Myślenie krytyczne

KM #29. „To zupełnie tak jak Hitler!”. O emocjonalnym ładunku analogii

Porównania używamy zwykle albo po to, by argumentować za czymś, albo po to, by coś komuś wyjaśnić. Czasem jednak analogie potrafią wzbudzić bardzo silne emocje – słyszymy wtedy w odpowiedzi: „Jak w ogóle można porównywać X i Y?!” lub: „Czy Ty właśnie porównałeś X do Y?!”.

Argumenty z analogii to jeden z popularniejszych sposobów argumentowania, zwłaszcza w filozofii. O argumentach tego typu można było już przeczytać > tutaj, o analogiach logicznych > tutaj. Czytelnik być może pamięta budowę argumentu z analogii:

P1. X ma własności p, q, r, … z.
P2. Y ma własności p, q, r, …
W. Zatem Y ma własność z.

Z logicznego punktu widzenia porównywać (oraz budować na tym porównaniu argument) można dowolne dwa przedmioty czy też zjawiska, byleby to porównanie jasno wyrazić (jasno wymienić te cechy p, q, r, …, które obiekty mają ze sobą wspólne). Wówczas, jeśli wymienione cechy są istotne dla cechy (a między nie ma istotnych różnic), można z powodzeniem przenieść tę cechę z (przysługującą X) na Y.

W związku z tym nie ma znaczenia, że porównujemy Leopolda II z Marią Skłodowską-Curie, Dżyngis-chana z Freddiem Mercurym, Simone de Beauvoir z papieżem Franciszkiem, jedzenie pączków z mordowaniem, granie na klarnecie z podrabianiem dokumentów itd. Ważne jest, aby porównywane obiekty (osoby, zjawiska itd.) miały wspólne cechy (a te cechy były istotne dla przymiotu, który chcemy przypisać) i nie różniły się istotnie. Emocjonalny ładunek, jakim jest obarczony jeden obiekt nie ma tu większego znaczenia. Tyle wykładu z teorii argumentacji – czy jednak w praktyce dyskutowania porównywanie czegoś do obiektów silnie nacechowanych emocjonalnie nie funkcjonuje nieco inaczej niż zwykłe porównanie?

Gdzie Hitler i Stalin…

Budowanie analogii do komunizmu, nazizmu lub któregoś z ich przedstawicieli rządzi się nieco innymi prawami – tzn. celem tych rozumowań jest coś innego niż przeniesienie jakiejś cechy z jednego przedmiotu na drugi. Rozważmy przykład skierowany, dajmy na to, do któregoś z przedstawicieli partii o profilu socjalistycznym:

Pańskie wystąpienie do złudzenia przypomina przemowy Goebbelsa, bo on również uważał, że głównym problemem jego państwa byli kapitaliści, a nie Żydzi, podobnie jak pan, podkreślał rolę mediów w budowaniu nastrojów społecznych oraz również jak pan, był wyśmienitym mówcą. 

Cóż to jest za argument? Zdawałoby się, że jest to argument z analogii, bo wymienia się tutaj cechy, które przysługują obu obiektom (p – obwinianie kapitalistów; q – podkreślanie roli mediów; r – dobrze przygotowana mowa):

P1. Wystąpienia Goebbelsa miały własności p, q, r.
P2. Wystąpienie danego polityka-socjalisty ma własności p, q, r.

Mamy więc tutaj porównanie, dość precyzyjnie określone (a co do przypadku wystąpień Goebbelsa, to zgodzimy się nawet, że miały one właśnie takie cechy). Argument ten nie pasuje jednak do schematu argumentu z analogii – w P1 brakuje tej cechy, którą mamy przypisać drugiemu obiektowi we wniosku, ba, w ogóle nie mamy tutaj wyrażonego wniosku! Zdaje się, że celem tej wypowiedzi jest wskazanie na podobieństwo między porównywanymi obiektami. A więc wniosek możemy zrekonstruować następująco:

[W. Zatem wystąpienia Goebbelsa i danego polityka-socjalisty są podobne.]

Prowadzi nas to do interesującej refleksji – otóż, mamy tutaj argument (są tu jakieś twierdzenia, które coś uzasadniają – a więc są przesłanki i wniosek), który zawiera analogię, ale nie pasuje do argumentu z analogii. Właściwie jest to argument uzasadniający analogię („do analogii”, a nie „z analogii”). Jego schemat argumentacyjny wygląda następująco:

P1. X ma własności p, q, r.
P2. Y ma własności p, q, r.
W. Zatem XY są podobne.

Wniosku nie zapisywałem tutaj w nawiasie kwadratowym – jak w powyższym przykładzie – dlatego, że może on zostać wypowiedziany, choć zwykle wcale nie trzeba go formułować, żeby zostać zrozumiany. Wygląda więc na to, że udało nam się wyróżnić szczególny rodzaj analogii – ale zanim nadamy mu nazwę, zastanówmy się, jaki jest cel budowania podobnych porównań.

Czemu służą takie analogie?

Odpowiedź nasuwa się dość szybko – jeśli jeden obiekt porównujemy do drugiego, który jest nacechowany emocjonalnie, to wówczas ładunek ten udziela się także pierwszemu przedmiotowi. (Można by nawet argumentować, że ów ładunek emocjonalny to również jest jakaś cecha z, którą przepisujemy z jednego obiektu na drugi – wówczas argument pasowałby do schematu argumentu z analogii. Rozwiązanie to rodzi jednak inne problemy, których nie będę tutaj opisywał). 

Co ciekawe, owe operacje na ładunkach mogą nie tylko zamieniać ładunek z pozytywnego na negatywny lub odwrotnie. Tych przemian emocjonalnych jest więcej, ponieważ dodatkowo istnieje jeszcze kategoria obiektów neutralnych emocjonalnie. Warianty te prezentuje poniższe zestawienie (przypomina ono teorię przemian ładunków emocjonalnych w definicjach perswazyjnych autorstwa Tadeusza Pawłowskiego). 

Lp. Porównywane obiekty
obiekt X obiekt Y
1. posiada dodatni ładunek emocjonalny nie posiada ładunku emocjonalnego
2. posiada dodatni ładunek emocjonalny posiada ujemny ładunek emocjonalny 
3. posiada ujemny ładunek emocjonalny  nie posiada ładunku emocjonalnego
4. posiada ujemny ładunek emocjonalny  posiada dodatni ładunek emocjonalny 
5. nie posiada ładunku emocjonalnego posiada dodatni ładunek emocjonalny
6. nie posiada ładunku emocjonalnego posiada ujemny ładunek emocjonalny 

Na szczególną uwagę zasługują wiersze 2. i 4. Gdy porównujemy dwa obiekty o przeciwnych biegunach, może pojawić się tzw. niespójność ładunków emocjonalnych, czyli pewien zgrzyt emocjonalny u odbiorcy, który przejawia się np. takim pytaniem: „Czy Ty właśnie porównałeś Józefa Piłsudskiego [ładunek raczej pozytywny] z Enverem Paszą [ładunek negatywny]?”.

Widzimy więc, że analogie tego typu służą zmianie ładunku emocjonalnego jednego z porównywanych obiektów – jeden z nich udziela swoich skojarzeń emocjonalnych drugiemu przez co nasze jego postrzeganie ma się zmienić. Dlatego takie argumenty będziemy nazywać „emocjonalnymi analogiami” i należy je raczej zaliczyć do zabiegów erystycznych. Niektórzy określają je po prostu argumentum ad hitlerum lub argumentum ad stalinum, co również wydaje się odpowiednią nazwą, lecz trzeba pamiętać, że jeszcze inni określają tym mianem błąd guilt by association.

Pozostaje ostatnie pytanie – cóż począć wobec takich argumentów? Przede wszystkim, należy zwrócić uwagę na to, jakie ładunki mają (i dlaczego) porównywane przedmioty, czy owa operacja na nich jest dokonywana celowo oraz, wreszcie, jaki jest cel tej przemiany i czy jest on akceptowalny. Być może jakiś obiekt jest negatywnie nacechowany, a nie powinien (np. epoka średniowiecza, która przyniosła nam ogromny postęp cywilizacyjny i naukowy, a wciąż w opinii powszechnej „mroki średniowiecza” kojarzą się negatywnie). 

Na koniec zostawię Czytelnikowi argument z debaty publicznej do własnej refleksji oraz oceny. Przykład pochodzi z polskiej sceny politycznej – podczas debaty nad zaletami członkostwa w Unii Europejskiej jeden z polityków mówił:

Adolf Hitler też budował autostrady (…) Jeśli Pan sobie weźmie punkty programu Adolfa Hitlera i pańskie, to zobaczy pan, że są prawie identyczne. (…) On też był socjalistą (…) Policzymy punkty programu NSDAPSLD: Adolf Hitler był za przymusem szkolnym, pan był?

Analogia ta przyniosła natychmiastowy skutek, bo adwersarz następnie wygłosił solenne oświadczenie, że jego partia nie ma nic wspólnego z Adolfem Hitlerem. Spór ten toczył się w bardzo silnych emocjach, przez co mało komu udało się dokończyć zdanie – możemy jednak zrekonstruować kilka cech wspólnych:

P1. Adolf Hitler budował autostrady, był socjalistą, był za przymusem szkolnym.
P2. SLD chce budować autostrady, jest socjalistyczne i chce przymusu szkolnego.
W. Zatem polityka Hitlera i SLD jest podobna.

Jak ocenimy taki argument? 

Gwoli podsumowania warto pamiętać, że porównywać można dowolne obiekty, jeśli tylko mają one jakieś wspólne cechy, zarówno po to, by przenieść jakąś cechę z jednego na drugi (klasyczny argument z analogii), jak i po to, by zmienić ładunek emocjonalny jednej z nich („emocjonalna analogia”) – co stanowi raczej pewien zabieg erystyczny, aniżeli rzetelny argument. Warto jednak zwracać uwagę na emocjonalne nacechowanie – szczególnie w tym drugim wypadku, bo jeśli ładunki te mają różne bieguny, wówczas takie porównanie łatwo daje się dostrzec i podważyć.


Warto doczytać:

T. Pawłowski Tworzenie pojęć i definiowanie w naukach humanistycznych, Warszawa, 1978.

J. Pruś: KM #15. Co ma zegarek do Stwórcy, a skrzypek do aborcji, czyli o argumentach z analogii.

K. A. Wieczorek: #6: Argumentum ad hitlerum, „Filozofuj!” 2016, nr 4, s. 24–25.


Jakub Pruś – adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Redaktor czasopisma „Forum Philosophicum” i autor vloga „Logika Codzienna”. Pisze aktualne odcinki Kursu krytycznego myślenia. Zajmuje się teorią argumentacji i logiką pragmatyczną. Miłośnik szachów, zapasów i śpiewania kołysanek.


Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie

Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki”.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy