Artykuł Etyka

Jarosław Kucharski: Aborcja, Dobry Samarytanin i supererogacja

Problem moralnej dopuszczalności aborcji jest jednym z tych zagadnień bioetycznych, które budzą największe i najbardziej skrajne emocje. Dyskusję na ten temat można ułatwić, sprowadzając ją na tory analizy sugestywnego eksperymentu myślowego, który pozwala ujawnić intuicje wszystkich stron tego sporu.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 5 (29), s. 18–19. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Jednym z przemawiających do wyobraźni eksperymentów myślowych używanych w dyskusji dotyczącej moralnego prawa do aborcji jest ten skonstruowany przez J.J. Thomson.
Filozofka każe nam wyobrazić sobie, że zostajemy porwani przez członków Towarzystwa Miłośników Muzyki. Następnie budzimy się podpięci za pomocą aparatury medycznej do śmiertelnie chorego światowej sławy skrzypka. Jesteśmy jedyną osobą na świecie, która może go uratować ze względu na zgodność naszych systemów biologicznych. Kuracja trwa dziewięć miesięcy. Przez ten okres nasze nerki będą filtrować krew skrzypka oraz naszą. Bez naszej pomocy skrzypek umrze. Pytanie, które stawia w tym momencie Thomson, brzmi: czy mam moralny obowiązek utrzymywać skrzypka przy życiu?

Wartość życia

Zarówno eksperyment myślowy, jak i wynikające z niego konsekwencje nie są proste. Na pierwszy rzut oka dotyczy on przede wszystkim ciąży pochodzącej z gwałtu. Argument można skonstruować następująco: jeżeli dane życie powstaje bez zgody osoby mającej być w ciąży, bez jej woli zajścia w ciążę oraz bez podejmowania działań prowadzących do ciąży, wówczas osoba będąca w ciąży nie ponosi odpowiedzialności za efekt działania osób trzecich. Może ją ponosić, lecz nie ma takiego przymusu. Oznacza to, że jeżeli chce donosić ciążę (lub pozostać połączona ze skrzypkiem), ma taką możliwość. Jeżeli jednak nie – nikt nie powinien jej do tego przymuszać, a ona sama nie działa moralnie nagannie.

Thomson wydaje się uznawać, iż powyższe ujęcie omija kilka istotnych spraw. Pierwszą z nich jest wartość życia. Niezależnie od tego, czy strony w sporze będą opowiadać się za zasadą świętości (a więc nienaruszalności co do zasady) życia ludzkiego, czy też wartość tę będą wywodzić z innych źródeł (możliwości spełnienia preferencji, planów, nastawienia innych ludzi, rozumności itp.), żadna z nich nie przystałaby chyba na relatywizowanie wartości życia ludzkiego w zależności od sposobu jego powstania. Wówczas można by mówić przykładowo o następującej hierarchii wartości życia: najbardziej wartościowe jest życie ludzkie poczęte „tradycyjnie” – przez kobietę i mężczyznę znajdujących się w tradycyjnym związku małżeńskim. Na drugim miejscu byłoby życie poczęte za pomocą technik medycznych (wspomagane zapłodnienie, metoda in vitro). Na trzecim miejscu znalazłoby się życie poczęte w wyniku gwałtu. Na czwartym – życie powstałe w wyniku klonowania, i tak dalej… Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy moralnego prawa do aborcji odrzucają taką hierarchię jako niedorzeczną. Życie ludzkie należy uznać za wartościowe niezależnie od formy, w jakiej się poczęło.

Autorka eksperymentu myślowego przedstawia dyskusję na temat hierarchii tego, „co jesteśmy sobie nawzajem winni”. Uznaje, że minimalny poziom moralny, jaki powinniśmy reprezentować, to poziom Minimalnie Dobrego Samarytanina. Według niej mamy obowiązek troszczyć się o innych, o ile nie jest to dla nas zbyt kłopotliwe. Przykładowo niewłaściwe z moralnego punktu widzenia byłoby odmawianie skrzypkowi pomocy przez dziewięć godzin. Jednak dziewięć miesięcy to już wydaje się za długo. Według Thomson takie działanie jest supererogacyjne – tzn. wykracza poza obowiązek. A co w przypadku, gdy potrzeba być podpiętym do skrzypka przez dziewięć dni lub dziewięć tygodni?

Obowiązek a supererogacja

Granica między działaniami obowiązkowymi a supererogacyjnymi jest płynna. Może być ona przesuwana w zależności od preferowanego systemu etycznego, przyjętej koncepcji wartości życia, emocji moralnych, kultury i innych czynników. Argument Thomson nie uwzględnia także odpowiedzialności ludzi za podejmowane ryzykowne działania. Zgodnie z jej stanowiskiem nie jestem odpowiedzialny za drugiego człowieka w zbyt wielkim stopniu (na przykład na poziomie Dobrego Samarytanina) nawet wtedy, gdy to moje świadome i dobrowolne działania doprowadziły go (bez udziału jego woli, czyli poza­dobrowolnie) do sytuacji, w jakiej się znajduje. Jednak nawet w takiej sytuacji jestem zobowiązany do działań na poziomie Minimalnie Dobrego Samarytanina, czyli do zapewnienia tej osobie możliwości życia i przeżycia przynajmniej do chwili, kiedy nie będę już konieczny do dalszego tego życia podtrzymywania. Wniosek argumentu Thomson wydaje się zbyt aspołeczny. Jestem moralnie zobowiązany do ponoszenia konsekwencji moich dobrowolnych działań. Jeżeli podejmuję działania, które mogą doprowadzić do powstania nowego życia, nie mogę argumentować, iż owo nowe życie wymaga ode mnie zbyt wielu poświęceń, a zatem donoszenie ciąży jest supererogacyjne. W przypadku, gdy dana osoba/dane osoby dobrowolnie podejmują ryzykowne działania, są odpowiedzialne za dające się przewidzieć skutki tych działań.

Działania niedobrowolne

Powyższy argument nie obejmuje jednak sytuacji gwałtu, czyli niedobrowolnych działań obarczonych ryzykiem poczęcia. W takiej sytuacji nie można mówić o odpowiedzialności za powstałe życie jako konsekwencji ryzykownych zachowań. Jednak sytuacja ta wymaga namysłu nad różnicą między postawą Minimalnie Dobrego Samarytanina, Dobrego Samarytanina i występujących również w przypowieści kapłana i lewity. Dwaj ostatni symbolizują obojętność i postępują moralnie nagannie. Dobry Samarytanin postępuje super­erogacyjnie, nie tylko opiekując się rannym, lecz również dbając o jego przyszłe losy. Wydaje się więc, iż postawa Minimalnie Dobrego Samarytanina wymagałaby, jako absolutne minimum, zadbania o możliwość przeżycia skrzypka/płodu/rannego. Nie chcę jednak, aby sąd ten zabrzmiał zbyt kategorycznie. Analogia z Samarytaninem załamuje się bowiem w sytuacji zgwałconej kobiety. Dlatego też to po stronie społeczeństwa leży obowiązek dochowania wszelkich starań (otoczenie kobiety opieką, zapewnienie wsparcia specjalistów czy wsparcia materialnego), aby mogła ona świadomie i dobrowolnie przyjąć rolę Minimalnie Dobrego Samarytanina. Bez działań społecznych trudno będzie bowiem czegokolwiek od niej wymagać. Społeczeństwo powinno zachowywać się jak Dobry Samarytanin.


Jarosław Kucharski – Akademia Ignatianum w Krakowie, zajmuje się etyką stosowaną, w szczególności etyką przywództwa. Interesuje się głównie sytuacjami, gdzie normy etyczne wydają się zezwalać na naruszanie (niektórych) wartości moralnych. Lubi długie jazdy rowerowe i intensywne wędrówki górskie.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

ilustracja: Natalia Biesiada-Myszak

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy