznymi) wielu osobom wydaje się po prostu kolejnym racjonalnym wyborem uprawdopodabniającym szanse przyszłego dziecka na osiągnięcie szeroko rozumianego życiowego sukcesu.

Techniki genetyczne służą do dbania o dobrostan potomstwa

Ostatni argument stanowi fundament dwóch poprzednich: rodzice są zobowiązani troszczyć się o dobro swoich dzieci oraz nie wyrządzać im dających się uniknąć szkód. Zaś wykorzystywanie oferowanych przez medycynę narzędzi (w tym testów genetycznych, a w uzasadnionych przypadkach także dawstwa komórek rozrodczych i selekcji preimplantacyjnej) to jeden z rozsądnych sposobów realizacji owych zobowiązań. Jeśli przyszli rodzice mieli dobre powody przypuszczać, iż planowanemu dziecku zagrażają realne szkody (np. choroby, upośledzenie), a dzięki dostępnym technikom medycznym mogli tym szkodom zapobiec, to nie zapobiegając im, stają się moralnie winni naruszenia obowiązku nieszkodzenia własnemu potomstwu. Niektórzy autorzy twierdzą nawet, że winni są wszyscy ci rodzice, którzy mając szansę na zapewnienie przyszłemu dziecku lepszego uposażenia genetycznego – nie zrobili tego. Krótko mówiąc, ponieważ dzięki właściwemu wykorzystaniu genetyki planowane potomstwo będzie mniej podatne na choroby, dolegliwości oraz na towarzyszące im strach i niepewność, rodzice nie tylko mogą, ale powinni po nie sięgać.
Należy jednak pamiętać, że wszystkie argumenty zostały zaprezentowane szkicowo, a każdy z nich jest poddawany krytycznej dyskusji.


Olga Dryla – dr hab., prof. UJ – pracownik Zakładu Badań nad Etyką Zawodową Instytutu Filozofii UJ. Jej zainteresowania badawcze obejmują bioetykę (ze szczególnym uwzględnieniem etycznych problemów genetyki), etykę badań naukowych oraz historię etyki.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Brednie! W standardowym IVF, refundowanym przez publiczną służbę zdrowia w wielu krajach UE, nie robi się PGD, bo 1) jest ryzyko uszkodzenia embrionu; 2) nie eliminuje genetycznych mozaik (nie wszystkie komórki muszą mieć trisomię czy aneuploidię). Zamiast wojować z wyimaginowanym katolickim wrogiem — który też różne bajki opowiada — trzeba by się dokształcić praktycznie nie teoretycznie, pani “dr hab.”.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy