Artykuł Filozofia polityki

Paweł Pijas: Moralny obowiązek głosowania?

25 października w Polsce odbyły się wybory parlamentarne. Niekiedy utyskuje się, że głosująca część narodu nie reprezentuje adekwatnie całości i w rezultacie demokracja w naszym kraju jest zdeformowana. Głosy nawołujące niezdecydowanych do wzięcia udziału w wyborach pojawiają się w debacie publicznej i w prywatnych rozmowach. Opierają się one na przekonaniu, że udział w wyborach jest spełnieniem obywatelskiego obowiązku, a zatem czymś zasadniczo dobrym. Czy rzeczywiście spoczywa na nas (moralny) obowiązek udziału w wyborach? Czy głosowanie jest z konieczności czymś dobrym, a powstrzymanie się od niego czymś zasługującym na moralną naganę? Tuż po wyborach, gdy jest czas na spokojną refleksję, warto przyjrzeć się argumentom tych, którzy mają co do tego poważne wątpliwości.

Tekst stanowi dodatek do „Filozofuj!” 2015 nr 5.


Argument z wierności własnym przekonaniom

W opublikowanym przed laty tekście Jedyny głos wart oddania w listopadzie (The Only Vote Worth Casting in November) szkocki filozof Alisdair MacIntyre formułuje argument przeciwko obowiązkowi głosowania, który możemy określić jako argument z wierności własnym przekonaniom albo argument z fałszywej alternatywy. MacIntyre jest filozofem katolickim i leżą mu na sercu dwie polityczne idee: idea sprawiedliwej redystrybucji dóbr oraz idea ochrony życia.

W Stanach Zjednoczonych mamy dwie główne partie polityczne. Partia Republikańska opowiada się za ochroną życia (O), lecz zarazem głosi ekonomiczny liberalizm (L), który ponad ideę sprawiedliwej redystrybucji dóbr przekłada ideę gospodarczej konkurencji. Partia Demokratyczna głosi z kolei liberalne przekonania społeczne (S), w tym słuszność prawa do aborcji, i jednocześnie opowiada się za redystrybucją dóbr (R). MacIntyre w zgodzie z własnymi przekonaniami mógłby oddać głos na partię, która pragnie realizować O+R, ale do wyboru ma jedynie partie, która walczy o O+L lub partię, która opowiada się za S+R. Postawiony przed taką alternatywą, która z punktu widzenia jego przekonań jest alternatywą fałszywą (bo nie uwzględnia wszystkich możliwych kombinacji wymienionych poglądów), twierdzi, że powinno móc się w podobnych sytuacjach wstrzymać od głosowania i w związku z tym nie może istnieć powszechny obowiązek udziału w wyborach. W takiej sytuacji wyborczy obowiązek okazałby się przymusem.

W innym głośnym artykule Czy istnieje obowiązek głosowania? (Is There a Duty to Vote?) dwóch filozofów, Amerykanin Loren Lomasky i Australijczyk Geoffrey Brennan, podważa istnienie obowiązku głosowania. Twierdzą oni, że istnieją zasadniczo cztery rodzaje argumentów wspierających przekonanie o obowiązku uczestniczenia w wyborach: argument z roztropności, argument z użyteczności, argument z uniwersalizacji i argument z ekspresji. W swoim tekście przyglądają się im po kolei i dochodzą do wniosku, że żaden z nich nie uzasadnia moralnego obowiązku głosowania.

Krytyka argumentu z roztropności

Argument z roztropności odwołuje się do egoistycznie rozumianego interesu każdej jednostki. Autorzy stawiają następujące pytanie: czy ktoś, kto jest zainteresowany własną pomyślnością, powinien czuć się w obowiązku głosować, zakładając, że ze zwycięstwa jego kandydata wynikną dla niego jakieś korzyści?

Zdaniem Lomasky’ego i Brennana odpowiedź jest przecząca. W przypadku współczesnych głosowań, w których najczęściej biorą udział miliony obywateli, istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że głos roztropnego obywatela przeważy szalę, zaś z punktu widzenia jego egoistycznego interesu koszty udziału w wyborach mogą być większe niż szansa na to, że jego głos będzie miał jakieś znaczenie. Nieco inaczej jest w przypadku, gdy obywatel odnosi jakieś psychiczne korzyści z głosowania (na przykład zadowolenie z wyobrażenia, że jest dobrym obywatelem). W takim przypadku udział w wyborach może rzeczywiście być w jego interesie, lecz trudno byłoby twierdzić, że subiektywne czynniki powinny być podstawą do uznania tezy, że obowiązek głosowania ciąży na każdym obywatelu.

Krytyka argumentu z użyteczności

Argument z użyteczności pojawia się na gruncie utylitaryzmu, czyli teorii głoszącej, że naszym moralnym obowiązkiem są te działania, które przynoszą pożytek społeczeństwu. Czy da się obronić tezę głoszącą, że udział w wyborach jest takim działaniem?

Lomasky i Brennan ponownie twierdzą, że nie. Jak zauważają, argument z użyteczności przypomina argument z roztropności. Różnica między nimi polega na tym, że punktem odniesienia dla drugiego argumentu jest cała społeczność i jej interes, a nie indywidualny interes głosującej jednostki. Zakłada się w nim, że działanie, które ma niewielkie prawdopodobieństwo realizacji, ale jego skutki dotyczą całej społeczności, powinno być działaniem obowiązkowym.

Autorzy przywołują tutaj  następującą analogię zaproponowaną przez Dereka Parfita. Chociaż istnieje bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, że określone działanie może spowodować śmiertelny dla tysięcy osób wybuch elektrowni atomowej, to powinno się potraktować jako obowiązek zapobieżenie takiemu działaniu. I podobnie miałoby być w polityce – chociaż niewielkie jest prawdopodobieństwo, że decyzje danej partii w znacznym stopniu wpłyną na życie całej społeczności, to gdy istnieje taka możliwość, można racjonalnie powiedzieć, że ciąży na nas obowiązek głosowania na partię, której decyzje polepszą życie społeczności lub przeciwko partii, której działania mogą spowodować znaczne pogorszenie sytuacji całej wspólnoty.

Lomasky i Brennan nie tyle kwestionują racjonalność działań opisanych przez Parfita, co raczej negują zasadność porównania ich do aktu głosowania. Zwracają uwagę, że między aktem głosowania a zmianą sytuacji społeczności istnieje wiele kroków pośrednich, których analiza wskazuje na wątpliwą społeczną użyteczność aktu głosowania. Czy diagnoza partii jest zgodna z faktami? Czy potrafimy przewidzieć skutki proponowanego rozwiązania? Czy partia będzie w stanie zrealizować swoje postulaty w zmieniających się okolicznościach? I tak dalej.

Wszystkie te czynniki każą przypuszczać, że jedynie świetnie poinformowany specjalista w danej dziedzinie może mieć obowiązek głosowania. W przypadku aktów wyborczych pozostałych obywateli podane czynniki zmniejszają niemalże do minimum prawdopodobieństwo wpływu decyzji wybranych polityków na życie wspólnoty, minimum niewystarczającego, aby móc na gruncie utylitaryzmu uznać udział w wyborach za moralny obowiązek.

Krytyka argumentu z uniwersalizacji

Argument z uniwersalizacji wywodzi się z etyki kantowskiej. Głosi on, że nie należy przyjmować reguł, które nie mogą stać się powszechną zasadą działania. Jeżeli uznamy, że głosowanie nie jest obowiązkiem, to dopuścimy sytuację, w której nikt nie będzie głosować, co wydaje się nieracjonalne. Powinniśmy więc uznać udział w wyborach za obowiązek. W odpowiedzi autorzy twierdzą, że nie w każdym przypadku argument z generalizacji jest konkluzywny. Jeżeli określone działanie jest niesprawiedliwe, jak na przykład kradzież albo pożyczenie pieniędzy ze świadomością, że nie uda się ich oddać, to rzeczywiście jego zuniwersalizowanie jest nie do przyjęcia – nikt nie chciałby żyć w społeczności, w której takie praktyki są powszechne.

Lomasky i Brennan uważają jednak, że akt udziału w wyborach nie jest działaniem z definicji niesprawiedliwym, ponieważ świat, w którym nikt nie głosuje, nie jest z konieczności zły. Gdy weźmiemy ponadto pod uwagę to, jak niewielkie znaczenie ma mój pojedynczy głos i jak nieprawdopodobna wydaje się sytuacja, w której wszyscy członkowie społeczności powstrzymują się od głosowania, to trudno uniknąć wniosku, że obowiązek udziału w głosowaniu nie może być uzasadniony przez argument z generalizacji.

Krytyka argumentu z ekspresji

Ostatni z omawianych przez Lomasky’ego i Brennana argument to argument z ekspresji. Głosi on, że udział w głosowaniu jest moralnym obowiązkiem, ponieważ stanowi formę ekspresji naszego systemu wartości – zarówno wartości, które chcielibyśmy, aby były zrealizowane przez wybraną przez nas partię, jak i wartości obywatelskich, takich jak szacunek dla systemu demokratycznego czy duma z własnego kraju. Zdaniem autorów argument ten nie może być zredukowany do żadnego z poprzednich i wydaje im się najsilniejszy spośród nich.

Porównanie z pojęciem przyjaźni pokazuje, jak należy go rozumieć. Dobry przyjaciel to ktoś, kto podejmuje pewne działania bez względu na swój interes, interes społeczności czy też zasadę uniwersalizacji. Przykładem działania podejmowanego przez dobrego przyjaciela może być odwiedzenie umierającego druha w szpitalu. Nie jest to działanie motywowane żadną z wymienionych kategorii i jawi się po prostu jako ekspresja wartości, na których nabudowana jest przyjaźń. Podobnie miałoby być z naszym udziałem w wyborach: miałby on być traktowany jako obowiązek, ponieważ pełni funkcję ekspresji naszej wiary w demokrację i sprawiedliwość systemu rządów, w którym funkcjonujemy.

Wobec tego argumentu autorzy wysuwają dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, biorąc pod uwagę kontekst głosowania – możliwość patologii systemu politycznego, pozorny charakter wyborów, korupcję elit politycznych itp. – należałoby stwierdzić, że argument z ekspresji prowadzi do innej konkluzji niż zamierzona. W kontekście wielu systemów politycznych będzie on raczej uzasadniać prawo do odmowy udziału w głosowaniu, ponieważ  nasze niezadowolenie z mechanizmów rządzących światem polityki również domaga się ekspresji.

Po drugie, autorzy stwierdzają, że istnieje wiele innych sposobów ekspresji, które znacznie lepiej wyrażają naszą postawę wobec państwa niż udział w wyborach organizowanych raz na kilka lat – jak choćby postawa praworządności. Porównują oni udział w głosowaniu do nieregularnego uczestnictwa w nabożeństwie jakiegoś kościoła i pytają retorycznie, czy taki udział świadczy o głębokim zaangażowaniu religijnym. Te dwie racje prowadzą ich zdaniem do wniosku, że argument z ekspresji nie może uzasadniać istnienia obowiązku głosowania.

Omówione argumenty mogą podważyć potoczne przekonanie, że udział w wyborach jest naszym moralnym obowiązkiem. Warto się więc zastanowić, czy są one konkluzywne oraz jakie inne argumenty mogłyby ewentualnie uzasadnić taki obowiązek.

 Bibliografia:

1) MacIntyre A., The Only Vote Worth Casting in November. http://brandon.multics.org/library/Alasdair%20MacIntyre/macintyre2004vote.html (14.10.2015)

2) Brennan G., Lomasky L. E., Is There a Duty to Vote?, „Social Philosophy and Policy”, 11/2000, s. 62–86.


Paweł Pijas – absolwent Kolegium MISH KUL, doktorant w Katedrze Etyki Szczegółowej Wydziału Filozofii KUL. Zainteresowania badawcze: etyka, epistemologia, historia idei, filozofia M. Schelera i B. Williamsa. Zainteresowania pozaakademickie: literatura XIX wieku, muzyka klasyczna i współczesna, kino, gry planszowe i LCG.

Fot.: Irakijka pokazuje ubrudzony niezmywalnym atramentem palec, co jest dowodem wzięcia udziału w wyborach. Some rights reserved by DVIDSHUB.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska. W pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści.


Przykładowe pytania do dyskusji:
1. Czy mam moralny obowiązek głosować?
2. Czy głosowanie jest z konieczności czymś dobrym, a powstrzymanie się od niego czymś zasługującym na moralną naganę?
3. Czy na wszystkich uprawnionych ciąży równy obowiązek moralny, czy też na niektórych większy lub mniejszy?

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy