Felieton We władzy spojrzenia

Ryszard Kasperowicz: Pater Jacobus (cz. 1)

Podobnie jak Browning, Burckhardt bardzo niejednoznacznie oceniał epokę Renesansu – choć zazwyczaj, niesłusznie, wrzuca się go do jednej szufladki z napisem: „Renesans. Odkrycie świata i człowieka”. Był bowiem Bazylejczyk – w swoim czasie „kolega” Fryderyka Nietzschego, Johanna Bachofena i Johanna Overbecka na uniwersytecie bazylejskim – nazbyt wytrawnym i przenikliwym historykiem-myślicielem, by traktować średniowiecze jako groteskowe zaprzeczenie idei świata starożytnego czy niezbędny w spektaklu dziejów ducha ludzkiego „przedtakt” dla epoki Odrodzenia – odrodzenia starożytności jako emancypacji umysłu „dobrego Europejczyka”, jak potem (w dobrej wierze i dobrodusznie) pokpiwał sobie Aby Warburg, zresztą nieugięty wielbiciel Burckhardta.

Download (PDF, 3.92MB)


Poza Kastalią?

Rzadki to przypadek, gdy historyk sztuki, nawet sławny i uznany, będący w swoim czasie prawdziwym „dyktatorem smaku”, staje się jednym z głównych bohaterów powieści, i to nie byle jakiej. Hermann Hesse w Grze szklanych paciorków jednym z mistrzów i interlokutorów protagonisty powieści, Knechta, uczynił postać o zagadkowej na pierwszy rzut oka osobowości. Bohaterem tym jest Pater Jacobus, który Knechta, mistrza gry szklanych paciorków, uprawianej w krainie czystej na pozór myśli i nieskończonego przetwarzania doskonałych formuł muzyczno-matematycznych – Kastalii, uwrażliwia na siłę „wiatrów historii”. To alter ego Jacoba Burckhardta, chyba najwybitniejszego historyka sztuki, kultury, a zarazem myśliciela historyczno-politycznego XIX stulecia, porównywanego – nie bez racji – z samym Alexisem de Tocqueville’m.

Burckhardt raczej nie czytał poezji Roberta Browninga, wielbił za to mistrza „metafizyki” codziennych, pospolitych przedmiotów, Eduarda Mörikego; sam w młodości parał się poezją, lecz później, jak wyznawał w listach, pomiarkował, że jego imaginacja łacniej spełni swoje posłannictwo w studiach historycznych, aniżeli w lirycznych wyznaniach. Atoli poezji nie porzucił bezwarunkowo, od czasu do czasu inkrustując swoje listy (będące arcydziełem analizy politycznej) wierszowanymi utworami o prześmiewczym, autoironicznym charakterze, opisującymi dole i niedole kondycji historyka sztuki, podróżnika, znawcy kultury europejskiej – i prawdziwego znawcy sztuki dawnej. I powtórzmy, choć Burckhardt, jak się zdaje, nie znał twórczości Browninga, to z angielskim poetą dzielił niesłabnącą nigdy fascynację kulturą i sztuką włoskiego Odrodzenia; podobnie jak Browning, Burckhardt bardzo niejednoznacznie oceniał epokę Renesansu – choć zazwyczaj, niesłusznie, wrzuca się go do jednej szufladki z napisem: „Renesans. Odkrycie świata i człowieka”. Był bowiem Bazylejczyk – w swoim czasie „kolega” Fryderyka Nietzschego, Johanna Bachofena i Johanna Overbecka na uniwersytecie bazylejskim – nazbyt wytrawnym i przenikliwym historykiem-myślicielem, by traktować średniowiecze jako groteskowe zaprzeczenie idei świata starożytnego czy niezbędny w spektaklu dziejów ducha ludzkiego „przedtakt” dla epoki Odrodzenia – odrodzenia starożytności jako emancypacji umysłu „dobrego Europejczyka”, jak potem (w dobrej wierze i dobrodusznie) pokpiwał sobie Aby Warburg, zresztą nieugięty wielbiciel Burckhardta. Dla autora Kultury Odrodzenia we Włoszech renesans oznaczał, to prawda, przebudzenie się świadomości europejskiej, wcześniej śpiącej pod zasłoną, jak pisał, obyczaju i przesądu, lecz zarazem był to czas o janusowym obliczu.

Dylematy historiografa

Zanim zresztą Burckhardt powziął pomysł opracowania dziejów kultury włoskiego Odrodzenia, szereg drobniejszych i większych studiów poświęcił m.in. sztuce średniowiecza, wielkiemu malarstwu historycznemu lat 40-tych XIX stulecia, czy wreszcie czasom Konstantyna Wielkiego. Ta klasyczna rozprawa, znakomicie przyswojona polszczyźnie w przekładzie Pawła Herca, miała stanowić ogniwo w dłuższym łańcuchu studiów Burckhardta nad kulturą i dziejami dawnych epok, ujętych jako momenty głębokiego przełomu, epoki „kryzysu” – jak się przekonamy, Renesans także był czasem głębokiego kryzysu. To właśnie badania nad tymi momentami dziejowymi stały się dlań kanwą do rozwinięcia sławnej koncepcji „Sturmlehre”, teorii kryzysów; dylemat historyka tkwi w tym, jak sądził Burckhardt, że nie umiemy rozpoznawać „prawdziwych” kryzysów, nadając to miano zwyczajnym przesileniom, jakich pełno w dziejach. Mało tego, nasz osąd zamąca skłonność (którą historycy nabywają, jak zauważył nieco złośliwie, w trzecim lub czwartym roku życia) do analizowania przeszłości w kategoriach „szczęścia i nieszczęścia”. Jakimż to szczęśliwym zrządzeniem losu – dajmy na to – był triumf Greków w wojnach z Persami! Tym samym jednak, co Burckhardt nieustannie podnosił, stajemy się niechybnie ofiarą moralizatorskiej tendencji, powierzchownej i osobliwej teodycei historycznej. Ale żeby tylko! Co gorsza, nieświadomie ulegamy złudzeniu teleologicznej perspektywy spoglądania na przeszłość w kategoriach efektów określonych zdarzeń i procesów historycznych, na końcu owej perspektywy sytuując samych siebie. Śmieszne jest, konstatuje Burckhardt, spoglądanie na dzieje jako na proces, którego końcowym efektem stajemy się my sami, i to w sposób konieczny. Prawdą jest, że poznanie historyczne jest tym, co odróżnia człowieka kulturalnego od barbarzyńcy, wyrabiając w nas, poza wszystkim, świadomość własnej, jak to dziś się z lubością mawia, kontyngencji i kruchości, ale też poszanowania dla każdej, minionej czy nadal istniejącej formy historycznej egzystencji. Dla kultury bowiem zanik, zniknięcie najmniejszej nawet drobiny, plamki, punktu na mapie historycznej topografii oznacza stratę, której nie da się niczym zapełnić, ranę, która się nie zabliźni; i tylko pamięć historyczna władna jest – przez zrozumienie przeszłości, do czego najdoskonalszym narzędziem (i celem) bywają dzieła sztuk i literatury – tę ranę zaleczyć.

I choć młody Burckhardt początkowo, na osobiste oczekiwania ojca, pełniącego nawet wysokie, zaszczytne duschowe stanowisko „antistesa” w Bazylei, studiował teologię, rychło doszedł do wniosku, pod wrażeniem wykładów liberalnego teologa, Wilhelma de Wettego, że studia teologiczne nie są zgodne z jego powołaniem, i ostatecznie nie przyjął święceń; studia historyczne kontynuował w Berlinie, pod kierunkiem samego Leopolda von Rankego. Tym powołaniem stały się dlań studia nad przeszłością, a zwłaszcza nad dziejami sztuki, jako że to w sztukach właśnie najpełniej uwidacznia się rytm i harmonia poruszeń ludzkiej wyobraźni. Toteż Burckhardt nigdy nie porzucił dwóch wcześnie ukształtowanych pryncypiów poznania historycznego: po pierwsze przekonania, że imaginacja stanowi najpotężniejsze narzędzie wniknięcia w przeszłość, oferując zarazem przestrzeń do uświadamiającej granice poznania dziejów wolności – wolności zrozumienia i wyjścia poza „więzy konieczności”, określające – na pierwszy rzut oka – historyczne wybory i poczynania człowieka, a także po drugie, instynktownej wręcz niechęci do „teologii dziejów” – będącej, mówi Burckhadt, czymś na podobieństwo centaura, contadictio in adiecto.

Jak się niebawem przekonamy, działanie owych pryncypiów odkrywamy już w pierwszych arcydziełach historycznego pisarstwa Burckhardta, w Czasach Konstantyna Wielkiego oraz w nieśmiertelnym przewodniku po „świętej bogom Italii”, prawdziwej duchowej ojczyźnie autora Der Cicerone. Powstałe w latach 1853 i 1855 prace są, we właściwym tego słowa znaczeniu, „introdukcją” do Kultury Odrodzenia. O tym jednak już w kolejnym szkicu.


Ryszard Kasperowicz – historyk sztuki, pracownik Katedry Teorii Sztuki IHS UW, zajmuje się dziejami historii sztuki i dziejami teorii sztuki, zwłaszcza w XVIII-XIX wieku w Anglii i Niemczech. Autor książek o Bernardzie Berensonie, o modelu sztuki u Jacoba Burckhardta, także o idei „religii sztuki”; tłumacz tekstów Burckhardta, Aby’ego Warburga, Johanna Winckelmanna.

Ilustracja: Portret Carla Jacoba Christopha Burckhardta, ok. r. 1840

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy