Antropologia Artykuł Filozofia kultury

Tomasz Błaszczyk: Mors omnia adequat? Rzecz o postrzeganiu śmierci w kulturze Zachodu

Śmierć nie jest wszystkim jednaka, a nade wszystko – nie zawsze. Z perspektywy żywych jej rozumienie zmienia się wraz z rozwojem technologicznych uwarunkowań relacji międzyludzkich (sposobów komunikacji), który owocuje przekształceniami w obrębie rzeczywistości zhumanizowanej – kultury.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 6 (30), s. 44–46. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Wydawać by się mogło, że ponad dwa tysiące lat kultury Zachodu, rozwijającej się niejako w sąsiedztwie codziennie przecież wydarzającej się śmierci, to próba wystarczająca, by udzielić odpowiedzi na wszelkie pytania związane z kresem ludzkiego życia. Nic jednak bardziej mylnego – i nie chodzi tu ani o eschatologiczną niewiadomą, której konceptualizacje muszą być po dziś dzień brane na wiarę, ani też o biologiczno-medyczne definiowanie zgonu, szeroko dyskutowane w połowie ubiegłego stulecia. Okazuje się bowiem, że co najmniej równie problematyczne jest odczuwanie straty, przeżywanie żałoby czy też – najogólniej rzecz ujmując – obcowanie ze śmiercią, które w ciągu wieków podlegało w tymże świecie Zachodu wewnątrzkulturowym przemianom. Przemiany te opisują między innymi uznane dziś za klasyczne prace francuskich tanatologów, których bodaj najważniejszym przedstawicielem jest Philippe Ariès. Rozprawy te powstały jednak w wieku XX, a więc siłą rzeczy nie podejmują problemów naszej współczesności. Wydaje się bowiem, że owe przemiany postaw wobec śmierci nie są procesem zakończonym – to ewolucja rozciągająca się także na teraźniejszość. Ostatnie z nich wydarzają się właśnie dziś, na ekranach naszych komputerów.

Niespieszna historia śmierci. Od oswojenia do zdziczenia

Stwierdzenie, że wypracowane w kulturze Zachodu postawy wobec nieuniknionego kresu życia ulegały – i nadal ulegają – przemianom, z pewnością nie jest zaskakujące. Podatność kultury na postępowe (choć czy zawsze?) przekształcenia wpisana jest w istotę rozwoju cywilizacyjnego, o czym przekonywali przedstawiciele ewolucjonizmu kulturowego i wyznawcy determinizmu technologicznego (Marshall McLuhan, Walter Jackson Ong i inni). Tyle tylko, że te nieuniknione przemiany sposobów ludzkiego pojmowania śmierci zachodziły na przestrzeni dziejów bardzo powoli. Jeśli przyjrzeć się procesowi, który hasłowo nazwać można „historią śmierci”, dadzą się zeń wyróżnić raptem dwie zasadnicze postawy wobec śmierci, szeroko opisane w literaturze tanatologicznej, a zdefiniowane przez Philippe’a Arièsa: śmierć oswojona i śmierć zdziczała.

Pierwsza z tych postaw oznacza kulturową akceptację śmierci możliwą dzięki mitom i religiom, które – funkcjonując w języku i znajdując wreszcie utrwalenie w piśmie – pozwalały wiarygodnie uzasadnić nieuchronność kresu życia. Pozwalały tym samym ukulturowić pierwotnie dziką, bo należącą przecież przede wszystkim do porządku natury, śmierć. Dostarczyły one wzorców postępowania przywracającego ład w obliczu zwłok, poczucia straty i obaw o niepewną przyszłość. Rytuały okołopogrzebowe, jak i sama instytucja żałoby, umożliwiły nie tyle zrozumienie śmierci (wszak mity i religie odnoszą się raczej do wiary niż rozumu), co pozwoliły człowiekowi przyjąć ją i oswoić w symbolicznych interpretacjach. Zaszczepić w zhumanizowanym świecie kultury ów biologicznie warunkowany kres i przez wieki żyć i rozwijać się w jego nieustępliwym sąsiedztwie.

Kres oswojenia, tej quasi-sielankowej akceptacji śmierci, z którą żyło się dotąd niejako „za pan brat”, położył – umożliwiony wynalazkiem druku – gwałtowny rozwój nowożytnej nauki. To właśnie za sprawą oświeconego, racjonalnego podejścia śmierć odarta została ze swego mitycznego charakteru – z aury niezgłębionej, metafizycznej tajemniczości. Stała się raczej naukowym problemem, wytłumaczalnym i – w pewnym sensie – mierzalnym. Jako taka pojmowana być zaczęła jako przeszkoda na drodze postępu, jako skaza pędzącego ku przyszłości nowoczesnego świata. Stąd postępująca i coraz powszechniejsza – nasilona najbardziej na przełomie XIXXX wieku – marginalizacja śmierci. Owo jej wykluczenie z kulturowej codzienności człowieka Zachodu zaowocowało zdziczeniem śmierci – postawą pełną milczenia, wstrętu i lęków wobec nieuniknionego.

Gwałtowna teraźniejszość i nowa postawa. „Wtórne oswojenie” śmierci

Negatywne emocje towarzyszące śmierci zdziczałej, zakazanej, wymagały jednak rozładowania. Okazało się dość szybko, że owa śmierć ukrywana, tabuizowana, budzi – jak to określił Geoffrey Gorer – pornograficzną fascynację. Oznacza to, że śmierć zaczęła być niejako podglądana przez kulturę, a przy tym przez nią zniekształcana: przejaskrawiana, przerysowywana, wyolbrzymiana. W efekcie kulturowy fantazmat, a więc wyobrażenia na temat śmierci, stał się powszechny i popularny, podczas gdy śmierć faktyczna, okrywana nowoczesnym tabu, pozostawała – jako zdziczała – na marginesie kultury Zachodu. Odnotować trzeba, że świetność „pornografii śmierci” przypada na rozkwit masowych mediów elektronicznych – przede wszystkim telewizji. To za jej sprawą możliwe stało się oglądanie w domowym zaciszu – w ramach rozrywki po trudnym dniu – horroru, w którym dochodzi do kilku (żeby jedynie kilku!) brutalnych morderstw, podczas gdy osoba bliska telewidzowi przebywa samotnie, w stanie agonalnym, w odległym (lub też nie) szpitalu.

Przykład ten ukazuje skomplikowanie postawy określanej mianem śmierci zdziczałej. Media elektroniczne – przede wszystkim telewizja – upowszechniły reprezentacje śmierci, które realnie funkcjonowały (i nadal funkcjonują) obok wykluczanej śmierci fizycznej. Jednak „pornografię śmierci” uznać trzeba – w perspektywie historii śmierci – jedynie za swoistą fazę przejściową. Prawdziwą bowiem zmianę dominującej w kulturze od końca XIX wieku postawy przyniosły zupełnie niedawno, bo w początkach wieku XXI, szybko rozwijające się tzw. nowe nowe media elektroniczne.

Na czym polega ta zmiana? „Pornografia śmierci” – ciesząca się w kulturze popularnej dużym powodzeniem także dziś – funkcjonuje jako dostarczająca rozrywki fikcja, podczas gdy śmierć prezentowana w nowych nowych mediach przeżywana jest zamiast (w miejsce) faktycznej, fizycznej straty. To bowiem, co zaobserwować można współcześnie, to funkcjonowanie zmediatyzowanej figury kresu nie obok (jak w przypadku pornografii śmierci), lecz w miejsce śmierci faktycznej. Bowiem udział w uroczystościach pogrzebowych nie jest już konieczny, nie trzeba też nosić żałoby ani odwiedzać bliskich czy dalekich zmarłych na cmentarzach. Zamiast tego można skonstruować multimedialne wspomnienie, zapalić wirtualną świeczkę na cmentarzu internetowym lub po prostu napisać żałobny post na Facebooku. Tego typu multimedialne narracje o śmierci, uzurpując sobie status prawdziwości (wydaje się, że zmediatyzowane uczucia – wyrażone na przykład w mediach społecznościowych – są dziś w powszechnym mniemaniu bardziej rzeczywiste niż uczucia same, te nigdy niewyrażone), przejmują dziś rolę faktów. Owszem, są one prawdziwe, są rzeczywiste – ale na innym poziomie. Stają się symulacjami, których onto­logiczny przyczynek ulega rozmyciu i zatraceniu. Jako takie, narracje te stają się ośrodkami komentarzy, dyskusji i dalszych przeżyć – w ten sposób kres życia przestaje być tabuizowany, a przy tym nie służy już wyłącznie pornograficznej rozrywce. Tę nową, współczesną postawę nazwać można „wtórnym oswojeniem” śmierci.

Nowe nowe media elektroniczne – media społecznościowe, jak Facebook czy Twitter – wydają się przywracać dawną, zatraconą w epoce nowoczesnej postawę wobec śmierci. Ma to związek ze zmianą dominującego w kulturze Zachodu modelu komunikacyjnego: użytkownik telewizji pozostaje biernym odbiorcą dostarczanych treści, podczas gdy współczesny internauta jest aktywnym, współtworzącym publikowane treści aktorem. Przypomina to plemienną, oralną aktywność rekonstruowaną w globalnej wiosce Internetu. Tyle tylko, że zjawisko „wtórnego oswojenia” zachodzi na innej, nieznanej niegdyś płaszczyźnie – jest ono medialnie zapośredniczone, przez co związane raczej z symulacją śmierci niż fizycznym zgonem. To bowiem, co związane z fizycznością śmierci, nadal podlega nowoczesnemu tabu.


Tomasz Błaszczyk  – doktor nauk humanistycznych, literaturoznawca, medioznawca. Studiował na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zainteresowania badawcze skupia na zagadnieniach związanych z kulturowym postrzeganiem śmierci i śmiertelności człowieka. Entuzjasta filozofii kawiarnianej, miłośnik gór i podróży (przede wszystkim autostopowych).

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

lustracja: Florianen vinsi’Siegereith

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Cała literatura, kultura i sztuka barokowa, czyli siedemnastowieczna dotyczyła i obracała się wokół śmierci, jej świadomości nieuchronności i powszechności, odnosząc się tym samym do średniowiecznej ars moriendi. Ważne są tu prace Le Goffa, Duby, Minois.
    Pozdrowienia!

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy