Artykuł Filozofia w filmie

Piotr Lipski: Zelig

Kręcenie mockumentu o człowieku, który jest wzorcem nieautentyczności, to przejaw przekornej i wielopiętrowej ironii. Jest to jeden ze znaków rozpoznawczych twórczości Woody’ego Allena.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 2 (50), s. 40–41. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Wyraz „mockument” zagościł w słowniku języka polskiego na dobre. Jest on niewyszukaną kalką angielskiego mockumentary. To ostatnie słowo jest z kolei zbitką – również angielskich – mock oraz documentary. Od tych składników bierze swoje znaczenie – „udawany” czy też „pozorowany dokument”. Mockument jest zatem filmem, który formą nie różni się od filmu dokumentalnego, ale prezentuje zdarzenia fikcyjne, takie, które w rzeczywistości nigdy nie miały miejsca. Niekiedy bohaterowie mockumentu i ich perypetie są zupełnie zmyślone, kiedy indziej w przedstawioną fikcję wplecione są elementy świata rzeczywistego. Zawsze jednak mockument udaje tylko, że świat rzeczywisty opisuje, będąc w istocie blagą, nierzadko o charakterze komediowym.

W ostatnich dwóch dekadach gatunek ten miał się szczególnie dobrze. Chętnie sięgali po niego przykładowo twórcy produkcji telewizyjnych. (Na pewno każdy może wymienić jakiś mockumentalny serial komediowy z ostatnich lat). Z tą formą filmową eksperymentowano jednakże już wcześniej. Jednym z bardziej znanych przykładów jest pochodzący z 1983 r. Zelig w reżyserii Woody’ego Allena.

Dzieje tytułowego bohatera ukazano na ekranie dwojako. Większa czasowo część filmu to stylizowane na archiwalne czarno-białe zdjęcia i nagrania ilustrujące wydarzenia opisywane przez mówiącego z offu narratora. Pomiędzy te rzekomo oryginalne materiały wpleciono krótkie, kolorowe ujęcia specjalistów różnych dziedzin komentujących prezentowaną historię. Taka konstrukcja jest typowa dla filmów dokumentalnych. Twórcy zadbali o jakość fingowanych zdjęć – kręcono je przy pomocy sprzętu pochodzącego z czasów, które rzekomo przedstawiają. Poza tym głównych bohaterów wklejono też niekiedy w autentyczne zdjęcia z epoki. Tytułowy Zelig „spotkał” chociażby papieża Piusa XI i Adolfa Hitlera. (Nic dziwnego, że film był nominowany do Oscara za najlepsze zdjęcia). Na dodatek większość wspomnianych wyżej specjalistów to realni eksperci występujący pod swoimi nazwiskami. Są wśród nich faktyczni: histo­ryk, politolog, psychoanalityk i pisarka. Wszystko to potęguje wrażenie, że oglądamy autentyczny dokument. Tylko absurdalność i komizm przedstawionej historii przypominają widzowi, że obcuje ze światem fikcyjnym. A historia jest istotnie nieprawdopodobna.

Leonard Zelig ma niesamowitą zdolność upodabniania się do osób, w których towarzystwie przebywa. Pierwsza przedstawiona w filmie wzmianka na ten temat pochodzi – rzekomo – od Scotta Fitzgeralda. Pisarz dziwi się metamorfozie, jakiej ulega Zelig. Wśród arystokratów wygląda i zachowuje się jak arystokrata, żeby w godzinę później, przebywając ze służącymi, nie odróżniać się od tych ostatnich ani wyglądem, ani manierami. Po tym – wciąż nieśmiałym jeszcze – wstępie następuje prezentacja coraz bardziej spektakularnych transformacji. Wśród bejsbolistów staje się Zelig bejsbolistą, wśród otyłych przybywa mu ciała. Między czarnoskórymi jego karnacja ciemnieje, a w obecności Azjaty nabywa on orientalnych rysów. W gronie Francuzów zaczyna płynnie mówić po francusku, natomiast pomiędzy rabinami wyrastają mu broda oraz pejsy. Wszystko to przysparza mu sławy, ale sprawia też, że jego przypadkiem zaczynają interesować się psychiatrzy. W ich otoczeniu przechodzi najbardziej chyba komiczną przemianę w… a jakże! – psychiatrę.

Groteskową śmieszność tej ostatniej transformacji zauważa w swoim felietonie nieżyjący już krytyk Zygmunt Kałużyński. Pomimo to ogólnie ocenia on film Allena raczej krytycznie. Porównuje go do rozwleczonego skeczu telewizyjnego, który dotyka, co prawda, ciekawych problemów, ale „zaledwie je zaczepia w biegu i gna dalej”. Nawet jeśli Kałużyński ma rację (oceńcie to – Czytelnicy – sami), to wspomniane problemy zasługują na chwilę uwagi. Wśród nich pierwszoplanowa jest kwestia autentyczności, a raczej jej braku.

Przymiotnik „autentyczny” ma w polszczyźnie co najmniej dwa znaczenia. W sensie potocznym autentyczne jest po prostu to, co jest rzeczywiste, albo to, co jest oryginałem, nie jest podróbką czy falsyfikatem. W takim sensie Zelig nie jest oczywiście autentyczny, gdyż nie jest realnie istniejącym człowiekiem, a jedynie postacią fikcyjną. Przewrotnie wskazuje na to już sama mockumentalna forma filmu.

Dużo ciekawsza jest druga, filozoficznie bardziej doniosła nieautentyczność Zeliga. W tym głębszym rozumieniu autentyczność polega na wierności swojej wewnętrznej naturze, na życiu w zgodzie z tą naturą. Pomocne w uchwyceniu istoty tak rozumianej autentyczności jest jej skonfrontowanie z autonomią. Ktoś jest autonomiczny, jeśli jest niezależny, tzn. jeśli samodzielnie o sobie decyduje. Taki ktoś nie musi być jednak autentyczny. Może przykładowo bez nacisków z zewnątrz podjąć jakąś decyzję i pozostać jej wiernym. Jednocześnie decyzja ta może się kłócić z jego wewnętrzną naturą, może być podejmowana samodzielnie, ale niejako wbrew sobie. Ktoś taki byłby autonomiczny, ale nie autentyczny. (Kimś takim byłby przykładowo ktoś, kto bez przymusu włącza muzykę disco polo, aby uszczęśliwić swojego współlokatora, chociaż osobiście szczerze muzyki takiej nie znosi).

Na pierwszy rzut oka – jako postać fikcyjna w ramach świata przedstawionego w filmie – Zelig wydaje się nieautentyczny również w tym drugim, bardziej filozoficznym sensie. Ciągle upodabnia się do innych, za każdym razem przypadkowych zresztą, towarzyszy. W takim razie nie może być mowy o życiu w zgodzie z wewnętrzną naturą. On jej przecież nie zna ani nawet nie próbuje poznać. Krótka refleksja ujawnia, że sprawa nie jest aż tak oczywista.


Ostatni numer „Filozofuj!” w 2023 roku jest w zagrożeniu. Wspomożesz jego wydanie? Szczegóły > tutaj.

 


Często przytaczanym w filmie przydomkiem Zeliga jest określenie „człowiek kameleon”. Pojawia się także nazwa „człowiek nikt”. Potraktujmy te terminy poważnie i zastanówmy się, jaka może być wewnętrzna natura człowieka kameleona. Porównanie do osobliwej jaszczurki jest jednoznaczne. Człowiek kameleon to człowiek, który ze swej istoty upodabnia się do innych. W pewnym sensie jego wewnętrzna natura nie ma żadnej konkretnej treści. Nie lubi żadnej muzyki, nie ma żadnych upodobań kulinarnych, żadnych pasji ani cech charakteru. Nie ma żadnych konkretnych talentów ani zdolności, poza wspomnianą umiejętnością imitowania dowolnej napotkanej osoby. Jeżeli taka jest rzeczywiście natura człowieka kameleona, a Zelig jest człowiekiem kameleonem, to paradoksalnie jego ciągle zmieniane osobowość i powierzchowność są przejawem autentyczności. Będzie to autentyczność jedyna w swoim rodzaju, ale autentyczność.

W filmie Allen nie eksploatuje do końca paradoksalnych konsekwencji natury swojego bohatera. Wręcz przeciwnie. W pewnym momencie badająca Zeliga dr Fletcher inteligentnym podstępem (nawiasem mówiąc, sposób, w jaki na niego wpadła, zasługuje na odrębny komentarz) dostaje się wreszcie do jego własnej, prawdziwej, niekameleonowej natury. Okazuje się ona jednak nudna. Wszystko, co w Zeligu ciekawe, wszystko ważne – zarówno pozytywne, jak i negatywne – co mu się przytrafiło, było skutkiem jego nieprzeciętnych zdolności mimetycznych. Może należy to czytać jako subtelną przestrogę przed zbyt pochopnym uleganiem urokowi autentyczności.


Piotr Lipski – adiunkt Katedry Teorii Poznania KUL, absolwent MISH UJ. Rodzinny człowiek (mąż Żony i ojciec gromadki dzieci), od dawna cyklista, bibliofil i miłośnik SF, od niedawna ogrodowy astroamator i introligator.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Kadr z filmu Zelig


tytuł: Zelig
reżyseria: Woody Allen
gatunek: komedia/dokumentalizowany
produkcja: USA
premiera: 15 lipca 1983

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy