Artykuł Epistemologia Filozofia kultury

Tomasz Błaszczyk: Skandal kultury – czyli o tym, że… wszyscy nosimy okulary!

Nie do wiary! Choć często o tym zapominamy, tak naprawdę niewiele różnimy się od pana Hilarego z wiersza Juliana Tuwima. Jesteśmy nawet jeszcze zabawniejsi – dlatego że tych naszych okularów nie potrafimy zdjąć, a już tym bardziej schować: w surducie, bucie czy gdziekolwiek indziej.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 1 (31), s. 48–50. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


O co tu chodzi? O to, że – świadomie lub nie, ale najczęściej nieświadomie, jak pan Hilary – nosimy okulary kultury. Okulary, które są przyrośnięte niejako do ludzkich nosów i nieustannie (i niepostrzeżenie!) przekształcają to, co jest, w to, co w specyficzny sposób jawi się człowiekowi. Istocie, która potrafi pomyśleć i siebie, i to, co postrzega: zapośredniczyć to, opowiedzieć, a przy tym zniekształcić. Każde drzewo, nawet nienazwane w ten sposób, rosłoby niezmiennie jako to, czym jest – bez udziału człowieka. Jednak człowiek postrzega je i interpretuje, snuje o nim opowieść. Stale powiększający się zbiór takich opowieści (eo ipso przekształceń, zniekształceń) określamy mianem rzeczywistości zhumanizowanej – kultury właśnie. To specyficznie ludzki świat, z którego powrót do natury (albo do rzeczy samych) jest dla nas zawsze już po prostu niemożliwy.

Wszystko jest jednym…

Metafora okularów to kolejna wariacja na temat statusu otaczającego nas świata. Nie jest wcale nowa – zapożyczamy ją tu od wybitnego polskiego filozofa i socjologa Floriana Znanieckiego. Jest to bowiem metafora o tyle ciekawa, że – jak się zdaje – wpisuje się zarówno w optykę idealizmu, jak i realizmu, których elementy łączy i które to przeciwstawne perspektywy wydaje się (choćby częściowo) godzić. Mówiąc o okularach kultury, mamy bowiem na myśli istnienie dwóch porządków tej samej rzeczywistości: fizycznego (obiektywnego) i humanistycznego (kulturowego). Drugi z nich uwarunkowany jest istnieniem pierwszego: jest niejako jego swoiście ludzką, humanistyczną – użyjmy tu pojęcia Karola Marksa – nadbudową. Nie chodzi jednak o to, co jest w tym wszystkim bardziej rzeczywiste – obie rzeczywistości są przecież realne! Rzeczywistość z definicji musi być realna. Tyle tylko, że to, co postrzegane przez okulary kultury przedstawia się, jawi się człowiekowi zawsze jako tekst: jest zniekształcone, bo musi być zapośredniczone tekstualnie, czyli – koniec końców – językowo. Tym samym – w całej swej złożoności – świat jest dla człowieka zawsze już opowieścią, interpretacją. Jest znarratywizowany. Ale narracje te istnieją realnie i są równie prawdziwe jak to wszystko, co stanowiło ich przyczynek, a często – z tej racji, że obserwować możemy niesamowity przyrost pojęć i rozmaitych tekstów kultury, nad które nadbudowywane są wciąż kolejne teksty, kolejne interpretacje – praprzyczynek. Jacques Derrida nazwałby to z pewnością tryumfem znaczącego: mamy tu do czynienia z błędnym kołem poszukiwań tego, co prawdziwe – podczas gdy WSZYSTKO, CO JEST, JEST prawdziwe (choć wtórnie kategoryzowane może być w różnoraki sposób – w zależności od tego jak, w jaki sposób, owo jest jest). Przeciętnemu Kowalskiemu z Warszawy kryminalista z filmowej opowieści jawi się tak samo realnie jak bliżej nieokreślony przestępca osadzony w zakładzie karnym w odległym Rawiczu. To bałagan myśli przyprawiający o ból głowy i pomieszanie zmysłów – zupełnie jak w przypadku pana Hilarego.

Jest tak w zasadzie z jednego tylko powodu. Zasadniczym problemem jest to, że – skoro funkcjonujemy w perspektywie ludzkiej i postrzegamy świat zawsze poprzez okulary kultury – istnienie rzeczywistości obiektywnej (rzeczy samych) pozostaje domniemaniem. Jest to filozoficzne założenie, aksjomat brany na wiarę – i niespełnione marzenie fenomenologów. Bo jak udowodnić istnienie i uzyskać wgląd w rzeczy same, skoro nie możemy zdjąć naszych kulturowych okularów? Ba, o których to okularach częstokroć zapominamy, których używamy bezrefleksyjnie! Wszystko, co orzekamy, jest zawsze wypaczone ludzkimi pojęciami – jest więc zapośredniczone, tekstualne, znarratywizowane. Możemy jedynie stwierdzić – i być może to jest metoda w tym szaleństwie – że rzeczy same najrealniej istnieją w kulturze – przynajmniej w postaci pojęć, dzięki którym możemy o nich spekulować. Te zaś odnoszą się do innych: do misternej sieci kontekstów i znaczeń. Ale – jako takie – są, istnieją. Nie zrywajmy więc podłogi jak pan Hilary, bo okazać się może, że nie ma pod nią nic ciekawszego.

…a więc potrzeba nam luster!

Ludzka rzeczywistość jest zawsze kulturowa – mówi Florian Znaniecki. Wtóruje mu Jacques Derrida, lecz ten jest nawet bardziej radykalny: poucza nas, że wszystko jest jednym, że nie ma nic poza tekstem. Jesteśmy w tę rzeczywistość całkowicie zanurzeni. Ale skoro tak, to… skąd mamy w ogóle wiedzieć, że nosimy okulary kultury?! Soczewki są przezroczyste – jak można wobec tego stwierdzić, że mamy je na nosie? W tym miejscu raz jeszcze z pomocą przychodzi nam niezawodny pan Hilary, który w ferworze poszukiwań „nagle zerknął do lusterka” – i nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.

Lustro to narzędzie pozwalające nam zauważyć samych siebie – dostrzec, że każda jednostka jest odrębnym elementem rzeczywistości, osobną osobą. To między innymi ma na myśli Jacques Lacan, kiedy snuje psychoanalityczne opowieści o tzw. fazie lustra: między 8. a 16. miesiącem życia dziecko rozpoznaje swoją odrębność, zaczyna postrzegać własne ja. Zyskuje poczucie tożsamości oraz ogląd samego siebie. Lustro umożliwia autorefleksję, pozwala na swoistą wiwisekcję – być może nie bolesną, ale z pewnością zawsze zaskakującą. Cóż za niespodzianka! Nagle pan Hilary zauważa, że ma na nosie okulary! Mało tego – zdaje sobie sprawę, że widzi swoje odbite w lustrze okulary przez okulary właśnie! Zauważa, że postrzega otaczający go świat, w tym siebie samego, przez soczewki kultury – że to, co uważa za rzeczywistość, jest determinowane przez coś, co bezwiednie nosi na nosie. Nasz bohater w końcu dochodzi do wniosku, że inny świat – nawet jeśli istnieje – jest dla niego niedostępny. Upragnione znaczone – czy będą to rzeczy same, czy po prostu nieskażona człowiekiem natura – znika pod natłokiem znaczących, a pan Hilary niezmiennie (choć teraz już świadomie!) tkwi w skomplikowanej sieci tekstów rzeczywistości zhumanizowanej. Jest zanurzony tu-oto w kulturze.

Kultura to nieustannie powiększający się zbiór znaczeń – niby Derridańska χώρα (khôra, chora), która sama w sobie nic nie znaczy, a którą definiują wypełniające ją znaczące. Znaczące najróżniejsze i najróżniejsze wersje TEGO SAMEGO. Najróżniejsze – bo wszystkie one różnią się od siebie tym, w jaki sposób (w jakich kontekstach, dyskursach i narracjach). W skali makro to nic innego jak różnice kulturowe: obyczajowe, światopoglądowe i inne; których istnienie z pewnością dostrzegał Znaniecki, a które na najbardziej elementarnym poziomie znaczeń nazwać możemy – za Derridą – różnią lub różnicością (différance). Wiemy o nich, ponieważ używamy luster: nieustannie przeglądamy się w nich, obserwujemy, porównujemy i oceniamy siebie nawzajem. Szef przeciętnego Kowalskiego z Warszawy inaczej będzie postrzegał (nada inne znaczenie) kolczyk w uchu swojego pracownika niż on sam – a jeszcze inaczej zinterpretowałby go przedstawiciel grupy etnicznej Khoikhoi z południowej Afryki. A przecież to ten sam kolczyk – czy to na fotografii portretowej, w relacji z koncertu punkowego, czy wreszcie w samym uchu Kowalskiego. Wszystko jest jednym, bo wszyscy nosimy kulturowe okulary. Inna rzecz, że soczewki miewają najróżniejsze kolory… Jeśli zdamy sobie z tego sprawę, bez odpowiedzi pozostanie już tylko jedno istotne pytanie: jakiego koloru są okulary pana Hilarego?


Tomasz Błaszczyk – doktor nauk humanistycznych, literaturoznawca, medioznawca. Studiował na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zainteresowania badawcze skupia na zagadnieniach związanych z kulturowym postrzeganiem śmierci i śmiertelności człowieka. Entuzjasta filozofii kawiarnianej, miłośnik gór i podróży (przede wszystkim autostopowych).

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Zuzanna Bołtryk

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy